Przebudzenie było więcej niż nieprzyjemne. Dokładniej mówiąc, Rafał nie cierpiał budzić się w zamknięciu. Zasypiać zresztą też.
- Dzień dobry, śpiąca królewno - to zamaskowany towarzysz niedoli.
- Witaj, piękny książę - mruknął Krzeszewski starając się uśmiechnąć. Nie wyszło.
Wokół klatek stało czterech strażników. Tych samych, którzy w ocenie dziennikarza, mieli stanowić łatwy łup. Co ciekawe, nigdzie nie było czwororękiego.
Jedynym co pocieszyło więźnia była nieobecność Johna i dziewczyny. Przynajmniej oni walczyli na tyle dobrze by uciec.
Co teraz? Cóż, pozostało trenować cnotę cierpliwości i spostrzegawczości. Pierwsza była oczywista. Druga w sumie też. Jeśli ich zwycięzcy popełnią jakiś błąd będzie można go wykorzystać. Póki co, siedzieć, nie przyciągać uwagi i walczyć z czarnymi myślami. |