Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2019, 21:55   #146
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Miarowe wierzgnięcia pistoletu w rękach Martina i widok padającego ciała legionisty, który przed chwilą o mało nie trafił Igły chmurą śrutu, napełnił żyły chłopaka euforycznym zastrzykiem adrenaliny. Jego wargi wykrzywił drapieżny uśmieszek, gdy wróg, z trzema paskudnie krwawiącymi ranami w brzuchu, złożył się jak scyzoryk i wyrżnął jak długi w podłogę za filarem.

Moment później MJ leżał już obok niego. W samą porę. Facet po drugiej stronie korytarza zorientował się chyba, że jest następny w kolejce. Opuścił lufę swojego repeatera równo z korytarzem i położył najprawdziwszą zaporę ogniową po galeryjce. Trzy ciężkie pociski kalibru .357 wyrwały solidne dziury w filarze, za którym schował się Martin, obsypując chłopaka pyłem i kawałkami gruzu. Trzy kolejne rąbnęły w słupek galeryjki, za którym przycupnęła sanitariuszka, z podobnym efektem. Oboje wyglądali jakby ktoś przysypał ich mąką.

Ostrzał ucichł... ale tylko na chwilę. Legionista z repeaterem schował się na schodach, najwyraźniej próbując załadować długi, nieporęczny rurowy magazynek broni kolejną porcją naboi. Jednak w stronę nacierających członków drużyny B poleciały pociski wystrzeliwywane przez dwóch legionistów strzelających z górnych podestów schodów po przeciwnej stronie galeryjki.
Jeden siał śrutem, który nieszkodliwie odbijał się od filarów, balustrad i innych przeszkód po drodze... lub po prostu świstał wokół uszu bez większych szkód.
Drugi jednak miał w ręce groźniejszą broń. Coś na kształt samopału z długą lufą, strzelającego pistoletowymi dziesiątkami. Broń nie była żadną snajperką i na długie dystanse operujący nią nawet dobry strzelec nie byłby w stanie umieścić pocisku w celu wielkości człowieka, ale na dystansie przez duże pomieszczenie była dość celna i wystrzelony z niej pocisk był równie groźny, jak strzał z pistoletu MJa z bliska. Pociski złowrogo gwizdały nad głową chłopaka.

MJ uznał, że wystarczy tej zabawy. Wciąż leżąc płasko za kolumną, schował pistolet, sięgnął nad ramieniem i wysunął na szelkach kowbojski repeater. Wycelował tuż przy brzegu kolumny pomiędzy tralkami balustrady w stronę legionisty z samopałem i lekko wstrzymując oddech, ściągnął spust. miał nadzieję zdjąć obu strzelców ze schodów, nim facet z repeaterem po drugiej stronie ogarnie się z przeładowaniem swojej broni.
 
Loucipher jest offline