Barry biegł by pomóc walczyć zbuntowanym niewolnikom, ale wcześniej dogonił go Mistrz Lee i pchnął go za osłonę karząc mu się ogarnąć. Chyba zawdzięcza znów życie Fengowi. Będzie musiał podziękować później. Spokój i harmonia tak mówić taki dobrze bijący się Pan z Shi. Spokój jest, teraz tylko pytanie co robić? -Mistrzu Lee co robimy?
-To co zawsze Barry. Staramy się przeżyć i próbujemy przy okazji dorwać legata.
W ten czas dostrzegli, że biegną na nich niewolnicy. Pewnie myślą, że oni dwaj to ci źli. Barry rozłożył ręce i zakrzyknął do nich. -My nie legioniści! My uciec z lochu! Nie walczyć!
Nie chciał ich zabijać oni byli ci dobrzy. Przynajmniej tak kojarzył. Oby posłuchali bo jak zbliżą się jeszcze do Mistrza to zginą. Barry pomoże Szenszejowi, bo to Szenszej w końcu. Pan Feng przodem, bo on walczyć wielkim mieczorem. Honorowo twarzą w twarz żaden wróg mu nie straszny, ale wroga więcej więc Barry będzie ubezpieczał i każdy kto zdradziecko będzie chciał Mistrzunia dziabnąć z boku niech spodziewa się pięści, lub ostrej gwizdki Barrego. |