|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-01-2019, 22:28 | #361 |
Reputacja: 1 | Ostatnie miłe powitanie i zaproszenie na poczęstunek skończyło się jatką, a konsekwencje tamtego wydarzenia nadal się za nimi ciągną. Niemniej Loftus ucieszył się, że znaleźli bezpieczne schronieniem jadło i poczęstunek. Nawet jeśli miał pewne obawy, co do zachowania umiaru w piciu przez Frietza, to przynajmniej nie wyczuwał nikogo obdarzonego talentem wyczuwania eteru. Uda się więc uniknąć długiej i nieprzyjemnej rozmowy. Miło było by też przytulić się do jakiejś panny, zakraczyć nogę i usnąć zapominając o ich prawdopodobnie samobójczej misji, ale kto wie jakie niesnaski by jeszcze z tego powstały. Do tego sam proponował, aby trzymali się razem. Dlatego też swoje działania ograniczył do posilenia się, w trakcie którego podzielił się propagandową historią.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
31-01-2019, 08:21 | #362 |
Reputacja: 1 | Olej z napełnionym brzuchem postanowił pozbyć się zbytnio ciążących ładunków, które nie przydały by się w podroży. Szedł prawie pustą ulicą pykając fajkę i zastanawiał się czego będzie trzeba w drodze. ` Światło, ciepło, jedzenie, woda` myślał i rozglądał się po wąskich, nieobiecujących przesmykach. Na końcu jednego z niewielu szerszych deptaków ku swojemu zaskoczeniu dojrzał niepozorną, osamotnioną tabliczkę, a na niej symbol przypominający poroże z głowy Taala, które niechybnie oznaczało sklep myśliwski. Jeśli nie wszystko, to przynajmniej znaczną większość potrzebnego zaopatrzenia znajdzie właśnie tutaj. Frietz otworzył drzwi, a jego oczom ukazało się zaskakująco obszerne pomieszczenie oświetlane jedynie przypadkowo rozmieszczonymi kagankami. Wypełnione było przede wszystkich trofeami z poroży. W nieładzie na ścianach można było dostrzec pojedyncze łuczywa, włócznie i potrzaski. Mimo to tyle rodzajów ciekawego sprzętu sprawiło, że Oleg naprawdę oniemiał z wrażenia. - W czym pomóc? - Cichy, spokojny głos otrzeźwił go i pozwolił zamknąć otwarte usta. Jego właścicielem okazał szczupły, starszy mężczyzna już pozbawiony włosów. Cały czas siedział za ladą i zdawał się drzemać. Gdyby się nie odezwał Oleg pomyślałby, że sklep jest pusty. - Ee. Światło, ciepło, jedzenie i woda? - Oleg zapytał wciąż lekko oszołomiony. - Hehe. Jasne, za mną. - Mężczyzna życzliwym i zaskakująco młodym głosem zaprosił do spaceru po pomieszczeniu. - Mam pochodnie, nawet już nasączone, ale droższe. Olej sam też mam. O zapałki raczej trudno, poza tym zamakają w podróży. Masz trzymaj krzesiwo. - Stary myśliwy wręczył Olegowi krzesiwo i hubkę. prowadził go wzdłuż ścian i regałów, gdzie mimo pozornego chaosu w mgnieniu oka znajdował wszystko, czego szukał, a schowki i szuflady skrywały więcej przedmiotów, niż można było przypuszczać. Właściciel widocznie był fascynatem i dzięki wielu zimom spędzonym poza szlakiem wiedział, co to dobry sprzęt. - Tu masz koce. Porządne, z wełny, ciasno splecione. Tam wyżej wiszą bukłaki wybierz sobie. Jeśli zostajecie w okolicy proponuję małe wnyki w sam raz na zajęce, albo na szopy. Wystarczy rozstawić przy obozowisku i nie potrzeba przynęty na te skurkowańce. Polujesz? - Przerwał nagle ciąg słów. - Tak. - Oleg odpowiedział po krótkiej chwili ciszy - Słusznie. Dam ci strzały i dobry łuk i wabik - Myśliwy znów przejął inicjatywę. - Mam łuk. - Aha. Dobrze strzały zatem. Cedrowe. Dobre. Lotki sam robię. Ile? - Dwa tuziny i lina. - Tam na haku. Tnę z metra odmierz sobie. Myśliwy ułożył wszystko na ladzie i ciasno obwiązał liną, którą przyniósł Oleg. Stworzył w ten sposób dość duży, ale poręczny pakunek. - I jeszcze to. - Oleg wskazał wiszącą poziomo na ścianie broń. - Rohatynę? Czyli u Pana serwują dziki tak? Ale to nie zabawka trzeba umieć sobie z nią radzić. - Umiem. - Oleg odpowiedział z uśmiechem sięgając po długi drzewiec. - Podoba mi się. - To co na dzika wabik? - Tak. - Ale monety masz? - Tak Oleg obładowany zakupami zatrzasnął zamknął za sobą drzwi sklepu używając do tego nogi. Właściciel sklepu raczej nie będzie miał mu za złe zważając na to, że zostawił go bogatszego o 100 smoków. Radosny, jak rzadko co chwila spoglądając na wyższą od siebie rohatynę, do której otrzymał skórzany kaptur na szpic od równie zadowolonego myśliwego, wrócił do pozostałych i przepakował ekwipunek. Za zaczerpnął wody ze studni i wypełnił bukłaki, którymi obciążył Prosiaka. Świadomie lub nie nie kupił ani kropli alkoholu. - Zostało jeszcze trochę monet. Kupiłem wszystko, co przyszło mi do głowy, ale może o czymś zapomniałem. Proszę reszta dla ciebie. Oleg stał przy Galvinsonie z ciężkim mieszkiem wyciągniętym w jego stronę. Ten zdawał się w pierwszej chwili nie nie rozumieć, że słowa włóczęgi są kierowane do niego, ale Oleg potrząsnął sakwą i cierpliwie czekał na reakcję. Ostatnio edytowane przez Morel : 31-01-2019 o 17:23. |
31-01-2019, 13:51 | #363 |
Reputacja: 1 | Bert dwoił się i troił przy organizacji zapasów dla ich oddziału. Szczęściem mieszkała tu rodzina Olega i zapasy żywności oraz obrok dostali gratis w zamian za informacje. Niziołek potwierdził opowieść Loftusa, a sam dyskretnie wspomniał niektórym mieszkańcom o złych mocach kłębiących się na północ od Auggen. Oczywiście nie mówił nic o ich własnym udziale w tych wydarzeniach, dodał tylko o szaleńczej furii przyrody z której ledwie się wyrwali. Dodatkowo Bert dokupił bełty do dwudziestu sztuk, butelkę wódki, bandaże, a także cztery antałki oleju do lamp. Ceny były strasznie wysokie ale niziołek się tym nie przejmował, ba nawet się nie targował i dorzucił coś ekstra by miejscowi dobrze ich pamiętali. Gdy już ogarnął sprawę ekwipunku zapuścił trochę języka, być może wieśniacy mieli jakieś informacje o ruchach wojsk "granicznych" czy obsadzie wojskowej poszczególnych miejscowości. Ostatnio edytowane przez Komtur : 31-01-2019 o 13:55. |
31-01-2019, 17:22 | #364 |
Reputacja: 1 | U Galeba lista zakupów nie była długa. - Prowiant na 2 tygodnie - 5 metrów liny - Namiot - Pałatka - Koc - Raki do butów - Wnyki Poczynił je szybko, wprawnym okiem wybierając potrzebne rzeczy i nie próbując się targować. Spojrzał natomiast na pękatą sakiewkę, czy prawie już sakwę Galeb, potem na Olega, a potem znów na "prezent". - Nie wiem czemu chcesz to dać akurat mnie. - rzekł ostrożnie - W ramach czego?Zachcianki? Gestu przyjaźni? Ilość jaka musiała się znajdować w środku musiała wystarczyć, aby móc rzucić wszystko w cholerę i dalej robić co by się komu żywnie podobało... jednak Runiarz nie był od takim krasnoludem. Na złoto patrzył... jak na złoto. Nic więcej. Wartościowy metal do produkcji monet i biżuterii. Potężne narzędzie jeżeli umie się je wykorzystać. Ale nic ponadto. Złota gorączka to nie było coś co mogło dotknąć Kowala Run. |
31-01-2019, 17:58 | #365 |
Reputacja: 1 | - Za krótko się znamy, żeby mówić o przyjaźni, ale wydaje mi się, że lepiej będziesz wiedział, co z nimi zrobić. Mi już nie są potrzebne. Zbędny ciężar i wabik na problemy. Nie chcę ich. - Oleg odpowiedział Galebowi nieco zdumiony, że ten ma wątpliwości przed przyjęciem złota. - Jeśli koniecznie nie chcesz dam komuś innemu, ale większość już dostała. - Frietza nagle olśniło. - Aaa. Nie, nie chcę od ciebie nic w zamian. Byłoby miło, gdybyś w zamian w razie pilnej potrzeby odwdzięczył się pomocą i w ciężkich czasach poratował porcją bimberku, ale nie chcę żadnych obietnic. Wiem, że to dla was ważna sprawa. W sumie nie pamiętam, czy twój kuzyn w końcu coś mi obiecał, czy nie - zamyślił się chwilę drapiąc się po brodzie - ale nieważne. Chcesz? |
31-01-2019, 21:26 | #366 |
Reputacja: 1 | Galeb wziął pieniądze jakie podał mu Oleg, zajrzał ile tego jest. Dużo. Rozejrzał się czy ktoś nie podgląda. Może Oleg nie zdał sobie sprawy, ale poniekąd tą prośbą wzbudził w Runiarzu myśl, że ten chce wykupić się za tamten wypity miód i za wszelkie przyszłe wypite trunki. Bez dalszego certolenia się Galeb rozdzielił dyskretnie złoto. Sto złociszy zostawił sobie, sto Detlefowi, sto Walterowi, sto dla Leo, sto dla Loftusa i dwieście dla Berta w końcu ten jest kwatermistrzem. Gustavowi nie dał bo nie wolno mu było i nie powinien. A Diukowi nie ufał w ogóle.. poza tym kto wie jak się jeszcze zdołał ten drab obłowić na rabowaniu ratusza. Do jego listy zakupów doszedł też alkohol. |
31-01-2019, 21:54 | #367 |
Reputacja: 1 | Gustaw rzeczywiście próbował zmienić swoje podejście do dowodzenia tym jakże nietypowym oddziałem. Pytał o radę, nie próbował krzykiem wymuszać posłuszeństwa, a także słuchał opinii innych i wydawał się nawet brać je pod uwagę. W pewnym momencie Detlef zaczął się zastanawiać, czy nie wolał jednak „starego” von Grunenberga - ten „nowy” wciąż był irytujący, jednak nie można było dalej z czystym sumieniem wieszać na nim wszystkich psów. Nie znaczyło to, że już było dobrze - prawdziwy sprawdzian „nowego” Gustawa odbędzie się w warunkach kryzysowych, być może kolejnej potyczki z wrogiem lub napotkanego zagrożenia. Weszli do wsi - napotkanie jakiegoś pociotka Frietza wydało się Thorvaldssonowi co najmniej podejrzane, jednak potrzebowali uzupełnienia zapasów i odpoczynku przed dalszą drogą. Jaką cenę przyjdzie im za rzeczoną pomoc zapłacić okaże się już wkrótce. W czasie uczty gadał niewiele, milcząc nie będąc pytanym. To była wioska umgi i nie miał z nimi zbyt wiele wspólnego. Z oferowanych możliwości zakupu sprzętu zamierzał wybrać namiot, dodatkowy koc, uzupełnić prowiant na następne dwa tygodnie oraz dokupić bukłak z piwem. Galeb zaproponował miejscowym pomoc w naprawie narzędzi rolniczych i innych niezbędnych w gospodarstwie, w czym Detlef z wprawą mógł mu asystować - w końcu przedstawiciele górskiego ludu rodzili się ze smykałką do rzemiosła w ręku, a później tylko szlifowali wrodzone zdolności.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
01-02-2019, 19:25 | #368 |
Reputacja: 1 | Loftus bez problemu znalazł beczkę solonych ryb i posłańca - za złotą koronę nawet kilku. Ostatecznie pobili się o to i trzynastoletni zwycięzca walki o prawo zaniesienia listu smarknął krwią i pokrwawionymi wargami przyrzekał solennie, że list doniesie dokąd trzeba będzie. A historia dziewicy Meisseńskiej i tutaj padła na podatny grunt, zwłaszcza wśród dziewcząt i kobiet, przynajmniej dopóki nie zobaczyły lutni Waltera. Bo chłopi to słuchali raczej khazadów... Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 01-02-2019 o 23:13. |
03-02-2019, 00:52 | #369 |
Reputacja: 1 | Patrząc na mapę Galeb robił szacunki i wszystko wskazywało na to że... są w dupie. W dupie z czasem, bo za cholerę cała grupa nie zdąży na przełęcz. Szczególnie po dociążeniu prowiantem, dodatkowym ekwipunkiem i tak dalej. Przykro mu to było stwierdzić ale sam Detlef spowalniał marsz, a teraz kiedy jeszcze część ludzi się dociążyła i zwierzęta... dodaj dodatkowy czas na rozładunek i załadunek bagaży, dłuższy odpoczynek... - Trzeba się rozdzielić... albo radykalnie zmniejszyć obciążenie. - rzekł poważnie kiedy zrobili postój przed Simbach. Po raz kolejny wychodziło to co mówił na samym początku - oddział powinien zostać pomyślany jako lekka piechota. Czyli najmniejsze obciążenie i najwyższa mobilność. Ale już to wypominał tyle razy, że nie miał ochoty poruszać tego po raz kolejny. - Tym tempem nie podejdziemy nawet pod góry, a trzeba jeszcze rozmówić się z władzami Karaku. Mnie i Fritzowi droga stąd zajęłaby jakieś... 12 dni, a do terminu zostało 20. Mam dość jedzenia, aby bez robienia przystanków na polowania zrobić tą trasę. - Moja propozycja jest taka, że część lekkozbrojnych pójdzie przodem. Gaar wypisze swoje pełnomocnictwo na wypadek napotkania innych armijnych. Sam mogę spróbować dogadać się z krasnoludami z Karaku. W obecnym kształcie po prostu nie zdążymy. |
03-02-2019, 12:41 | #370 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' Ostatnio edytowane przez druidh : 03-02-2019 o 13:04. |