Gustaw rzeczywiście próbował zmienić swoje podejście do dowodzenia tym jakże nietypowym oddziałem. Pytał o radę, nie próbował krzykiem wymuszać posłuszeństwa, a także słuchał opinii innych i wydawał się nawet brać je pod uwagę. W pewnym momencie Detlef zaczął się zastanawiać, czy nie wolał jednak „starego” von Grunenberga - ten „nowy” wciąż był irytujący, jednak nie można było dalej z czystym sumieniem wieszać na nim wszystkich psów. Nie znaczyło to, że już było dobrze - prawdziwy sprawdzian „nowego” Gustawa odbędzie się w warunkach kryzysowych, być może kolejnej potyczki z wrogiem lub napotkanego zagrożenia.
Weszli do wsi - napotkanie jakiegoś pociotka Frietza wydało się Thorvaldssonowi co najmniej podejrzane, jednak potrzebowali uzupełnienia zapasów i odpoczynku przed dalszą drogą. Jaką cenę przyjdzie im za rzeczoną pomoc zapłacić okaże się już wkrótce.
W czasie uczty gadał niewiele, milcząc nie będąc pytanym. To była wioska umgi i nie miał z nimi zbyt wiele wspólnego. Z oferowanych możliwości zakupu sprzętu zamierzał wybrać namiot, dodatkowy koc, uzupełnić prowiant na następne dwa tygodnie oraz dokupić bukłak z piwem. Galeb zaproponował miejscowym pomoc w naprawie narzędzi rolniczych i innych niezbędnych w gospodarstwie, w czym Detlef z wprawą mógł mu asystować - w końcu przedstawiciele górskiego ludu rodzili się ze smykałką do rzemiosła w ręku, a później tylko szlifowali wrodzone zdolności.