28 marca
Poranne rozmowy i ćwiczenia
Zaspała! Gdy się obudziła, Patryk już się ubierał pospiesznie, zapewne spóźniony.
Podniosła się i przeciągnęła.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęła się do kochanka. - Dostanę całusa nim wybiegniesz?
- Oczywiście… i szkoda, że się obudziłaś. Zamierzałem cię porwać, gdy spałaś. - zażartował mężczyzna, nachylając się i całując usta rudowłosej.
Perka odpowiedziała na pocałunek.
- Jeszcze załatwiasz dziś coś w stolicy, czy lecisz już do domu. - Sięgnęła po porzuconą przy łóżku sukienkę.
- Niestety już wyjeżdżam.- odparł smutnie Patryk i spojrzał na sfatygowane krawaty.
- A co byś zrobiła… gdybym związał ci ręce i zabrał ze sobą? Gdybym cię porwał?
- Chyba musiałabym dać się porwać. - Perka wcisnęła się w sukienkę i uśmiechnęła do kochanka. - Tylko Jagodzie byłoby chyba smutno, gdybym do niej nie wróciła.
- Ale pomarzyć… dobra rzecz. - odparł z uśmiechem jej kochanek.
Perka zgarnęła swój prezent i złożyła go ostrożnie po czym jeszcze raz pocałowała Patryka.
- Odzywaj się do mnie czasem. - Uśmiechnęła się ciepło gotowa wyjść z pokoju razem z mężczyzną.
- Nie znudziłem ci się jeszcze? - zapytał Patryk biorąc do ręki swoją walizkę. I drugą dłonią chwytając dłoń Perki.
- Wprost przeciwnie. - Zosia zaśmiała się. - Pokazałeś, że mamy jeszcze sporo rzeczy do wspólnego przetestowania.
Wyszli razem. Ostatni całus na pożegnanie i… oboje musieli się udać w przeciwnych kierunkach. On do samochodu, a ona do pokoju z pozostawioną samą sobie Wilgą.
Bez trudu odnalazła pomieszczenie z numerem, które wynajęła im na noc i zapukała, ciekawa czy Jagoda już wstała. Pukanie nic nie dało, ale Perka znała już nawyki okularnicy. Wczesne wstawanie do nich nie nacisnęła. Zosia użyła klucza, a potem nacisnęła klamkę by dostać się do pokoju. Przy wejściu powitał ją Duch wesoło machając ogonem. Sama zaś artystka chrapała cicho na łóżku z kołdrą podwiniętą w górę aż do połowy ud. Zosia odłożyła na stolik swój prezent i dała psu jeść i pić. Z telefonem podeszła do okna ciekawa czy jeszcze uda się jej dojrzeć Patryka i wybrała numer matki.
Widziała jak odjeżdża i słyszała spokojny, ale i władczy głos matki. - Gdzie jesteś? Spóźniasz się. Czy wszystko w porządku?
- Jestem w Warszawie. O której możemy się u ciebie pojawić? - Perka oparła czoło o okno. Ciekawe czy gdyby zrezygnowała z tego wszystkiego i wyszła za takiego Patryka… nie… wtedy na pewno miałaby spokój od swojej matki.
- Napotkałaś ją… lub jakieś trudności z jej strony? - zamiast odpowiedzi było pytanie ze strony matki. - Rozmawiałam z kręgiem. Są niechętne dużej mobilizacji, bez twardych dowodów na istnienie zagrożenia.
- Nie. Myślę, że nie ma co mobilizować kręgu. Chcę pogadać i się czegokolwiek dowiedzieć… pokazać ci pewien szkic. - Zosia starała się zachować spokój. Nie lubiła rozmawiać z matką i teraz czuła jak cały dobry nastrój wywołany nocą z Patrykiem zaczyna się ulatniać.
- Dlaczego nie pojechałaś od razu do domu? Wiesz dobrze, że znajdzie się w nim pokój gościnny dla twojej towarzyszki? - zaczęła ją wypytywać matka.
- Dotarłam późno i nie miałam sił jechać dalej. Zjemy śniadanie i przyjedziemy.
- To kiepska wymówka. - usłyszała w odpowiedzi Perka. - Spotkamy się w okolicy podwieczorku, ale oczywiście możesz już teraz zadomowić się w swoim pokoju.
- Zajrzę wobec tego do swojego mieszkania. Myślę, że będzie mi tam wygodnie z Wilgą i wpadniemy na podwieczorek. - Zosia za nic na świecie nie zamierzała skazywać Jagody na dłuższy kontakt z matką niż to było konieczne.
- Czy to właściwe? Twoje mieszkanie nie jest tak bezpieczne jak nasza rodzinna willa.
- Jest prawie w centrum. Mówiłaś, że one nie lubią miast. - Zosia z całych sił starała się zachować spokojny ton.
- Tak. Ale ostatnia Baba Jaga pojawiła się na polskich ziemiach ponad sto lat temu. Reguły mogły się zmienić. - Zosia wiedziała, że matka była uparta i starała się na wszystkich wymuszać swój punkt widzenia.
- Najwyraźniej zagrożenie nie jest bardzo duże, skoro możemy spotkanie odłożyć do podwieczorku. - Perkę kusiło by rzucić telefonem.
- Ja tu pracuję. Nie każdy ma możliwość wiosennych wojaży po kraju. Niektórzy muszą zarabiać, pilnować domeny i przewodzić kręgowi. To spora odpowiedzialność. - odparła protekcjonalnym tonem matrona po drugiej stronie telefonu.
- Jakoś też udaje mi się zarabiać. - Zosia już prawie warknęła do słuchawki. - Widzimy się na podwieczorku.
- I wtedy porozmawiamy. Także o zarobkach. - odparła mamusia na pożegnanie.
Perka rozłączyła się i zirytowana prawie rzuciła telefonem, w ostatniej chwili przypominając sobie, że Jagoda nadal śpi. Niepewnie zerknęła w kierunku łóżka.
Nie zmieniło się tam jednak nic. Chrapanie było ciche, tyłek może bardziej wypięty. Malarka miała mocny sen… i chyba białą satynowa koszulkę nocną na ramiączkach.
Zosia zdjęła sukienkę i przebrała się w prezent od Patryka. Skoro miały jeszcze chwilę… mogła nieco poprawić sobie nastrój. Stanęła w nogach łóżka i zaczęła pomału całować kostki Jagody. Potem łydki i zmierzając dalej ku górze.
Okularnica próbowała niemrawymi ruchami nóg odgonić owo rozpraszające doznanie. A Zosia wędrowała coraz wyżej by w końcu przesunąć językiem po pośladku malarki.
- Jesteś nienasycona, co? - wymruczała Jagoda przeciągając się. - To dobrze, bo ja trochę zgłodniałam.
- Wyspana? - Perka pocałowała biodro kochanki ostrożnie sięgając palcami do jej kwiatu.
- Taaak... dla odmiany. - nie ruszając się z łóżka artystka wypięła w górę pośladki, by ułatwić Zosi zadanie. - Jakie atrakcje chcesz mi dziś zaprezentować?
Perka zanurzyła palce w kobiecości kochanki całując jednocześnie bok piersi Jagody przez jej koszulkę.
- Przyznam egoistycznie chcę sobie poprawić nastrój pieszcząc ciebie. Wybaczysz mi? - Poruszyła dłonią pieszcząc wnętrze malarki.
- Czy wyglądam, żebym narzekała? - wymruczała Jagoda prężąc się pod dotykiem kochanki i będąc coraz bardziej wilgotną. - Co się stało?
- Rozmawiałam z moją matką. - Zosia całowała pomału skórę malarki leniwie poruszając palcami w jej wnętrzu.
- Mhhmmm… nie powinno być odwrootnie. Nie powiinnaś domagać się sama pieszczot? - jęknęła cicho artystka sama poruszając biodrami.
- Skoro już cię obudziłam… mogę się nieco podomagać, prawda? - Perka nieznacznie przyspieszyła ruchu dłoni, dokładając kolejny palec.
- Możesz. - pisnęła cichutko Jagoda coraz bliżej ekstazy. Jej ciało zaczęło się wić, a z ust wyrywały ciche jęki i sapnięcia.
- Proszę.. moja Pani.. - Perka całowała skórę kochanki niestrudzenie poruszając dłonią w jej wnętrzu. - .. czy sprawisz swojej służącej nieco… przyjemności?
