Key biegł szacując swoje szanse. Mur był za szeroki by walczyć jeden na jednego. Nie mógł pozwolić sobie na długą walkę. W dodatku był jeszcze treser. Pusty mur nie dawał żadnych okazji do uszczuplenia pościgu. Dotarł do schodów i zbiegł na dół. Zawrócił w kierunku bramy.
Zaklął widząc, że plecak był wspomnieniem, podobnie jak spory fragment otoczenia. Ruszył galopem przeskakując dogasające płomienie. Planował korzystając z dymu zaszyć się między zabudowaniami i tam bez pośpiechu, a za to z ostrożnością przekraść poza mury miasta. Po drodze rzecz jasna musiał ukraść żarcie i wodę.
Ścigające go cyber psy miały sporą szanse na odwołanie ich przez tresera. A nawet jeśli nie, to miasto dawało multum okazji do zasadzek. No i zawsze jakiś życzliwy szturmowiec mógł je ostrzelać. |