Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2019, 23:01   #89
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

28 marca


Poranne rozmowy i ćwiczenia

Zaspała! Gdy się obudziła, Patryk już się ubierał pospiesznie, zapewne spóźniony.
Podniosła się i przeciągnęła.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęła się do kochanka. - Dostanę całusa nim wybiegniesz?
- Oczywiście… i szkoda, że się obudziłaś. Zamierzałem cię porwać, gdy spałaś. - zażartował mężczyzna, nachylając się i całując usta rudowłosej.
Perka odpowiedziała na pocałunek.
- Jeszcze załatwiasz dziś coś w stolicy, czy lecisz już do domu. - Sięgnęła po porzuconą przy łóżku sukienkę.
- Niestety już wyjeżdżam.- odparł smutnie Patryk i spojrzał na sfatygowane krawaty.
- A co byś zrobiła… gdybym związał ci ręce i zabrał ze sobą? Gdybym cię porwał?
- Chyba musiałabym dać się porwać. - Perka wcisnęła się w sukienkę i uśmiechnęła do kochanka. - Tylko Jagodzie byłoby chyba smutno, gdybym do niej nie wróciła.
- Ale pomarzyć… dobra rzecz. - odparł z uśmiechem jej kochanek.
Perka zgarnęła swój prezent i złożyła go ostrożnie po czym jeszcze raz pocałowała Patryka.
- Odzywaj się do mnie czasem. - Uśmiechnęła się ciepło gotowa wyjść z pokoju razem z mężczyzną.
- Nie znudziłem ci się jeszcze? - zapytał Patryk biorąc do ręki swoją walizkę. I drugą dłonią chwytając dłoń Perki.
- Wprost przeciwnie. - Zosia zaśmiała się. - Pokazałeś, że mamy jeszcze sporo rzeczy do wspólnego przetestowania.
Wyszli razem. Ostatni całus na pożegnanie i… oboje musieli się udać w przeciwnych kierunkach. On do samochodu, a ona do pokoju z pozostawioną samą sobie Wilgą.
Bez trudu odnalazła pomieszczenie z numerem, które wynajęła im na noc i zapukała, ciekawa czy Jagoda już wstała. Pukanie nic nie dało, ale Perka znała już nawyki okularnicy. Wczesne wstawanie do nich nie nacisnęła. Zosia użyła klucza, a potem nacisnęła klamkę by dostać się do pokoju. Przy wejściu powitał ją Duch wesoło machając ogonem. Sama zaś artystka chrapała cicho na łóżku z kołdrą podwiniętą w górę aż do połowy ud. Zosia odłożyła na stolik swój prezent i dała psu jeść i pić. Z telefonem podeszła do okna ciekawa czy jeszcze uda się jej dojrzeć Patryka i wybrała numer matki.
Widziała jak odjeżdża i słyszała spokojny, ale i władczy głos matki. - Gdzie jesteś? Spóźniasz się. Czy wszystko w porządku?
- Jestem w Warszawie. O której możemy się u ciebie pojawić? - Perka oparła czoło o okno. Ciekawe czy gdyby zrezygnowała z tego wszystkiego i wyszła za takiego Patryka… nie… wtedy na pewno miałaby spokój od swojej matki.
- Napotkałaś ją… lub jakieś trudności z jej strony? - zamiast odpowiedzi było pytanie ze strony matki. - Rozmawiałam z kręgiem. Są niechętne dużej mobilizacji, bez twardych dowodów na istnienie zagrożenia.
- Nie. Myślę, że nie ma co mobilizować kręgu. Chcę pogadać i się czegokolwiek dowiedzieć… pokazać ci pewien szkic. - Zosia starała się zachować spokój. Nie lubiła rozmawiać z matką i teraz czuła jak cały dobry nastrój wywołany nocą z Patrykiem zaczyna się ulatniać.
- Dlaczego nie pojechałaś od razu do domu? Wiesz dobrze, że znajdzie się w nim pokój gościnny dla twojej towarzyszki? - zaczęła ją wypytywać matka.
- Dotarłam późno i nie miałam sił jechać dalej. Zjemy śniadanie i przyjedziemy.
- To kiepska wymówka. - usłyszała w odpowiedzi Perka. - Spotkamy się w okolicy podwieczorku, ale oczywiście możesz już teraz zadomowić się w swoim pokoju.
