Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2019, 14:51   #274
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Tommy - szepnęła rozkazującym tonem - Cholera, mówię jak do ściany.
Tommy już sunął od grobu do grobu. Przynajmniej miał tyle rozumu, by unikać strony gdzie było okienko. W końcu znalazł się przy ścianie, ostrożnie zrobił dziurę i zajrzał. Ciemno… poczuł zapach papierosów.
- Kurwa, skądś tu zaczęło wiać. - Usłyszał głos z okolic drzwi.
- Jest sygnał, koleś się pojawił. Rzuć tego szluga.
Przy okienku Tommy bardziej wyczuł niż zobaczył jakiś ruch.
- Idziemy - skrzypnęły drzwi. Tommy dopadł rogu i wyjrzał. Wychodziło dwóch facetów jeden miał pompkę, drugi pistolet. Nie namyślając się wiele zrobił krok pokrywając dłoń kamienną rękawicą z kolcami. Cios rzucił zbirem między nagrobki. Drugi bardziej instynktownie niż z rozmysłem odwrócił się i strzelił ze strzelby.
- Nie! - krzyknęła Felicja widząc, że Tommy nie ma szansy odskoczyć przed śrutem. Szybko strzeliła dwa razy, koleś dostał w bark i bok. Z jękiem upuścił broń i padł na plecy.
Felicja doskoczyła do chłopaka.
- Gdzie dostałeś? - zaczęła macać Tommiego szukając krwi, której w ciemnościach nie mogłaby zobaczyć. Pod dłonią czuła tylko twardy kamień.
- Freki, bierz ich - szepnął, pies momentalnie wystrzelił jak pocisk. Przeciął otwarty teren zanim którykolwiek ze zbirów zdążył wycelować. Doskoczył do jednego próbując go przewrócić, ale te oparł się o nagrobek.
- Zajeb go! Zajeb!
Kompan doskoczył i rąbnął kolbą strzelby psa przez łeb, Freki zatoczył się puszczając wroga. Zbir skorzystał z okazji i odrzucił go kopniakiem.
Sullivan wyjmując dwa glocki wyszedł zza grobu. Wiatr sypnął śniegiem szarpiąc kurtką Sullivana. Obie lufy plunęły ogniem. Płatki śniegu padając na lufy znikały w oka mgnieniu. Jeden zbir dostał w udo, drugi próbował się schować. Sullivan nie przerywając strzelać szedł na niego. Pociski odłupały kawałki nagrobka, nagle zbir wyleciał zza osłony. Na plecach siedział mu pies. Kolejny strzał przeszył dłoń trzymającą strzelbę. Krzyk bólu uciszył wojskowy bucior łamiący nos. Michael schował pistolety i podrzucając stopą strzelbę do ręki podszedł do trafionego w udo. Złapawszy strzelbę za lufę, Sullivan uderzył niczym kijem golfowym posyłając drugiego zbira w niebyt.
Freki szok+szok = rana - wyszedł z szoku


Franko zobaczył Mariano, nie był sam. Już miał rozpocząć układany w głowie monolog, gdy rozległy się strzały. Mariano gwałtownie zaczął się rozglądać. Postać koło niego zdawała się kurczyć. Pod kapturem nawet Franko nie mógł dopatrzeć się twarzy. Marianno spojrzał na Franko i wykrzyczał z wyrzutem:
- Miałeś być sam! - szarpnięciem zerwał worek (nie kaptur!) z głowy postaci koło niego i przyłożył lufę do głowy dziewczynie. Franko skądś ją kojarzył.
- Odwołaj swoich kumpli, albo ta suka, której szukała ta suka, której ty szukasz zginie.
Franko chwilę trawił to co usłyszał. Piętrowość tej groźby mogła wzbudzić trwogę.
W nagłej ciszy jaka zapadła na cmentarzu Tommy, Felicja, Max i Sullivan usłyszeli krzyk Marianno. Baa, nawet go widzieli. A w zasadzie dwa cienie na placyku przed kapliczką. Z czego jeden wielki, niemożliwy do pomylenia. Między grobami widzieli jeszcze cztery sylwetki z bronią. Dwie próbowały ubezpieczać resztę przed zagrożeniem, czyli przed oboma grupami bohaterów. Pozostałych dwóch zachodziło od boków Franko.
Franko nie widzi tych zachodzących od boków, kryją się za nagrobkami. Jest jakieś dziesięć metrów od Marianno.

 
Mike jest offline