- Och widzę, że masz czas być szarmancki, no od razu mi ulżyło już myślałam, że źle z tobą - Głos Laury ociekał sarkazmem którym maskowała swój strach, przed stratą białowłosej. Od razu podała ‘męskiej formie’ towarzyszki znalezioną miksturę większego leczenia i nałożyła magiczne bandaże na siniejące miejsce gdzie Morgensternem zderzył się z żebrami. - Gdzie ty! Siadaj! - Zganiła towarzyszkę stanowczo nie pozwalając jej na szaleństwa. Bała się, że mimo mikstur rany po-otwierają się na nowo jeśli Emi za szybko zacznie się ruszać. - Pięć minut, zwykłego nic nie robienia! Mikel sobie poradzi i się z tobą podzieli jak coś znajdzie. Po czym Laura zmaterializowała koc ze swojego plecaka i zawinęła 'męską formę' Emi w bezpieczny kocykowy kokon.
Ostatnio edytowane przez Obca : 03-02-2019 o 19:21.
|