Miarowe wierzgnięcia pistoletu w rękach Martina i widok padającego ciała legionisty, który przed chwilą o mało nie trafił Igły chmurą śrutu, napełnił żyły chłopaka euforycznym zastrzykiem adrenaliny. Jego wargi wykrzywił drapieżny uśmieszek, gdy wróg, z trzema paskudnie krwawiącymi ranami w brzuchu, złożył się jak scyzoryk i wyrżnął jak długi w podłogę za filarem.
Moment później MJ leżał już obok niego. W samą porę. Facet po drugiej stronie korytarza zorientował się chyba, że jest następny w kolejce. Opuścił lufę swojego repeatera równo z korytarzem i położył najprawdziwszą zaporę ogniową po galeryjce. Trzy ciężkie pociski kalibru .357 wyrwały solidne dziury w filarze, za którym schował się Martin, obsypując chłopaka pyłem i kawałkami gruzu. Trzy kolejne rąbnęły w słupek galeryjki, za którym przycupnęła sanitariuszka, z podobnym efektem. Oboje wyglądali jakby ktoś przysypał ich mąką.
Ostrzał ucichł... ale tylko na chwilę. Legionista z repeaterem schował się na schodach, najwyraźniej próbując załadować długi, nieporęczny rurowy magazynek broni kolejną porcją naboi. Jednak w stronę nacierających członków drużyny B poleciały pociski wystrzeliwywane przez dwóch legionistów strzelających z górnych podestów schodów po przeciwnej stronie galeryjki.
Jeden siał śrutem, który nieszkodliwie odbijał się od filarów, balustrad i innych przeszkód po drodze... lub po prostu świstał wokół uszu bez większych szkód.
Drugi jednak miał w ręce groźniejszą broń. Coś na kształt samopału z długą lufą, strzelającego pistoletowymi dziesiątkami. Broń nie była żadną snajperką i na długie dystanse operujący nią nawet dobry strzelec nie byłby w stanie umieścić pocisku w celu wielkości człowieka, ale na dystansie przez duże pomieszczenie była dość celna i wystrzelony z niej pocisk był równie groźny, jak strzał z pistoletu MJa z bliska. Pociski złowrogo gwizdały nad głową chłopaka.
MJ uznał, że wystarczy tej zabawy. Wciąż leżąc płasko za kolumną, schował pistolet, sięgnął nad ramieniem i wysunął na szelkach kowbojski repeater. Wycelował tuż przy brzegu kolumny pomiędzy tralkami balustrady w stronę legionisty z samopałem i lekko wstrzymując oddech, ściągnął spust. miał nadzieję zdjąć obu strzelców ze schodów, nim facet z repeaterem po drugiej stronie ogarnie się z przeładowaniem swojej broni.