- Naaapradę…- jęknęła Wilga głośno dochodząc. Przez chwilę łapczywie łapała powietrze, a potem spojrzała na Zosię mówiąc. - A jeśli zamarzy mi się byś zawsze ubierała się jak pokojówka i udostępniała mi swoje ciało w każdej chwili?
- Wtedy… - Perka wysunęła palce z malarki i opadła na łóżko obok, przeciągając się na jej oczach w seksownej piżamce. - Będę musiała sobie kupić więcej strojów pokojówki, bo z jednym może być trudno.
- Ty sobie z tego nie żartuj. Mówię serio. Boję się że przesadzimy i naprawdę stanę się twoją Panią. A ty moją seksniewolnicą. - odparła Wilga wystawiając język. A potem zarządziła nie znoszącym sprzeciwu tonem. - A teraz usiądź plecami do mnie.
Perka posłusznie usiadła na łóżku odwracając się tyłem do Jagody.
- Co byłoby w tym złego? - Spytała patrząc grzecznie w ścianę znajdującą się naprzeciwko łóżka.
- Seks loszek? - wymruczała cicho Wilga. - Z łańcuchami? Wiesz co mi czasem…-
Dłonie artystki przesunęły się pod pachami Perki i wślizgnęły pod delikatny materiał koszulki. Zacisnęły na piersiach, każda na jednej.- … roi się w głowie. Jakie mroczne fantazje.-
Masowała i ugniatała biust kochanki z entuzjazmem i pewnością siebie, ocierała jedną pierś o drugą, lizała szyję przytulona do pleców Zosi.
- Mam nadzieję, że kiedyś pozwolisz mi ich doświadczyć. - Zosia pomrukiwała z zadowolenia prężąc się w ramionach kochanki.
- To cię miało odstraszyć. - mruknęła zawstydzona Jagoda, boleśnie ściskając biust kochanki w ramach “kary”.
- Ach.. tak… - Sama nie była pewna czy przytaknęła na wypowiedź Wilgi czy aprobowała jej działania.
-Ach tak…- zachichotała Jagoda miętosząc mocno, dwie krągłe półkule kochanki. - Zaczynam mieć naprawdę ochotę, by to zrobić… Nigdy… wiesz… nie miałam zbyt wiele doświa… gadam głupoty.- ukąsiła boleśnie szyję Zosi dodając. - Podwiń i rozchyl nogi.
Perka podciągnęła uda do piersi rozchylając je szeroko.
- Zbyt wiele? - Zosia spróbowała delikatnie pociągnąć kochankę za język.
- Zbyt wiele głupot… gadam.- odparła malarka sama wodząc językiem po skórze. Wyciągnęła prawą dłoń spod koszulki nocnej i sięgnęła nią do kobiecości kochanki, pocierając ją na razie energicznymi ruchami.
- To… podniecające głupoty. Pani. - ciało Zosi zadrżało od pieszczot kochanki.
- Doprawdy?- palce malarki rozchyliły płatki kwiatu rudowłosej, kciuk muskał wrażliwy punkcik.- Co cię tak podnieca w moich wypowiedziach? Jaka wizja?
Zosia zamruczała czując delikatny dotyk.
- To, że… nie do końca wiem co się wydarzy… spodziewam się pieszczoty ale nie wiem… jaka będzie. - Delikatnie poruszyła biodrami ocierając się o palec Jagody.
- A kto powiedział że będzie jakaś? Mogę ugryźć. - zamruczała Pani boleśnie ściskając pierś Perki i kąsając jej płatek uszny ząbkami.
Zosia jęknęła cicho.
- Tak… to prawda i to… także jest podniecające… moja Pani.
- Mam… wrażenie, że tracimy kontrolę nad sytuacją… i boję, że mi się to podoba. - jęknęła podnieconym głosem malarka i silnym ruchem dłoni, zanurzyła palce w miękkim zakątku kochanki między udami. Towarzyszyło temu lubieżne mlaśnięcie, rozkosz i… ból, bo Wilga wiedziała, że nie musi być delikatna przy Perce.
Perka krzyknęła z rozkoszy.
- Czego… się.. obawiasz? - Z trudem łapała oddech czując jak jej własne ciało zaciska się na intruzach. - Ach.. Patryk wsunął tam.. całą dłoń.
- Ładnie to tak ? Myśleć o innym kochanku w takiej chwili? - droczyła się malarka wciskając jednak całą dłoń w kwiatuszek kochanki. Nie tak duża, za dłuższa i węższa poruszała się szybkim energicznym tempie… znacznie intensywniej niż z przy figlach z Patrykiem. I opuszki palców docierały dalej.
Z ust Zosi wyrwało się jedno, długie jęknięcie bólu i rozkoszy. Zamarła poddając się agresywnym atakom i czując jak jej głowa odpływa. Dłoń malarki była drobniejsza, ale i tak wrażenie było niesamowite. A Wilga nie ustawała w swoich pieszczotach, ściskając raz jedną raz drugą pierś kochanki i poruszając energicznie dłonią w coraz bardziej wilgotnym i coraz bardziej rozpalonym zakątku rudowłosej. Chrapliwy oddech artystki świadczył o pobudzeniu. Przy którymś z kolei ataków Perka doszła z głośnym okrzykiem. Oparła się mocno plecami o piersi kochanki z trudem łapiąc oddech.
- Teraz klęknij przed łóżkiem… golutka…- wymruczała cicho Wilga wypuszczając kochankę ze swoich objęć.
- Oczywiście moja Pani.
Zosia z trudem stanęła na nogach i uwolniła się z koszulki nocnej. Powoli klęknęła we wskazanym miejscu.
Jagoda również się rozebrała, usiadła przed kochanką rozchylając nogi. Oparła się na lewej dłoni prawą masując swoją pierś.
- Bez rączek…- zamruczała.
Perka przytaknęła ruchem głowy i sięgnęła językiem do kwiatu kochanki. Lizała go pomału nie zanurzając się w kobiecości malarki.
- Milutko… wiesz, że delikatna jestem…- zamruczała artystka poddając się pieszczocie kochanki.
Zosia ponownie przytaknęła teraz jednak zahaczając czubkiem nosa o wrażliwy punkcik kochanki. Nie przyspieszała powoli spijając rozkosz malarki.
- Może to potrwać dłużej… niestety…- mruczała Jagoda masując swój biust zerkając w dół na swoją “pokojóweczkę”. Lekko napierała podbrzuszem na kochankę oddychając coraz ciężej.
Zosia przerwała na chwilę by uśmiechnąć się do Wilgi.
- Mamy czas, moja Pani. - Sięgnęła czubkiem języka do wrażliwego punkciku malarki i zaczęła go równomiernie drażnić.
- To dobrze… wyglądasz bardzo… pobudzająco… wiesz?- pisnęła cicho artystka oblizując wargi. - Rozpalasz mnie…-
Co się zgadzało z tym co Perka smakowała językiem.
Zosia zakręciła pupą jak zadowolony, posłuszny piesek i pozwoliła sobie na to by sięgnąć głębiej językiem. Nadal powoli i delikatnie. I odczuwała wyraźną reakcję kochanki, artystka oddychała coraz częściej i szybciej. Jej ciało drżało, gdy sama coraz mocniej ugniatała i masowała swoje piersi dłonią.
- Jeszcze troszeczkę Zosiu.- szeptała gorączkowo.- Jeszcze trochę…
Więc kontynuowała. Niczego nie poganiając, pozwalając sobie na leniwe ruchy językiem i ocieranie się czasem policzkiem o uda kochanki.
- Jeszcze… jeszcze…- Jagoda opadła na łóżko i leżąc masowała swoje ciało dłońmi. Prężyła się już blisko finału tych figli.
Zosia ostrożnie possała wrażliwy punkcik malarki, chcąc jej pomóc w dotarciu na szczyt.
I usłyszała głośny jęk dowodzący, że jej się udało. Ciało malarki się wpierw wygięło w łók, a potem całkiem rozluźniło. Powróciła do delikatnego lizania kwiatu kochanki, gdyż Pani nie pozwoliła jej przerwać.
- Wiesz że tak możesz spędzić cały dzień nawet…- zachichotała artystka czując muśnięcia języka.- To bardzo przyjemne.. dla mnie.
- To dobre, by utrzymać ładny kształt policzków. - Zosia złożyła namiętny pocałunek na kwieciei kochanki, wsuwając język w jej kobiece wargi.
- Heeej… ja mówiłam… serio.- pisnęła cicho Jagoda znów czując dotyk Zosi w sobie. - Myślę… że wiesz… powinnaś… przeeestać.
- Jeśli mi rozkarzesz, pani. - Zosia przeciągnęła językiem po całym kwiecie malarki.
- Wiesz dobrze, że nie chcę byś przestała.- jęknęła artystka zakrywając twarz dłońmi.
Więc Perka kontynuowała. Miały czas do podwieczorku… choć pewnie dobrze byłoby się ogarnąć do 13-tej nim się doba hotelowa skończy, ale na pewno mogła jeszcze chwilę pospełniać zachcianki swojej ulubienicy.
- Okrutna…- pojękiwała malarka w walce między przyjemnością, a obowiązkiem. Napierała biodrami na język kochanki, aż wreszcie zdołała wydyszeć.- Powstań oprzyj się.. o okno i wypnij tyłeczek.
- Dobrze, moja Pani. - Zosia podniosła się całując kwiat malarki na pożegnanie i grzecznie podeszła do okna, opierając się o nie i wypinając mocno.
- Okropna…- słyszała za sobą szuranie stóp Jagody podążającej za nią, a przed sobą ulicę pełną ludzi. Zosia zdawała sobie, że jest całkiem dobrze widoczna z okna, choć pewnie mało kto spoglądał w górę. Mocny klaps w prawy pośladek rozgrzał jej ciało.
Perka jęknęła głośno wpatrując się w przechodniów. Była ciekawa czy ktoś ją zobaczy… świadomość tego ryzyka była przyjemnie podniecająca.
- Tak Pani. - Wymruczała, pozostawiając na szybie nieco pary.
- Prowokująca, lubieżna, nienasycona, tylko udająca posłuszną...- kolejne uderzenia dłoni spadały na pośladki rudowłosej czarownicy. A choć Jagoda nie miała dość sił, by naprawdę mocno uderzyć to wkładała w każdy cios całą energię. Czerwona pupa drżała i promieniowała ciepłem pod kolejnymi uderzeniami.
- Jestem… posłuszna… twoja… cała twoja. - Perka pojękiwała coraz głośniej, czując jak wraz z bólem na jej ciało promieniuje przyjemne podniecenie.
- Tylko tak mówisz… prowokujesz mnie.- wymruczała Jagoda tuląc się do ciała kochanki i zanurzając palec między jej pośladki w norce perwersyjnych rozkoszy.
Zosia westchnęła z rozkoszy i jeszcze wyszła dłoni kochanki naprzeciw.
- Cała twoja… tylko twoja… - Mruczała z zadowolenia.
- Kłamczuszek w dodatku.- okularnica zachichotała poruszając palcem i liżąc językiem ślady po niedawnych swoich ugryzieniach. Wysunęła palec z owej kryjówki.- Może.. resztę dokończymy u ciebie. Ja ci jeszcze coś muszę pokazać. Miałam… wizję wczoraj. Nie Babę Jagę… inną.
Perka jęknęła niezadowolona i zupełnie naga oparła się o parapet.
- Czemu po mnie nie zawołałaś… nie chcę byś była sama przy tych wizjach. - Przyjrzała się w skupieniu Jagodzie, starając się odizolować od rozkoszy domagającej się ciągu dalszego ich zabaw.
- Wejść wam do pokoju i przeszkadzać w zabawie? Zastać was gołych?- zapytała malarka siadając na łóżku, a potem klękając przy nim i sięgając pod nie.. gdy przypomniała sobie, gdzie rzuciła szkic. I wypinając przy poszukiwaniach tyłeczek.
- Są telefony w pokojach, wiesz… poza tym nie mów, że nie chciałabyś tego zobaczyć. - Zosia skupiła wzrok na pupie malarki. Powoli sięgnęła do własnego kwiatuszka czując jak brak szczytu staje się nie do zniesienia. - Mnie związaną… go wciskającego swoją męskość w moje usta.
- Ttaak.. ale wiesz.. wolałabym nie być zobaczona.- mruczała zawstydzona artystka.- Cholera… chyba nie dosięgnę.
