Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2019, 23:52   #2
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
BG (krasnolud) chcący przekroczyć bramę jedynie dla ludzi:
"Ale wy ludzie jesteście prymitywni! Jak ktoś jest niski, nosi brodę i cholera topór to zaraz krasnolud!"


Kilka godzin wcześniej, bardzo wcześnie rano

Służba przy bramie miejskiej uważana była za najlepszą. Zamiast człapać po mieście z halabardą i smażyć się w słońcu w blaszanym hełmie można było siąść sobie na stołeczku, oprzeć się wygodnie o chłodny kamień i pilnować, by nikt niepożądany nie wszedł do miasta. Nie bez uiszczenia opłaty, w każdym razie.
Ćwierć korony od koła, szyling od nogi, szyling od ucha (spiczastego)...
I nie bez zostawienia (za pokwitowaniem) długiej broni w depozycie. Oczywiście można było wykupić pozwolenie za koronę od sztuki.
- Oczywiście ostatecznie to strażnik podejmuje decyzję o tym, co jest długą bronią, albo ile przyznać zniżki. Gdy ktoś okaże zrozumienie dla ciężkiej pracy stróża prawa i szacunek nam należny, wiemy, że nie jest niebezpiecznym obwiesiem, lecz porządny obywatelem, a przecież nie obawiamy się, że taki mógłby popełnić przestępstwo. Ba, taki powinien mieć prawo do obrony. Za to wyobraźcie sobie, że niektórzy przyjezdni paradują po mieście z bronią bez pozwolenia i bez okazania szacunku, a do tego kłamią, że kupili ją już w środku. Na szczęście zbrojmistrz zawsze wie co zeznać, nawet jeśli posuną się do podrobienia jego puncmarki na ostrzu - Alphonse, strażnik z doświadczeniem, przypominał instruując Georga Nichtmachena oraz Rudiego Schneidera, dwóch ochotników, którzy nienaganną służbą przez cały miesiąc zdobyli sobie prawo do służby wartowniczej i podreperowania domowego budżetu wykazania się samodzielnością.
Przerwał by spojrzeć na przechodzącą przez bramę, spieszącą na targ Wielką Jagodę i na jej wielkie cycki i przyjrzeć się, czy niczego nie przemyca w wydekoltowanej bluzce.
- O kurwa - wyrwało mu się nagle. Nie odnosił się jednak do niczyjej profesji - patrząc w tym samym kierunku można było dostrzec zbliżającą się kawalkadę.
- Idę zawiadomić szefa - rzucił oszołomionym ochotnikom i uciekł, zostawiając ich samych z problemem szybkim krokiem ruszył zanieść kluczowe informacje przełożonemu dbając, by w meldunek nie wkradły się przekłamania.

Tymczasem do bramy zbliżało się dziwowisko.
Szlachcic w bogatym ubraniu, jadący obok swojego Giermka, nad którym powiewała chorągiew jego pana, zielona góra na złotym polu, Elf z rusznicą, Krasnolud, wpatrzony w swoją dłoń i sakiewkę, którą w niej trzymał, Niziołek, tak bardzo nie wyglądający na złodzieja, że na pewno nim był, Akolitka jakiegoś bóstwa, którego nie rozpoznawali, jakiś trudny do zapamiętania gość w kapturze oraz ubrany niczym żebrak Obwieś. A za nimi, podśpiewując i grając na lutni, Bard.


Georg i Rudi patrzyli z niedowierzaniem na tak niedobraną grupę. Młodzi i niedoświadczeni, jeszcze nigdy nie natknęli się na Drużynę Poszukiwaczy Przygód. I jak ich kurwa podliczyć?

Jagoda także się odwróciła, a Jacek Dydulski, myślący o rzeczach, których nie będziemy teraz poruszać i obserwujący bramę z ukrycia, uśmiechnął się na widok odwracaczy uwagi Poszukiwaczy Przygód.

Werner Plumke spodziewał się kolejnego dnia pierdzenia w stołek w ratuszu. Robert, miejski skryba, nie dawał mu ważnej roboty, zlecając tylko przepisywanie papierów. Dlatego też pił wczoraj w Gospodzie "Pod Jagnięciem" położonej niedaleko bramy i właśnie budził się, wyrwany ze snu przez karczmarza, którego sympatia dla stałego klienta wystarczyła na zostawienie go w spokoju kiedy pijany zasnął pod stołem po nocce poświęconej na chlanie z kim popadnie zdobywanie cennych znajomości w zróżnicowanych kręgach. Zza drzwi dobiegały jakieś hałasy, ktoś przebiegł obok, stukając przy okazji halabardą. Ki diabeł? Czyżby brama była atakowana? Może jak pomoże to go w końcu przyjmą do straży?

Alexander Kriechbaum, który już był ochotnikiem w straży, ale akurat nie była jego warta, siedział z ojcem na targowisku i zastanawiał się, czemu Jagoda jeszcze nie dotarła. Zwykle dostarczała towar jako pierwsza. Może jej się co stało po drodze? Ruszył by to sprawdzić. Może Ingrid uzna to za odważne? Lubiła odważnych mężczyzn i lubiła to okazywać...

I tylko mały Timi nie miał na pozór absolutnie żadnego powodu, by być przy bramie. Ale był. Po kolejnym dniu poniżania nie mógł już znieść swojej sytuacji i po raz kolejny przepłakawszy całą noc patrzył na bramę i zastanawiał się czy nie uciec i wrócić do wsi. A teraz patrzył oniemiały na dziwowisko za bramą i buzia otwierała mi się coraz szerzej.


Tymczasem Poszukiwacze Przygód podjechali do bramy i jak gdyby nigdy nic zaczęła wjeżdżać do środka.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 04-02-2019 o 08:56.
hen_cerbin jest offline