Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2019, 13:48   #138
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Na dole, u Barrego, działy się nieprzyjemne rzeczy. Hałas toczącej się bitwy i bandana na gębie wytłumiły jego głos. Jeden z niewolników popędził prosto na niego, ale został ścięty w pół (dosłownie) przez wielki miecz Fenga. Pozostali buntownicy nadbiegający z kuchni zawyli z rozpaczy i wściekłości. Już mieli się rzucić na "legionistów", kiedy ich lider krzyknął, by tego nie robili - bo wróg był w holu. Posłuchali. W samą porę, bo legioniści z jadalni rozprawili się ze wszystkimi oponentami, tracąc tylko jednego człowieka. Lee warknął do Simmonsa krótke "za mną" i rzucił się do środka holu przez główne wejście od południa, wpadając na pierwszego lepszego topornika. Barry, niewiele myśląc, zrobił to samo - pakując się prosto na grupę trzech maczeciarzy. Zrobiło się gorąco, bo błyskawicznie zepchnęli go do obrony.

W międzyczasie, na górze trwał szturm. Przeciwnicy wywalili kolejną salwę kul i śrutu - ale brakło im broni automatycznej aby naprawdę przyszpilić Drużynę B. Więcej, ich broń w większości wymuszała konieczność repetowania. To dawało ekipie szansę na parcie naprzód.

Igła i MJ, o mały włos nie szurnięci podwójną chmurą śrutu 12 gauge ze strzelby pierwszego frajera na prawo, mieli chwilę - nawet bardzo długą - "dla siebie". Sanitariuszka posłała dwie kule z karabinu w słup, uświadamiając legioniście przeładowującemu strzelbę, że jest przyszpilony. Nie miała dobrej broni do trzymania kogoś w szachu, ale to wystarczyło. MJ zbliżył się i zapakował mu trzy kule 10mm prawie z przyłożenia. Nie miał szans. Ten nieco dalej widział, co się dzieje, zaczął pakować naboje ze swojego lewara w słup MJa i winkiel Igły prawie bez celowania, za to szybko. Sześć naboi, po trzy na każde. Jednocześnie się wycofywał do schodów, gdzie przykucnął bądź położył się za barierką. Musiał przeładować, kowbojskie repetery gościły w komorach jedynie osiem pestek i trzeba było je upychać ręcznie jedna po drugiej. Za to jego koledzy ze schodów przestali się interesować holem i podjęli ciężar ostrzału piętra, pomagając koledze. Chmury śrutu z obrzyna były bardzo niecelne i rzadkie, ale półautomat po lewej grzmiał raźnie, a kule gwizdały blisko pozycji MJa. Igła była w tej chwili bezpieczna - ale to też oznaczało, że wróg był bezpieczny od jej broni.

W międzyczasie Sticky i Laura wrócili z kwater legata, upewniwszy sie, że były "czyste". Sanitariusz, mimo protestów dziewczyny, wepchnął ją we wnękę, którą następnie obstawił.

Na lewo rozegrała się inna scena. Jinx i Lucky pokryli całą lewą stronę ogniem. Dwa automaty - 9 i 10 mm - grzmiały na swój sposób: ogłuszający huk, niczym szybkie walenie młotem w blachę, oraz głośne, nieco metaliczne "pękanie balonów". Gnój z czterotaktowcem zmuszony był wcisnąć się w swoją wnękę. Typ z karabinem rewolwerowym dostał w ramię... które zaraz potem stracił, urąbane tomahawkiem Utangisili. Ten pośrodku też dostał, ale przeżył, schował się. Zaraz potem Richard i Utang rzucili się do biegu. Dzikus błyskawicznie przebył odległość, wpadł do kuluaru i porwał za zgubiony toporek. Zaraz potem dostał chmurą śrutu 20 gauge z lewara. Zabolało... ale ustał na nogach. Cisnął okrwawioną siekierką prosto w klatę frajera nim ten zarepetował, dopadł do niego i wykończył. Wyrywał właśnie swój tomahawk z jego piersi, kiedy w całej rezydencji rozbrzmiały wybuchy.