- Ach tak. - Perka przyspieszyła ruchy swojej dłoni, zanurzając palce w swoim własnym kwiecie.
- Jeszcze troszeczkę…- mruczała tymczasem artystka powoli wciskając się pod łóżko, co było możliwe przy jej drobnej budowie ciała.
- Tak.. troszeczkę. - Zosia pieściła się coraz śmielej, teraz dodatkowo ściskając jedną ze swoich piersi. - jeszcze.
- Mam!- krzyknęła Wilga odruchowo kręcąc wypiętą pupą.
Perka jęknęła dochodząc.
- Doskonale. - Wydusiła z siebie.
- No… nie bardzo…- stwierdziła czarownica wyciągając szkic i podała go Zosi.- Wiele tu nie ma, więc to chyba dobrze.
Zosia sięgnęła po rysunek czystą dłonią.
- Tak.. chyba. - Przyjrzała się nowej pracy Wilgi.
Naniesione na papier kreski tworzyły dwie pozbawione twarze postacie w garniturach, równie męskie co żeńskie. Znajdowały się one w jakimś podziemnym parkingu, tunelu? I to było wszystko.
- Jakie miałaś odczucia, gdy to rysowałaś? - Zosia oddała Jagodzie pracę.
- Zagrożenie. Czułam się jak zwierzyna w pułapce. Nie było to przyjemne, ale i… nie było tak ciężko. Do takich wizji przywykłam.- uśmiechnęła się Jagoda zakładając opadające na twarz kosmyki za ucho.
- Obawiam się, że tak będziesz się też czuła u mojej matki.. a przynajmniej ja tak się czuję. - Zosia westchnęła ciężko. - Prysznic? Chciałabym cię jeszcze zabrać w dwa miejsca.
- Jakie miejsca?- zapytała Wilga przyglądając się kochance.
- Sklep plastyczny… i sklep z innymi zabawkami. - Zosia wyszczerzyła się do Jagody wydobywając z plecaka świeże ubrania.
- No tak… tego nam jeszcze potrzeba. Zabawek.- zaśmiała się cicho malarka i dodała.- Prysznic osobno, bo nigdy stąd nie wyjdziemy. A gdzie wypróbujemy zabawki?
- Moja matka namawia mnie byśmy nocowały u niej, ale ja wolę swoje mieszkanie. - Perka uśmiechnęła się do Jagody ruszając do łazienki. - A wypróbować… możemy nawet w aucie.
- No… ale w aucie nie możesz być ubrana jak pokojówka.- odparła okularnica wystawiając języczek w odpowiedzi.
- Czemu? - Zosia zatrzymała się i obejrzała na malarkę z lubieżnym uśmiechem.
- Będziesz przyciągać uwagę. - pisnęła zawstydzona Jagoda.
- Mi to nie przeszkadza. - Perka mrugnęła do malarki. - Idę się myć.
- Jesteś szalona.- usłyszała za sobą głos przyjaciółki wyraźnie załamanej jej odpowiedzią.
Perka wzięła szybki prysznic i na razie wcisnęła się w koronkową bieliznę, normalne dżinsy i koszulkę. W lustrze dostrzegła ślady po więzach na nadgarstkach, więc już w pokoju narzuciła jeszcze na to rozpiętą koszulę.
- Korzystaj śmiało. - Wskazała malarce łazienkę. - Spakuję nas.
- Dobrze.- odparła szybko Wilga wchodząc do łazienki z przygotowanymi do ubrania rzeczami.
Perka założyła na nogi trampki i zabrała się za zbieranie porozrzucanych po pokoju rzeczy. Po wszystkim napoiła Ducha i zabrała się za okazywanie mu nieco czułości, tarmosząc wilczura. Na co odpowiedział kładąc się na boku i odsłaniając brzuch, by w ten sposób pokazać gdzie domaga się pieszczot.
Wildze prysznic zajął dość długo. Ale wyszła z łazienki z włosami upiętymi w kok, białej koszuli zapiętej aż pod kołnierzyk i czarnych jeansach. Oczywistym było dla Zosi, że starała się nie przyciągać uwagi strojem. Acz… zgrabnej sylwetki nie zdołała zamaskować.
