Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2019, 13:25   #263
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Walka w kolejnej grocie się skończyła i tym razem Beleren musiał zareagować. Momentalnie wyczuł strach Laury o swojego brata i niepewność, coś na kształt strachu, który na ułamek sekundy przysłonił myśli Emi, gdy dziewczyna otrzymałą potężne uderzenie wyrzucające całe powietrze z jej płuc.
Różdżka była może i przydatna, ale nie uratuje sytuacji. Poczuł krople potu spływające mu skrań gdy zdecydował się zadziałać!
Dotknął umysłu troglodyty, jednak nie tak jak wcześniej. Tym razem użył prostej sztuczki jaką często stosowali rodzice w stosunku do nijadków. Udawali, że podają smakołyk, a gdy dziecko otwierało usta podkładali łyżkę z kaszą. Jace był pewien, że jako dziecko nienawidził tej taktyki, ale doceniał ją już jako dorosły. Wystarczyłoa chwila, by dokonać podobnej podmiany w umyśle potężnego troglodyty z młotem, by ten zwrócił się przeciw swoim.
Walka była zakończona, jednak drużyna była mocno poobijana.
Psionik osunął się na podłogę tocząc mentalną walkę o panowanie nad sobą, o powstrzymanie się przed dalszym użyciem mocy, podczas gdy reszta posprzątała ciała i zdecydowała się odpocząć.
- Co? Tutaj? - zdziwił się Jace, gdy dotarło do niego co się dzieje, jednak w zasadzie niewiele mógł już zrobić. Sulim ruszył na górę, Emi z Laurą były po zwiadzie i nie stwierdziły niczego niepokojącego...
- Daj spokój Beleren, może ty nie oberwałeś, ale my potrzebujemy chwili wytchnienia - usłyszał...
- To nie jest dobry pomysł - mruknął po kilku głębyszych oddechach. W pierwszej chwili gotów był iść na starcie z drużyną, przekonać, albo wymusić na nich ruszenie dalej, ale rozsądek zapanował w głowie chłopaka.

Bez Słońca i z buzującą adrenaliną trudno było zorientować się ile czasu minęło, ale na pewno nie więcej niż kwadrans, gdy Jace poczuł mentalny podmuch.
~ Ktoś rzuca czary! ~ przemknęło mu przez myśl, jednak było za późno. W progu czekała ich kolejna banda przeciwników. Nie zaatakowali jednak, lecz zaczęli rozmwiać. To dobrze, może uda się ich przekonać do porzucenia jaskiń? Jace skupił się przywołując moc.
- Jace! Co one gadają? - złodziejka syknęła widząc, że znowu troty nie atakują tylko syczą.
~Spróbuj zagadać je do powrotu Sulima. Jak masz jeszcze ten czar zwracający ich przeciwko sobie to miej go w pogotowiu. ~ Mikel nie chciał ryzykować komunikacji we wspólnym. Nie miał pewności czy troglodyci go nie znają.
Chłopak podszedł pewnym krokiem do Laury i Mikela gestem dłoni wskazując by obie strony spasowały.
- Jestem Jace Beleren - przedstawił się w smoczym - Macie rację, Dzieci Kamienia już nie ma, my jesteśmy ranni, ale mylisz się jeśli sądzisz, że wyjdziecie z tego pojedynku zwycięsko.
Ighiz zawarczała, słysząc słowa Jace’a - Dzieci Kamienia to my! Byliśmy, jesteśmy i będziemy! A wy poddacie się lub zginiecie wszyscy! -
~Drążący domaga się kolejnej ofiary, krwi!~ Jace wyraźnie usłyszał myśli troglodyty.
~ To nie skończy się łagodnie, przygotujcie się do ataku, ale bez nerwowych ruchów ~ Beleren ostrzegł towarzyszy samemu próbując przeciągnąć scenę do powrotu druida i Psotnika
- Nic do was nie mam Dzieci Kamienia, ale Drążący wezwał mnie tu, bo nie jest z Was zadowolony. - To było ryzykowne zagranie, ale być może jedyna szansa na pokojowe rozwiązanie sprawy - Możemy to zrobić na dwa sposoby: Albo opuścicie to miejsce, a ja złożę w ofierze bladolicą, albo zostańcie i złożymy w ofierze was. -
~Skąd on wie o Drążącym!? To NIEMOŻLIWE~ na twarzy jaszczura, o ile ktokolwiek był w stanie odczytać jego mimikę, wymalowało się bezgraniczne zdumienie. Pozostali troglodyci także w szczerym szoku popatrywali to na Jace’a, to na Ighiz.
Ostrzeżenie Jacea, Emi wzięła sobie bardzo do serca. Kiedy on zagadywał jaszczury ona bardzo ostrożnie wyciągnęła z plecaka jeden kamień grzmotu i miksturę niewidzialności. Patrzyła wciąż przed siebie nie rozumiejąc ani słowa z rozmowy i wyglądało na to, że jaszczury nie zauważyły jej starań.
- J-jak to, kłamiesz, z pewnością jesteś kłamcą! Jeśli przysłał cię Drążący, udowodnij to! - wrzasnęła szamanka, na tyle głośno, że usłyszał ją nawet Sulim, będący w komorze obok.
Jace uśmiechnął się złowieszczo. - Kwestionujesz wolę Drążącego? - syknął - Ha! Nic dziwnego, że Dzieci Kamienia nie były w stanie zapewnić odpowiedniej ofiary. Twoja pycha i brak wiary przynoszą wstyd i śmierć Dzieciom Kamienia! Chcesz dowodu? Proszę bardzo!
~ Szykujcie się ~

