Przemowa i groźny wygląd musiały przerazić każdego, niestety Marianno widział tylko ciemną sylwetkę, maska i martwe oczy były poza zasięgiem jego ludzkich oczu. W jego fachu musiał być przyzwyczajony do gróźb, baa musiały być częścią życia. Zresztą pewnie też zdawał sobie sprawę z patowej sytuacji, jeśli wypuści dziewczynę nie ma karty przetargowej, jeśli Franko podejdzie to może strzelić ze zwykłej złośliwości, bo i tak nie uwierzy w żadne zapewnienia, że po uwolnieniu dziewczyny nic mu się nie stanie.
- Pomóż mi proszę! - pisnęła dziewczyna.
Tommy przekradał się między grobami, przykucnięty czekał aż bandyta przejdzie niecały metr od niego. Potem od grobu do grobu zbliżał się do Franka i Marianno. Dotknął zmarzniętej ziemi i skupił się. Wąska kamienna macka wyrosła koło stopy Marianno i pięła się do góry by zacząć sięgać broni, gdy nagle z boku rozległ się ryk i coś wystrzeliło w górę rozbłyskując wyładowaniami elektrycznymi. Zawisło na chwilę w powietrzu i ruszyło w kierunku Franko i Marianno. Tommy w rozbłyskach piorunów rozpoznał Maxa. Kamienna macka rozsypała się na drobne kamyczki.
Felicja była równie zaskoczona jak Tommy i bandzior, ale doświadczenie wojenne pozwoliło jej skorzystać z okazji i oparłszy ramiona o nagrobek spokojnie ściągnęła spust trafiając zbira w bark.
- Aport - zażartowała, pies jednak nie znał się na żartach i skoczył do leżącego zbira łapiąc go za nogawkę i wlokąc do Felicji. Szybkim ciosem ogłuszyła bandytę i z niejaką obawą poklepała psa po karku.
Sullivan prowadzony przez psa szybko odnalazł skradającego się zbira. Ten był czujny i zdążył strzelić zanim dopadł go Freki. Pocisk rozorał grzbiet psa, ale ten zdołał dopaść przeciwnika i powalić skokiem na pierś. Sullivan był tam chwilę później wysyłając go do krainy snów.
Ostrzeżenie Tommiego przyszło w samą porę, wielkolud zdołał przykucnąć za nagrobkiem widząc nagły ruch z lewej. Huknął strzał, pocisk zrykoszetował z wizgiem o nagrobek. Niestety, drugi strzał z prawej strony trafił wprost w bark. Dziurawiąc na wylot i wyrywając kłąb farfocli z kurtki. Załatanie tego będzie nie lada wyczynem.
Marianno widząc, że sprawa się rypła zaczął się wycofywać na prawą stronę, wlokąc za sobą dziewczynę, wciąż wciskając jej, a lufę pod brodę.
- Nie idź za mną ona zginie.