Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2019, 17:13   #50
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Hej jest tu kto?! - zawołał Niklas stając pod palisadą. Miał głęboko w rzyci czy ktoś poza mieszkańcami go usłyszy. Widząc nietknięte ludzkie zabudowania opadły z niego resztki adrenaliny i ledwo stał na nogach. Henrike była bardzo lekka ale niesienie jej w szybkim tempie przez całą drogę, na barana, dało się we znaki. - Mamy ranną! Podobno jest stąd i ją znacie!
Teo, niby staruszek, ale ciągle żwawszy od niejednego młodzieniaszka, nie mógł wyjść z podziwu. Dziewczyna była drobna, ale nieść ją taki kawał drogi przez trudny teren, nie po ubitej drodze…
- Silny z ciebie chłop, to może nam się wszystkim przydać.
Rozejrzał się, osada wyglądała na dawno opuszczoną, ale widział też świeże ślady bytności. Więcej ludzi, to dobrze, zwiększało to szanse przetrwania. Z drugiej strony, może trzeba było brać nogi za pas. Nie każdą walkę da się wygrać, ale większości można uniknąć. Tego właśnie życie nauczyło Theodosiusa Hochenberga, szczurołapa nad szczurołapy.
- Hund, do nogi, ty zawszony kundlu!
Na niedużym, świeżo wykarczowanym placu siedział na pniaku starzec. Po zaroście płynęła mu ślina, co nadawało mu niedołężny wygląd. Z jednej z ziemianek, tej najbardziej po prawej, wyjrzał uzbrojony mężczyzna z obnażonym torsem.
- Kto wy?
- Jestem Niklas Lehmann i pochodzę z Langwald. Moją wioskę, z tego co opowiadała Henrike po drodze, spotkał chyba ten sam los co was wszystkich - przedstawił się. - Padam na pysk. Pomóżcie - dodał mając na myśli dziewczynę, którą niósł na plecach.
- A jam jest Theodosius - zdążył tylko wtrącić szczurołap.
- Henrike? Myśleliśmy, żeś nas opuściła? Gdzieś była? - Wolf podbiegł do Niklasa i podtrzymał dziewczynę.
Węglarz odstawił dziewczynę na ziemię po czym z jękiem złapał się za krzyże i wyprostował ostrożnie.
- Przyjmiecie braci w niedoli? Na pewno się przydamy - zapewnił. - Znajdzie się kawałek posłania?
- Jeśli jakiś ze sobą macie - skrzywił się Wolf. Za nim, zza drzwi, które przekroczył wyglądała ładna, kobieca buzia. Była czujna.
- Weźcie sobie tę ziemiankę. Chyba nikt się tam nie kręcił - powiedział mężczyzna wskazując najbliższą furty po lewej stronie.
- Nasze miasto zniszczyły martwia-aki - powiedział łamiącym się głosem starzec i zapłakał.
- Cicho - rzucił Wolf stanowczo, aż się Kardigan wzdrygnął. Widząc rezultat kontynuował.
- Napadli nas trzy doby temu. Było ich mnóstwo. Przyszli z południa i wschodu. Gdy się pojawili broń zaczęła gnić. Zmarli biegali po miasteczku niby żywi, tylko mordowali jakby bólu nie czując.
Theo patrzył podejrzliwie na rozpadającą się ziemiankę i liche ogrodzenie wokół starej osady.
- Nie lepiej uciekać? Próbowaliście?
- Mamy rannych, dzieci. Uciekaliśmy dwie doby. Staramy się zebrać żywność i siły. Wtedy pomyślimy co dalej.
- Ilu was jest? - węglarz zawtórował szczurołapowi zbierając swój dobytek z zamiarem udania się niebawem do ziemianki.
- Z wami półtora tuzinu - odpowiedział Wolf po raz kolejny, przyzwyczajony do odpowiadania na pytania.
- To gdzie reszta? - zaciekawił się Niklas widząc, że brakuje w osadzie około tuzina mieszkańców.
- Jeden szuka drogi na północ, inni poszli szukać jedzenia, kolejni polują, medyczka szuka ziół. Nie przestraszcie się, w osadzie jest krasnolud, nieco mrukliwy. Naprawia rzeczy.
Węglarz skinął głową na znak, że rozumie.
- Nie wiem czy teraz jest mnie coś w stanie przestraszyć - powiedział zarzucając plecak na ramię. - No może dopiero jak się obudzę. - Wskazał ręką ziemiankę i wykonał pytający ruch głową, po czym nie czekając na odpowiedź ruszył w jej kierunku powłócząc nogami. - Dziękuję - rzucił jeszcze na odchodne.
Theo kiwnął głową i w stronę Niklasa, i w stronę Wolfa. - Dzięki za gościnę, panie Wolf. Postaramy się przydać.

