Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2019, 16:42   #2
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Oksytania, rok 1796.

Bawiła się właśnie szmacianą lalką, udając, że ta jest piękną dwórką na dworze Ludwika i dylemat wielki ma z doborem sukni na wieczorny bal, gdy nagle drzwi do jej sypialni otworzyły się z wielkim hukiem i Margot zdyszana wpadła do środka, wrzeszcząc niemalże:
- Pakuj się panienko! Matkę zabrali!
Odrzuciła szybko zabawkę, bojąc się kolejnych przytyków, że jest już przecież na tyle duża, by o zabawie lalkami wreszcie zapomnieć. Spąsowiała zrazu, lecz gdy dotarły do niej słowa niani, szybko zapomniała o wstydzie i swym przewinieniu.
- Jak to? Mamę? Gdzie? Kto? - nie zrozumiała najpierw. Potem zaś strzępki rozmów, szeptów, dziwnych zachowań zaczęły powoli ukazywać się w jej głowie. Wiedziała, że matka nie była normalną kobietą, nie była zwykłą mamą, która choć wieczorem przyjdzie pocałować w czoło swe ukochane dziecię. Wciąż coś ją zaprzątało, dom był pełen ludzi, a gdy ich nie było, siadywała z jakimiś mężczyznami, którym coś dyktowała i spierała się o słowa. Kiedyś ją o to spytała, lecz ta machnęła ręką i zbyła ją:
- Walczę o twoje prawa. Tyle wiedz, gdy dorośniesz wszystko ci wyjaśnię.
Czekała więc aż dorośnie, tylko wciąż nie wiedziała, kiedy to będzie?
- No jak kto? Jakobini!
- Mamę? Za co? Przecież my nie noblesse...
- Oh, jak ty nic nie rozumiesz... Dziecko! Matka twoja porwała się z motyką na słońce. Naraziła się wielce. Zresztą, nie moja rola, by ci to tłumaczyć. Pakujemy się i znikasz stąd zanim oni wyciągną ręce po ciebie!

Kilka godzin później, z okna karocy, żegnała oczami pełnymi łez swój dom i dzieciństwo, które zostało tak nagle, w okrutny sposób przerwane. Nie rozumiała, wciąż zastanawiała się kim są ci oni?

Montauban stało się jej nowym domem. Dziadkowie przyjęli ją miło, lecz dość powściągliwie. Zwykła praczka i rzeźnik. Może bali się jej manier i kaprysów, które spodziewali się zobaczyć u wnuczki, której matka aspirowała do wielkiego świata? Trudno powiedzieć, że dekapitacja rodzicielki bardzo nią wstrząsnęła. Nigdy nie były blisko. Właściwie można by rzec, że Blanche jej przeszkadzała. Pojawiła się dość późno na tym świecie, nie uszczęśliwiając tym nikogo. Jednak chciała poznać prawdę. Dowiedzieć się, co było ważniejsze. Dlaczego nad miłość do własnego dziecka przekładała coś innego?
Nie musiała długo czekać. Jakimś cudem, jeszcze przed spotkaniem z gilotyną matce udało się przekazać pokaźną sumkę na utrzymanie i edukację córki.
Tak właśnie zaczęła się jej przygoda z nauką. Chłonęła wiedzę, wręcz spijała ją z ust swego nauczyciela. Z każdą kolejną przeczytaną książką rozumiała więcej i doroślała. W trzy lata stała się zupełnie świadomą, młodą kobietą, która coraz wyraźniej dostrzegała upragniony kształt ścieżki swego życia. Któregoś dnia natrafiła na wzmiankę o swej matce. Drżącymi dłońmi, pokazała preceptorowi tekst.
"Skoro kobieta może zgodnie z prawem zawisnąć na szubienicy, winna również mieć prawo stanąć na mównicy”.
- Kim ona była?
Popatrzył na nią i westchnął.
- Nie mnie oceniać. Różnie mówią. Chciała coś zmienić. Ale... to największa zbrodnia dla kobiety w tych czasach – wdawać się w politykę! Zresztą... pokażę ci.- Szperał długo w swych papierzyskach, w końcu triumfalnie wyjął znalezione trofeum, zwane „ Rewolucjami Paryskimi”. - To napisano dzień po egzekucji. Czytaj...

„Wspomnijcie tę wstrętną babę, a raczej – babochłopa, nierozważną Olimpię de Gouges, która jako
pierwsza założyła stowarzyszenie dla kobiet; chcąc politykować, popełniła zbrodnie. Te wszystkie niemoralne kreatury unicestwiło mściwe ostrze prawa...”

Nie miała siły dokończyć. W jednej chwili zrozumiała wszystko, w jednej chwili znienawidziła tych, którzy to zrobili. - Więc ona nie zrobiła nic złego, nie skrzywdziła nikogo, nie zabiła... nic? - szeptała jak w malignie.
- Tak na to patrząc... nie.

I tak się stało, ze nie kochając matki, która nie umiała nią być, pokochała kobietę, która umarła dla idei. I choć miała jej za złe, choć wiedziała, że nigdy nie wybaczy, postanowiła od niej czegoś się nauczyć.

Bo czarna nić w hafcie także bywa potrzebna …
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline