Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2019, 19:41   #32
Inferian
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Grandil wsłuchiwał się bacznie w to co opowiadali bohaterowie, wyglądał na bardzo zainteresowanego, w prawdzie to też należało do jego obowiązków jako przywódcy, aby zapewnić bezpieczeństwo swoim ludziom.
Gdy Oswald zaczął zadawać pytania przywódca odparł tylko:

- Za chwilę, za chwilę wszystko wam opowiem, tylko nie tutaj. Pewnie i tak jesteście zmęczeni, to nie będziemy marznąc jak te no wiecie.

Jeszcze wysłuchał tego co miał do powiedzenia Morwena, pokiwał kilka razy głową i dodał:

- Tak możecie się przydać, wygląda na to, że możecie tutaj zostać. Chodźcie ze mną. Podążacie za czarownikiem powiadacie, ta sprawa wygląda na taką za którą na pewno stoją jakieś mroczne moce, tylko, że nie widzieliśmy aby kto tędy przechodził. Nikogo z pewnością przez ostatni tydzień nie wpuszczaliśmy.

Bohaterowie ruszyli za Grandlem, który poprowadził ich przez jedną z kamienic, do izby, która to została prowizorycznie przekształcona w polową karczmę.

- A to konie, tutaj możecie uwiązać, są bezpieczne, nikt ich nie zabierze, możecie mi wierzyć, nie ma nas tu wielu.

Po wejściu do karczmy skinął do karczmarza i pokazał mu cztery palce prowadząc tym samym bohaterów do najdalej oddalonego stołu. Było tam akurat cztery krzesła i bohaterowie wraz z nim samym mogli usiąść.
- Pewnie niedługo będzie świtać, ale jeśli jesteście zmęczeni to możecie też się tutaj przespać.

Gdy wszyscy usiedli mężczyzna popatrzył na każdego z towarzyszy i zaczął

- Pytałeś o to co się tutaj stało - spojrzał na Oswalda - już wam mówię. Minęło już z pół roku czasu, jak pierwszy raz zginęli ludzie w Burg. Na początku wszyscy myśleli, że Kahramanowie i Germerowie wyjechali z miasta, bo im dobrze w tym roku interesy nie szły. Wydaje mi się, że Eryk Kahram w tamtym czasie nie sprzedał nic, a wyrabiał ubrania, no a z pensji Ellen, która pracowała jako służba w świątyni Shalyi, nie dało się wyżyć. To samo tyczyło się Germerów. Jan ciężko pracował przy wyrębie drwa za marne dwa szylingi dziennie. Więc nikt specjalnie się nie zdziwił, gdy obie sąsiedzkie rodziny zniknęły z życia miejskiego. Zastanawiający był tylko fakt, że o wyjeździe nikomu nie powiedzieli. Ale każdy myślał, że się wstydzili mówić o swych problemach i prosić innych o pomoc, bo na pewno by się ktoś z chęcią znalazł. Nasze miasteczko to rozbudowana jakieś pięć lat temu wieś i mentalność ludzi w dalszym ciągu jest tu inna, niż społeczności w miastach.


W tym czasie podszedł karczmarz z tacą, a na niej cztery talerze ciepłej zupy i miska z chlebem. Postawiwszy na stole odszedł zostawiając ich samych.

- Na czym to skończyłem, a tak otóż kilka dni później Kurt, miejscowy gajowy, znalazł ich ciała w lesie. Były w strasznym stanie. Pomimo, że ich rozkład był już daleko zaawansowany, na ich zwłokach widniały liczne rany szarpane, jakby sporych rozmiarów zwierzę ich przyatakowało. Tylko że u nas nigdy nie było słychać o dużych rozmiarów zwierzętach. Kiedy się o tym rada dowiedziała, zabroniono w pojedynkę zapuszczać się do lasu i na pobliskie pola. To nic nie pomogło. Przez następne kilka dni ginęły nowe osoby. Ich zwłoki znaleziono niedługo potem z starej, opuszczonej części miasta, skąd chłopy bali budulce na nowe domy. Straszne to było, bo wśród zabitych były i dzieci. Straż miejska była zdezorientowana; młode to były chłopaki to i nie wprawieni w rozwiązywaniu takich sytuacji. A z resztą oni też ginęli. Społeczność ogarnęła panika. Ludzie zaczęli pakować swoje dobytki i wyjeżdżać z Worden. Większość znajdowały nasze oddziały patrolowe w lesie rozszarpanych nie dalej, jak pięć mil od miasta. Wszyscy udawali się do Worden, większego miasta, które leży dwadzieścia trzy mile na południe od naszego. Postawienie w stan gotowości bojowej powołanej przez radę milicji nic nie pomogło. Kulminacyjnym wydarzeniem stało się zbezczeszczenie świątyni Shalyi, wyglądało, jak gdyby czegoś tam szukali. Do tego zabito kapłanki. Pozostali zabarykadowali się tutaj. Z ponad 450 osób zostało nas zaledwie 55. W chwili obecnej ja jestem przywódcą, jeżeli to tak można nazwać. Chodzimy na patrole, chociaż nie wiem po co, ale przynajmniej jesteśmy spokojniejsi, kiedy nikogo nie ma w pobliżu. Próbowaliśmy wysyłać ludzi do Worden, ale za każdym razem nikt nie wracał. Więc daliśmy sobie z tym spokój. Parę tygodni temu zaczęły się ataki jakichś dziwnych postaci, co nas na dobre zaniepokoiło. Wybaczcie więc nam ten brak gościnności, ale widzicie sami jak cała sytuacja wygląda. Mało u nas zbrojnych, więc dbamy o każdy miecz, który może nas wspomóc. Jedzcie, bo z pewnością jesteście głodni. Zapasów mamy całkiem dużo, w końcu całe miasto jest dla nas. A zapłatą możecie się nie martwić, bo nam tu złoto teraz nie jest potrzebne.

Sam zaczął jeść swoją porcję, gdy nagle spojrzał na Oswalda i dodał:

- Coś jeszcze miałem powiedzieć - spojrzał ponownie na Oswalda - a tak pytałeś o to czy te stworzenia nie przechodzą przez naszą bramę. Tak naprawdę to nie wiemy, jednak dotychczas nie pojawiły się tutaj, a i dopiero nie dawno się tutaj pojawiły.


 
Inferian jest offline