Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2019, 09:17   #161
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Max dał się opatrzyć Igle. Po prostu przez chwilę stał, opierając się o mur kuluaru, mając na muszce schody prowadzące na piętro. Czuł szarpnięcie koszuli, kiedy palce Igły gmerały mu w ranie. Czuł tępy ból, jakby rana była rozległa, rozciągająca się na całe plecy, bark i ramię, aż po nadgarstek, choć widział, że to nie mogła być prawda. Po chwili stał już, cuchnący jakimś proszkiem, którym go posypała. Wskazał ręką na Jinxa i Barry`ego, kiedy zapytała kto następny.

Dobrze było mieć medyka w drużynie. Dobrze było mieć ich kilku, bo wtedy jeden ratował drugiego, i wydawało się, że wszyscy tu byli nie do zdarcia.
Choć patrząc na Barry`ego, niekoniecznie to mogła być prawda. Chłop nieźle oberwał i trzeba było coś z tym zrobić. Zaciskając zęby z bólu, podrzucał karabin do policzka, i próbował trafić choć jednego napastnika, chcącego wyciąć sobie kawałek Barry`ego.

"Człowiek, to nie pierdolony tort" myślał ładując karabin i czując rosnącą wściekłość. Nie bardzo wiedział co się z nim działo, czy to był wpływ wkurzenia, że katują jego towarzysza z drużyny, czy medykamentów Igły.

Podłoga aż kołysała się od wybuchów. Wpierw pierwszy. Pewnie z zewnątrz. "Może nawet cholerna brama" pomyślał z nadzieją. Kolejny bardzo bliski, jakby cała fasada budynku wzięła sobie wolne i poszła spać. Najwyraźniej ktoś bawił się znacznie lepiej niż oni.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline