Limhandil biesiadował wraz z kompanami do późna. Nie nadużywał alkoholu wiedząc, że jutro będą wyruszać i musi być gotowy.
Na opowieść Estalijczyka sprzedaną dziewczynie uśmiechnął się widząc jak ubarwianie może wiele zmienić i zaczął się zastanawiać nad siłą języka.
Podróż mijała spokojnie a elf jak zawsze z przodu jadąc wypatrywał zagrożeń. Niespodziewany atak przy brodzie skwitował siarczystym przekleństwem i wycofał się za kompanami szukając miejsc do ukrycia się i starał się ocenić ilość strzał, ich rodzaj oraz szukał drogi by móc ewentualnie zaskoczyć obejściem przeciwnika.