Węglarz stając w progu ziemianki uzmysłowił sobie, że podziękowanie było przedwczesne. Zapach stęchlizny i zgnilizny był potężny. Praktycznie wszystko na wyposażeniu lokum było do wyrzucenia. No ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Nie było się nad czym zastanawiać. Odpoczynek musiał jeszcze chwilę poczekać.

Niklas złapał za pierwszy z brzegu sprzęt i wyniósł go na zewnątrz ciskając na ziemię. Stół i krzesła rozpadały się w rękach, sienniki były całe przegniłe. Razem z Theodosiusem zajęło im ponad pół godziny uprzątnięcie wnętrza.
- Cóż, pierwsza noc chyba na ziemi… Nie widziałem niczego w tej dziurze, co by się nadało na posłanie. Ja się zawinę w koc, nie pierwszy raz tak zasnę. A kundel trochę mnie ogrzeje.
- Poczekaj. Coś zaraz zorganizujemy. Padam z nóg, ale nie jestem aż tak zdesperowany żeby wilka złapać.
Węglarz wrócił do plecaka, który zostawił przy wejściu i odpiął swoja dwuręczną siekierę, a następnie ruszył w kierunku jednego z krzaków porastających obóz. Paroma sprawnymi uderzeniami przerobił go na kilka prowizorycznych mioteł.
- Zróbmy porządek z resztkami przegniłych sprzętów jakie walają się na klepisku, a potem wyścielimy nimi dwa posłania - zaproponował wręczając towarzyszowi garść witek.
- Pozamiatać możemy, ale to co tu jest nadaje się jedynie na ognisko. Jakbyś naciupał trochę więcej gałązek, choć może lepiej z jakiegoś iglaka, dałoby się na nich położyć. Ja w międzyczasie rozpytam co w wiosce jest, czego nie ma i co jest wokół. A rano pewnie trzeba będzie się rozejrzeć za żarłem.
- Dobry pomysł, ale nie na teraz - odparł węglarz. - Coś sensownego zorganizujmy po odpoczynku. Teraz mam siłę tylko na taką prowizorkę.
- Odpoczywaj, ja nie niosłem panienki na plecach, to jeszcze mogę coś porobić. Choćby i suchych gałęzi naznosić na wszelki wypadek.

Zamiecenie i względne osuszenie klepiska zajęło im niedużo czasu. Narąbane dodatkowe gałęzie posłużyły do sporządzenia prowizorycznych posłań. Komfort był znikomy, ale przynajmniej była jakaś izolacja od wilgotnej gołej ziemi. Węglarz rozłożył koc na legowisku po lewej, położył się na nim i przykrył jego połową. Mrok ziemianki i wytłumienie odgłosów z zewnątrz spowodowało, że sen przyszedł szybko.

Niklas spał bardzo niespokojnie. Kilkukrotnie budził się z atakiem paniki nie wiedząc gdzie jest. Dobrą chwilę potrzebował aby przypomnieć sobie, że nie ma sensu rozglądać się za rodzicami i że znajduje się w tymczasowym azylu, a otaczająca go ciemność to tylko ziemianka. Gdy w końcu otworzył oczy i nie czuł zmęczenia nie wiedział ile czasu minęło. Usiadł na posłaniu i podniósł się na nogi. Sprawdził czy plecak i siekiera są na miejscu, a potem wyszedł na zewnątrz. Zapadał wieczór, a on był głodny.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 05-02-2019 o 11:12.
Raga jest offline