|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-12-2018, 08:23 | #81 | ||
Reputacja: 1 |
| ||
08-01-2019, 18:25 | #82 |
Reputacja: 1 | 27 marca Poranek u "cioci" Teofili Noc minęła dość szybko i była dość… męcząca. Perka nie pamiętała co dokładnie się jej śniło, ale poranna pobudka była ulgą. Oczywiście obudziła się pierwsza, bo malarka… cóż… malarka spała jak zabita wyraźnie nie mając ochoty wstać. Było to rozkoszne zważywszy, że ciasne łóżko wymagało przytulenia się do siebie. Perka przywarła do przyjaciółki całym ciałem uspokajając się po ciężkiej nocy. Dopiero po dłuższej chwili wyszła spod kołdry i narzuciwszy na siebie jedynie luźną koszulę ruszyła na dół. Miała okazję, by porozmawiać z Salamandrą, o ile ta znów wykonywała swoje poranne ćwiczenia. Ta już wyginała swoje ciało zwinnie i zmysłowo… ku uciesze potencjalnych podglądaczy. Nie przejmowała się tym jednak, wykonując kolejne wygibasy. I zupełnie ignorowała obecność Perki, choć była świadoma jej pojawienia. Zosia przeszła do kuchni i zabrała się za robienie kawy i śniadania. Tym razem zaplanowała racuchy z jabłkami. Gotując cały czas zerkała przez drzwi na Salamandrę. - Ładnie pachnie…- odezwała się starsza wchodząc do kuchni i ocierając pot ręcznikiem. Ładnie też wyglądały jej ćwiczenia, choć niestety Zofia tym razem za wiele zobaczyć nie zdołała. Racuchy wymagały uwagi. - Dobrze się wczoraj bawiłyście?- zagadnęła. - Było smakowicie. - Zosia wyszczerzyła się do Teofili. - Ale przez chwilę chyba będę unikać miodu. - To dobrze… chyba.- Teofila usiadła przy stole. - Jakie plany? - Postanowiłam, że na weekend pojedziemy do Warszawy. Spróbuję się tam jak najwięcej dowiedzieć i wrócimy. - Zosia podała gospodyni kawę i pierwszą partię racuchów. - Więc… zostaniecie prawie moimi sublokatorkami? Mam już planować jak będziecie się dopłacać do czynszu? Albo czym?- zażartowała Salamandra i przysiadając się dodała.- Dajcie znać, jak będziecie już planować powrót. - Jasne. Chcę tylko dotrzymać obietnicy i pomóc w sprawie tego wypadku. - Perka uśmiechnęła się do Salamandry. - Potem oddamy ci twoją przestrzeń. - Cóż.. to miło z twojej strony, acz niepotrzebne. Myślę, że… cokolwiek spowodowalo ten wypadek jest już daleko. Takie odniosłam wrażenie.- zadumała się Teofila. - To najwyżej dam znać, że będziemy lecieć dalej, dobrze? - Perka przysiadła się ze swoją kawą i śniadaniem. - Nie ma sprawy.- odparła z uśmiechem Teofila i przyglądając się Zosi dodała.- Nie zamierzam was popędzać. - Wyjedziemy dziś popołudniu i tak ci się nasiedziałyśmy na głowie. - Perka upiła spory łyk kawy i odetchnęła. - Nie ma sprawy. Pożegnam was machając chusteczką.- zaśmiała się czarownica i zabrała się za pierwszego racucha. - Byś chociaż poudawała, że będziesz tęsknić. - Zosia pokazała starszej język i zabrała się za jedzenie. - Będę rzewnie chlipała. Może być? - zapytała ironicznie Salamandra, drapiąc za uchem Ducha, który wszedł do kuchni w poszukiwaniu smakołyków. - Zostawie ci moją fotkę co byś mogła się do niej dotykać. - Zosia wstała od stołu i wydobyła z lodówki kiełbasę dla wilczura. Podała mu przekąskę i wróciła do jedzenia. - To akurat nie będzie konieczne. No chyba że chcesz mnie uwieść.. chcesz?- zapytała żartobliwie Teofila. - Oczywiście. Kto by nie chciał uwieść tak atrakcyjnej kobiety? - Zosia wyszczerzyła się do gospodyni i zjadła ostatniego racucha. - Teraz to się podlizujesz. - zachichotała figlarnie Teofila. - Jestem tylko szczera. Do tej pory widzę cię w tej czarnej koszulce nocnej. - Perka przymknęła oczy i zrobiła rozmarzona minę. - Mało się ślicznotek napatrzyłaś wczoraj? Przypuszczam, że nie pojechałyście do starych raszpli, co?- odparła ze śmiechem czarownica. - Pięknych kobiet nigdy za wiele. - Perka uśmiechnęła się ciepło i zgarnęła kawę i ostatnią porcję racuchów. - A teraz idę obudzić moją Panią. - Ale nie czuję się wyjątkowa wśród nich.- zachichotała Teofila wodząc wzrokiem za odchodzącą Perką. Zosia zatrzymała się i obejrzała na gospodynię. - Niesłusznie. - No… no… nie zakochuj się. Czarownicom to ponoć nie wolno.- zaśmiała się starsza grożąc żartobliwie palcem. - Będzie to moją klęską. - Perka pozwoliła sobie na żartobliwy ton mrugając do Teofili, choć nazbyt dobrze zdawała sobie sprawę, że tak właśnie może się stać. - Niebawem zejdziemy. - Mnie się nigdzie nie spieszy.- dodała wesoło Salamandra. Zosia ruszyła na górę niosą kawę i śniadanie dla przyjaciółki. Musiała obudzić Wilgę jeśli miały poszukać tego maga przed wyjazdem. To oczywiście było problematyczne, gdyż… Wilga była strasznym śpiochem. I obecnie również spała smacznie ignorując blask porannego słońca. Zosia ustawiła jedzenie na stoliku i sięgnęła do piersi przyjaciółki po to by ją zacząć miętosić. - Nie chcę…- jęknęła półprzytomnie czarownica odwracając się do Perki plecami i odsłaniając biust przed jej dotykiem. Ale nieopatrznie wystawiając tyłeczek. -... jeszcze bym pospała. Perka zachęcona tym widokiem sięgnęła między pośladki malarki i naparła na tylny otworek. - Miałyśmy szukać maga, kochana. - Powiedziała rozbawionym tonem delikatnie zanurzając palec. - Mag… poczekaaaa!- pisnęła nagle malarka zrywając się z łóżka, gdy Perka zaczęła swoją podstępną napaść. - Powinnam cię za to ukarać.- naburmuszyła się zupełnie jak mała dziewczynka. - Może tym cię udobrucham? - Zosia podała przyjaciółce talerz z racuchami. - Dobry początek, ale to za mało. - stwierdziła łaskawie artystka łakomie przyglądając się posiłkowi. Perka sięgnęła do stolika i podała Jagodzie kubek z kawą. - Tak nieco lepiej? - Mrugnęła do Wilgi. - Nieco. Ale nie przekupisz mnie tak łatwo, po naruszeniu mojej nietykalności osobistej.- odparła dumnie Jagoda. - A jak inaczej mogę ci wynagrodzić to naruszenie, moja Pani? - Perka nachyliła się do Jagody, pokazując jej w nieco rozpiętej koszuli swój dekolt. - Flirciara…- syknęła Wilga udając, że ignoruje ten widok, acz zerkała co chwilę. - Jedynie wierna służąca mojej Pani. - Zosia uśmiechnęła się zalotnie do przyjaciółki. - Jesteś straszna…- odparła malarka walcząc z pokusą, głodem i przekorą zarazem. - Czy mogę mojej Pani jakoś umilić posiłek? - Perka przysunęła się jeszcze trochę na łóżku. - Rozepnij bluzkę…- stwierdziła figlarnie artystka zerkając na biust kochanki. Zosia posłusznie rozpięła koszulę pokazując, że pod spodem nic nie ma. Siedząc na łóżku z uśmiechem przyglądała się Jagodzie. - Dotknij, pobaw się nimi.- wymruczała artystka wgryzając się w kolejnego racucha. Perka pochwyciła swoje piersi i zaczęła je ugniatać na oczach malarki, od czasu do czasu pociągając za twarde karmelki wieńczące jej własny biust. A malarka jadła posiłek popijając kawą i przyglądała się jej zabawie, coraz bardziej czerwona na policzkach i ze spojrzeniem coraz bardziej błyszczącym od żądzy. Pieszcząc swoje piersi Zosia nachylała się nieco ku Jagodzie, ściskając swoje krągłości tak, że powstawał między nimi kuszący rowek. Czuła jak ją samą te igraszki podniecają i zaczynała mieć obawy o szybkie rozpoczęcie poszukiwań maga. - Moja kolej… odwróć się…- mruknęła rozpalonym głosem artystka skończywszy posiłek. Jej długie szczupłe palce wprost nie mogły się doczekać tej okazji do zabawy. Zosia posłusznie usiadła tyłem do malarki. Ta chwyciła za jej biust chichocząc cicho, jej palce ścisnęły krągłości i zaczęły je ugniatać i masować… raz lekko, raz drapieżnie, raz czule raz mocno. Czasem ocierała je o siebie, czasem kciukami pocierała twarde szczyty. Bawiła się nimi jak dziecko. Perka pojękiwała coraz głośniej. Siedziała na łóżku z rozchylonymi nogami i teraz sięgnęła pomiędzy nie, by podrażnić swoją kobiecość. - Nie pozwalam…- malarka stwierdziła stanowczo i pochwyciła dłonią dłoń Perki.- Nie dotykaj się… to będzie kara… za taką pobudkę. Im więcej mówiła, tym ciszej i bardziej zawstydzonym głosem. - Tttak Pani, ale… - Zosia otarła się o ciało malarki. - czy zwiążesz mnie? Bo mogę się nie powstrzymać. - Acha…- szepnęła cichutko zawstydzona artystka, chyba nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji. Popchnęła Perkę na łóżko, a gdy ta leżała grzecznie, zabrała się za pospieszne przywiązywanie obu dłoni kochanki, do górnej poręczy łóżka. Tak związaną Zosię dosiadła okrakiem w okolicy bioder i chichotem ukrywając wstyd zmieszany z pożądaniem, zabrała się do zabawy. Jej dłonie sięgnęły do krągłości piersi rudowłosej, ściskając je i ugniatając razem, pieściła je intensywnie, sama ocierając się coraz bardziej wilgotnym podbrzuszem o brzuch kochanki. Zosia wiła się pod nią starając się zaspokoić ocierając o siebie własne uda, choć niezbyt to działało. Coraz mocniej napierała na więzy dłoni. Jednakże była na łasce swojej Pani, a ta w tej chwili łaskawa nie byla. Nieco rozmarzonym wzrokiem wodziła po niemal nagiej kochance i palcami masowała jej dwie krągłości, by kciukami zahaczać o szczyty. - Jesteś śliczna…- wymruczała. - I bardzo spragniona twojego dotyku, Pani. - Odzywając się rozpalonym głosem, Perka uniosła sugestywnie biodra ocierając się o kobiecość Jagody. - Przecież cię dotykam głuptasku.- zachichotała wesoło artystka ściskając drapieżnie biust Zosi. - Czuję Pani lecz inne partie mojego ciała są zazdrosne o ten dotyk i chciałyby nieco dla siebie. - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie. - Och… no tak.. ale to moje kaprysy się liczą teraz… prrawda?- odparła trzpiotnie i zmysłowo zarazem ozdabiając swą wypowiedź zmysłowym uśmieszkiem. Jej Pani coraz pewniej czuła się w swojej roli i coraz mniej się krępowała, gdy droczyła się z apetytem Zosi. Ścisnęła drapieżnie jej biust. - To prawda… moja Pani… - Zosia zaczęła kręcić się mocniej na tyle, na ile pozwalały jej więzy i fundując przy tym kochance niewielkie rodeo. - Bądź grzeczna…- pisnęła zaskoczona takim zachowaniem malarka i nie wiedząc co robić, uderzyła dość mocno prawą pierś kochanki, bardziej głośno niż boleśnie, bo otwartą dłonią. - D..dobrze. - Zosia spięła się starając się powstrzymać przed nieproszonymi ruchami. Od miejsca, które uderzyła Jagoda promieniował delikatny ból ale i podniecające ciepło. - Pani… proszę… - O co?- zapytała pobudzona zabawą artystka znów zajęta masowaniem krągłości swej “ofiary”. - Byś dotknęła... Pani... mego kwiatu. - Zosia z trudem skleciła prośbę. - Mhmm...a myślisz, że powinnam? - droczyła się z jej apetytem artystka dotykając kwiatuszka, tyle że swojego i na oczach związanej kochanki. - Ja… ja tylko pragnę.. ale to zależy od Pani. - Perka dołożyła wszelkich starań by zrobić tak uwodzicielską minę jak tylko była w stanie. Malarka zachichotała wesoło, ale… złośliwie pozwalała kochance “cierpieć” nadal. Jedną dłonią ściskała biust leżącej czarownicy, drugą prowokująco doprowadzała siebie na szczyt na jej oczach. Zosia nabrała pewności, że już następnym razem sama nie poprosi o wiązanie. Nie kontrolowała już swego ciała. Poruszających się nieznacznie bioder, ocierających się o siebie ud. Oddychała z trudem nie mogąc oderwać wzroku od swojej Pani. Jagoda doszła z cichym jękiem i drżąc na całym ciele. Zsunęła się z Zosi, by sięgnąć do swojego plecaczka i wyciągnąć ich czarnego “olbrzyma”. - Gotowa?