- Zajrzę wobec tego do swojego mieszkania. Myślę, że będzie mi tam wygodnie z Wilgą i wpadniemy na podwieczorek. - Zosia za nic na świecie nie zamierzała skazywać Jagody na dłuższy kontakt z matką niż to było konieczne.
- Czy to właściwe? Twoje mieszkanie nie jest tak bezpieczne jak nasza rodzinna willa.
- Jest prawie w centrum. Mówiłaś, że one nie lubią miast. - Zosia z całych sił starała się zachować spokojny ton.
- Tak. Ale ostatnia Baba Jaga pojawiła się na polskich ziemiach ponad sto lat temu. Reguły mogły się zmienić. - Zosia wiedziała, że matka była uparta i starała się na wszystkich wymuszać swój punkt widzenia.
- Najwyraźniej zagrożenie nie jest bardzo duże, skoro możemy spotkanie odłożyć do podwieczorku. - Perkę kusiło by rzucić telefonem.
- Ja tu pracuję. Nie każdy ma możliwość wiosennych wojaży po kraju. Niektórzy muszą zarabiać, pilnować domeny i przewodzić kręgowi. To spora odpowiedzialność. - odparła protekcjonalnym tonem matrona po drugiej stronie telefonu.
- Jakoś też udaje mi się zarabiać. - Zosia już prawie warknęła do słuchawki. - Widzimy się na podwieczorku.
- I wtedy porozmawiamy. Także o zarobkach. - odparła mamusia na pożegnanie.
Perka rozłączyła się i zirytowana prawie rzuciła telefonem, w ostatniej chwili przypominając sobie, że Jagoda nadal śpi. Niepewnie zerknęła w kierunku łóżka.

Nie zmieniło się tam jednak nic. Chrapanie było ciche, tyłek może bardziej wypięty. Malarka miała mocny sen… i chyba białą satynowa koszulkę nocną na ramiączkach.
Zosia zdjęła sukienkę i przebrała się w prezent od Patryka. Skoro miały jeszcze chwilę… mogła nieco poprawić sobie nastrój. Stanęła w nogach łóżka i zaczęła pomału całować kostki Jagody. Potem łydki i zmierzając dalej ku górze.
Okularnica próbowała niemrawymi ruchami nóg odgonić owo rozpraszające doznanie. A Zosia wędrowała coraz wyżej by w końcu przesunąć językiem po pośladku malarki.
- Jesteś nienasycona, co? - wymruczała Jagoda przeciągając się. - To dobrze, bo ja trochę zgłodniałam.
- Wyspana? - Perka pocałowała biodro kochanki ostrożnie sięgając palcami do jej kwiatu.
- Taaak... dla odmiany. - nie ruszając się z łóżka artystka wypięła w górę pośladki, by ułatwić Zosi zadanie. - Jakie atrakcje chcesz mi dziś zaprezentować?
Perka zanurzyła palce w kobiecości kochanki całując jednocześnie bok piersi Jagody przez jej koszulkę.
- Przyznam egoistycznie chcę sobie poprawić nastrój pieszcząc ciebie. Wybaczysz mi? - Poruszyła dłonią pieszcząc wnętrze malarki.
- Czy wyglądam, żebym narzekała? - wymruczała Jagoda prężąc się pod dotykiem kochanki i będąc coraz bardziej wilgotną. - Co się stało?
- Rozmawiałam z moją matką. - Zosia całowała pomału skórę malarki leniwie poruszając palcami w jej wnętrzu.
- Mhhmmm… nie powinno być odwrootnie. Nie powiinnaś domagać się sama pieszczot? - jęknęła cicho artystka sama poruszając biodrami.
- Skoro już cię obudziłam… mogę się nieco podomagać, prawda? - Perka nieznacznie przyspieszyła ruchu dłoni, dokładając kolejny palec.
- Możesz. - pisnęła cichutko Jagoda coraz bliżej ekstazy. Jej ciało zaczęło się wić, a z ust wyrywały ciche jęki i sapnięcia.
- Proszę.. moja Pani.. - Perka całowała skórę kochanki niestrudzenie poruszając dłonią w jej wnętrzu. - .. czy sprawisz swojej służącej nieco… przyjemności?
- Naaapradę…- jęknęła Wilga głośno dochodząc. Przez chwilę łapczywie łapała powietrze, a potem spojrzała na Zosię mówiąc. - A jeśli zamarzy mi się byś zawsze ubierała się jak pokojówka i udostępniała mi swoje ciało w każdej chwili?
- Wtedy… - Perka wysunęła palce z malarki i opadła na łóżko obok, przeciągając się na jej oczach w seksownej piżamce. - Będę musiała sobie kupić więcej strojów pokojówki, bo z jednym może być trudno.
- Ty sobie z tego nie żartuj. Mówię serio. Boję się że przesadzimy i naprawdę stanę się twoją Panią. A ty moją seksniewolnicą. - odparła Wilga wystawiając język. A potem zarządziła nie znoszącym sprzeciwu tonem. - A teraz usiądź plecami do mnie.
Perka posłusznie usiadła na łóżku odwracając się tyłem do Jagody.
- Co byłoby w tym złego? - Spytała patrząc grzecznie w ścianę znajdującą się naprzeciwko łóżka.
- Seks loszek? - wymruczała cicho Wilga. - Z łańcuchami? Wiesz co mi czasem…-
Dłonie artystki przesunęły się pod pachami Perki i wślizgnęły pod delikatny materiał koszulki. Zacisnęły na piersiach, każda na jednej.- … roi się w głowie. Jakie mroczne fantazje.-
Masowała i ugniatała biust kochanki z entuzjazmem i pewnością siebie, ocierała jedną pierś o drugą, lizała szyję przytulona do pleców Zosi.
- Mam nadzieję, że kiedyś pozwolisz mi ich doświadczyć. - Zosia pomrukiwała z zadowolenia prężąc się w ramionach kochanki.
- To cię miało odstraszyć. - mruknęła zawstydzona Jagoda, boleśnie ściskając biust kochanki w ramach “kary”.
- Ach.. tak… - Sama nie była pewna czy przytaknęła na wypowiedź Wilgi czy aprobowała jej działania.
-Ach tak…- zachichotała Jagoda miętosząc mocno, dwie krągłe półkule kochanki. - Zaczynam mieć naprawdę ochotę, by to zrobić… Nigdy… wiesz… nie miałam zbyt wiele doświa… gadam głupoty.- ukąsiła boleśnie szyję Zosi dodając. - Podwiń i rozchyl nogi.
Perka podciągnęła uda do piersi rozchylając je szeroko.
- Zbyt wiele? - Zosia spróbowała delikatnie pociągnąć kochankę za język.
- Zbyt wiele głupot… gadam.- odparła malarka sama wodząc językiem po skórze. Wyciągnęła prawą dłoń spod koszulki nocnej i sięgnęła nią do kobiecości kochanki, pocierając ją na razie energicznymi ruchami.
- To… podniecające głupoty. Pani. - ciało Zosi zadrżało od pieszczot kochanki.
- Doprawdy?- palce malarki rozchyliły płatki kwiatu rudowłosej, kciuk muskał wrażliwy punkcik.- Co cię tak podnieca w moich wypowiedziach? Jaka wizja?
Zosia zamruczała czując delikatny dotyk.
- To, że… nie do końca wiem co się wydarzy… spodziewam się pieszczoty ale nie wiem… jaka będzie. - Delikatnie poruszyła biodrami ocierając się o palec Jagody.
- A kto powiedział że będzie jakaś? Mogę ugryźć. - zamruczała Pani boleśnie ściskając pierś Perki i kąsając jej płatek uszny ząbkami.
Zosia jęknęła cicho.
- Tak… to prawda i to… także jest podniecające… moja Pani.
- Mam… wrażenie, że tracimy kontrolę nad sytuacją… i boję, że mi się to podoba. - jęknęła podnieconym głosem malarka i silnym ruchem dłoni, zanurzyła palce w miękkim zakątku kochanki między udami. Towarzyszyło temu lubieżne mlaśnięcie, rozkosz i… ból, bo Wilga wiedziała, że nie musi być delikatna przy Perce.
Perka krzyknęła z rozkoszy.
- Czego… się.. obawiasz? - Z trudem łapała oddech czując jak jej własne ciało zaciska się na intruzach. - Ach.. Patryk wsunął tam.. całą dłoń.
- Ładnie to tak ? Myśleć o innym kochanku w takiej chwili? - droczyła się malarka wciskając jednak całą dłoń w kwiatuszek kochanki. Nie tak duża, za dłuższa i węższa poruszała się szybkim energicznym tempie… znacznie intensywniej niż z przy figlach z Patrykiem. I opuszki palców docierały dalej.
Z ust Zosi wyrwało się jedno, długie jęknięcie bólu i rozkoszy. Zamarła poddając się agresywnym atakom i czując jak jej głowa odpływa. Dłoń malarki była drobniejsza, ale i tak wrażenie było niesamowite. A Wilga nie ustawała w swoich pieszczotach, ściskając raz jedną raz drugą pierś kochanki i poruszając energicznie dłonią w coraz bardziej wilgotnym i coraz bardziej rozpalonym zakątku rudowłosej. Chrapliwy oddech artystki świadczył o pobudzeniu. Przy którymś z kolei ataków Perka doszła z głośnym okrzykiem. Oparła się mocno plecami o piersi kochanki z trudem łapiąc oddech.

- Teraz klęknij przed łóżkiem… golutka…- wymruczała cicho Wilga wypuszczając kochankę ze swoich objęć.
- Oczywiście moja Pani.
Zosia z trudem stanęła na nogach i uwolniła się z koszulki nocnej. Powoli klęknęła we wskazanym miejscu.
Jagoda również się rozebrała, usiadła przed kochanką rozchylając nogi. Oparła się na lewej dłoni prawą masując swoją pierś.
- Bez rączek…- zamruczała.
Perka przytaknęła ruchem głowy i sięgnęła językiem do kwiatu kochanki. Lizała go pomału nie zanurzając się w kobiecości malarki.
- Milutko… wiesz, że delikatna jestem…- zamruczała artystka poddając się pieszczocie kochanki.
Zosia ponownie przytaknęła teraz jednak zahaczając czubkiem nosa o wrażliwy punkcik kochanki. Nie przyspieszała powoli spijając rozkosz malarki.
- Może to potrwać dłużej… niestety…- mruczała Jagoda masując swój biust zerkając w dół na swoją “pokojóweczkę”. Lekko napierała podbrzuszem na kochankę oddychając coraz ciężej.
Zosia przerwała na chwilę by uśmiechnąć się do Wilgi.
- Mamy czas, moja Pani. - Sięgnęła czubkiem języka do wrażliwego punkciku malarki i zaczęła go równomiernie drażnić.
- To dobrze… wyglądasz bardzo… pobudzająco… wiesz?- pisnęła cicho artystka oblizując wargi. - Rozpalasz mnie…-
Co się zgadzało z tym co Perka smakowała językiem.
Zosia zakręciła pupą jak zadowolony, posłuszny piesek i pozwoliła sobie na to by sięgnąć głębiej językiem. Nadal powoli i delikatnie. I odczuwała wyraźną reakcję kochanki, artystka oddychała coraz częściej i szybciej. Jej ciało drżało, gdy sama coraz mocniej ugniatała i masowała swoje piersi dłonią.
- Jeszcze troszeczkę Zosiu.- szeptała gorączkowo.- Jeszcze trochę…
Więc kontynuowała. Niczego nie poganiając, pozwalając sobie na leniwe ruchy językiem i ocieranie się czasem policzkiem o uda kochanki.
- Jeszcze… jeszcze…- Jagoda opadła na łóżko i leżąc masowała swoje ciało dłońmi. Prężyła się już blisko finału tych figli.
Zosia ostrożnie possała wrażliwy punkcik malarki, chcąc jej pomóc w dotarciu na szczyt.
I usłyszała głośny jęk dowodzący, że jej się udało. Ciało malarki się wpierw wygięło w łók, a potem całkiem rozluźniło. Powróciła do delikatnego lizania kwiatu kochanki, gdyż Pani nie pozwoliła jej przerwać.
- Wiesz że tak możesz spędzić cały dzień nawet…- zachichotała artystka czując muśnięcia języka.- To bardzo przyjemne.. dla mnie.
