No tego się nie spodziewała. Olał ją zupełnie. To znaczy nie ją, a to co mówiła. Natomiast za pytanie o francuski miała ochotę zdzielić go po twarzy. Coś jednak powstrzymało jej dłoń. Nie zgrywał się, to nie był tani podryw. Chyba. Zaryzykowała. W końcu miała rodzinę we Francji.
Zerknęła na zdjęcie, które jej pokazał.
- Robi pan zdjęcia książkom? Ciekawe... O nie! Wiersz? Bez przesady. Do tego trzeba być tłumaczem.
Już miała mu oddać fotkę, gdy uchwyciła jego spojrzenie. Jakieś takie... nieobecne, ale z nutką wyzwania i oczekiwania. Przebiegła wzrokiem po tekście.
Flambeau to pochodnia, latarka... jeśli dobrze pamiętam, czyli Pochodnia, Latarka Świata
daleko od nas przemierza inne Nieba
i głęboka ciemność ukrywa przed nami gwiazdy
- Czy to takie istotne? Bo nie sądzę , żeby moje wysiłki w czymś były pomocne? - spojrzała na niego, mając nadzieję, że w końcu zrobi coś więcej, co pozwoli jej zrozumieć jego dziwne zachowanie. - Sugerowałabym jednak konsultację z kimś wykwalifikowanym. Nawet chyba mogę kogoś polecić. A tak właściwie, po co to panu? Szczyrzyc i Francja? To raczej mało prawdopodobne spotkanie. To wiersz o zjawiskach na niebie. Jest pan literaturoznawcą? - dała się ponieść paplaninie. Utkwiła bezlitośnie wzrok w jego niebieskich oczach, dając mu okazję, wręcz wymuszając reakcję
Dziwny typ. Taki nieoczywisty. Musiała go rozgryźć. I sprawdzić o co chodzi z niemieckim handlarzem.
Tylko co pierwsze?
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |