31-01-2019, 21:18
|
#261 |
DeDeczki i PFy | Kilka chwil po tym, jak Sulim wraz z Psotnikiem udali się na zewnątrz, by wysłać wiadomość do reszty uciekinierów, ze strony wyjścia z jaskiń rozległ się przeciągły wrzask - najwyraźniej grzyby alarmowe były wyjątkowo donośne. Kiedy druid pracował nad rytuałem, Laura zajęła się opatrywaniem kolejnych ran brata, zaś Emi i ponury Jace szykowali obóz. Minęło zaledwie kilkanaście minut, gdy rozległo się ponowne wycie grzybów - krasnolud musiał już wracać.
Większość drużyny spodziewała się spokojnego popasu, by potem kontynuować przeczesywanie jaskiń. Złudne to były nadzieje - kiedy jeszcze w jaskiniach rozbrzmiewał pogłos alarmu, Laura, bandażując właśnie chyba tylko cudem niepołamane żebra Mikela, zobaczyła kątem oka jakiś ruch w ciemnościach kościanej jaskini. W tym samym momencie Emi poczuła, jakby niesamowity ucisk na umyśle, jakby ktoś próbował odebrać jej kontrolę nad ciałem. Znowu. Tym razem jednak wytężyła całą swoją wolę i wyparła napastnika z umysłu.
Z ciemności wyłoniła się czwórka troglodytów - dwóch w samych przepaskach biodrowych, jeden w podobnych zgrzebnych szatach co szaman w kaplicy, i jeden w znacznie lepszym stroju, dodatkowo zdobionym dziesiątkami drobnych nieobrobionych klejnotów. Jaszczuroludzie zbliżali się pochyleni, gotowi do skoku, ale zostali powstrzymani syknięciem przez tego, który wydawał się ich przywódcą. - Seltur ternock, wux tenpiswo, lyrik Ternesj Vraktor loex, shar wux ezoukeic, geou loreat sjek slathalin. Si, Ighiz, origato wux gethrisj mojka, sjek wux majak regipre - powiedział z godnością i groźbą w głosie.
Ostatnio edytowane przez Sindarin : 31-01-2019 o 22:12.
|
| |