Wyglądasz wspaniale. - Perka uśmiechnęła się do kochanki i podała jej jeden z plecaków, sama biorąc resztę.
Ty też.- odparła wesoło Jagoda zakładając plecak.- Ty przodem, ja idę za tobą.
Zakupy
Zosia przytaknęła i ruszyła do wyjścia. Po drodze zostawiła klucz na recepcji i po załadowaniu się do auta skierowała je w kierunku ulicy Mazowieckiej, warszawskiego zagłębia sklepów plastycznych. Jagoda siedziała cicho i grzecznie jak trusia. Niestety atmosfera miasta nieco ją onieśmielała, więc takie odważne pomysły na urozmaicenie podróży się jej nie trafiały.
Zosia zaparkowała z trudem w okolicy uniwerku i poprowadziła malarkę do sklepów by ta na spokojnie uzupełniła swoje zapasy. Na Mazowieckiej sklepów plastycznych były cztery sztuki i Perka była pewna, że Jagoda znajdzie tam wszystko czego potrzebuje.
- Weź może jakąś tubę na papier, potwornie się to gniecie na pace. - Stanęła z boku, pozwalając Wildze wybrać czego potrzebuje. W sklepie jak zwykle pełno było studentów pobliskiego ASP. To właśnie przez jednego z ich studentów znała to miejsce.
Jagoda wpasowała się w to miejsce idealnie, wyglądała jak jedna z pierwszoroczniaczek i zahukanych studentek z prowincji. I szybko trafił się młody artysta chętny z pomocą w kwestii wyboru farb oraz węgielków do rysowania. Jak i do taszczenia tego do opla Perki.
Zosia przyglądała się temu wszystkiemu z rozbawieniem. Wilga musiała rzeczywiście się bardzo starać, skoro ukończyła uczelnię nietknięta. Wsiadła do auta dając się Jagodzie pożegnać z wielbicielem tak jak tylko miała ochotę. Co ograniczyło się do uścisku dłoni przez wstydliwą malarkę.
- Jest tu jeden sklep z zabawkami prowadzony przez czarownicę. - Odezwała się gdy Jagoda zajęła miejsce pasażera. - Niezbyt przepada za moją matką i trzyma się na uboczu kręgu, wobec tego całkiem dobrze się dogadujemy. - Zosia wyszczerzyła się do malarki i wyjechała pomału z parkingu. - Jesteś głodna? Obok mojego mieszkania jest kilka smacznych knajpek.
- Powinnyśmy zjeść, jeśli liczysz na to że twoja Pani zechce zaszaleć ze swoją pokojówką. By nabrać sił. - odparła żartobliwie Jagoda. I spytała - To jak dobrze się dogadujecie?
- Zdarzyło nam się spędzić wspólnie jeden czy dwa sabaty. - Perka zjechała na Marszałkowską i uśmiechnęła się do Jagody. - Najpierw posiłek czy najpierw zakupy?
- Najpierw coś zjedzmy. - zadecydowała Wilga. - W twojej ulubionej.
- Wiesz… - Zosia skręciła w kierunku alei. - Mieszkałam tu jako student.. jadałam raczej w tanich lokalach.
- Rozumiem. Tak czy siak zdam się na twój gust. - odparła ciepło Wilga.
Perka pokręciła głową, ale posłusznie skręciła w Jana Pawła, bo po chwili wjechać pomiędzy powojenne bloki. Odruchowo zaparkowała na ciasnym miejscu parkingowym nie poświęcając temu zbyt wiele uwagi. Gdy wysiadły i wypuściły Ducha pokazała Wildze, na jedno z okien w szarym budynku.
- Tam jest moja kawalerka. Moja matka nie przepada za centrum więc wybrałam coś tak by mnie często nie odwiedzała. Knajpa jest niedaleko. - Uśmiechnęła się niepewnie do Jagody. Dziwnie było pokazywać w miejsce, w którym żyła przez tyle lat.
- Mhmmm… to idziemy teraz do knajpy? - spytała Wilga spoglądając w górę na okno mieszkania kochanki.
Zosia przytaknęła i przeprowadziła je przez niewielką bramę między budynkami. Pokonały jedną przecznice i znalazły się przy ciągu pawilonów. Po drugiej stronie był podobny budynek tylko w całości wypełniony sexshopami.
- To jakieś zagłębie w Warszawie… czasem tam się zaopatrywałam, ale mój ulubiony sklep jest gdzie indziej.
- To… jakie masz plany na te zakupy? - zaczerwieniła się Jagoda podążając za swoją rudowłosą przewodniczką.
- Kupię wszystko na co spojrzysz i ci się oczy zaświecą. - Zosia wyszczerzyła się i wprowadziła malarkę do wąskiego lokalu z pierożkami robionymi na parze. Pomieszczenie mogło mieć maksymalnie 2 metry szerokości i z dziesięć długości. Przy jednym ze stolików siedzieli jacyś azjaci, którzy na widok Zosi i Ducha tylko skinęli głowami i wrócili do przeglądania jakichś koralików. Pomieszczenie wypełniała para i duchy… Zosia już do tego przywykła, a nie spodziewała się by malarka je wyczuła.
- No więc… na mój koszt? - Zosia spojrzała niepewnie na Jagodę ciekawa czy taki lokal jej odpowiada. - Jakby co jest też pyszna zielona herbata.
- Nie znam się za bardzo na tej kuchni. Może ty wybierzesz? - zapytała cicho Jagoda rozglądając się dookoła. - Może być na twój koszt.
- Siadaj. - Perka wskazała jej jedyną kanapę w pomieszczeniu. Z za baru wyszła drobna azjatka i podała Duchowi miskę z wodą, a Perka na spokojnie zamówiła cztery typy pierożków by Jagoda mogła co nieco popróbować. Szybko dołączyła do niej przy stoliku. - Mojej matce niezbyt odpowiada, że jadam w takich lokalach… ale jej w ogóle mało co odpowiada. - Wyjrzała przez okno przeglądając wystawy sexshopów znajdujących się po drugiej stronie ulicy i oceniając co się pozmieniało.
- Moja mama… - dalsze słowa nie przeszły przez usta Wilgi coraz bardziej zapchane pierożkami. Chyba jej smakowały. Sama Zosia czuła jak czubkiem stopy okularnica pociera jej kostkę. - … bardzo opiekuńcza była, tyle że chciała mi życie ułożyć… wedle własnego widzimisię… miała uraz do babci i jej nauk.
- Moja ma uraz do mnie. - Zosia chwyciła pałeczkami jeden z pierożków. - Jak można być taką długo wyczekiwaną i tak nieidealną córką.
- To chyba lepiej niż przerażać. Moja mama… - mruknęła Jagoda wpatrując się w swój talerz z niedobitkami pierożków. - … chyba sądziła, że mój stan jest jakąś zemstą przodków za jej odstępstwo.
- Jako ta normalna.. wiesz, pewnie miała problem bo nie za bardzo mogła ci pomóc. Głupio, że od razu nie skierowała cię do babci. - Perka przesunęła na środek swój talerz, by Wilga mogła się i z niego częstować.
- Nie zaczynała jako normalna. Miała moc i talent. Nadal trochę ma, choć… raczej niedobitki tego co kiedyś. Nie rozmawiały ze sobą przez całe moje życie… jedynie listy pisały. - obuta stopa Jagody wodziła powoli po łydce Zosi. - Albo komunikowały się poprzez mnie.-
Okularnica spojrzała na Perkę. - A u twojej mamy zostaniemy, czy wracamy do ciebie?
- Namawia mnie byśmy tam zostały, że podobno będzie bezpieczniej. - Zosia westchnęła ciężko i otarła się nogą o stopę malarki. - Ale chce najpierw wysłuchać co ma do powiedzenia. Wolałabym spać u siebie.
- Ja też wolałabym spać u ciebie. - zachichotała Jagoda szepcząc te słowa wprost do ucha Zosi, gdy się ku niej pochyliła. - Pokażesz mi mieszkanie zanim pójdziemy do drugiego sklepu?
- Jasne. - Perka uśmiechnęła się ciepło. - Najedzona?
- Mhmmm… przydałoby się spalić trochę kalorii. - zaśmiała się cicho Wilga i dodała ostrożnie. - Jeśli jesteś w nastroju.
- Jak zwykle. - Zosia odniosła talerze do lady i przywołała Ducha, który już zajadał się jakimiś podrzuconymi mu resztkami.