- To dobre, by utrzymać ładny kształt policzków. - Zosia złożyła namiętny pocałunek na kwieciei kochanki, wsuwając język w jej kobiece wargi.
- Heeej… ja mówiłam… serio.- pisnęła cicho Jagoda znów czując dotyk Zosi w sobie. - Myślę… że wiesz… powinnaś… przeeestać.
- Jeśli mi rozkarzesz, pani. - Zosia przeciągnęła językiem po całym kwiecie malarki.
- Wiesz dobrze, że nie chcę byś przestała.- jęknęła artystka zakrywając twarz dłońmi.
Więc Perka kontynuowała. Miały czas do podwieczorku… choć pewnie dobrze byłoby się ogarnąć do 13-tej nim się doba hotelowa skończy, ale na pewno mogła jeszcze chwilę pospełniać zachcianki swojej ulubienicy.
- Okrutna…- pojękiwała malarka w walce między przyjemnością, a obowiązkiem. Napierała biodrami na język kochanki, aż wreszcie zdołała wydyszeć.- Powstań oprzyj się.. o okno i wypnij tyłeczek.
- Dobrze, moja Pani. - Zosia podniosła się całując kwiat malarki na pożegnanie i grzecznie podeszła do okna, opierając się o nie i wypinając mocno.
- Okropna…- słyszała za sobą szuranie stóp Jagody podążającej za nią, a przed sobą ulicę pełną ludzi. Zosia zdawała sobie, że jest całkiem dobrze widoczna z okna, choć pewnie mało kto spoglądał w górę. Mocny klaps w prawy pośladek rozgrzał jej ciało.
Perka jęknęła głośno wpatrując się w przechodniów. Była ciekawa czy ktoś ją zobaczy… świadomość tego ryzyka była przyjemnie podniecająca.
- Tak Pani. - Wymruczała, pozostawiając na szybie nieco pary.
- Prowokująca, lubieżna, nienasycona, tylko udająca posłuszną...- kolejne uderzenia dłoni spadały na pośladki rudowłosej czarownicy. A choć Jagoda nie miała dość sił, by naprawdę mocno uderzyć to wkładała w każdy cios całą energię. Czerwona pupa drżała i promieniowała ciepłem pod kolejnymi uderzeniami.
- Jestem… posłuszna… twoja… cała twoja. - Perka pojękiwała coraz głośniej, czując jak wraz z bólem na jej ciało promieniuje przyjemne podniecenie.
- Tylko tak mówisz… prowokujesz mnie.- wymruczała Jagoda tuląc się do ciała kochanki i zanurzając palec między jej pośladki w norce perwersyjnych rozkoszy.
Zosia westchnęła z rozkoszy i jeszcze wyszła dłoni kochanki naprzeciw.
- Cała twoja… tylko twoja… - Mruczała z zadowolenia.
- Kłamczuszek w dodatku.- okularnica zachichotała poruszając palcem i liżąc językiem ślady po niedawnych swoich ugryzieniach. Wysunęła palec z owej kryjówki.- Może.. resztę dokończymy u ciebie. Ja ci jeszcze coś muszę pokazać. Miałam… wizję wczoraj. Nie Babę Jagę… inną.
Perka jęknęła niezadowolona i zupełnie naga oparła się o parapet.
- Czemu po mnie nie zawołałaś… nie chcę byś była sama przy tych wizjach. - Przyjrzała się w skupieniu Jagodzie, starając się odizolować od rozkoszy domagającej się ciągu dalszego ich zabaw.
- Wejść wam do pokoju i przeszkadzać w zabawie? Zastać was gołych?- zapytała malarka siadając na łóżku, a potem klękając przy nim i sięgając pod nie.. gdy przypomniała sobie, gdzie rzuciła szkic. I wypinając przy poszukiwaniach tyłeczek.
- Są telefony w pokojach, wiesz… poza tym nie mów, że nie chciałabyś tego zobaczyć. - Zosia skupiła wzrok na pupie malarki. Powoli sięgnęła do własnego kwiatuszka czując jak brak szczytu staje się nie do zniesienia. - Mnie związaną… go wciskającego swoją męskość w moje usta.
- Ttaak.. ale wiesz.. wolałabym nie być zobaczona.- mruczała zawstydzona artystka.- Cholera… chyba nie dosięgnę.
