Franko wziął zamach i palnął z liścia alfonsa zostawiając na jego twarzy czerwony odcisk dłoni. Krew trysnęła z rozbitej wargi, a twarz zaczęła delikatnie puchnąć. Zbliżył sobie sukinsyna do twarzy tak by ten mógł przyjrzeć się jego oczom. Diabeł był już blisko. Franko czół że się uśmiecha, wiedział, że wystarczy tylko lekko przekręcić ten zawszony kark. Diabeł uwielbiał trzymanie czyjegoś życia w zasięgu ręki... Franko zaś tego nienawidził...
- A teraz skurwielu mów... Bo moja cierpliwość się skończyła. Od ciebie tylko zależy w jakim stanie skończysz... W jednym kawałku, czy paru zapakowanych oddzielnie jako inwalida lub w ostateczności warzywo! |