Jace sięgnął do kieszeni pióro bażancie, zwinne i giętkie, którym wykonał prosty wywijas wskazując na najgłupszego i najsilniejszego troglodytę:
- Ty! Przynieś mi jej głowę! - Mikel wykorzystał chwilę, gdy Jace “zabawiał publiczność” i dyskretnie sięgnął po miksturę leczniczą, drugą rękę nieznacznie przesuwając w kierunku broni. Brakowało mu jednak zwinności Emi, i jego ruch został zauważony. Gdy jeden z troglodytów rzucił się w stronę Ighiz, drugi skoczył na chłopaka.

Wszystko później wydarzyło się momentalnie: Emi rzuciła kamień grzmotów, Mikel sięgnął po broń, jeden z troglodytów zaatakował swoją niedawną przywódczynię, niestety nic nie zadziałało tak jak pownnio. Kamień uderzywszy w podłogę wywołał huk, ale nikt nie zdawał się ogłuszony, Mikel nie zdołał wznieść broni do parady, gdy otrzymał cięcie w ramię. Syknął gdy krew trysnęła na zimię. Bez pancerza musiał bardziej uważać, jeden zły ruch i może skończyć z ostrzem w bebechach!

Za Jacem Laura skandowała zaklęcie, mężczyzna rozpoznał je i celowo nie odwracał się za siebie. Usłyszał tylko jak kobieta kończy zaklęcie wymiotami, a po chwili wszędzie wokoło rozeszły się pająki.
[media]https://i.pinimg.com/564x/e6/83/ae/e683ae4f6302a7d645d9b020c031021c.jpg[/media]

- ZDRAJCA! - krzyknęła Ighiz odpychając swojego przybocznego. Cofnęła się wymachując różdżką i posłała zaklęcie. Jace najpierw poczuł mrowienie, które momentalnie przerodziło się w paraliż całego ciała.
~ Unieruchomienie osoby? ~ zdziwił się. Co jak co, ale mogła wybrać lepszy cel. On nie potrzebował gestów, ani słów. Zaśmiał się mentalnie próbując pozbawić przeciwnika pewności siebie:
~ Hahaha! Myślisz dziwko, że mnie powstrzymasz!~

Akcja chwilowo zwolniła, gdy drużyna musiała się przegrupować. Laura wyzwoliła magię różdżki nakładając na brata magiczny pancerz, który zasklepił rany magicznym napojem. Psionik widział to jak w kadrze, jakby nie był uczestnikiem, a jedynie obserwatorem całego zdarzenia. Może to efekt paraliżu? Nie miał jednak czasu dalsze dywagacje, bowiem czas postanowił uderzyć go przyśpieszając kolejne sekundy. Znów słuch wyostrzył się wyłapując sapnięcia, przekleństwa i szczęk oręży, woń śmierdzących przeciwników była nie do zniesienia i chyba tylko przez paraliż Jace nie mógł zwymiotować. Mógł przeciągnąć to jeszcze dłużej, mógł poczekać na Psotnika!

 
psionik jest offline