29-01-2019, 10:53
|
#202 |
| Udało się! Uciekli i ubili najtrudniejszego przeciwnika. Teraz pozostało tylko odpocząć i odbić towarzyszy. Gdy weszli na polanę poczuł jak powietrze momentalnie tężeje. Kimberly? Tutaj? I jakiś inny gość?
Zmrużył oczy, jednak zanim zdążył zareagować odezwał się ten dziwny mężczyzna.
- Kim jesteście? To ty jesteś Smoke? - zwrócił się do czarnoskórego.
John uśmiechnął się bezsilnie kiwając głową. Serio? Tutaj? Smoke? Wydawało się, że Rayden zapewnił bezpieczeństwo "królestwu ziemi". Podniósł rękę jakby chciał zatrzymać mężczyznę i zwrócił się do Kimberly. Żałował, że oddał pistolety, bo to był ten moment, w którym odstrzeliłby łeb nieistotnemu w tej chwili mężczyźnie i zajął się tematem, który bardziej go interesował - Co tutaj robisz? - Oczy zwęziły się niebezpiecznie. Kimberly, którą zostawili z przewodnikiem była ubrana inaczej. - I kim jesteś? - Doe nie ignorował postawy dziwnego mężczyzny, wątpił jednak, by ta dwójka była razem. Ich pozycje i mowa ciała zdradzały, że raczej spotkali się po drodze i nie było to zamierzone. |
| |