- zapytała włączając go. - Tak. - Zosia wpatrywała się w dildo wygłodniałym wzrokiem. Teraz dałaby w siebie wepchnąć i dwa takie, byle by tylko ktoś ją zaspokoił. Artystka jednak nie wpadła na takie ekstremum i Perka musiała się zadowolić jedną twardą obecnością zanurzającą się w jej spragnionym dotyku kwiatuszku i pocałunkami kochanki na swoim podbrzuszu. To jednak wystarczyło Zosi. Zadrżała z rozkoszy i zaczęła poruszać biodrami, by nabić się na dildo mimo że te niemal boleśnie rozpychało się w jej wnętrzu. - Tak moja Pani.. jeszcze.. jeszcze. - Słowa przerodziły się w głośne jęki. - Ddobrze…- wymruczała cicho artystka poruszając owym przedmiotem i doprowadzając głos Zosi do coraz wyższych tonacji, aż… ruda czarownica doszła z głośnym krzykiem rozkoszy niewątpliwie informując wszystkich domowników o przeżytych doznaniach. Perka przymknęła oczy ciesząc się intensywnym szczytem i drogą, która do niego doprowadziła. Uśmiechała się jak głupia starając się uspokoić oddech. - No i przez ciebie nie jestem czysta, muszę uspokoić ciało i myśli w ogóle…- mruknęła malarka nachylając się delikatnie kąsając twardy szczyt piersi. - … a nie mam na to ochoty. - Moja Pani… moje ciało zawsze należy do ciebie. - Perka uchyliła oczy by przyjrzeć się kochance. - Wypadałoby jednak chociaż pożegnać się z naszą gospodynią. - Przestań tak gadać, jeśli chcesz rozwiązana…- odparła zawstydzona Jagoda pokazując język żartobliwie. Pomachała palcem przed nosem Zosi.- Dobrze wiem, że musi się zabrać do roboty, więc nie prowokuj mnie do kolejnych zabaw. - Więc może moja Pani mnie rozwiąże i da się objąć? - Perka uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki. - Dobrze.- odparła potulnie artystka biorąc się za uwalnianie dłoni kochanki.- Któraś z nas musi jakoś… kontrolować sytuację, zanim ta wymknie się całkiem do kontroli. - Obawiam się, że musimy to pozostawić tobie. - Zosia rozruszała uwolnione nadgarstki i objęła Wilgę. - Postaram się być grzeczna. - Nie jestem pewna, czy sobie poradzę… - westchnęła artystka i dodała z uśmiechem. - Ale teraz muszę odzyskać pogodę ducha i czystość, żeby wiesz.. wróżenie wyszło. Wię szlaban na seks i goliznę, przynajmniej przez parę godzin. - Czy więc moja pani, pozwoli mi się ubrać? - Zosia wypuściła malarkę z objęć i usiadła na łóżku. Po czym spytała z lekką obawą. - Popsułam ci pogodę ducha? - Nie… - odparła cicho Jagoda i spuściła głowę.-... ale wiesz… że zaczyna mi to wchodzić w krew… to bycie Panią. Nie wiem czy to dobrze. - Pytanie, jak się z tym czujesz. - Zosia założyła bieliznę, po czym wbiła się w ciasne dżinsy i zapięła koszulę i tak ubrana położyła się na łóżku obok Jagody. - Jeśli wstydzisz się tego i jest to niekomfortowe, możemy spróbować to jakoś zatrzymać. - Mam wrażenie że wymyka się to spod kontroli. Mogłabym cię tak trzymać cały dzień przywiązaną do łóżka i się bawić…- zachichotała nerwowo malarka, zakładając opadające na twarz włosy za ucho. - Muszę przyznać, że mi to pochlebia. - Perka poklepała miejsce obok siebie zachęcając Wilgę by ta się położyła. Malarka spełniła to polecenie i położyła zerkając na Zosię. - Ale rzeczywiście mogę cię kiedyś wziąć pod obcas… i no.. już nie wypuścić. - Wiesz, że czarownicom tak nie wolno. - Perka objęła malarkę przytulając ją do siebie, teraz jednak raczej jak siostrę niż jak kochankę. - Och… nie jestem zaborcza Zosiu.- mruknęła Jagoda uspokajająco wodząc palcami po ramieniu kochanki.- Tyle że wiesz… im bardziej w to brniemy, tym większą mam ochotę i … śmielsze fantazje. - Bylebyś się dobrze z tym czuła. Dla mnie to całkiem miła odmiana. - Perka przymknęła oczy pozwalając by jej własne ciało się nieco uspokoiło i ciesząc się delikatnym dotykiem Jagody. - No nie wiem, czy aż taka miła…- mruczała cicho artystka.- Wiedziałam dobrze, czego pragnęłaś i odmawiałam ci tego… by patrzeć… by się delektować twoim pragnieniami, by… mieć pewność że będziesz bardzo płonęła, gdy dam ci ulgę. - Uwierz, ja też mam z tego dużo radochy. - Perka delikatnie zastukała w czubek głowy malarki. - Ale kochanie miałaś się uspokajać, a nie nakręcać. - Uspokajam… nie mówię ci o moich innych planach.- mruknęła wstydliwie malarka. - Yhym. - Zosia ponownie przymknęła oczy, powstrzymując się od wyobrażania sobie jak mogą te plany wyglądać. - Na szczęście wymagają zaplanowana i ubioru odpowiedniego i może kajdanek.- zachichotała jej kochanka, na szczęście nie wchodząc w szczegóły. Perka powstrzymała się przed komentarzem by nie nakręcać bardziej malarki, choć najchętniej już szukałaby odpowiednich kostiumów w sieci. Do tego będą w stolicy! Chyba aż zabierze Wilgę do odpowiedniego sklepu na zakupy. A jej kochanka milczała i odprężała się coraz bardziej w objęciach Zosi i po chwili… zasnęła. Perka powoli wysunęła spod niej dłoń i usiadła na łóżku. Sięgnęła po swój telefon by sprawdzić godzinę. Była już dziewiąta i była wiadomość od Patryka… nadana o 7:30. Zosia wyświetliła mmsa cały czas zerkając na śpiącą Wilgę. Widok nagiego podnieconego ciała mężczyzny, był tym bardziej apetyczny, że na głównym planie był dowód jego podniecenia uniesiony dumnie. “Twoje dziełko. ” głosił podpis przy nim. Perka wpatrywała się w zdjęcie jak zahipnotyzowana. Tak chciała już być obok niego, zająć się tym jego ciałkiem, a szczególnie pewną konkretną jego częścią. “Chętnie bym ciebie dosiadła” Wysłała smsa i obejrzała się na Jagodę. Niezbyt jej wyszło to budzenie. Po cichu zebrała talerz i kubek i ruszyłą na dół by je odnieść. Jej ciało było przyjemnie podniecone po porannych pieszczotach malarki i widokowi, który zapewnił jej Patryk. W kuchni był już tylko Duch przyglądający się swojej pani z ciekawością i merdając wesoło ogonem. Teofila pewnie odpoczywała w swojej sypialni. Perka posprzątała po śniadaniu i zrobiła sobie kolejną kawę. Po tym jak nakarmiła wilczura chwyciła kubek i wyszła na zewnątrz by poobserwować okolicę z perspektywy świata duchów. Musiała przyznać, że czuła lekką irytację. Coś jej umknęło, a ona nie wiedziała jak to dogonić. Z drugiej strony, czy miała jeszcze czas angażować się w kolejną intrygę skoro coś ją i Jagodę ścigało? Okolica siedziby Salamandry pełna była duchów… kryły się one w roślinności, igrały wesoło w odmętach rzeki. Było tu spokojnie i cicho… ciekawa odmiana po dość intensywnych dniach. - Nad czym tak dumasz?- posłyszała za sobą głos starszej. - Nad tym jaka szansa, że to była ta Baba Jaga. - Perka obejrzała się ponad ramieniem na Salamandrę. - W takim razie to chyba nie was ściga.- oceniła sytuację Teofila przysiadając się do Zosi w ubraniu bardziej swobodnym i więcej zakrywającym, niż te ubierane na poranne ćwiczenia. - To byłaby spora ulga. Choć nie wiem czy nie ma jej gdzieś w okolicy. - Zosia westchnęła ciężko. - Nic nie wiem i potwornie mnie to irytuje. - Nie wydaje mi się żeby była gdzieś tu. Jest za spokojnie.- odparła zawadiacko Salamandra. - Pytanie czy w ogóle tu była. To zło, które wyczułam nawet by pasowało, tylko… jest masa różnych istot, które są złe. - Perka oparła podbródek na dłoniach wpatrując się w pobliską rzekę. - To prawda… a Baby Jagi akurat nie są liczne. To że choć jedna się pojawiła na ziemiach polskich… może być sensacją.- oceniła w zamyśleniu Teofila. - Wiesz… z jednej strony to nie jest tak, że czuję zagrożenie. Wokół jest spokojnie, duchy… żyją jak gdyby nigdy nic. Pewnie, gdyby nie koszmary założyłabym, że to wszystko było przypadkiem i zagrożenia nie ma. - Zosia przymknęła oczy. - Olałabym to wszystko i wróciła do roboty. - A co ci się śni?- zapytała zaciekawiona Salamandra i zerknęła za siebie. - A gdzie… Jagoda? - Ostatniego snu nie pamiętam, ale… - Perka opowiedziała Salamandrze o swoich koszmarach i o tym, co zobaczyła gdy weszły do snu z Joanną. - To trochę nie na moją głowę.- przyznała ze wstydem kobieta po wysłuchaniu opowieści Zosi.- Często je miewasz? - Co noc budzę się zmęczona. - Z ust Zosi wyrwało się kolejne westchnienie. - Nie pamiętam zazwyczaj snów, ale… to takie ciągłe złe przeczucie, które nie daje mi się wyspać. - Mam trochę ziółek na dobry sen. Może one pomogą? - zamyśliła się starsza z czarownic. - Chętnie spróbuję, bo jak tak dalej pójdzie spowoduje wypadek. - Perka uśmiechnęła się do Salamandry. - niebawem zobaczę się z matką, może któraś z jej kręgu będzie wiedziała. - Kiedy wyruszacie? Nie żebym was wypędzała, ale wolę to wiedzieć zawczasu.- stwierdziła z uśmiechem Teofila. - Wilga chce coś sprawdzić, ale musi nieco odpocząć i pewnie będziemy wyjeżdżać. - Zosia zamyśliła się. - Pewnie jakoś późne popołudnie lub wieczór. Siedemnasta? Osiemnasta? - Więc będę musiała tyle zostać. Co planujesz rano? Bo ja muszę pojechać na zakupy. Kupić coś dla was?- zapytała Teofila wstając. - Może ogarniemy się szybciej i cię uwolnimy. - Perka również się podniosła. - Może przejadę się z tobą? Powinnam kupić nam jakiś prowiant. - Dobra…- odparła Teofila i ruszyła do środka swojej chatki. - To daj znać Jagodzie, że zostaje sama w domu. - Jasne. - Zosia ruszyła za gospodynią, ale skierowała swoje kroki od razu na piętro. Wilga oczywiście korzystała z sytuacji, by spać jak zabita. Uśmiechała się lekko przez sen. Zosia usiadła na łóżku i pogładziła ramię malarki. - Jagodo… wyskoczyłabym z Salamandrą do wsi po zakupy. - Wątpiła, by to przebiło się do dziewczyny, ale warto było spróbować. - Co?- wymruczała półprzytomnie dziewczyna lekko otwierając oczy. - Podjadę z Salamandrą do wsi na zakupy. Chcesz coś? - Perka uśmiechnęła się do nieprzytomnej przyjaciółki. - Mm… węgiel do rysowania mi się kończy, ale tego to tu nie kupimy. Może… bo ja wiem… coś słodkiego? - zamruczała niczym kotka. - Jasne. A po węgiel zajedziemy w Warszawie, kojarzę chyba sklep na Mazowieckiej. - Zosia wstałą z łóżka i podeszła do drzwi. - No to się wyśpij. - A potem… pobawię… - zamruczała z lubieżnym uśmieszkiem malarka zamykając oczy. - Yhym… - Perka wyszła z pokoju cały czas się uśmiechając. Zaczynało wyglądać na to, że Jagoda bez trudu sprosta jej zapotrzebowaniu na pieszczoty.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
08-01-2019, 18:28 | #83 |
Reputacja: 1 | Zakupy i opętani Salamandra już czekała na dworze… w spódniczce i flanelowej koszuli sugerującej brak czegokolwiek pod nią. - Dobrze jest robić dobre wrażenie na zakupach. I rozsiewać plotki nic nie mówiąc.- rzekła uśmiechając się szeroko.- Wolisz sama prowadzić, czy ja mam? - Mogę prowadzić, choć uprzedzam, że ja nie poluję na adrenalinę. - Zosia podeszła do Opla i otworzyła auto. - Jakoś to przeżyję… pojedziemy do Auchan. Trzeba zrobić porządne zakupy. Ty kierujesz, a ja pokazuję ci gdzie?- zapytała Salamandra siadając na fotelu pasażera. - Jasne. - Perka odpaliła silnik i wyjechała na drogę dojazdową do domku starszej. - Obiecałam Jagodzie coś słodkiego. - To.. w twoich usteczkach… też słodkich. Brzmi dwuznacznie. - zażartowała czarownica zerkając na wargi Zosi i dotknęła je pieszczotliwie palcem, po czym tym samym palcem wskazała drogę. - Naprzód ruszajmy więc po słodycz. Perka zaśmiała się, ale skierowała auto we wskazanym kierunku. - Zobaczymy czy w tym sklepie mają coś co można by uznać za dwuznaczne… - Nagle Perce przypomniała się propozycja Patryka by wsunąć w nią batonik. Momentalnie zrobiło się jej przyjemnie ciepło na dole, a dżinsy zaczęły niepokojąco drażnić delikatne ciało, mimo iż miała na sobie bieliznę. - ...może batonik. - Można… albo bitą śmietanę…- odparła z beztroskim śmiechem Salamandra.I wskazując kolejne zakręty mówiła.- Ja wracam późnym wieczorem w niedzielę, więc… jak przybędziecie przede mną to po prostu rozbijcie namiot przed domem, albo za domem. Nie będzie z tym problemu? - Jasne, jako że wracam tak naprawdę do domu to mogę na spokojnie zostać tam nawet przez poniedziałek. - Perka spokojnie podążała za wskazaniami. - Po za tym.. tak jak mówiłaś, może nie być sensu byśmy wracały. - To prawda… ale jak wpadniecie to się nie obrażę.- zaśmiała się cicho Salamandra.- Jak i chętnie stłukę jakąś Babę Jagę. - Cały czas mnie to zaskakuje… gdy o niej mówisz odnoszę wrażenie jakby taka Baba Yaga nie była żadnym problemem. - Perka uśmiechnęła się do starszej. - Raczej wyzwaniem. Dawno nie miałam okazji zmierzyć się trudnym przeciwnikiem.- odparła z uśmiechem Salamandra.- A odebrali wywalili mnie ze związku łowieckiego. Zresztą nie ma już na co polować. Bo ściganie sarn to żadne łowy. - Ja mam wrażenie, że sama jestem taką sarną, na którą ktoś poluje. - Perka westchnęła ciężko i skupiła się na chwilę na drodze, przejeżdżając przez kolejną wieś. Przed nimi wyrosła świątynia konsumpcjonizmu. Pawilon handlowy Auchan, toczka w toczkę identyczny z każdym innym supermarketem jakie Zosia widziała w swoim życiu. Perka zjechała na parking i tak jak każdy przeciętny Polak jak najbliżej wejścia do sklepu. - No to na łowy. Darz bór Perko.- rzekła ze śmiechem Salamandra.- Chcesz sama pobuszować, czy wolisz w towarzystwie? - Możemy się rozdzielić i spotkać przy kasach, co ty na to. - Perka zgarnęła mały koszyk. Jadąc do Warszawy nie potrzebowała dużo. - Dobra.. to do boju.- odparła z uśmiechem Teofila i ruszyła przodem. Perka przytaknęła i ruszyła między półki. Potrzebowała karmy dla Ducha, prowiantu na trasę i dwa dni… może wina i jakiejś ciekawej słodkości dla Wilgi… i Patryka. Pierwsze dwie rzeczy były banalne. Jedyna karma, która nie składała się w 90 procentach z chemii i składniki na śniadania i obiady. Zdecydowała się na jakieś wariacje na temat makaronu i na chwilę utknęła przy półce z winem. Nie cierpiała tych sklepów, w których regały z czerwonym winem były dłuższe niż jej mieszkanie w Wawie. Po chwili walki, w której na szczęście pomogło wspomnienie jakiejś imprezy, wybrała wino. No i dotarła… regał ze słodyczami. Marzenie większości dzieciaków do lat 12 i przeciętnej kobiety w ciąży. Perka westchnęła ciężko i ruszyła na poszukiwania. Zakupy zajeły trochę czasu… i były relaksujące. Pozwoliły myślom i ciału odpocząć od obojga kochanków. Było to przyjemne to doświadczenie i nie zajmujące myśli do czasu, gdy zobaczyła… jego... Przystojniak ubrany na czarno, trochę brudny i zabiedzony… trochę… śmierdzący. Ale nie był to zapach potu, piwa czy inny odorek jakiego można się spodziewać po fanie ciężkiego brzmienia i tanich alkoholi. Nie.. ten smród był bardziej metafizyczny. Perka go czuła bardziej duszą niż nosem. Coś było z nim nie tak. Perka zatrzymała się ściskając w dłoniach koszyk i wpatrując się bezczelnie w mężczyznę. Nie spotkała się z czymś takim. On nie zwracał na nią uwagi zajęty własnymi zakupami. I własnymi myślami. Przypominał nieco narkomana na odwyku. Nerwowe ruchy i spojrzenia. Perka podeszła do niego nieco niepewnie. - Czy wszystko w porządku? - Uśmiechnęła się ciepło. - Co? Tak. Wszystko w porządku.- odparł pospiesznie mężczyzna bardzo nerwowym tonem głosu. - Może mogłabym jakoś pomóc? Ma Pan problemy z wyborem? - Zosia wskazała na znajdującą się przed nimi półkę. - Ttaak… jasne…- rzekł pospiesznie licząc chyba, że w ten sposób Zosię spławi. A wybierał proszki nasenne do zakupu bez recepty. Perka z zaciekawieniem przyjrzała mu się spoglądając przez świat duchów. Była ciekawa co wywoływało ten dziwny. Odór. - Najbezpieczniejsze są leki ziołowe, ale nie na wszystkich działają… - Udała zamyślenie. - Brał Pan już coś takiego? - Brałem… różne…- odparł rozkojarzonym głosem mężczyzna, którego postać otulał dym, szczelnie i dokładnie. Owijał się wokół niego jak żywe zwierzę… mroczne i niebezpieczne. Formując przy szyi rogaty łeb, wpatrujący się złowrogo w Zosię. - Rozumiem, że nie pomagały? Jestem weterynarzem… ale mam w aucie coś mocniejszego. Wie Pan… dla zwierząt. Ale mogę dać mniejszą dawkę. - Zosia z zainteresowaniem przyglądała się bestii myśląc jak się jej pozbyć. Może Salamandra pomoże? - To… mogłoby… pomóc.- stwierdził młodzian odpowiadając po dłuższej chwili rozmyślania. - To co? Zapłacę i podejdziemy do auta? - Uniosła koszyk z zakupami. - No dobrze…- stwierdził cicho mężczyzna. - Męczą Pana koszmary? - Perka ruszyła w kierunku kas. - Mnie ostatnio też. - Czasami… i bezsenność.- wymamrotał pod nosem młodzian podążając za Zosią. - Współczuję. - Perka wybrała kasę i zabrała się za wykładanie swoich zakupów. - Może jakieś nieprzyjemne przeżycie? Ja ostatnio widziałam paskudny wypadek. - Nie. Nic takiego.- uciął szybko sprawę mężczyzna. Perka przytaknęła i skupiła się na zapłaceniu za zakupy. Raz na jakiś czas rozglądała się za Salamandrą. Ta już była przy kasie z wózkiem obciążonym ponad miarę i flirtowała z kasjerem. Perka miała nadzieję, że starsza ją zobaczy i przede wszystkim wyczuje, że coś jest nie tak. Zapłaciła za zakupy i uśmiechnęła się do chłopaka. - Tędy. - Wskazała na wyjście do którego droga prowadziła obok kasy przy której stała Teofila. - Hej… co tam znalazłaś ?- uśmiechnęła czarownica, ale uśmiech szybko znikł z jej twarzy, gdy napotkała wzrokiem jej znajomego.- Och… to niedo… - Po czym zerknęła do kosza ciekawa zakupów Zosi. - Zaproponowałam Panu leki nasenne. - Perka pokazała zawartość swoich toreb. - Powinnam mieć coś w aucie. - Skoro zaproponowałaś.- mruknęła Teofila zerkając na towary Zosi przyglądając się temu co wybrała.- Całkiem znośne winko, choć mają tu lepsze. Mężczyzna nie reagował, cierpliwie czekając aż skończą. - Mam z nim dobre wspomnienia. - Perka ruszyła przodem w stronę auta. - Tylko nie wiem co dalej. - Acha…- stwierdziła Teofila i poprosiła Zosię. - Możesz mi pomóc z pakowaniem? Twój kolega może poczekać przy aucie. Perka zatrzymała się. - Jasne. - Obróciła się do chłopaka. - Na zewnątrz jest niebieski opel na Giżyckich blachach. - Mhmm…- rzekł młodzian i skupił wzrok, po czym ruszył do samochodu. - Masz talent do znajdowania kłopotów.- stwierdziła cicho Teofila, gdy chłopak się wystarczająco oddalił. - Powiedziałabym raczej, że to one znajdują mnie. - Perka zgarnęła jedną z toreb starszej. - Kojarzysz coś takiego… ja...to jest dziwne. Jakby nie było nasze. - Bo nie jest nasze… w czasach mojej młodości popularne były seanse spirytystyczne, teraz zabawy sataniczne i ta… deska z literkami. Generalnie zasada jest ta sama. Próba wywoływania duchów…- stwierdziła z kwaśnym uśmiechem Teofila.-... głównie zmarłych, ale wiesz takie otwieranie się na inne wymiary, otwiera zwykle na wiele różnych zaświatów naraz. W dziewięciu na dziesięciu przypadkach jest to albo nic z tego nie wychodzi, albo mistrz ceremonii robi szoł udając kontakty z duchami. Ale zawsze jest ten dziesiąty przypadek… opętanie. Bo problemy z przyzywaniem istot z zaświatów zaczynają, gdy coś się jednak udaje przyzwać. - Widziałam tego demona.. owinął się wokół szyi… to rogata istota… - Perka zamyśliła się. - Jesteśmy w stanie to wygonić? - Nie bardzo… to nie nasza działka. Nie nasze duchy. Może egzorcysta kościelny, może czarownik… oni babrają się w innych światach. Ale przynajmniej wiedzą co robią.- wyjaśniła Teofila. Perka przytaknęła. I tak planowały szukać czarnoksiężnika… może uda się jej jeszcze raz zlokalizować tego chłopaka. - To co… dam mu te prochy i go zostawiamy? - I gwizdnij mu portfel, może załatwię mu pomoc potajemnie.- odparła ironicznie Teofila. Perka się zaśmiała. - Mogę spróbować. - Uśmiechnęła się ruszając w kierunku auta. - Twój znajomy jest czarujący? - Tak. Trochę szurnięty mocą, ale pomocny czasami.- odparła Salamandra. Zosia przytaknęła. Nieco żałowała, że nie wybiera się na ten wyjazd razem z Teofilą, ale cóż… jej też szykowała się randka. - Zobaczymy co da się zrobić. - To zrób. Jeśli będę miała jego imię i adres, to naślę na niego mojego kumpla.- odparła z uśmiechem Salamandra. Perka wyszła na zewnątrz i rozejrzała się szukając swojego auta i mężczyzny, który powinien przy nim czekać. Był tam gdzie powinien, stał przy samochodzie rozglądając się dookoła… coraz bardziej niecierpliwy. Perka podeszła do niego, otwierając po drodze auto. - Wybacz, musiałam pomóc znajomej. - Otworzyła pakę i zaczęła układać na niej zakupy wypinając się w kierunku mężczyzny. - Schowam to i już szukam czegoś dla Pana. -Ok. Dzięki.- mruknął łapiąc się na przynętę którą na niego zarzucała. Wodził wzrokiem po jej kuszących go pośladkach. - Teraz tylko… gdzie ja wsadziłam torbę lekarską. - Perka zaczęła przekładać rzeczy na pace skrupulatnie kręcąc przy tym pośladkami. -Mhmm…- dobrze wiedziała jakie myśli w nim budzi. Opętany czy nie, był młodym mężczyzną z krwią buzującą od hormonów. A ona, cóż… umiała kusić. - Zajrzałbyś tutaj, może szybciej ją dostrzeżesz… - Perka skorzystała z okazji by nieco poluzować guziki koszuli i gdy obejrzała się na mężczyznę miała już całkiem obszerny dekolt, w którym z łatwością mógł dostrzec jej stanik. - Taka duża… skórzana. Niestety czarna. - Acha… duża… czarna?- starał się ukryć fakt, że zerka jej w dekolt, ale nie bardzo mu się to udało. Niemniej pochylił się i zerknąć w głąb pojazdu Zosi.- Ale masz tu bałagan. Mieszkasz w tym wozie? - Tak, zazwyczaj. Czasem nocuje u przyjaciółek. - Perka otarła się o mężczyznę przekładając jeden z plecaków i zerknęła gdzie ten może mieć portfel. Nie miał go tylnych kieszeniach spodni… ani w przednich. Zapewne miał ukryty w wewnętrznej kieszeni kurtki. Zajęty szukaniem zignorował jej dotyk, choć jego ciało zadrżało. - O chyba mam… - Zosia nachyliła się tak, że jej piersi znalazły się tuż przed twarzą mężczyzny, po czym jeszcze opadła na jego ciało unosząc tryumfalnie torbę. Z uśmiechem spojrzała na niego nie zmieniając pozycji. - Mały sukces. - Too…- czuła jego usta na swoim dekolcie który przyciskała do niego. Przyspieszył on, czuła jak oddycha cicho i ciężko. Poczuła jak muska jej skórę ustami i językiem. - To... chyba… dobrze? - Yhym.. powinniśmy tylko ustalić zapłatę nim wyciągnę leki, prawda? - Uśmiechnęła się lubieżnie, ustawiając torbę obok siebie, ale nie zmieniając pozycji. - Nic nie mówiłaś.. o żadnej zapłacie.- oburzył się młodzian również nie mając ochoty zmieniać pozycji. Nagle… pochwycił ją za pierś i popchnął do pozycji leżącej. Klęknął nad nią… w jego spojrzeniu był demoniczny mrok… i równie mroczna żądza. - Zapłata w naturze wystarczy. - Perka z ciekawości spojrzała teraz na chłopaka po przez świat duchów. Co robił jego demon? Czy jakaś zmiana była widoczna? Sięgnęła do paska spodni przystojniaka i pociągnęła za niego. - Zapłacisz mi sobą? - Co? - zdziwiony młodzian nie bardzo wiedział jak zareagować, ale Perka zauważyła jak demon wpływał na młodzieńca. Wzmacniał jego zwierzęcą część natury: gniew, strach, drapieżność, żądzę. - Jestem samotną podróżującą kobietą i mam ochotę na seks. Czy taka zapłata może być? - Perka pociągnęła za pasek jego spodni rozpinając go sprawnym ruchem. - Tak.- zaczął pospiesznie rozpinać bluzkę, a potem zsunął stanik odsłaniając biust… tak jak Zosia odsłoniła jego męskość w pełni gotową do podboju jej ciała… i wydawającą się pod jej palcami na nieco twardszą niż zwyczajny ludzki organ. Perka uniosłą się tak, że męśkość mężczyzny znalazła się pomiędzy jej piersiami i zsunęła kurtkę z jego ramion, rzucając ją za siebie. - Mam ochotę byś mnie wziął od tyłu… co ty na to? Hm… jak masz na imię? - Chwyciła swoje piersi i zacisnęła je na pochwyconej męskości. - Tymoteu… mów mi Radu… tak wolę. - jęknął czując miękkie piersi otulające jego twardy organ.- Tak… mogę od tyłu. Spoglądał na dziewczynę drżąc od przyjemności jaką sprawiał mu jej dotyk. Perka wypuściła chłopaka z objęć swoich piersi i przewróciła na brzuch wypinając w jego kierunku. Jedną dłonią, starając się odnaleźć portfel w kurtce, drugą zsunęła spodnie do kolan wraz z majtkami. Poczuła jak chwyta ją za pośladki, jak zanurza w nią swoją dumę zaspokając swoje i jej pragnienie. Mocne i stanowcze ruchy bioder, silny chwyt dłoni. Piersi Zosi zakołysały się gwałtownie… w rozkosz wkradły się iskierki bólu. “Radu” nie był bowiem delikatny. Był samolubny w zaspokojaniu swojej żądzy, brutalny w żądzach i dyszący w coraz większym podnieceniu… i obecnie, chyba był długodystansowcem. Perka z trudem skupiła się na swojej misji odnalezienia portfela i wydobycia z niego jakiegoś dokumentu chłopaka. Czuła, że jej ciało całe chce się oddać tej pokrętnej przyjemności jaką zapewniał jej kochanek. Palce w końcu dosięgły skórzany portfel, podczas gdy całe ciało Perki poruszało się wahadłowym ruchem, wywoływanym silnymi szturmami chłopaka. Był naprawdę dzikim kochankiem i nieustannie narzucał energicznie tempo ich dość jednostajnym figlom. A ciało Zosi powoli poddawało się narastającej w nim rozkoszy, tyle że Radu był jeszcze pełen energii. - Tak.. mocno. Cudownie ci idzie Rad. - Wyjęczała z trudem otwierając portfel drżącymi dłońmi. Dowód osobisty, prawo jazdy, jakieś tam.. dokumenty… pieniądze… niewiele… Z trudem potrafiła wzrok na literach. Mocne kolejne ruchy bioder, twarda obecność kochanka w kobiecości… przeszywająca, rozpalająca. Głośny jęk wyrwał się z ust Zosi, gdy doszła… ale to nie spowolniło nawet tempa kochanka. On bezlitośnie podbijając ciało Perki dążył do własnego spełnienia. Zosia oddychając z trudem po szczycie skupiła się na tym by odczytać dane chłopaka. Wystarczyło imię.. nazwisko.. miasto. Ty… mo… te...usz… Ziem.. ziemm...iański… Kury łówka 12…każda sylaba była wysiłkiem, gdyż doznania płynące spomiędzy ud co chwila rozpraszały myśli. A on… jak królik duracella: nie przestawał, ani nie zwalniał. Ciało Perki drżało, nogi mdlały… to było… nieludzkie. Acz przyjemne. Powtarzając w głowie po kilka razy te dane, poruszana cały czas przez atakujące ją ciało, wsunęła dokument na swoje miejsce, a potem Portfel do kurtki. Czuła jak jej ciało zbliża się na kolejny szczyt, a nie mogła pozwolić głowie przestać pracować. Było to dość monotonne przeżycie, ale intensywność doznań po części ten fakt rekompensowała. Kolejna ekstaza wstrząsnęła ciałem Zosi, a jej “demoniczny” kochanek nadal pozostawała nie nasycony, nadal napierał ciałem wprawiając piersi Perki w kołysanie. Ale i chyba jemu kończyła się już “para”. Zosia czuła jak jej świadomość zaczyna się rozmywać jednak z uporem maniaka powtarzała dane chłopaka. Kolana ugięły się pod nią od nadmiaru doznań. A on nie tracił wigoru...jeszcze. Ciało Perki kołysało się hipnotycznie na granicy wytrzymałości, gdy wreszcie… wreszcie poczuła w sobie wybuch ekstazy kochanka. Tak jak podbijał ją długo, tak Radu szczytował mocno i intesywnie… i też długo. Relatywnie długo oczywiście. Perka czuła jak mężczyzna ją wypełnia i przepełnia. Czuła stróżki spływające po jej udach. Jeszcze raz powtórzyła imię i nazwisko chłopaka licząc na rychłe spotkanie… może już bez demona. - Można by ją porwać… zamknąć drzwi, uruchomić samochód… zawieźć… uwięzić wykorzystać… nie… to złamanie prawa… nie dbamy o prawo… nie chcę… jest dobra… chętna … idealna… płodna… nie… cykor… tchórz.. jaki z ciebie mężczyzna.- mamrotał do siebie Tymotuesz kłócąc się sam ze sobą. A może z tym… drugim? Nie zwracał uwagi na Perkę łapiącą oddech po niedawnym maratonie. Zosia przewróciła się na plecy i przyjrzała się chłopakowi. - Demonku… poważnie bym się zastanowiła nad takimi pomysłami. - Wymamrotała słabym głosem. - Co? -zapytał zaskoczony chłopak i spojrzał na Perkę. Zmarszczył brwi.- Czy ty nie miałaś przypadkiem… dać mi coś na sen? - Miałam… ale zacząłeś dyskusję sam z sobą. - Perka sięgnęła do torby i wydobyła malutką fiolkę, jedną z tych, które zostawiała czasem hodowcom. Wyciągnęła ją na dłoni w kierunku Tymoteusza Ziemiańskiego… to nazwisko będzie ją prześladować. - Dwie krople na szklankę wody. Tyle wystarczy by przespać noc. - Dzięki.- mruknął chłopak chowając fiolkę do kieszeni, a potem pospiesznie poprawiając strój i chowając swój oręż. Perka podała mu kurtkę. - Uważaj z tym specyfikiem i dbaj o siebie, dobrze? - Uśmiechnęła ciepło do Rada. - Dobra…- mruknął młodzian i nawet próbował się uśmiechnąć, co przypominało jednak bardziej krzywy grymas drapieżnika. Perka opadła wykończona na podłogę bagażnika. - Wymęczyłeś mnie… ale to było cholernie przyjemne. - Cieszy mnie to… to chyba.. dobrze?- mruknął do siebie Radu i opuścił opla. - Bardzo dobrze. - Zosia zaśmiała się nie ruszając się z podłogi. - Zmykaj i może… do zobaczenia. - Do zobaczenia.