Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2019, 19:48   #42
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=7RYk2WptjAw[/MEDIA]

Przekraczając próg restauracji miało się wrażenie zatopienia w innym świecie. Przeskoku w czasie, prowadzącego prosto w lepsze, szczęśliwsze i przede wszystkim bezpieczniejsze czasy ery sprzed ostatniej wojny. Podobne miejsca widywało się na filmach, albo w starych czasopismach. Na pewno nie chodziło do nich codziennie… chyba że srało się dolcami i wywalenie ich worka za kolację nie było niczym wyjątkowym.
Mazzi czuła się nie na miejscu dość ostro. Klimat nie przypominał koszar, ani okopów, ani nawet szpitala. Na usta cisnęły się słowa takie jak: blichtr, splendor, z bardziej swojskich wypas i bogatość… elitaryzm, żeby go tak szlag trafił. O wiele bardziej pociągające wydawało się zjedzenie hot doga w budzie gdzieś na ulicy, niż siedzenie z bandą sztywnych snobów, oficerów z wyższej półki i innych oczek śmietanki towarzyskiej Sioux Falls…

Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na Betty, aby chęć zmienienia lokalu na “41” zniknęła, zastąpiona radością. Cudowna rzecz - obserwować zachowanie kasztanki, widzieć przyjemność jaką sprawił jej cały wypad, a dobry nastrój przeniósł się też na starszą sierżant. Olała otoczenie, skupiając się na tej najważniejszej osobie, siedzącej po drugiej stronie niewielkiego stolika. Wyglądała cudownie, zachowywała niczym prawdziwa szlachetna pani i trzeba się było hamować aby nie pożerać jej wzrokiem zbyt nachalnie.

Samo pojawienie się kabareciarzy stanowiło miłe urozmaicenie kolacji, najwięcej radochy sprawił zaś lesbijski wątek w monologu Claudio.
- Patrz jaki bidulek - szepnęła do towarzyszki gdy komik wylewał gorzkie żale na złe traktowanie i pobicie - Myślę że jutro może mieć obawy przy drinku, skoro tyle traumy mu zafundowały kobiety lubiące kobiety - domruczała ironicznie, wracając uwagą do skeczu. Śmiała się razem z innymi, oklaskała na koniec i bardziej niż chętnie stuknęła kieliszkiem przy toaście za seks z "taaakimiii foczami".
- Z tobą zawsze - odpowiedziała z czarującym uśmiechem, patrząc na kasztankę rozognionym spojrzeniem. Napiła się lekkiego wina, jakże innego niż owocowa siara żłopana poprzednio z Rude Boyem. To było… chyba wytrawne albo półwytrawne. Białe i z winogron, tyle dało się stwierdzić na pewno.
- Myślisz że Claudio da się porwać na chwilę? - pokazała dyskretnym ruchem brody scenę.

- Może. - okularnica upiła łyk ze swojego kieliszka i dyskretnie spojrzała ponad ramieniem Lamii. Gdy ta też zdążyła rzucić okiem w tym kierunku ujrzała całą “Hecę”. Tym razem już szli między stolikami jak zwyczajni goście. A raczej próbowali. Rozochoceni widzowie nie mieli zamiaru ot, tak ich puścić. Kabareciarze zdołali przejść ledwo kilka stolików gdy pojedynczo i parami utknęli między stolikami. Każdy chciał coś im powiedzieć, poprosić, pośmiać się, dostać autograf więc panie i panowie z “Hecy” z wolna ciurkali się przez salę.

- Pewnie idą do loży dla VIP-ów. - domyśliła się kasztanka spoglądając na jakiś pusty stolik po przeciwnej stronie sali. Dziwnym zbiegiem okoliczności,mimo, że dość spory, to stał pusty i stało przy nim sześć, równie pustych krzeseł. Biorąc ogólny kierunek w jakim zmierzali komicy to rzeczywiście mógł być ich cel.

- No ale nie powiem Księżniczko, strasznie im się udał ten lesbijski skecz. Dobrze, że nie jesteśmy lesbijkami bo chyba byśmy się musiały spalić ze wstydu. No ale w jednym się na pewno mogę zgodzić z Claudio. Kto by nie chciał z “taaakimiii foczami”? I to dwiema na raz. - widząc, że kabaret pewnie i tak będzie przechodził w pobliżu ich stolika ale w tym tempie to jeszcze trochę im zajmie Betty zaczęła z przyjemnością rozprawiać o ich właśnie zakończonym występie.

W ramach odpowiedzi Mazzi posłała jej zębaty uśmiech, pochylając się nad stołem. Ujęła jej dłoń i nie bacząc na to że wokoło znajdują się ludzie, uniosła ją do ust i pocałowała, nie przestając gapić się kasztance w oczy. Zamarła tak na dobrą chwilę, a potem powoli odłożyła dłoń na stolik i nakryła ją swoją.

- Z dwoma takimi jak ty? Naraz - przekrzywiła lekko kark, mrużąc jedno oko - Mamy już gwiazdkę? Tylko będzie problem, bo wątpię żeby w tym lokalu i okolicy… a nawet całym tym popieprzonym mieście znalazła się druga taka - puściła jej oko, chwytając delikatnie kieliszek i tym razem ona wyciągnęła go do stuknięcia - Od tego powinnam zacząć. Za szlachetną panią - błysnęła zębami - Całą, nie tylko te kosmiczne nogi.

