Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2019, 17:11   #197
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Strażnicy nie stanowili większego wyzwania, jednak nagłe pojawienie się sześciorękiego Shokana wywołało konsternacje. Fowler pierwszy ocknął się wypuszczając w jego kierunku łańcuchy, podczas gdy Raf przygotował się na oklepanie paskudnej mordy przeciwnika, gdy ten będzie w pobliżu.
John miał inne plany - liczył na szybki nokaout dwóch strażników w czasie, gdy jego towarzysze zajmął się większym przeciwnikiem. Z zaskoczeniem przyjął nagłe pojawienie się sześciorękiego nad ich głowami, który spadając uderzył mocno ramionami o ziemię. Wszystko podskoczyło, grad pyłu i kamieni niesiony podmuchem utworzył pierścień przewracający wszystko na swojej drodze. John zareagował instynktownie. Wyskoczył w górę ratując się saltem do przodu. Wylądował na ugiętych nogach, z których momentalnie ruszył w kierunku osaczających go z obu stron strażników.
- Daj mi pistolet - krzyknęła Kendra wstając z ziemi. John zignorował paplanie głupiej baby przyjmując ciosy włóczni. Strażnicy działali wyjątkowo sprawnie uzupełniając się, jednak nie mogli równać się z przeszkolonym agentem. John prostym ruchem zbił pierwszą włócznie, jednocześnie skręcając biodra uniknął paskudnego pchnięcia w wątrobę. Odwdzięczył się prostym kopnięciem w klatkę odpychając obydwu przeciwników na dystans.
Tym razem nie czekał na nich. Doskoczył do pierwszego mężczyzny uderzając mocno w szczękę, krusząc zęby i szczękę. Drugi dopadł go z tyłu, ale Doe był przygotowany. Szybki cios łokciem w skroń wytrącił strażnika na moment, co pozwoliło agentowi specjalnemu rozprawić się z pierwszym strażnikiem. John nie należał do tych szalonych mnichów co to kłaniają się przeciwnikom. John należał do tych skurwysynów, którzy atakują tam, gdzie się tego nie spodziewasz. Krótkie kopnięcie pod kolano wygięło strażnika odsłaniając tors na precyzyjne uderzenie w splot. Gruchnęły kości, strażnik walczył o złapanie odechu, jednak nie miał większych szans. Doe złapał go za głowę i pociągnął w dół jednocześnie wyciągając energicznie kolano w górę. Poczuł opór, który jednak minął z niemiłym dźwiękiem łamanego nosa i pękających kości czaski.
John odrzucił nieprzytomnego przeciwnika akurat w porę by zbić przedramieniem atak włócznią. Uderzenie rozorało mu rękę, jednak szpieg nie czuł bólu. Uderzył przeciwnika z "bańki", doskoczył uderzając pod żebra, w wątrobę, poprawił dwoma szybkimi, prostymi uderzeniami na szyję, kucnął skręcając biodra i wyprostowawszy nię niczym sprężyna uderzył w podbrudek przeciwnika posyłając go, jego zęby i fontannę krwi w powietrze.
W tym czasie sześcioręki zdołał poradzić sobie z ninją i właśnie brał się za polaka
- Daj mi tę cholerną broń - syknęła Kendra. John się zawahał, ale wyjął pistolet. Momentalnie przycelował i posłał dwie kulki w kolano shokana. Ten stęknął gdy w nodze pojawiły się dwie dziury, zachwiał się i upadł. Szpieg nie marnował czasu rzucił dziewczynie broń samemu sięgając po kolejną. Rozległy się strzały. Dziewczyna zdecydowanie potrafiła się obsługiwac bronią i John z niechęcią rozpoznał technikę od której sam dostał łomot nie tak dawno temu.
- Rzuć mi jeszcze jeden, a dam ci się tu i teraz - ułyszał z ust dziewczyny. Uśmiechnął się.
- Nie mamy na to czasu mała - rzucił w odpowiedzi. Zamiast tego wyciągnął mnieszy pistolet z kabury przy kostce i ponownie oddał strzały, jednak tym razem się spóźnił. Sukinsyn teleportował się nad niego i spadając dosłownie wgniótł go w ziemię. John nie miał jak się teleportować. Odturlał się na bok centymtery przed ponownie spadającym shokanem.
- Tępy chuj - sapnął John wypluwając krew. Skurwysyn był dobry, ale dziewczyna też potrafiła co nieco. Jej strzały pozostawiły głebokie, krwawiące rany w plecach stwora.
Chwila wystarczyła, by John wstał odzyskując inicjatywę. Skinął dłonią przywołując przeciwnika do siebie, jednak zanim ten zdołał wykonać ruch Doe był już przy nim. Zanurkował pod potężnymi niczym konary rękoma kopiąc prosto w krocze.

[media]https://i.kinja-img.com/gawker-media/image/upload/s--QXPP1yb0--/c_fill,f_auto,fl_progressive,g_center,h_675,q_80,w _1200/tdlao18m9ggwndwlhef5.gif[/media]

Oczy przeciwnika na moment wyszły z orbit, jednak murzyn nie przerywał. Dwa krótkie, proste na szczękę. Trach, trach, krew i zęby opuściły złamaną szczękę. Uch, kopnięcie w ranne kolanu wybiło grunt zmuszając potężnego przeciwnika do klęknięcia przed agentem, który ponownie uniknął coraz wolniejszych i niezgrabniej prowadzonych ataków obrotem i uderzył brutalnie łokciem w skroń posyłając przeciwnika na łopatki.
Nie było jednak chwili na nawanie się zwycięstwem, bowiem dwóch kolejnych strażników dobiegło. Zmęczony walką John poruszał się wolniej, zaliczył dwie płytkie rany w uda i jedną poważniejszą w podbrzusze, ale uniknął śmiertelnych pchnięć.
- Spadamy stąd - syknął do dziewczyny, która kiwnęła twierdząco głową. W walce dystansowej sobie radziła, ale w walce bezpośredniej szło jej zdecydowanie gorzej. John zapamiętał to, przyda mu się, gdy będzie odbierać broń.

Zanim jeszcze opuścili zamek, szpieg wyrwał atakującemu strażnikowi włócznie i przebił gardło nieprzytomengo, sześciorękiego przeciwnika.
- Wrócimy po was - dodał do nieprzytomnych Rafa i Fowlera, po czym pobiegli w kierunku murów.


 
psionik jest offline