- Ach tak. - Perka przyspieszyła ruchy swojej dłoni, zanurzając palce w swoim własnym kwiecie.
- Jeszcze troszeczkę…- mruczała tymczasem artystka powoli wciskając się pod łóżko, co było możliwe przy jej drobnej budowie ciała.
- Tak.. troszeczkę. - Zosia pieściła się coraz śmielej, teraz dodatkowo ściskając jedną ze swoich piersi. - jeszcze.
- Mam!- krzyknęła Wilga odruchowo kręcąc wypiętą pupą.
Perka jęknęła dochodząc.
- Doskonale. - Wydusiła z siebie.

- No… nie bardzo…- stwierdziła czarownica wyciągając szkic i podała go Zosi.- Wiele tu nie ma, więc to chyba dobrze.
Zosia sięgnęła po rysunek czystą dłonią.
- Tak.. chyba. - Przyjrzała się nowej pracy Wilgi.
Naniesione na papier kreski tworzyły dwie pozbawione twarze postacie w garniturach, równie męskie co żeńskie. Znajdowały się one w jakimś podziemnym parkingu, tunelu? I to było wszystko.
- Jakie miałaś odczucia, gdy to rysowałaś? - Zosia oddała Jagodzie pracę.
- Zagrożenie. Czułam się jak zwierzyna w pułapce. Nie było to przyjemne, ale i… nie było tak ciężko. Do takich wizji przywykłam.- uśmiechnęła się Jagoda zakładając opadające na twarz kosmyki za ucho.
- Obawiam się, że tak będziesz się też czuła u mojej matki.. a przynajmniej ja tak się czuję. - Zosia westchnęła ciężko. - Prysznic? Chciałabym cię jeszcze zabrać w dwa miejsca.
- Jakie miejsca?- zapytała Wilga przyglądając się kochance.
- Sklep plastyczny… i sklep z innymi zabawkami. - Zosia wyszczerzyła się do Jagody wydobywając z plecaka świeże ubrania.
- No tak… tego nam jeszcze potrzeba. Zabawek.- zaśmiała się cicho malarka i dodała.- Prysznic osobno, bo nigdy stąd nie wyjdziemy. A gdzie wypróbujemy zabawki?
- Moja matka namawia mnie byśmy nocowały u niej, ale ja wolę swoje mieszkanie. - Perka uśmiechnęła się do Jagody ruszając do łazienki. - A wypróbować… możemy nawet w aucie.
- No… ale w aucie nie możesz być ubrana jak pokojówka.- odparła okularnica wystawiając języczek w odpowiedzi.
- Czemu? - Zosia zatrzymała się i obejrzała na malarkę z lubieżnym uśmiechem.
- Będziesz przyciągać uwagę. - pisnęła zawstydzona Jagoda.
- Mi to nie przeszkadza. - Perka mrugnęła do malarki. - Idę się myć.
- Jesteś szalona.- usłyszała za sobą głos przyjaciółki wyraźnie załamanej jej odpowiedzią.
Perka wzięła szybki prysznic i na razie wcisnęła się w koronkową bieliznę, normalne dżinsy i koszulkę. W lustrze dostrzegła ślady po więzach na nadgarstkach, więc już w pokoju narzuciła jeszcze na to rozpiętą koszulę.
- Korzystaj śmiało. - Wskazała malarce łazienkę. - Spakuję nas.
- Dobrze.- odparła szybko Wilga wchodząc do łazienki z przygotowanymi do ubrania rzeczami.
Perka założyła na nogi trampki i zabrała się za zbieranie porozrzucanych po pokoju rzeczy. Po wszystkim napoiła Ducha i zabrała się za okazywanie mu nieco czułości, tarmosząc wilczura. Na co odpowiedział kładąc się na boku i odsłaniając brzuch, by w ten sposób pokazać gdzie domaga się pieszczot.
Wildze prysznic zajął dość długo. Ale wyszła z łazienki z włosami upiętymi w kok, białej koszuli zapiętej aż pod kołnierzyk i czarnych jeansach. Oczywistym było dla Zosi, że starała się nie przyciągać uwagi strojem. Acz… zgrabnej sylwetki nie zdołała zamaskować.
Wyglądasz wspaniale. - Perka uśmiechnęła się do kochanki i podała jej jeden z plecaków, sama biorąc resztę.
Ty też.- odparła wesoło Jagoda zakładając plecak.- Ty przodem, ja idę za tobą.

Zakupy

Zosia przytaknęła i ruszyła do wyjścia. Po drodze zostawiła klucz na recepcji i po załadowaniu się do auta skierowała je w kierunku ulicy Mazowieckiej, warszawskiego zagłębia sklepów plastycznych. Jagoda siedziała cicho i grzecznie jak trusia. Niestety atmosfera miasta nieco ją onieśmielała, więc takie odważne pomysły na urozmaicenie podróży się jej nie trafiały.
Zosia zaparkowała z trudem w okolicy uniwerku i poprowadziła malarkę do sklepów by ta na spokojnie uzupełniła swoje zapasy. Na Mazowieckiej sklepów plastycznych były cztery sztuki i Perka była pewna, że Jagoda znajdzie tam wszystko czego potrzebuje.
- Weź może jakąś tubę na papier, potwornie się to gniecie na pace. - Stanęła z boku, pozwalając Wildze wybrać czego potrzebuje. W sklepie jak zwykle pełno było studentów pobliskiego ASP. To właśnie przez jednego z ich studentów znała to miejsce.
Jagoda wpasowała się w to miejsce idealnie, wyglądała jak jedna z pierwszoroczniaczek i zahukanych studentek z prowincji. I szybko trafił się młody artysta chętny z pomocą w kwestii wyboru farb oraz węgielków do rysowania. Jak i do taszczenia tego do opla Perki.
Zosia przyglądała się temu wszystkiemu z rozbawieniem. Wilga musiała rzeczywiście się bardzo starać, skoro ukończyła uczelnię nietknięta. Wsiadła do auta dając się Jagodzie pożegnać z wielbicielem tak jak tylko miała ochotę. Co ograniczyło się do uścisku dłoni przez wstydliwą malarkę.
- Jest tu jeden sklep z zabawkami prowadzony przez czarownicę. - Odezwała się gdy Jagoda zajęła miejsce pasażera. - Niezbyt przepada za moją matką i trzyma się na uboczu kręgu, wobec tego całkiem dobrze się dogadujemy. - Zosia wyszczerzyła się do malarki i wyjechała pomału z parkingu. - Jesteś głodna? Obok mojego mieszkania jest kilka smacznych knajpek.
- Powinnyśmy zjeść, jeśli liczysz na to że twoja Pani zechce zaszaleć ze swoją pokojówką. By nabrać sił. - odparła żartobliwie Jagoda. I spytała - To jak dobrze się dogadujecie?
- Zdarzyło nam się spędzić wspólnie jeden czy dwa sabaty. - Perka zjechała na Marszałkowską i uśmiechnęła się do Jagody. - Najpierw posiłek czy najpierw zakupy?
- Najpierw coś zjedzmy. - zadecydowała Wilga. - W twojej ulubionej.
- Wiesz… - Zosia skręciła w kierunku alei. - Mieszkałam tu jako student.. jadałam raczej w tanich lokalach.
- Rozumiem. Tak czy siak zdam się na twój gust. - odparła ciepło Wilga.

Perka pokręciła głową, ale posłusznie skręciła w Jana Pawła, bo po chwili wjechać pomiędzy powojenne bloki. Odruchowo zaparkowała na ciasnym miejscu parkingowym nie poświęcając temu zbyt wiele uwagi. Gdy wysiadły i wypuściły Ducha pokazała Wildze, na jedno z okien w szarym budynku.
- Tam jest moja kawalerka. Moja matka nie przepada za centrum więc wybrałam coś tak by mnie często nie odwiedzała. Knajpa jest niedaleko. - Uśmiechnęła się niepewnie do Jagody. Dziwnie było pokazywać w miejsce, w którym żyła przez tyle lat.
- Mhmmm… to idziemy teraz do knajpy? - spytała Wilga spoglądając w górę na okno mieszkania kochanki.
Zosia przytaknęła i przeprowadziła je przez niewielką bramę między budynkami. Pokonały jedną przecznice i znalazły się przy ciągu pawilonów. Po drugiej stronie był podobny budynek tylko w całości wypełniony sexshopami.
- To jakieś zagłębie w Warszawie… czasem tam się zaopatrywałam, ale mój ulubiony sklep jest gdzie indziej.
- To… jakie masz plany na te zakupy? - zaczerwieniła się Jagoda podążając za swoją rudowłosą przewodniczką.
- Kupię wszystko na co spojrzysz i ci się oczy zaświecą. - Zosia wyszczerzyła się i wprowadziła malarkę do wąskiego lokalu z pierożkami robionymi na parze. Pomieszczenie mogło mieć maksymalnie 2 metry szerokości i z dziesięć długości. Przy jednym ze stolików siedzieli jacyś azjaci, którzy na widok Zosi i Ducha tylko skinęli głowami i wrócili do przeglądania jakichś koralików. Pomieszczenie wypełniała para i duchy… Zosia już do tego przywykła, a nie spodziewała się by malarka je wyczuła.
- No więc… na mój koszt? - Zosia spojrzała niepewnie na Jagodę ciekawa czy taki lokal jej odpowiada. - Jakby co jest też pyszna zielona herbata.
- Nie znam się za bardzo na tej kuchni. Może ty wybierzesz? - zapytała cicho Jagoda rozglądając się dookoła. - Może być na twój koszt.
- Siadaj. - Perka wskazała jej jedyną kanapę w pomieszczeniu. Z za baru wyszła drobna azjatka i podała Duchowi miskę z wodą, a Perka na spokojnie zamówiła cztery typy pierożków by Jagoda mogła co nieco popróbować. Szybko dołączyła do niej przy stoliku. - Mojej matce niezbyt odpowiada, że jadam w takich lokalach… ale jej w ogóle mało co odpowiada. - Wyjrzała przez okno przeglądając wystawy sexshopów znajdujących się po drugiej stronie ulicy i oceniając co się pozmieniało.
- Moja mama… - dalsze słowa nie przeszły przez usta Wilgi coraz bardziej zapchane pierożkami. Chyba jej smakowały. Sama Zosia czuła jak czubkiem stopy okularnica pociera jej kostkę. - … bardzo opiekuńcza była, tyle że chciała mi życie ułożyć… wedle własnego widzimisię… miała uraz do babci i jej nauk.
- Moja ma uraz do mnie. - Zosia chwyciła pałeczkami jeden z pierożków. - Jak można być taką długo wyczekiwaną i tak nieidealną córką.
- To chyba lepiej niż przerażać. Moja mama… - mruknęła Jagoda wpatrując się w swój talerz z niedobitkami pierożków. - … chyba sądziła, że mój stan jest jakąś zemstą przodków za jej odstępstwo.
- Jako ta normalna.. wiesz, pewnie miała problem bo nie za bardzo mogła ci pomóc. Głupio, że od razu nie skierowała cię do babci. - Perka przesunęła na środek swój talerz, by Wilga mogła się i z niego częstować.
- Nie zaczynała jako normalna. Miała moc i talent. Nadal trochę ma, choć… raczej niedobitki tego co kiedyś. Nie rozmawiały ze sobą przez całe moje życie… jedynie listy pisały. - obuta stopa Jagody wodziła powoli po łydce Zosi. - Albo komunikowały się poprzez mnie.-
Okularnica spojrzała na Perkę. - A u twojej mamy zostaniemy, czy wracamy do ciebie?
- Namawia mnie byśmy tam zostały, że podobno będzie bezpieczniej. - Zosia westchnęła ciężko i otarła się nogą o stopę malarki. - Ale chce najpierw wysłuchać co ma do powiedzenia. Wolałabym spać u siebie.
- Ja też wolałabym spać u ciebie. - zachichotała Jagoda szepcząc te słowa wprost do ucha Zosi, gdy się ku niej pochyliła. - Pokażesz mi mieszkanie zanim pójdziemy do drugiego sklepu?
- Jasne. - Perka uśmiechnęła się ciepło. - Najedzona?
- Mhmmm… przydałoby się spalić trochę kalorii. - zaśmiała się cicho Wilga i dodała ostrożnie. - Jeśli jesteś w nastroju.
- Jak zwykle. - Zosia odniosła talerze do lady i przywołała Ducha, który już zajadał się jakimiś podrzuconymi mu resztkami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline