Max oparł się plecami o jakiś filar i spojrzał na Igłę i MJa, dając im znak ręką, aby zajęli się strzelcami stojącymi przy barierkach. Legionista z obrzynem wyglądał groźnie i miał dobre pole ostrzału na korytarz, którym nacierał Utang. Igła powinna mieć nieco lepszą pozycję, bo po prostu stała dalej i mogła zasłonić się załomem korytarza. A oko miała chyba celne. Max wierzył, że MJ zdejmie kolejnego, stojącego nieco głębiej legionistę z karabinem, w dodatku będzie mógł ogniem szachować schody po drugiej stronie barierki.
Tymczasem jednak widział pojawiających się niczym grzyby po deszczu legionistów wybiegających z kuluarów, z korytarza i zbiegających ze schodów. Zdjął szybkum ruchem z ramienia kołyszący się na pasku pistolet maszynowy, podszedł bliżej Utanga, przyklęknął za filarem i mrucząc - żryj to, dziwko... - posłał pełną serię pocisków, stawiając ścianę ołowiu na całą szerokość korytarza, obserwując lecące ze ścian odłamki, i słuchając śpiewnego gwizdu latających wszędzie dziesiątek, które wypluwał jego peem.
- Dajesz Utang...dajesz - mruczał, zamierzając przerwać serię na moment który wystarczyłby Utangowi aby przeskoczyć do pierwszego przeciwnika w kuluarze.