Pierwszy, "słaby" wybuch grzmotnął gdzieś na parterze, w prawej sekcji budynku - pewnie w komnatach gościnnych. Dwie kolejne, dużo potężniejsze eksplozje w kwaterach legata na piętrze. Czwarta, ostatnia, w bardzo niefortunnym miejscu - na parterze, przy schodach do kolejnego składu i w ręcznej windzie służącej do transportu towarów (i posiłków dla pana tej hacjendy). Błyskawicznie zmiotła jednego z niewolników wraz z jego oponentem, decanusem (któremu jeszcze rozpukły się te miotacze płomieni i zapasowe butle z paliwem, tylko poszerzając rozpierdol). Byłoby to bardzo fortunne, gdyby nie fakt, że płomienie i fala uderzeniowa buchnęły też w górę szybu i prosto przez liche drzwiczki w stronę Jinxa, który właśnie zmieniał pozycję. Podmuch przewalił go przez barierkę. Ledwo zdążył się jej złapać, by nie runąć do holu jak słomiana kukła. I tak zawisł przez kilka sekund, walcząc o to, by nie spaść - kiedy dwóch typów z pistoletami na dole, od jadalni strony, zaczęło go (na razie niecelnie) obramowywać.

W tym samym czasie na nadbudówce bramy południowej, Key zastosował swój popisowy fortel, wykorzystując agresję legionisty przeciw niemu. Potężne cielsko weterana przemknęło nad nim, pchnięte dodatkowo siłą wzmacnianych cybernetyką odnóży psa, wpadło na typa z głośniejszym repeterem, i wspólnie z nim zwaliło się na dół, przed bramę, z głośnym łoskotem. Drugi strzelec jednak wciąż był na górze. Skierował na psa lufę, wypalił. Kula .32cal boleśnie zakłuła K-9000 w bok - ale trzeba było dalej walczyć. Cyberpies zerwał się na nogi, spiął, skoczył, wpadł na trzeciego napotkanego legionistę i go w brutalny sposób zagryzł.

Kiedy podniósł łeb znad truchła zauważył dwie sceny. Przed bramą kilku typów z płaszczami odłączyło się od bitwy i przebiło w rejon bramy. Sądząc po pancerzach, też weterani. Jeden smażył właśnie jakichś nieszczęśników miotaczem płomieni. Drugi zbliżał się do bramy, trzymając podobny wynalazek (acz z nachwytem, zamiast podchwytem). Trzeci właśnie pakował serie pocisków z kaemu (też trzymanego nachwytem) w połamanych, gramolących się z gleby strażników bramy, zwalonych przez Keya. Drugą sceną była ta przy południowo-zachodniej bramie - słychać było jakieś krzyki. Pies spojrzał tam, widząc, jak grupa rannych, przerażonych niewolników, tylko częściowo uzbrojonych, spieprzała do ogrodów przed czymś. I tak zostali dorwani. Cztery psy - dwa "naturalne" (jeden jakiś szary sierściuch i drugi paskudnie wyglądający, bez sierści, wychudzony i przechodzący chorobę popromienną) oraz... dwa cyberpsy (jeden był w zasadzie robopsem, klasycznym modelem z Zachodu, drugiemu bliżej było do podstawowych modeli spotykanych w Dog City). W brutalny sposób rozprawiły się z uciekinierami. Za nimi wyłonił się ich pan - tutejszy legionista, dzierżący w rękach dwie pałki. Omiótł całość sytuacji wzrokiem, dostrzegł Keya na nadbudówce i wskazał na niego jedną z pałek. Kundle błyskawicznie ruszyły ku bramie, ujadając wściekle. K-9000 wiedział, że znalazł się między młotem a kowadłem - czyli w czarnej dupie.





Jasnoszary sprej - zmieniłem kolor zawaliska w przedsionku. Przy okazji: drzwi wejściowe są przezeń wyważone.
Nowe czerwone spreje - stare i nowe detonacje. Wszystkie były "płomieniste" i wznieciły pożary, które będą się coraz bardziej rozprzestrzeniać.
Błękitna kropka na parterze - lider buntowników.
Ad. czarne kropki - nie wstawiałem kropek ze "starymi" trupami. W razie czego patrzcie na poprzednie mapy.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline