Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2019, 16:14   #42
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Tym, co łączy wszystkie świątynie Sigmara, to brak miejsc siedzących dla kongregacji oraz eksponowane symbole wojennych młotów i komet. Oraz monumentalizm mający olśnić maluczkich i skłonić ich do podziwu dla wielkości Sigmara i Imperium - między innymi bogato zdobiony, pusty tron cesarski czekający na powrót Sigmara oraz wspaniałe, malowane freski i kolorowe witraże w oknach, opisujące historię Człowieka-boga i jego świętych wiernych.
Ta nie była wyjątkiem.
Od strony niedostępnej dla “publiczności” także nie było przepychu, ale architektura miała bardziej “ludzką” miarę. Było czysto i schludnie, a korytarze były proste i dobrze oświetlone. Wielu wyobrażało sobie być może cele, suchy chleb i wodę oraz biczujących się ascetów, ale tak postępowali tylko niektórzy fanatycy, na których zresztą zarówno Peter jak i hierarchia patrzyła z niepokojem, a czasem wręcz z podejrzeniem o herezję. Kapłanów kultu nie bez powodu nazywano “żołnierzami Sigmara” - w odróżnieniu od Ulryka, który cenił bezmyślną rzeź, Sigmar cenił dyscyplinę i posłuszeństwo. I właśnie dlatego wnętrza domów zakonnych bardziej przypominały koszary niż cokolwiek innego.
Oczywiście główni kapłani i administratorzy mieli wygodniejsze łóżka oraz większe pokoje, nierzadko bogato urządzone, a gabinety, w których przyjmowali gości także miały przytłaczać petentów swoją wielkością i podkreślać znaczenie przedstawicieli Sigmara na świecie. I to takiego właśnie gabinetu wprowadzono Petera i Bladina.
“Uzbad Grundaz” brzmiało motto świątyni widoczne na ścianie za sekretarzem, który ich przyjął. Przynajmniej w Reikspielu. Czy to samo znaczyły runy widoczne nad nim, mógł się tylko domyślać. Peter zerknął nerwowo na Bladina - każda świątynia Sigmara miała własne motto, pochodzące z khazalidu, ale że nie każdy kapłan znał runy, a krasnoludzcy rzemieślnicy miewali specyficzne poczucie humoru, słyszał, że niektóre świątynie miewały motta typu “jebać długouchych”. Miał nadzieję, że towarzysz podróży nie wybuchnie śmiechem, jeśli tu tak było. A Bladin i tak się przyda - świątynie Sigmara nie odmawiają pomocy krasnoludowi. Nigdy.
- Brat Peter i brat Bladin proszą o posłuchanie - zapowiedział ich staruszek.
- Nie będę wołał Prałata bez potrzeby. Czego potrzebujecie, bracia? - zapytał sekretarz.
- W imieniu Świątyni w Wolfenburgu prosimy o pomoc, ojcze Ordynariuszu. Potrzebujemy noclegu, strawy i opieki nad zwierzętami. Czterech mężczyzn, dwie kobiety, sześć koni - zameldował krótko Peter. Pompatyczne ceremonie były na pokaz. Sigmar cenił także zwięzłość. Tyle wystarczyłoby, by uzyskać pomoc, ale następne słowa przekonały sekretarza, że odpoczynek Prałata musi zostać przerwany. “Skradziono naszyjnik” było jasne dla każdego sługi Sigmara w pobliżu Wolfenburga. Peter po raz kolejny musiał powiedzieć wszystko co wie na ten temat i na temat swojej misji, ale odpowiadał wyczerpująco i z taktem. Pomyślał, że ta misja jednak może mu pomóc. Im więcej ważnych osób pozna tym łatwiej mu będzie kiedyś awansować. O ile oczywiście osiągnie sukces...
Choć świątynia była mała, znalazły się w niej miejsca dla szlachetnie urodzonych inne niż podłoga w głównej nawie. Wszyscy zainteresowani rozumieli, że warto podtrzymywać dobre relacje ze szlachtą. Co do reszty (i koni) rozwiązaniem okazały się pobliskie koszary. Większość żołnierzy i tak nocowała w domach w czasach pokoju. A na kolację Prałat zaprosił wszystkich, jego sekretarz zapewnił także, że dopilnuje, by dostarczono im prowiant na następny dzień.
- Pójdę powiadomić resztę - zaofiarował się Bladin.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline