Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2019, 15:34   #101
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kiedy udało się ostudzić emocje woźnicy należało się przyszykować do snu. Wszędzie dookoła był śnieg. Podróżni mogli zdecydować się spać razem w wozie albo odgarnąć śniegu pod posłania. Z pomocą przyszedł smok. Przybierając na nowo swoją prawdziwą formę rozpuścił oddechem śnieg i rozgrzał ziemię. Dało radę rozbić ciasny obóz wokół ogniska i wystawić warty. Jedną z nich zaoferował objąć Hebald. Kiedy Esmond kładł się spać przyuważył jak mag zaczął mamrotać pod nosem wyrysowując w powietrzu dziwne znaki. Kiedy zaś rycerz został przez niego obudzony zauważył, jak masuje swój prawy nadgarstek. Rano tylko popędzał pozostałych samemu bawiąc się swoim wisiorkiem.

Kolejny dzień zajęło jatakom przebrnięcie przez śnieg do najbliższej miejscowości. Pomimo wydarzeń poprzedniej nocy nic się podróżnikom nie przytrafiło. Żadnych atakujących zwierząt, żadnych bandytów, żadnych zjawisk nadnaturalnych ani nawet uciążliwych normalnych. Słońce przeświecało przez chmury, wiał chłodniejszy wiatr i panowała względna cisza. Chwila oddechu od tego czego doświadczali przez ostatnie dni. Rybożer i Karhu człapali za wozem spode łba patrząc na swoich właścicieli. Czuć się dało, że wierzchowcom coś nie pasuje, ale żadne do tej pory nie odezwało się słowem. Warg tylko warczał cicho na torbę swojego pana.

Nadszedł w końcu czas rozstania z maginią. Izabela miała kolejną z rzędu rozmowę z Hebaldem o tym co robi i że to się źle skończy. Mag nie wyglądał na przekonanego argumentami koleżanki. Dopiero kiedy Esmond zaproponował jej, aby została zmiękła. To dało szansę rycerzowi pochwalić się ponownie swoją umiejętnością załatwiania sytuacji za pomocą słów. Izabelli w zasadzie zabrakło argumentów. Więc została.

Wioska w jakiej się znaleźli była ponownie niewielka. Z początku jej mieszkańcy spoglądali niespokojnie w kierunku karawany. Szybko się okazało, że niedawno zostali odwiedzeni przez grupę łowców, którzy narobili szkód. Pojechali ponoć w stronę miasta zimować w bogactwie. Byli na ten temat na tyle głośni, że nie ominęła ta informacja nikogo. Kiedy łowca popytał wyszło, że to mogą być ci, którzy zaatakowali smoka.

Noc minęła spokojnie. Zaskakująco wręcz. Żadnych niepokojących snów ani ataków. Izabella wyraziła dalszą chęć rozmów z Esmondem – tym razem bez rytuałów na wszelki wypadek. Choć kobieta sama wydawała się bardziej agresywna wciąż z cierpliwością i uwagą słuchała łowcy i jego problemów. Tym razem jednak nie poddawała w wątpliwość niczego związanego z widzeniem duchów.

Hebald zarządził wyruszenie następnego dnia. Zgodnie z jego obietnicą miasto będzie idealnym miejscem, aby porozmawiać o tym wszystkim czego się dowiedzieli do tej pory. Oraz czas wytłumaczenia wszystkiego. Miasto wyrosło przed nimi pod wieczór. Nisko zawieszone słońce zalewało intensywnie pomarańczowym światłem okoliczne lasy i pola oraz wieżyczki miasta. Kiedy podjechali do bram po ułożeniu opłaty mogli wjechać do środka. Tuż po tym jak zamknęły się za nimi bramy rozbrzmiał dzwon.

- No udało się wam. Jeszcze chwilę dłużej i byśmy was nie wpuścili. Jak coś to karczmę znajdziecie po drodze na główny plac. Wystarczy, że będziecie się trzymać głównej uliczki. - oznajmił jeden ze strażników.

Po tych kilku dniach w drodze karczma zdała się fantastycznym miejscem. Nareszcie można było odpocząć. Wierzchowce zostały odstawione do stajni, a wóz niestety musiał się zadokować w bocznej uliczce blokując ją. Gości w gospodzie było kilku, ale nie zwracali uwagi na nowoprzybyłych. Kiedy wszyscy zasiedli do stołu zamawiając posiłek Hebald w końcu zapytał.

- To czego chcecie się najpierw dowiedzieć?
 
Asderuki jest offline