Patrząc na mapę Galeb robił szacunki i wszystko wskazywało na to że...
są w dupie.
W dupie z czasem, bo za cholerę cała grupa nie zdąży na przełęcz. Szczególnie po dociążeniu prowiantem, dodatkowym ekwipunkiem i tak dalej. Przykro mu to było stwierdzić ale sam Detlef spowalniał marsz, a teraz kiedy jeszcze część ludzi się dociążyła i zwierzęta... dodaj dodatkowy czas na rozładunek i załadunek bagaży, dłuższy odpoczynek... - Trzeba się rozdzielić... albo radykalnie zmniejszyć obciążenie. - rzekł poważnie kiedy zrobili postój przed Simbach.
Po raz kolejny wychodziło to co mówił na samym początku - oddział powinien zostać pomyślany jako lekka piechota. Czyli najmniejsze obciążenie i najwyższa mobilność. Ale już to wypominał tyle razy, że nie miał ochoty poruszać tego po raz kolejny. - Tym tempem nie podejdziemy nawet pod góry, a trzeba jeszcze rozmówić się z władzami Karaku. Mnie i Fritzowi droga stąd zajęłaby jakieś... 12 dni, a do terminu zostało 20. Mam dość jedzenia, aby bez robienia przystanków na polowania zrobić tą trasę.
- Moja propozycja jest taka, że część lekkozbrojnych pójdzie przodem. Gaar wypisze swoje pełnomocnictwo na wypadek napotkania innych armijnych. Sam mogę spróbować dogadać się z krasnoludami z Karaku. W obecnym kształcie po prostu nie zdążymy. |