Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2019, 22:20   #28
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Podróż sprzyjała rozmyślaniom. Mimo blasku słońca i żywej zieleni drzew, jeździec nie potrafił uwolnić się od myśli pętających umysł. Nie kusiło go dołączenie do towarzyszy na wozie, choć niektórym humor dopisywał - wyraźnie słyszał dziewczęcy szczebiot i parsknięcia śmiechu. Nietrudno było ustalić ich źródło... Wolken czuł, że nie pasował do reszty drużyny, a może tylko tak mu się zdawało? Niczym pokutnik podróżował w beznadziejnej misji poszukiwawczej, której rokowania na powodzenie były równie znikome, jak szansa na to, że wyleczy się z choroby. Wcześniej sam popierał obranie drogi do stolicy Talabeclandu, lecz teraz nabierał wątpliwości z każdym postojem.
Sprawdzali bez wyjątku wszelkie mijane zajazdy, bezowocnie tracąc czas. Uciekinierka rozpłynęła się wśród dróg, lasów i gór, jakby naigrywając się z grupy poszukującej śladów jej bytności. Widział szansę w tym, że w swym zadufaniu łotrzyca popełni jakiś błąd. Był więc czujny, przepatrywał trakt, próbując postawić się na miejscu złodziejki. Co by zrobił, posiadając naszyjnik Sigmara? Zachował go dla siebie? Czy mógłby liczyć na cud w postaci ozdrowienia? A może czekałoby go ostateczne potępienie i gorejący stos?

Nocleg, jak i sam pobyt "Dwóch sumach", nie należał do najprzyjemniejszych. Głównie za sprawą bywalców tawerny. Wśród tłumu gości poczuł kilkukrotne trącenia barkiem, pijacką woń i chęć zaczepki bijącą od kilku osiłków o wąsach iście jak te namalowane na szyldzie. Zbył ich spokojem i chłodem, nie dając się sprowokować, chociaż w pierwszym odruchu miał ochotę do bitki. Pomny okoliczności poniechał zwady, posyłając jedynie spojrzenie swych bladoniebieskich oczu. Obce, beznamiętne, zimne jak rybia łuska...

Spotkanie z kapitanem straży było rozczarowujące. Okazało się, iż trud był daremny... Dziewczyny nie było w Talabheim. Wolken westchnął słyszalnie po raz pierwszy, dając czytelny dowód przeżywanych emocji. Zacisnął pięść na głowicy miecza. Szczęście opuściło go po raz kolejny... Jak podczas zlecenia otrzymanego od Reinera Kresse... W jednej chwili poczuł zaduch w ciasnej izbie, nozdrza poraził odór ścieków... Syknął cicho, kiedy ból szarpnął go spazmem. Mężczyzna nerwowo przepchnął się do wyjścia, nie zważając na postronnych. Wypadł na otwartą przestrzeń, zakasłał zgięty w pół, ściśnięty niewidzialnym imadłem. Potarł nerwowo głowę, rozgarniając pasma siwych włosów... Nie zważał na taksujące go spojrzenia. Liczył... liczył w pamięci kroki... Omdlewał z bólu, jak wtedy...

Po chwili wyprostował się, podnosząc oczy na rozciągającą się przestrzeń. Widok panoramy ziem Imperium przytłaczał, ale podarował jakże mu potrzebny powiew wolności...
Gdzieś tam ukrywała się Katrina. Ich przeznaczenie, jego przekleństwo...
 
Deszatie jest offline