Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2019, 19:41   #267
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Zaprosił Petrę do pokoju. Gdy oboje weszli nalał jej kubeczek wody. Poprosił by dziewczyna go wypiła. Poczekał aż złapie oddech i trochę się uspokoi. Dopiero wtedy zaczął rozmowę.

- Trucizna mówisz. Jestem dyskretny nic co tu powiesz nie opuści tego pomieszczenia. Musisz jednak wiedzieć, że to poważny krok. Jak cię złapią to dorwą i mnie. Jak ci się natomiast uda, będziesz musiała z tym żyć. To też będzie trudne. Zostawmy to jako ostateczność. Może mogę ci pomóc inaczej. Opowiedz co się stało, kto chce cię skrzywdzić? - trucicielstwo było ryzykiem zawsze. Nawet dla ludzi wprawionych czy takich o stalowych nerwach. Taka robota w wykonaniu młodej dziewczyny musiała się skończyć katastrofą niemal na pewno.
- Nie złapią. Nikt. Wrzucę do jedzenia i tyle - odpowiedziała naiwnie.
- To już ostateczność - rozpłakała się.
- Spokojnie moja droga, spokojnie. Opowiedz mi wszystko od początku.
- Nie mogę - podniosła wzrok na Borysa. - Pomoże pan? - zapytała jeszcze raz mając na myśli truciznę.
- Musisz moja droga. Przyszłaś do mnie w desperacji. Jeśli nie będzie innego wyjścia i faktycznie to “ostateczność” jak mówisz to dam ci o co poprosisz. - delikatnie mamił dziewczynę wizją celu. By zaraz stąd nie w wybiegła. - jednak morderstwo to poważna sprawa. Trzeba znać cel. By lepiej dobrać chociażby dawkę. No i nawyki łatwiej coś podać niepostrzeżenie gdy zna się nawyki. Ponadto jestem dość inteligentny mogę znaleźć wyjście którego Ty nie dostrzegasz. Emocje, ból i strach zaślepiają nas. Pomogę ci jeśli Ty pomożesz mnie. - Borys mówił łagodnym i kojącym tonem.
- Chcę to o co proszę. Nie chcę innej pomocy - tym razem odparła bardzo zdecydowanie. Choć widząc, jak zagryza wargi, Borys był pewien, że zaraz może wybuchnąć ponownie i płacz był tylko na moment wstrzymany.
- Jesteś miła dziewczyną ktoś cię zmusił do przyjścia tu? Nie jesteś przecież mordercą.
- Słyszałam, że nie zadajesz pytań! Zadajesz! Mówili też żeś oszust! Nie wierzyłam! Teraz wierzę! - wybuchła zrywając się w kierunku wyjścia... Rozpacz dziewczyny uruchomiła wewnętrzną reakcję obronną, jaką było zrzucenie części winy na Borysa. Borysowi jednej rzeczy nie brakowało a mianowicie wrodzonej szybkości. Zastąpił drogę dziewczynie.
- Posłuchaj mnie dziewczyno przez chwilę. Dam ci co trzeba tylko się opanuj.
- No to daj! - niemal tupnęła nogą, jak mała dziewczynka.
- Ty myślisz, że to pod łóżkiem rośnie? Trzeba zebrać i przyrządzić dawkę. Przyjdź jutro. Podaj mi wagę i wzrost tego co go trzeba poczęstować. Dawkę trzeba dobrać. Płatne jutro dziesięć srebrnych. W kłopocie jesteś to zniżkę dam. - Borys kupował czas. Nie zamierzał dawać dziewczynie trucizny. Musiał jednak mieć chwilę by coś wymyślić. Pomóc jej jakoś.
- Wysoki jak pan prawie. Ale cięższy sporo. To jutro. Jutro - wybiegła z pokoju.

Borys westchnął. Musiała przyjść akurat do niego? Po raz pierwszy żałował, że coś wie. Nie mógł sprzedać dziewczynie trucizny. Mijając konsekwencje prawne, które akurat miał w nosie, odezwało się w nim sumienie. Rzecz, o której istnieniu wiedział, ale rzadko miał przyjemność zapoznawać. Tym razem wiedział, że dziewczyna wpadnie w kłopoty. Spartoli to zabójstwo albo zabije i wpadnie. Miał dobę żeby dowiedzieć się kogo chce zabić i dlaczego. No i jak ją od tego odciągnąć. Pierwsze kroki skierował do głównej sali. Miał zamiar zjeść solidne śniadanie i zapytać kelnerkę o jakiegoś obrotnego chłopaka z miasta. Takiego na posyłki ale bystrego i w potrzebie. Żeby leniwy nie był. Odparła mu, że ostatnio kręcił się taki jeden, młodziutki, nietutejszy. Gdy Borys jej przytaknął posłała po niego. W oczekiwaniu na chłopaka Borys zjadł śniadanie. Marzyły mu się jajka smażone z boczkiem i świeżutkim chlebkiem. Poprosił o nie i był gotów dopłacić za tę fanaberie.

Chłopiec wszedł do środka i zmrużył oczy, aby przyzwyczaić się do ciemniejszego wnętrza. Ten, który go przyprowadził, wskazał na siedzącego kislevitę. Carlo ruszył bez zbędnej zwłoki.
- Signore szuka dyskretnego i bystrego człowieka do załatwienia problemi?Jestem Carlo i chętnie dla signore będę pracował. Też nie jestem tutejszy. - wyszczerzył się i przestąpił z nogi na nogę czekając, jaką to ofertę otrzyma.
- Człowiek od załatwienia problemów. - Borys szczerze się zaśmiał.
- Świetnie to ująłeś młodzieńcze. Dobry dobór słów. Świadczy o bystrości. Masz rację nie wszystko mogę zrobić sam, bo często brakuje mi czasu. Praca byłaby stała. Prócz monet otoczył bym cię pewną formą opieki. Pracujesz jednak dla mnie i tylko dla mnie. Wszystko zostaje między nami. Jeśli wpadnie ci coś dodatkowego z czego chcesz skorzystać powiesz mi o tym i wtedy rozważmy sprawę. Będziesz jednak musiał uszanować decyzję. Ze swojej strony mogę ci powiedzieć jedno. Jeśli okażesz się zaradny i bystry zadbam o ciebie. Wiem, że trudno jest gdy jest się samemu. Wspomogę cię nie tylko monetą. Mogę cię wiele nauczyć. Ostrzegę cię jednak, że nie toleruję kłamstwa, lenistwa i głupoty. Jeśli wszystko ci pasuje siadaj - Borys wskazał krzesło naprzeciwko. - Jadłeś już coś dziś? No i przejdźmy do tematu płacy. Ile chciałbyś zarabiać? - Borys uśmiechnął się szeroko. To pytanie było bowiem formą testu. Czy chłopak nie jest chciwy albo głupi zbytnio przesuwając granicę w jedną ze stron. Borys pamiętał, że słudzy brali około sześciu srebrnych szylingów za tydzień swojej pracy. Ten młodzieniec natomiast był podlotkiem. Jednak bystrym co też było cenne.
- Signore medico - Carlo przestąpił z nogi na nogę. - A co musiałbym robić?
- Rozwiązywać problemy jak sam rezolutnie zauważyłeś. Oczywiście nic ponad siły. Na początek znajdź dla mnie człowieka imieniem Drogo. Pewnie o nim słyszałeś zakuli go w dyby wioskę dalej. Jednak już go tam nie ma. Jest w kiepskim stanie popytaj ludzi, porozglądaj się. Gdy go znajdziesz przyprowadź tu. Niech go nakarmią na mój rachunek. Wpuszczą do mojego pokoju gdyby mnie nie było. Niech odpocznie. Poczekasz z nim na mnie.
- Chiaro, chiaro… - niepewnie potwierdził. - Ja dyskretny jestem i nikomu nie powiem, co dla Pana robię. Ale niech signore posłucha. Jak ja będę robił zlecenia tylko dla signore medico, to każdy się połapie dla kogo chodzę i dla kogo pytam. I będę spalony i potrzebny byłby ktoś inny zamiast mnie. A gdybym brał zlecenia od wielu osób, to nikt by nic nie wiedział. Nie połapali by się. No a nie mogę każdemu mówić, że najpierw muszę iść zapytać, czy mogę przyjąć zlecenie, si? Signore mi zaufa na próbę, ale pozwoli mi brać zlecenia wedle mego uznania? Oczywiście, zlecenia od signore medico najważniejsze! A zarabiać. Signore - wyszczerzył się - mnie przygarnęła tutaj taka cudowna donna Maria, jest dla mnie jak matka, której nie miałem! I ja bym chciał jej za jedzenie i mieszkanie zapłacić 10 pensów dziennie. To bym tak akurat chciał tyle dostać. Nie musiałbym łapać innej roboty, żeby wikt i opierunek zapłacić. Wtedy by Pana zlecenia nie cierpiały. A co mi czasu starczy po ich wykonaniu, to bym sobie odłożył na coś ekstra. A jeżeli signore uzna, że się dobrze spisałem, to zawsze jakąś premię może mi dać, si? - skończył swoją tyradę na tileańską melodię i uśmiechnął się, ale niepewnie przestąpił z nogi na nogę.
- Zgoda - Borys uważał, że dzieciak dał uczciwą ofertę. - Tylko pamiętaj żadne moje zadanie nie może przez to ucierpieć. Premie będą o to nie masz się co martwić. Ile masz lat i jakimi umiejętnościami dysponujesz. Poza bystrym umysłem? - chłopak sprawiał bardzo dobre wrażenie. Borys był zadowolony z takiego wyboru miejscowej kelnerki.
- Naturalmente signore! Nawet gdyby kto chciał zapłacić więcej, to i tak najpierw zlecenia signore medico! Z dziesięć lat mam, dokładnie nie wiem. Co umiem… - chwilę się zastanowił - biegle znam tileański, potrafię cicho chodzić i chować się tak, żeby nikt mnie nie zauważył… potrafię dostrzec to, czego inni nie widzą i znaleźć to, co ukryte… wiem jak znaleźć pułapki, mam zręczne dłonie, umiem słuchać co w trawie piszczy… umiem przekonująco mówić - uśmiechnął się znowu - znam się na wartości różnych przedmiotów, umiem udawać inne osoby… - potok słów zdawał się nie mieć końca
- Nasłuchuj zatem naszego miasteczka i powtarzaj mi ciekawe wieści. Co tam już ciekawego usłyszałeś? Będziemy też uczyć się czytać i pisać. Nie będę mógł robić tego codziennie. Jednak z czasem się nauczysz. Czytanie to dla bystrzaka jak ty niezbędną umiejętność.
- Czytać? Grazie signore! - chłopak wyglądał na szczerze ucieszonego. - Ja tu jestem od niedawna, jeszcze dużo nie słyszałem. Ponoć piwowar zatrudnił dwóch doświadczonych rzemieślników w browarze. Mężczyznę i kobietę. Kobieta co rano chodzi na nabrzeże o ceny pytać. Słyszałem, że żona musi teraz piwowara pilnować, przy takiej pomocnicy. A syna to piwowar oddał do terminu do bednarza. Może nie chciał, żeby go młody na amorach przyłapał? A bednarz natomiast, to ponoć włóczy się po lesie ze zbrojnymi. Miejscowego żebraka odwiedziła wczoraj jakaś kobieta, nazywa się Catalina. Szuka ludzi, którzy mają nieczyste sumienia. Tylko signore… jak ja znajdę tego Drago… da signore jakąś zaliczkę? Bo właściwie… dorzuci signore dziennie jeszcze dwa miedziaki? Za przejście przez most tutaj każą płacić. Jak raz przejdę w tę i nazad, to już dwa miedziaki muszę dać. A tego Drago, jak będzie po drugiej stronie i trzeba będzie przeprowadzić, to nie mam czym zapłacić - przestąpił z nogi na nogę. Pomyślał jeszcze, że wcale nie taki gbur z tego lekarza, jak donna Maria mówiła.
- Srebrny szyling na zachętę za dziś. Drugi na wydatki teraz i w przyszłości. Po prostu pamiętaj na co idzie srebro jak ci się będzie kończyć powiesz na co wydałeś a ja dam ci kolejnego szylinga. Co do znalezienia Drogo. W wiosce to ma raczej przekichane. Pracował dla hrabiego jako stajenny. Wywalili go i ukarali. Jest tam pogardzany i bez pomocy o ile go zwyczajnie nie wygnali. Ja skierowałbym się na jego miejscu tu do miasta. I tu twoja rola możesz zapytać strażnika na moście. O Drogo czy o rannego i pokiereszowanego człowieka. Jak nie przechodził mostem to przejdzie. Pytać też możesz innych co się tam będą kręcić. Jeśli ktoś go widział to pewnie zapamiętał.
- Grazie signore! - Carlowi oczy zaświeciły się na widok pieniędzy. - Już pędzę! Aa… ten Drago, jak on wygląda?
Borys opisał Drago w kilku słowach. Przypomniał o jego fatalnym zapewne stanie jako znaku rozpoznawczym.
- Gdyby przez most nie przeszedł. Możesz iść w stronę wioski. I tam pytać dalej, dasz sobie radę. - podsumował Kislevczyk. Wierząc, że Carlo odnajdzie Drogo mając tyle wskazówek.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 02-02-2019 o 02:54.
Icarius jest offline