|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-01-2019, 09:43 | #441 |
Reputacja: 1 |
|
24-01-2019, 14:20 | #442 |
Reputacja: 1 |
|
24-01-2019, 17:06 | #443 |
Reputacja: 1 | Elmer zamówił polecane piwo i smażoną kaszankę z cebulką, natomiast na deser kazał sobie przynieść kilka plastrów solonej wieprzowiny i pięćdziesiątkę wódki. Taki deser to rozumiał, a nie jakieś ciasto. Pokój do spania też opłacił, wszak nie miał zamiaru spać w stajni. |
24-01-2019, 23:40 | #444 |
Reputacja: 1 | Santiago wyraźnie stracił humor po spotaniu z upiorem. Może i tym razem nie musiał walczyć o życie, jednak dobrze pamiętał o wydarzeniach w eppiswaldzkim lesie. Obaj magowie, w odróżnieniu od Estalijczyka, wydawali się ignorować ponowne napotkanie niebezpiecznej istoty. Widok i zapachy smakowitego jadła podziałały na ponuraka niczym magiczna różdżka - oblicze de Ayolasa rozjaśniło się, a szeroki uśmiech wskazywał na szczerą radość ze spotkania. Estalijczyk zamierzał skorzystać z gościnności gospodarza i zapomnieć o niewygodach podróży. Jego podniebienie domagało się smacznego jadła i przedniego napitku. - Wszystko powiem, señorita - odparł na pytanie Laviny. - Ale nie wcześniej, niż przy kubku wybornego wina. - Uśmiechnął się wyraźnie radując się z nadchodzącego posiłku.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
28-01-2019, 11:51 | #445 |
Reputacja: 1 | Reinmar docenił kolejną karczmę. Oferowały one nieco więcej niż tylko ciepły kąt, pościel w którym pluskwy nie próbowały zeżreć człowieka żywcem. Trunki i jedzenie od biedy też można było zapewnić sobie na szlaku, o ile ktoś lubił opiekane na nożu nad ogniskiem mięso, czy suchy prowiant, od którego można było dostać wzdęcia kiszek. Gospoda oferowała podróżnym towarzystwo. Korzystając zaś faktu, że towarzystwo z reguły było rozmowne, a nie mając nic innego do roboty, Reinmar postanowił od razu przystąpić do sprawy, i dowiedzieć się jakież to problemy trapią podróżnych i bywalców tej uroczej mieściny. Uzbrojony w uroczy uśmiech, kufel piwa i opowiastkę, ruszył pomiędzy gości, polegając na starej jak świat ludzkiej przypadłości. Skłonności do plotkowania.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
28-01-2019, 12:19 | #446 |
Reputacja: 1 | Wieczór i część nocy upłynęła drużynie na zabawie. Opowieściom i śpiewom kres położył dopiero karczmarz, który upomniał awanturników, że w gospodzie nie znajdują się sami. Tylko Ragnar był trochę nieswój, a przyczynę tego stanu rzeczy wyjaśnił dopiero rano. Postanowił, że jednak nie pojedzie dalej. Nie wyjawił przyczyny tej decyzji, a nikt nie śmiał go o to pytać. Tak więc, już dobrze po śniadaniu awanturnicy wyruszyli w dalszą drogę ku górom w okrojonym składzie. Opuścili dolinę rzeki Soll i zmierzali ku Kroppenleben, znajdującym się nad wartkim nurtem Hornbergu. Góry były już blisko, choć wciąż poruszali się po pagórkowatym pogórzu. Daleko przed nimi wznosiły się ośnieżone, ciemne szczyty Gór Czarnych, z dobrze widoczną Przełęczą Lodowego Wichru. Tuż za nią znajdowało się Karak Hirn, gdzie czekały odpowiedzi na wiele pytań… Tymczasem zbliżali się do Wzgórz Ichen, wyjątkowo wysokich i stromych pagórów porośniętych iglastym lasem. Droga, dobrze utrzymana i utwardzona wiodła szerokim pasem gołej ziemi, na prawo kończącym się kamienistym brzegiem Hornbegu, a na prawo odległym o jakieś pięćdziesiąt kroków porośniętym lasem zboczem wzgórza. Widać było, że nie dalej jak trzy, cztery lata temu wykarczowano drzewa między traktem a wzgórzami, aby uniemożliwić atak z zasadzki i zapewnić podróżnym względne bezpieczeństwo. Droga delikatnie obniżała się w kierunku brodu na potoku Ichen, który wpadał do większej rzeki. Bród, szeroki na piętnaście stóp nie wyglądał na głęboki. Ale przyglądać się nie było czasu. W momencie kiedy pierwsze wierzchowce zamoczyły pęciny w skrzącej się w słońcu, chłodnej wodzie ktoś zaczął strzelać od strony lasu. Trudno było powiedzieć ile strzał wyleciało z lasu i z którego miejsca dokładnie strzelano. Strzały nadlatywały z przodu, zza brodu, gdzieś ze zbocza. Jedna z nich wbiła się Reinmarowi w udo. Pozostałe wpadły w wodę. Reinmar -1 Żyw |
29-01-2019, 08:59 | #447 |
Reputacja: 1 | Lavina korzystała z życia tej nocy. Po rozgrzaniu się posiłkiem pobiegła wygrzać się w ciepłej wodzie i dołączyła znowu do swoich towarzyszy uzbrojona w swój strój ‘córki kupca’ i flet. |
29-01-2019, 09:13 | #448 |
Administrator Reputacja: 1 | Spotkanie z widmem, deszcz, chłód, ciekawski mytnik - wszystko to poszło w zapomnienie. Wystarczył solidny dach nad głową, dobre jedzenie i odrobina wina, by od razu świat wydał się przyjemniejszy. Zbyt długo tymi przyjemnościami Wilhelm nie zamierzał się cieszyć - szczególnie jeśli chodziło o ostatnią. Nocne hulanki i swawole były dobre, gdy jeszcze do szkół chadzał, ale nie w sytuacji, gdy miał przed sobą podróż. Dlatego też, chociaż nie poszedł spać z kurami, to i tak był jednym z pierwszych, co udali się na spoczynek. A czy i jak komentowali takie zachowanie kompani, to go niewiele obchodziło. * * * Rankiem okazało się, że Ragnar jednak zmienił zdanie i ruszył w swoją stronę. Co nim kierowało, to w gruncie rzeczy nie było ważne. Zapewne rozsądek... Niestety wnet się okazało, że zmniejszenie się liczebności drużyny może się źle skończyć. - Wracamy na brzeg! - powiedział, zawracając wierzchowca. |
29-01-2019, 12:57 | #449 |
Reputacja: 1 | Opowieść dla Laviny była prawdziwa, jednak de Ayolas nie byłby sobą, gdyby nie dołożył kilku emocjonujących momentów opowiedzianych z nonszalancją niczego nie bojącego się awanturnika. Co prawda fragment o upiorze sprawił, że Santiago zamilkł na chwilę, ale zaraz jego oblicze wypogodziło się, a on sam stwierdził, że raz takiego ubił ogniem, więc tego też najlepiej w ten sposób potraktować. Świst strzał przy przeprawie potwierdził ostrzeżenia żołnierza. Wierzchowce kwiczały przestraszone, a ich jeźdźcy próbowali wydostać się z wody na stały ląd. W ocenie Estalijczyka wybrali jednak niewłaściwy kierunek - trzeba było przemknąć jak najszybciej przez zagrożony odcinek i dzięki koniom uniknąć ewentualnej pogoni. Skoro jednak jeden z magów zawrócił, to nie pozostało nic innego, jak uczynić to samo - rozdzielenie się wobec nieznanych napastników byłoby głupotą. Tym niemniej niebezpieczna przeprawa będzie wciąż przed nimi. - Odjedźmy na odległość strzału i poczekajmy, co z lasu wylezie. - Zaproponował. Sam był ciekaw, czy zielonoskórzy, czy raczej bandyci.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
29-01-2019, 23:09 | #450 |
Reputacja: 1 |
|