Adorowana kasztanka roześmiała się perliście bawiąc się w najlepsze. Komplementy i przyjemna, erotycznie naładowana atmosfera jednocześnie ją relaksowała i pobudzała.
- Księżniczko, to było bardzo miłe. Też się zastanawiam gdzie bym mogła znaleźć do trójkąta drugą taką jak ty. - powiedziała wyciągając dłoń w stronę kobiety w czerwonej sukience i nieśpiesznie wsadzając palec w oczko obroży. Bawiła się tak przez moment a w końcu przyciągnęła ciemnowłosą do siebie i pocałowała ją w policzek.

- Teraz to chyba za nic w świecie byśmy nie przekonały nikogo, że nie jesteśmy lesbijkami. - zauważyła ironicznie gdy już wróciła na poprzednią pozycję. Chwyciła za swój kieliszek i upiła z niego wina. - Chyba zostaje nam po prostu dużo próbować i szukać tej trzeciej. Najwyżej Księżniczko zwyobracamy ich tyle aż znajdziemy kogoś odpowiedniego. A jak nie to chyba też nie ma co rwać włosów z głowy. - okularnica wydawała się w świetnym humorze i bawiła się w najlepsze. Nawet jak tak sobie rozważała swobodnie różne opcje to jakoś nie wydawała się tym przejęta. Zerknęła obok bo pierwsi komicy dotarli już stolik czy dwa dalej i zaraz powinni ich mijać.

- Zawsze możemy przekonać delikwenta że nie jesteśmy lesbijkami, obracając go we dwie - saper od ręki znalazła idealne rozwiązanie jednego z listy dylematów. Nad koniecznością szukania trzeciej idealnej kandydatki zamyśliła się chwilę aż w końcu wzruszyła ramionami - Ktoś się znajdzie, kiedyś… ale tak. Warto próbować i szukać. Dużo - wyszczerzyła się, upijając z kieliszka. Obróciła się też na krześle, łowiąc z grupy tego konkretnego komika. Był już niedaleko, czekała cierpliwie patrząc mu w twarz z uroczym, niewinnym uśmiechem i czekała aż będzie obok żeby go zakotwiczyć chwytem za nadgarstek. Skoro miał czas dla innych fanów, dwóm feministkom też mógł go poświęcić.

Rozmowa na chwilę ucichła bo akurat przechodziła krótkoostrzyżona Phil i jeden z aktorów. Ten co zwykle grał kogoś młodego czy wiekiem czy stażem ale pasowało mu to do aparycji. Z całej trójki mężczyzn z “Hecy” był chyba najmłodszy. Stolik dalej przeszła część komików a Claudio, który był chyba najbardziej rozpoznawalny więc i najbardziej rozchwytywany, zamykał stawkę.

Lider komików akurat skończył się żegnać z gośćmi przy sąsiednim stoliku i pewnie spojrzał na drogę przed siebie gdy wzrok utkwił mu w obydwu kobietach siedzących przy stoliku jaki miał właśnie mijać. Widząc to Betty i uśmiechnęła się do niego zalotnie i podobnie pomachała mu rączką. Komik nie byłby urodzonym komikiem gdyby nie zrobił jakiegoś kawału nawet w tak zaimprowizowanej sytuacji.

Tym razem z udanym przerażeniem na twarzy przyłożył dłoń do ust jakby bał się krzyknąć i rozejrzał się po sali jakby szukał drzwi do ucieczki.
- Czy wy też to widzicie? Dwie, “taaakieee focze”, bez żadnych samców, machają do mnie rączką! O, nie! To się znowu zaczyna! - Claudio niby szeptem ale na tyle głośnym, że i Lamia i Betty go usłyszały, zapytał się gości przy stoliku jaki właśnie miał zamiar pożegnać. Okoliczne stoliki roześmiały się podobnie zresztą jak rozbawiona okularnica. Na koniec przybrał podobny ton jak niedawno na sam koniec swojego skeczu gdy w udawanej panice uciekał ze sceny pytając o dropsy.

- Och, Claudio! My musimy same się sobą zajmować bo żaden z panów nas tutaj nie zaprosił ani nawet nie poprosił do tańca. - Betty poskarżyła się i to bez najmniejszej żenady, na brzydszą połowę ludzkości przez jaką siedziały tutaj we dwie i samotne. Okoliczne stoliki roześmiały się z tej wymiany zdań.

- Właśnie… a Betty tak chciała zatańczyć. Niestety niektórych rzeczy kobieta kobiecie nie zastąpi - Mazzi dorzuciła wzdychając ciężko i współczująco patrząc na okularnicę. Potem wróciła wzrokiem do komika - Poza tym… drugi raz popełniasz wobec mnie nietakt Claudio - dodała nadąsanym tonem, wyginając usta w smutny dzióbek - Jak mogłeś? Łamiesz mi serce…

- Tak mi przykro… -
komik artystycznie złączył i załamał ręce obdarzając siedzące za stolikiem kobiety smutnym i współczującym spojrzeniem. - Panowie! Co się z wami dzieje? - wyprostował się i rozejrzał po najbliższych stolikach domagając się odpowiedzi. Ale coś nikt się nie kwapił, świetnie wyczuwając, że właśnie odstawia jakiś kolejny skecz, tylko na żywo i poza programem.
- Bardzo dobrze! - kabareciarz dumnie wyprostował się stając frontem do stolika obydwu kobiet. - Wobec tego widzę, że jestem zmuszony nieść pomoc i ratunek, kobietom w potrzebie! - wyrzucił z siebie patetycznym tonem jakby oznajmiał, że właśnie rusza na jakąś krucjatę. Obciągnął marynarkę jakby to był jakiś mundur, strzelił obcasami jak prawdziwy wojskowy, machnął wyimaginowaną czupryną której wcale nie miał i wreszcie podszedł te ostatnie kroki dzielące go od stolika i stanął przy nim.
- Czy mogę paniom zaproponować drinka? - zapytał z prawie niespotykaną szarmanckością. Okularnica widocznie była zachwycona całym tym niespodziewanym pokazem ale zerknęła ciekawie na Lamię sprawdzając jak ta zareaguje.

Mazzi zmrużyła oczy, udając że się zastanawia, chociaż odpowiedź była jedna, jedyna i oczywista. Przejechała spojrzeniem po komiku od dołu do góry, po czym przyłożyła dłoń do piersi, wachlując rzęsami. Nakryła też dłonią dłoń Betty.
- Oczywiście, z największą radością przyjmiemy zaproszenie - odparła, dodając niewinnym tonem - O ile nie będziesz nam potem wmawiał molestowania, ani zamachu na cześć, godność… i te dropsy - wydęła usta - Sam drink, bez dodatków niezatwierdzonych atestem, bo kto wie? - tym razem ona zrobiła przerwę - Co ci się zwidzi tym razem po pigule?

- Tak. Widzę, Księżniczko, że czujesz się o wiele lepiej niż gdy się widzieliśmy ostatnio.
- uśmiech na wargach aktora stał się trochę formalny ale kto wie, może tak właśnie chciał by tak to wyglądało. Gestem zaś przyzwał kelnera i usiadł na wolnym miejscu przy stoliku.

- Czego się napijecie? - zapytał biorąc w dłonie karty. Betty wzięła swoją i szybko wybrała bez żenady celując w jeden z najdroższych drinków w menu ale Claudio nawet nie mrugnął na to okiem. Potem przyszła kolej na Lamię więc gdy kelner do nich podszedł to komik sprawnie złożył zamówienie na trzy drinki.

- I jak moje panie podobał się nasz występ? - zagaił aktor czekając aż obsługa zrealizuje jego zamówienie.

- Ciekawa tematyka - sierżant oparła łokcie o stół i na złożonych rękach oparła brodę, dając komikowi całą uwagę - Szczególnie ostatni skecz ci się udał, a raczej monolog. Chwyta za serce, naprawdę. - westchnęła - Zwłaszcza biorąc pod uwagę jutrzejszy wieczór. Na pewno nie będziesz się czuł niekomfortowo mając dwie hm… focze u siebie w domu? - spytała z wyraźną troską - Tylko ty i one…i dziękuję za troskę. Faktycznie czuję się lepiej, a to wszystko dzięki opiece siostry przełożonej - posłała Betty całusa.

Betty zrewanżowała się ciepłym uśmiechem i na tym na chwilę przerwali bo kelner wrócił z kieliszkami. Postawił je przed każdym z gości i oddalił się w głąb sali.
- Myślę, że sobie jakoś poradzimy. Więc piękne panie! Za spotkanie! - komik uniósł swój kieliszek do toastu i też wydawał się w świetnym humorze.

- I za seks z “taaakimii foczami”! - dorzuciła szybko okularnica tym razem wyraźnie przedrzeźniając styl komika. Ten jednak zareagował tak, że roześmiał się serdecznie , przyjmując ten toast.

- Ale wedle mojej skromnej oceny troszkę skrzywdziłeś tym skeczem wszystkie, sympatyczne dziewczyny jakie wolą inne sympatyczne dziewczyny. Myślę, zresztą, sądząc z opisu, że nie spotkałeś lesbijek. - Betty wtrąciła swoją fachową opinię i mówiła tonem eksperta jaki na dany temat wyraża swoją opinię. To widocznie zdziwiło siedzącego przy stole mężczyznę.

- Tak? A w takim razie kogo? - Claudio popatrzył z zainteresowaniem na kasztanowłosą okularnicę w krótkiej, granatowej kiecce.

- Zepsute, napuszone, fałszywe femo-lesbo-nazistki. Które psują opinię każdej fajnej dziewczynie. Na przykład mnie i Księżniczce. - pielęgniarka wyjaśniła swoją teorię i komik pokiwał głową z uznaniem dla takich wniosków.

- W takim razie, za fajne dziewczyny i na pohybel femo-lesbo-nazistkom! - Esteban jak zwykle odnalazł się w nowej sytuacji i wzniósł kieliszek do kolejnego toastu. Betty się przyłączyła z wyraźną ochotą.

- Żeby jak najrzadziej ktoś zarzucał ci, że próbujesz mu wmówić społeczno-kulturową tożsamość płciową nie pytając o osobiste deklaracje i odczucia - saper dołączyła do toastu, do sekundzie namysłu dodając od siebie - Za dobry gość z ciebie na podobne pierdoły.

- A dziękuję.
- prawie łysy mężczyzna skłonił się grzecznie na ten komplement. Chwilę jeszcze rozmowa toczyła się o skeczu i różnych pochodnych tematach. Rozmawiało się całkiem przyjemnie ale drinki kończyły się zdecydowanie za szybko. Niemniej aktor zapytał o jedną sprawę.

- A widziałyście się w końcu z Maddi? Od weekendu nie miałem nawet jak jej zapytać co z tego wyszło. - popatrzył na swoje rozmówczynie ciekaw ich relacji z tego co prawie tydzień temu, w szpitalnej stołówce w jakiej rozmawiali, wydawało się odległą, niezobowiązującą rozmową.

- Przyjechała na czas, jak było ustalone. Bardzo profesjonalna - Lamia zaśmiała się cicho, wodząc palcem po rancie kieliszka - Świetna laska, a jaka zdolna. Cuda robi tymi łapkami - pochyliła się w stronę mężczyzny i przeszła na teatralny szept - Powiedziałabym ci co robiłyśmy dokładnie, ale nie wiem ile informacji twoje nadszarpnięte traumatycznymi wydarzeniami z Vegas usposobienie będzie w stanie wytrzymać - zacmokała smutno i dorzuciła pogodniej - Szkoda że cię nie było.

- Nie wątpię. Cieszę się, że miałyście udany wieczór. Ja niestety same drogie panie widzicie co zazwyczaj robię wieczorami. -
Claudio uśmiechnął się i rozłożył ramiona rozglądając się po sali. Wieczory pewnie były dla niego standardowymi godzinami pracy jak dla kelnerek i bramanów. - Ale na szczęście jutro mam wolne. Czy dobrze pamiętam, że jesteśmy umówieni na jutro? - aktor zapytał prawie już kończąc swojego drinka.

- Robisz wieczorami, więc to oznacza że poranki masz wolne - w głosie saper pojawiło się zastanowienie, ale pokryła je uśmiechem - Co jak co, ale na pamięć nie musisz narzekać. Tak, jutro wieczorem. Masz… specjalne życzenia? - pochyliła się odrobinę w stronę komika i nakryła jego dłoń swoją - Nie krępuj się, mów śmiało. Trzeba ci zafundować anty traumę po tamtych dwóch, a najlepsza jest terapia doraźna. Poza tym… miałabym olbrzymią prośbę - nachyliła się jeszcze trochę, głos i mina jej spoważniały.

- W poranki odsypiam wieczory. - roześmiał się artysta estradowy dopijając swój kieliszek. - Jutro po prostu przyjedźcie wieczorem. I co to za prośba? - komik zapytał bawiąc się kieliszkiem i patrząc ponad nim na rozmówczynię. Okularnica też wyglądała na zaintrygowaną słowami swojej faworyty.

- Dość istotna, do tego wymagająca specjalnego wykonania - przyznała, krzywiąc się odrobinę i wzdychając - Gdybym nie była przyparta do muru nie zawracałabym ci głowy. Niestety… sam widzisz jak to wygląda. Ciężko teraz o prawdziwych mężczyzn, dodatkowo dżentelmenów z klasą i stylem - zrobiła okrężny ruch karkiem, pokazując salę albo coś innego - Wiem że jesteś w pracy i to kłopotliwe, do tego nie znamy się na tyle abym… mogła cię o cokolwiek prosić w sposób natarczywy… niemniej byłabym dozgonnie wdzięczna gdybyś się zgodził zatańczyć z Betty. Ona to lubi, bardzo. - wskazała spojrzeniem kasztankę i wzruszyła ramionami - Próbuję żeby ten wieczór był… idealny, niestety ja taka nie jestem. Nie umiem tańczyć - popatrzyła znowu na męskiego towarzysza - Będziesz moim bohaterem i uratujesz ten wieczór dla Betty, proszę?

- Ratowanie dam z opresji to mój chleb powszedni!
- aktor oznajmił przesadnie buńczucznie przykładając dłoń do piersi. Betty zaś wydawała się całkowicie zaskoczona prośbą Księżniczki chyba nawet bardziej od Estebana. Zrobiła nieme “oohh” z wrażenia ale zanim się zdążyła rozkleić ze wzruszenia komik przystąpił do działania.

Wstał od stołu, zrobił lekki ukłon w stronę siedzącej okularnicy, przykuwając jej uwagę i nadstawił jej swoje ramię aby mogła je objąć.
- Och, Księżniczko… - kasztanowłosej pielęgniarce chyba zabrakło słów i okazji aby je wypowiedzieć bo gdy wstawała nachyliła się nad Lamią i wdzięcznie pocałowała ją w policzek. A potem ruszyli oboje między stolikami.

Komik pewnie poprowadził ją do estrady, podeszli do orkiestry, coś im powiedział i za chwilę muzycy zaczęli grać a w tej chwili jedyna para na parkiecie tańczyć. Przetańczyli jeden szybki kawałek a potem kolejny. Leciały jakieś klasyczne, skoczne nutki Rock & Rolla a para tancerzy okazała się godnymi siebie partnerami. Niespodziewanie zrobiło się z tego nieplanowane widowisko gdy coraz więcej osób zaczęło się przyglądać, kibicować a w końcu nawet klaskać.
Wrócili po tych kilku kawałkach rozpromienieni i zdyszani. Claudio jak na dżentelmena przystało pożegnał się ze swoją partnerką całując ją w dłoń i dziękując za taniec. Ale nie pominął i Lamii, ją również całując w dłoń i żegnając się słowami, że widzą się jutro u niego. Potem odszedł kierując się do stolika obsadzonego przez resztę jego trupy.

- Księżniczko! To było cudowne! - powiedziała rozradowana Betty obejmując mocno swoją faworytę. Nawet niezbyt było wiadomo czy mówiła o prośbie Lamii do Claudio o ten taniec, o samym tańcu z komikiem, czy tak całościowo.

- Cieszę się… że jesteś zadowolona - oddała uścisk, śmiejąc się zarówno wzrokiem jak i głosem. Oglądanie widowiska sprawiało nielichą frajdę, było nawet lepsze niż występ kabaretu. Tak samo jak mina pielęgniarki starczyła za wszelkie zapłaty, podziękowania - jawny dowód, że było warto. - Gdzie się tego nauczyłaś? Chyba w wolnej chwili poproszę o parę lekcji.

- Och, stracona młodość.
- okularnica machnęła lekceważąco ręką na znak, że nie ma o czym mówić. Wypiła resztę ze swojego kieliszka i odstawiła go z powrotem. - To był cudowny wieczór Księżniczko. Jestem naprawdę bardzo z ciebie zadowolona. Nie pamiętam kiedy ostatni raz ktoś mnie zabrał na takie balety. Ale teraz narobiłaś mi ambarasu bo będę musiała wymyślić jak ci się zrewanżować i jak ci to wynagrodzić. - kasztanka tryskała świetnym humorem. Zrobiło się już jednak dość późno jak na kogoś kto zaczyna pracę wcześnie rano. Zbliżała się północ. Chociaż Betty nie wyglądała jakby zaraz miała położyć się spać. Wręcz przeciwnie, tryskała energią, witalnością i pozytywnym powerem.

- Nie taka stracona skoro umiesz tak wywijać - Mazzi patrzyła w nią jak w obrazek, ściskając za rękę - W takim razie musimy powtórzyć ten wypad, skoro ci się podobało… i nie musisz mi się niczym zrewanżować, już to zrobiłaś - pokazała na swoją twarz, dotykając kącika uśmiechniętych warg - Po prostu bądź… przy mnie. A teraz masz ochotę na spacer, czy powrót do domu? Zawsze możemy spróbować wpaść gdzieś do klubu… ale to już się zdaję na ciebie. - przepiła resztą wina.

Betty uśmiechała się równie przyjemnie. Bawiła się swoim kieliszkiem, przygryzła wargę szukając przez chwilę natchnienia co tu zrobić z taką propozycją. Spojrzała na mały, damski zegarek na ręku i popatrzyła filuternie na siedzącą obok partnerkę.
- Dobrze Księżniczko. Ty mnie gdzieś zabrałaś to teraz ja cię gdzieś zabiorę. Jutro będę to pewnie cały dzień przeklinać ale skoro się mamy dziś bawić to Księżniczko będziemy się bawić. - oświadczyła kobiecie w czerwonej sukience uśmiechając się promiennie jakby właśnie wpadła na równie genialny co złośliwy pomysł. Dopiła kieliszek i gestem wezwała kelnera.

- Brzmi intrygująco - brunetka udała że się nad czymś zastanawia, odgarniając przy okazji włosy na plecy. Ona miała prosto, wstanie jak wstanie, nikt jej nie będzie pospieszał aby bladym świtem zrywać się do roboty, ale skoro Betty mogła to przeżyć, zapowiadało się ciekawie.
- Uchylisz rąbka tajemnicy gdzie pojedziemy? - spytała wyciągając z torebki zwitek talonów aby zapłacić.

- Gdzieś gdzie myślę, świetnie wtopimy się w tłum. - roześmiała się okularnica zbierając swoje rzeczy i wstając od stolika. Gdy wyszły na zewnątrz deszcz wciąż padał. Ale na służbie nadal był ów pracownik restauracji który dbał o gości lokalu podstawiając pod same drzwi samochód z parkingu a potem służąc uprzejmie parasolką aby obie damy nie zmokły.

- To za cudowną niespodziankę Księżniczko. - roześmiała się okularnica zaraz po tym gdy Lamia wsiadła na miejsce pasażera i zatrzasnęła za sobą drzwi. Wtedy kierowca bez wahania sięgnęła ku jej twarzy i mocno, bez wahania, wpiła się ustami w jej usta. A potem ruszyła przed siebie. Widać było, że rozpiera ją energia i ma pozytywnego kopa bo nawet prowadziła wóz bardziej agresywnie niż wcześniej.

Samochód mijał już znacznie bardziej ociemniałe miasto niż gdy jechali do klubu. A może to nie kwestia pory tylko dzielnicy przez jakie jechali. Ale po jakimś czasie na bezimiennych dla Lamii ulicach pojawiło się więcej świateł, pojazdów a nawet pieszych. Betty zatrzymała swoje kombi na ulicy.
- Szybko musimy przebierać pęcinkami bo tutaj nie ma odźwiernych. - zaśmiała się wesoło ale jednak skądeś wyciągnęła małą parasolkę. Obie musiały pod jej schronieniem przejść jeszcze kawałek chodnikiem a okularnica miała nawet z tego radochę jak mała dziewczynka co się może pochlapać i popryskać ze swoją kumpelą.

Betty kierowała ich kroki w stronę wejścia do jakiegoś klubu. Muzyka była tam tak głośna, że nawet na zewnątrz było ją słychać. Nad głównym wejściem pyszniła się nazwa klubu “Neo” ułożona z kolorowych neonów. Wewnątrz mogły schować parasolkę i nacieszyć się gorączkową, wyuzdaną atmosferą klubu. Od razu dało się wyczuć, że nie przychodzi się tu na steki i kawę tylko aby zanurzyć się bez zahamowań w zapomnieniu dekadenckiej zabawy. W dość krótką drogę jaką Lamia ciągniona za rękę przez Betty pokonała od wejścia do baru zdołała wyłapać wystarczająco wiele aby wyłapać charakter tego miejsca.

Ruch. Dźwięk. Muzyka. Światła. Taniec. Alkohol. Narkotyki. Papierosy. Seks. Striptease.

Wszystko tu było. Jak nie w jednym miejscu i zestawie to w kolejnym. Różnorodni ludzie, w większości młodzi, pewnie w jej wieku raczej na pewno nie w wieku Betty. Mężczyźni, kobiety, kolorowo i krzykliwie ubrani, czasem widać było rozchełstane mundury żołnierzy na przepustce. Widziała w błyskających światłach neonów jakąś parkę która chyba zajmowała się sobą pod jedną ze ścian, na szybko, na gorąco, na stojąco. Inna obściskiwała się na jednej z kanap. Dziewczyny w kusych wdziankach pląsały w stroboskopowym świetle. Z partnerami, z partnerkami, w grupkach lub na solo. Przy mniejszej ze scen dwa kociaki gibały się kusząco pozbywając się swoich ciuszków. Na jakimś stoliku jaki mijali jacyś faceci właśnie wciągali w nozdrza białe kreski. Co chwila ktoś wybuchał śmiechem, krzykiem czy podobną ekspresją. To miejsce wydawało się idealnym do przeżycia szybkiej, gorącej i brudnej przygody bez zbytniego zachodu na wcześniejsze etapy. Miejsce gdzie chyba dało się skorzystać z każdego rodzaju przyjemności zanim noc ucieknie przed kolejnym świtem.

- No Księżniczko? Na co masz ochotę? - zapytała okularnica gdy usiadły za barem. Kasztanka oparła się o blat i zerkała na ciemnowłosą partnerkę z rozgorączkowanym wzrokiem.

Wokoło tyle się działo, że ciężko szło zogniskowanie uwagi tylko na jednej rzeczy, bo traciło się masę zabaw dziejących się o pół kroku lub krok dalej. Żywy, pulsujący tłum zatopiony w tropikalnym żarze i masie używek. Oczy sierżant co rusz uciekały do parki przy ścianie, olewającej coś tak codziennie nudnego jak konwenanse i wstyd. Czysta, zwierzęca żądza do zaspokojenia na już, bez skrępowania.
- Często tu bywasz? - spytała, pochylając się do Betty i kładąc swoje dłonie na jej kolanach. Sodoma i Gomora, póki nie zrobi się jasno… dobry układ.
- Chcę kreskę i ciebie - wychyliła się jeszcze odrobinę tak, że praktycznie zetknęły się twarzami - Kreskę z ciebie, a potem coś upolujemy. Facet czy laska?

Betty wcale się nie opierała takiemu zachowaniu a wręcz przeciwnie. Przesunęła dłonią po policzku Mazzi, zsunęła ją niżej aż doszła do jej imiennej obroży. Tam jej palec przesunął się przez dziurkę na smycz, zahaczył i przysunął Lamię jeszcze bliżej do siebie aż zetknęły się ustami w kolejnym pocałunku.
- Podoba mi się twoja propozycja. - wyszeptała jej do ucha. Pewnie mówiła nawet głośniej ale w tym hałasie tak to właśnie się wydawało.

- Niestety osoba z moją pozycją nie może sobie pozwolić aby być kojarzona z takim niechlujnym miejscem gdzie tolerowane są tak karygodne zachowania. - okularnica pokręciła głową uśmiechając się ironicznie z zasad i rygorów jakie sama zwykle stosowała i wobec siebie i wobec innych.
- Czasem jak nie mam akurat nikogo na stanie a chcę się zabawić. Wielu interesujących ludzi można tu spotkać. - zaśmiała się jakoś dwuznacznie. Odwróciła się tak, że oparła się łokciami o blat i w tej pozycji miała zdecydowanie lepszy widok na to co się dzieje na głównej części sali.

- Chodziło ci o coś w tym stylu? - zapytała gdy wśród wielu stolików wyłowiła jakąś grupkę. Tam jakiś facet właśnie wciągał rozsypaną między dekoltem jakiejś dziewczyny białą kreskę. Ale odwróciła się bo podeszła barmanka pytając się co podać.
- Hej słodziutka, a możesz nam zaserwować takie białe cacko? - zawołała rozweselona pielęgniarka ubrana w kusą, granatową kieckę patrząc wymownie na towarzystwo o jakim właśnie mówiła. Kelnerka zerknęła w tamtą stronę i pokiwała głową.

- Jasne! A coś do tego? - zapytała pracownica klubu zerkając na dwójkę nowych gości. Okularnica zerknęła na swoją faworytę na znak, że mogą zaszaleć.

Sierżant zasłoniła kasztance widok, stając przed nią i kolanem rozsunęła jej uda, aby móc się przykleić tułowiem do tułowia. Oparła się dłońmi o blat za jej plecami, niejako zmuszając do wygięcia do tyłu i oparcia łokci o drewno.
- Nie wiem czy znajdzie się tu coś odpowiednio wysublimowanego na gust szlachetnej pani i jej godnego… - wymruczała kobiecie prosto do ucha, a potem uśmiechnęła się do barmanki - Dla mnie pina coladę i podwójną szkocką z lodem. Jak nie ma pierwszego to Manhattan.

Barmanka pokiwała głową też się uśmiechając się do klientki. Betty zamówiła zwykłą colę z wódką i dziewczyna odeszła zrealizować zamówienie. Okularnica, jaka łaskawą panią przystało pozwoliła swojej faworycie na jej manewry. Kolano Mazzi bez oporu przesunęło się w głąb ud pielęgniarki i jedno udo zaczęło się ocierać o dwa uda. Zaraz jednak Betty zgarnęła Lamię, sadzając ją sobie na jednym udzie tak, że teraz siedziała trochę tyłem a trochę bokiem do jej frontu. Z takiej perspektywy mogły bez skrępowania patrzeć na siebie czy na swój dekolt z czego kasztanka bez skrępowania korzystała.

Stuknęło drewno gdy barmanka postawiła zamówione drinki i nieduże opakowanie w papierowym zawiniątku. Betty zgarnęła tą paczuszkę i swojego drinka.
- To jak to było? - zmrużyła oczy wystawiając swoje szkło jak do toastu ale chcąc go sobie przypomnieć. - Chyba “Za seks z super foczami” czy jakoś tak. - wymruczała spoglądając sponad swojej szklanki w oczy Lamii.

- Taaakiimi foczami - odbiła toast ze śmiechem, zaczynając od drinka i chętnie zanurzyła w nim usta. Westchnęła zaraz, bo smakował wybornie, o wiele lepiej niż pita duszkiem wóda, albo tanie wino na siarce.
- Idziemy gdzieś gdzie jest wygodniej? - zaproponowała, zapuszczając przypadkowo żurawia za dekolt kasztanki - Tylko błagam, nie każ mi tańczyć pani. Co innego wolna wola - pochyliła się, całując wystający znad granatowego dekoltu obojczyk.

- Tak, pójdziemy tańczyć. Zobaczysz, będzie wybornie. I może coś się złapie, może my kogoś a może ktoś nas? - okularnica bawiła się po szampańsku, ciesząc się, śmiejąc, wodząc rozpalonym wzrokiem po swojej faworycie i po reszcie potępieńczego klubu. Oddawała się tej przyjemności, tej serwowanej jej przez siedzącą na jej udzie Lamii jak i tej którą klub cieszył inne zmysły. A wszystko to zapijała colowymi promilami wcale się nie oszczędzając. Drinki skończyły się nie wiadomo kiedy i Betty wstało niejako zmuszając do tego samego Mazzi.
- Chodź. - powiedziała krótko i pociągnęła ją ze sobą na parkiet.

Napotkała opór z gatunku oślich, bo Mazzi nie miała zamiaru dać się zawlec na parkiet prawie na sucho. Spuściła wzrok na swój zakleszczony palcami okularnicy nadgarstek i naraz zacisnęła pięść, okręcając dłoń do środka i tak manewrując ramieniem, żeby zmusić przeciwniczkę do puszczenia a gdy to zrobiła, role się odwróciły.

- Zaraz - chrypnęła nisko, łapiąc Betty za rękę i przyciągając ją do siebie aż wpadła w chętne ramiona, które zaraz ją okręciły, sadzając ponownie na barowym stołku. - Najpierw coś na rozgrzewkę - pociągnęła wymownie nosem, wyjmując zza granatowego dekoltu torebkę z białym proszkiem. Szybko usypała kreskę na skórze piersi, po jednej na każdej. Równie szybko wciągnęła obie, zaczynając od prawej i kończąc na lewej. Zapiekło w nosie, jakby ktoś wsadził jej rozpalony drut w zatoki, ale jednocześnie świat nabrał intensywności. Kolory, dźwięki, dotyk ubrań na ciele i dotyk drugiego ciała - wszystko czuło się mocniej, wyraźniej.
Sierżant potrząsnęła głową, przyzwyczajając się do nowej rzeczywistości z wyraźną radością. Sięgnęła też po szklankę szkockiej i nie patyczkując się wypiła ją duszkiem, po wszystkim uderzając szklanką o blat.

- Na czym to… a tak - zmrużyła oczy przybierając minę głodnego kota i spoglądając Betty prosto w oczy, pośliniła palec. - Nie wypada samemu korzystać z darów losu i nie tylko - przysunęła twarz do twarzy okularnicy i pocałowała ją głodnym, zaborczym pocałunkiem. Mokry palec zanurzyła w koksie, a gdy był biały jak marzeniem, drugą dłonią rozsunęła szerzej jaśniepańskie uda.
- Najszybciej wchłania się przez śluzówki - wyszeptała przerywając na chwilę pocałunek, biały palec zanurzając głęboko w ciele drugiej kobiety. Wróciła jednocześnie do całowania, przyciskając ją do blatu.

Oczy za okularami zamgliły się, przymknęły, wargi nieco zwęziły się przygryzione przez zęby i napełniły przyśpieszonym oddechem. Betty wyglądała i reagowała jakby była u progu ekstazy. Zresztą nie tylko ona, coraz więcej osób zerkało ciekawie w ich kierunku. - Jak to się mówi Księżniczko? Kobieta grzechu warta? Chyba coś takiego. - kasztanowłosa otworzyła oczy i z chaotycznie rozgrzanym spojrzeniem wodziła po twarzy tej drugiej, w czerwonej kiecce. Pocałowała ją i nie przerywając całowania wstała ze stołka. A potem przerwała. Złapała za biodra, okryte czerwienią i niespodziewanie podrzuciła je do góry aż tyłek starszej sierżant wylądował na blacie baru. To już w ogóle zaskoczyło większość osób przy barze i najbliższych stolikach.

- Mówisz, że najlepiej się wchłania przez śluzówki? - zapytała unosząc nieco brew chcąc sprawdzić czy dobrze przed chwilą usłyszała. - No skoro dajesz taką rekomendację… - uśmiechnęła się szelmowsko podwijając czerwony materiał w górę ud. Chwilę potem zrobiła użytek z resztek białego proszku gdy poczęstowała się prosto z samego centrum starszej sierżant. Gdy skończyła miała jeszcze trochę białych drobinek przy roześmianych ustach. Ktoś krzyknął coś z entuzjazmem, ktoś nawet zaczął bić brawo, ktoś coś zachęcał nie wiadomo właściwie kogo i do czego. Proszek działał i wszystko stało się głębsze i wyraźniejsze a jednocześnie wszystko co było dalej robiło się jeszcze dalsze.

- Chodź. - okularnica roześmiała się i pociągnęła czarnulkę na parkiet. - Zobaczysz! Po takim numerze będziemy tu miały kogo tylko zechcemy! - zawołała do niej przedzierając się przez tańczących aż wybrała jakieś losowe miejsce gdzie się zatrzymała i zaczęła tańczyć. A tańczyć umiała. Tańczyła z pasją i przyjemnością. Tańczyła dla swojej Księżniczki, tańczyła z nią, tańczyła dla innych jacy ich otaczali lub się tylko przyglądali. Tańczyła dla samego tańca i dla samej siebie. Tańczyła zmysłowo całkiem inaczej niż niedawno w “Olimpie” z Claudio gdzie tańczyła para doborowych tancerzy. Teraz tańczyła kusząc swoim ciałem, ruchem i widokiem. Ocierając się, dotykając i pozwalając się dotykać. Co jakiś czas całując i pozwalając się całować. Czas i miejsce jakoś zniknęły. Zniknął nawet klub, nawet muzyka jakoś po prostu była, czuło się ją ale nie słyszało. Nie czuło się zmęczenia, głodu, pragnienia ani zmartwień tego świata. Można było po prostu oddać się przyjemności.

Dotyk, smak i migające światła. Tropikalny upał pląsajacych w rytm muzyki ciał, stroboskopowe światła wycinające z mroku pojedyncze sceny. Rozchylone usta, rozpalone spojrzenie zza szkieł okularów, dłonie sunące po ciele. Dotykające, ugniatające, głaszczące i drażniące nadwrażliwą skórę. Morze oddechów, zapach perfum, alkoholu i potu. Już nie liczyło się kto co potrafi, kim jest i kim był. Ważny był ruch, taniec, dzielenie skrawka przestrzeni przez dwa mokre ciała przyciągane do siebie niewidzialnym magnesem. Dłonie Mazzi żyły własnym życiem, szukając kontaktu z kochanką aby chociaż w ten sposób zaspokoić rozsadzający trzewia ogień. Alkohol i narkotyki płynące żyłami zakrzywiały rzeczywistość, sierżant prawie udało się uwierzyć, że potrafi tańczyć. Poruszała się w rytm muzyki, krążąc wokół Betty podobna wygłodniałemu rekinowi. W którymś momencie z duetu zrobiło się trio, migające światło wyłaniało z ciemności zarys wysokiego, barczystego mężczyzny: jego równie głodnego wzroku, podwiniętych rękawów mundurowej bluzy, dużych dłoni i sylwetki mimo pokaźnych gabarytów poruszającej się wdzięcznie do taktu dudniącej melodii. Nie liczyło się kim jest, jak ma na imię. Z dwóch par rąk zrobiły się trzy, nowy cel też nie próżnował. Pozwalał się badać i sam robił rozpoznanie raz jednej, raz drugiej tancerki, a one rewanżowały się tym samym. Bas dudnił w ciele, pulsowały skronie, oddech stawał się chrapliwy, usta same się rozchylały kusząco.

Szybko poszło. Pewnie dlatego, że rozumieli się bez słów i mieli podobne motywy i intencje. Facet chyba nawet coś krzyknął, może nawet z sensem albo bez. W każdym razie wszyscy czuli, że zbliża się ten moment “albo - albo”. Ale tym razem całą trójką wybrali to samo “albo”. Facet pociągnął je ze sobą a one dały mu się pociągnąć i prowadzić. Przeszli przez roztańczony tłum, potem przez jakieś stoliki, innych ludzi co gdzieś szli, stali, tańczyli czy gadali aż wreszcie zatrzymali się przy jednym ze stołów jakie stały tuż przy ścianie mając przy niej sofę zamiast siedzeń. Facet płynnie majtnął kobietą w granatowej kiecce tak, że ta wdzięczne wylądowała na tej sofie na swoim zgrabnym tyłku. Tą w czerwonej kiecce też obrócił ale przytrzymał ją tym razem i zaczął od razu lubieżnie szukać jej ust. Całował pośpiesznie, mocno i chaotycznie. Zatrzymało ich to tylko na chwilę bo zaraz też ją popchnął tak, że wylądowała obok swojej kochanki.

- Zróbcie to jeszcze raz. - wychrypiał ciężko oddychając gdy tak na chwile były na tej sofie obok siebie. Nie musiał mówić co, przecież całej trójce chodziło o to samo. Okularnica roześmiała się szczerze rozbawiona a potem bez ceregieli zaczęła całować tą w czerwieni i obroży. Całowała pośpiesznie i zachłannie chłonąc esencję smaku, dotyku i zapachu z drugiego, rozedrganego gorącem ciała. Facet chwilę tak stał sycąc się widokiem ale zbyt długo nie miał ochoty tylko stać. Władował się na kanapę i włączył się do całowania ich obydwu. Najpierw w usta a potem dalej i głębiej. Szybko też zabawa zrobiła się na tyle angażująca, że musieli zacząć pozbywać się swoich ubrań albo chociaż podwinąć co się dało aby dostać się w te najciekawsze miejsca.
 
Driada jest offline