Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2019, 19:22   #35
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Ruszyli niezwłocznie, nie chcąc marnować czasu. Wolken doszedł do siebie, ciesząc się z faktu, iż oprócz kilku strażników i handlarzy nikt nie był świadkiem okazanej słabości przy bramie miasta. Na szczęście czuł się zdecydowanie lepiej, choć nastrój współtowarzyszy pościgu przełożył się na kiepskie samopoczucie. Nie zmieniła tego nawet przychylna im pogoda i urok mijanych okolic. Najbliższym celem drużyny stało się Tussenhof, leżące w rozwidleniu rzeki. Wraz z nadejściem wieczora złowróżbne księżyce rozjarzyły się na pogodnym niebie, skutecznie przykuwając uwagę. Ponownie zaczęły nań spływać posępne myśli. Dawne wydarzenia cisnęły go w mrok i szaleństwo, okaleczyły nie tylko ciało, lecz przede wszystkim umysł. Ta rana, co rusz rozdrapywana pazurami wspomnień, nie pozwalała na zaleczenie. "Ludzkość jest słaba i zmierza do grobu. - pomyślał. - W noce tuż przed pełnią, ciemność ogarnia dusze, szpony chaosu sięgają do serc, upiorny blask Morrslieba mąci umysły. To ludzie odwracają się od boskich praw..."
Nie wiedział, czy to wpływ bladej poświaty spowodował takie refleksje o kondycji świata? Przecież wcześniej zupełnie się nad tym nie zastanawiał? Dopiero kiedy... przeklął cicho, uświadomiwszy sobie, że ponownie wpada w pułapkę myśli i syci wątpliwościami swoje demony... Spojrzał z wyrzutem na oba miesiące, które zatruwały, jątrzyły i niosły ponurą wieszczbę dla mieszkańców Imperium. Splunął z prawdziwą niechęcią, odwracając oczy od nieba i spoglądając na trakt. O tyle dobrze, że księżycowy blask oświetlał im drogę...

Tussenhof nie było wielką mieściną, lecz jak większość z nich posiadała karczmę i świątynię. W obu można było znaleźć pocieszenie i przegonić troski. Z tym, że nieco na inne sposoby... Najemnik pozostał w asyście szlachetnie urodzonych. Nie przewidywał kłopotów, ale jego obecność mogła okazać się przydatna. Nie wiedzieć czemu, czuł pulsujące ostrze broni. Zaskoczyło go to, w takim samym stopniu jak zaniepokoiło... Ostatnio nie zwykł sięgać po żelazo... Kiedyś czynił to ochoczo i zawsze wiązało się to z przelewem cudzej krwi. Teraz klinga budziła jego niechęć i odrazę. Jakby miecz został skażony nieznaną siłą. A może powodu tej odmiany powinien szukać gdzie indziej?
Rozmyślania przerwało nagłe wyjście bliźniaczek z karczmy i zgoła nieprawdopodobne wieści...

Ostlandczyk nie podzielał ich euforii, choć rozumiał pewną ekscytację. Starał się jednak spojrzeć na sprawę z dystansem.
- Załóżmy, że to rzeczywiście była Katrina - rzekł z dozą chłodu. - Musiała nieźle zmitrężyć albo unikała uczęszczanych traktów, bo powinna być już znacznie dalej od Wolfenburga. Zatem wygląda na to, że jej celem jest stolica.

Po słowach Falkenberga machnął jednak głową z dezaprobatą.
- Nocą możemy ją zaskoczyć! Wiem, że jesteśmy przemęczeni, ale ona też musi odpoczywać... - popatrzył na szlachcica stanowczo, ale niewyzywająco. - Mości Konradzie! Jeśli nie wszyscy to część drużyny powinna spróbować pojmać naszą spryciulę , zwłaszcza że ktoś jeszcze podąża jej tropem. Naszym obowiązkiem jest go ubiec.

- Sam chętnie podejmę taką próbę i liczę, że znajdę pomoc kogoś, kto zna się na tropieniu. -zakończył. Po czym powiódł wzrokiem po obecnych, szukając głosu poparcia...
 
Deszatie jest offline