Może i sytuacja była posrana, ale daleko było by Key siadł na dupie i pozwolił się zarżnąć. Odbił w bok, by ominąć powracające reszki oddziałów. Szybki sprint wzdłuż murów, który osłonić go miał przed ostrzałem z broni ciężkiej, mógł go wyprowadzić z okrążenia. Dopędzić go miały szanse tylko psy. Ludzi nawet najszybsi, mogli tylko pomarzyć o dogonieniu nawet rannego psa. Inna sprawa, że mogli strzelać, ale na to Key nie mógł nic poradzić, poza obelżywym zadarciem ogona i jak najszybszym zniknięciem im z oczu. Pierwsze właśnie wykonał, a nad tym drugim już pracował... |