- mruknął młodzian i zaczął się oddalać zostawiając Zosię samą i ubrudzoną. Perka sięgnęła po swój telefon i na świeżo spisała dane chłopaka i wysłała je smsem do Salamandry. Powinna się ubrać nim ktoś ją zobaczy w tym stanie, ale jej ciało mówiło, że potrzebuje jeszcze chwili. “Prześlę komu trzeba.” odpisała Salamandra, a po chwili Perka słyszała głośne kroki nadchodzącej czarownicy. Stękając głośno naciągnęła spodnie i usiadła na pace. Poczuła jak kolejna partia wypłynęła z jej wnętrza. - Ile on tego we mnie wpompował… - Przetarła twarz i zerknęła na godzinę. - Zakładam, że byłaś bardzo zajęta podczas tej misji…- zapytała Salamandra marszcząc nos…- Fi faj fo… czuję zapaszek seksu. - Jakoś musiałam.przeczytać te informacje. - Perka przesunęła się na krawędź paki i opuściła nogi na ziemię. - Ty prowadzisz. - Jesteś pewna, że potrzebujesz kolejnych mocnych emocji? -zapytała ze śmiechem Teofila. - Doszłam dwa razy… moje nogi nie są na siłach wciskać pedałów. - Stanęła na ziemi i delikatnie się zachwiała. - No tak… zapomniałam wspomnieć o tym, że opętanie wyciska wiele z opętanego ciała.- zaśmiała się Salamandra podając ramię Perce do oparcia się. Zosia dała się zaprowadzić na miejsce pasażera. - Niech ten twój znajomy szybko się nim zajmie. Ten demon namawia go by porwał jakąś dziewczynę… w sensie by porwał mnie, a nie wiem czy przy podobnej okazji ten dzieciak się powstrzyma. - Z ulgą usiadła na fotelu. - Muszę się wymyć. - Na szczęście nie wyglądał na tyle silnie, by nawet z pomocą demona był wstanie coś takiego zrobić.- pocieszyła ją Salamandra i uruchomiwszy samochód, ruszyła z kopyta. - Cóż… był przystojny, niektóre laski po prostu mogłyby za nim pójść. - Perka przymknęła oczy by nie stresować się patrzeniem na drogę. - Ale wiesz… wyglądał na ćpuna… i pewnie zachowywał się podobnie. Tylko demonologowie mogą czerpać zyski z takiego opętania. W innych przypadkach, zawsze jest konflikt między gospodarzem a gościem.- wyjaśniał beztrosko Teofila próbując się rozbić niemal na każdym zakręcie. - To w sumie dobrze. Widziałam ich sprzeczkę i było to.. dziwne. - Perka czasem zerkała na siedzącą obok starszą. Zawsze mogła poprosić zamieszkującego Opla ducha by wyłączył silnik, ale chyba jej nieco ufała. - Z takimi duchami nigdy nic nie wiadomo. Moja mama nazywała ich Kłamcami, bo zawsze mówiły nieprawdę. A spirytystów którzy im uwierzyli... głupcami. Ale wiesz, nawet opętanej osobie nie da się odebrać wolnej woli. - odparła Salamandra wchodząc gwałtownie w ostry zakręt. - Szkoda mi tego chłopaka, wydawał się być naprawdę.. dobry. - Westchnęła ciężko i odchyliła głowę do tyłu, przez co na kolejnym zakręcie poczuła się jak na jakiejś kolejce górskiej. - Czy ja wiem… jak dla mnie wyglądał na mocno przytłumionego. Trudno stwierdzić jaka jest jego prawdziwa natura. - kolejny skręt i dotarły do sadyby Salamandry. Zahamowały z piskiem hamulców tuż przed budynkiem. - Możliwe. - Perka wysiadła z auta na szczęście na już dużo stabilniejszych nogach.- Idę obudzić Wilgę. - A ja zaniosę zakupy do lodówki.- odparła Teofila i zabrała się za rozładowywanie paki opla. - Możesz zostawić nasze. Nie ma tam nic co mogłoby się zepsuć. - Perka weszła do domku i ruszyła na piętro. Będzie musiała zmienić bieliznę. Pierwsze co zobaczyła po wejściu do pokoju, to zgrabną pupę w ciasnych jeansach. Jagoda już ubrana i umyta porządkowała ich plecaki zapewne szykując się do ich wyjazdu. Wróżenie i wyjazd - Wróciłyśmy. - Perka z uśmiechem powitała Jagodę. - Mam dla ciebie coś słodkiego a aucie. - Ooo.. co takiego? - zapytała z entuzjazmem malarka. - Nie byłam pewna co lubisz, więc jest kilka batonów, czekolady, żelki… jest tego trochę. - Perka przyglądała się przyjaciółce myśląc o tym, że powinna się przebrać. - Nie jestem małą dziewczynką. Nie będę grymasiła.- odparła ze śmiechem artystka.- Każde słodkości wystarczą. Ty wyglądasz na deczko zmęczoną? Salamandra przerobiła cię na swojego tragarza? - Długa historia, a nie chce twoich myśli zanieczyszczać jeśli mamy szukać tego maga. - Zosia westchnęła. - Na pewno potrzebuje prysznica i się przebrać. - To ty idź się umyć, a ja się przebiorę i będę czekać z misą w kuchni.- zapronowała Wilga z ciepłym uśmiechem. I dodała żartem.- Ech… puścić was dwie same, to od razu narozrabiacie. - Salamandra twierdzi, że trzymają się mnie kłopoty. - Perka mrugnęła do Jagody i wydobyła z plecaka czyste majtki i spodnie. Tak wyposażona poszła wziąć prysznic. Pozwoliło to nieco ochłonąć ciału Zosi i uspokoić myśli. Gdy już się umyła i ubrała się, Zosia zajrzała do sypialni by stwierdzić iż po malarce zostało tylko ubranie. Musiała już być w kuchni. Perka zerknęła na telefon, upewniając się czy “nikt” do niej nie pisał i sama zeszła na dół. “ Tęsknię i pragnę.” przesłał Patryk, a w kuchni stremowana malarka krzątała się przy miedzianej misce pełnej wody. Ubrana w białą zwiewną sukienkę przypominała duchę z innej epoki. Zosię… ale tę z “Pana Tadeusza”, ze sceny ogrodu. Wcielenie niewinności. - Wyglądasz jakbyś już była gotowa. - Perka powstrzymała się przez chwilę komplementów co by znów nie “zanieczyścić” myśli malarki. - Mhmmm… tylko nie wiem czy mi się uda. Nigdy tego nie próbowałam. - odpowiedziała wyraźnie stremowana wróżbitka. - Najwyżej się nie uda. - Perka usiadła przy stole z uśmiechem obserwując krzątającą się Jagodę. - Raz kozie śmierć. - odparła Jagoda i zaczęła rytuał od ułożenia źdźbła trawy, tak by pływało po powierzchni wody. Udało się to… za czwartym razem. Następnie artystka zaczęła coś szeptać cicho. A jej szept wywoływał drżenie powierzchni wody. Ta coraz bardziej falowała wprawiając źdźbło w wirowanie. W samym lustrze wody i Wilga i Perka widziały… domem godny przedmieść Warszawy i uschniętą wierzbę płaczącą tuż obok niego. Obraz co chwila tracił ostrość i się rozmywał więc ciężko było o detale. - Ciekawe gdzie to dokładnie jest. - Szepnęła Perka starając się dojrzeć jakieś szczegóły mogące zdradzić lokalizację. Czy mógł być to znajomy Salamandry? Szukała tabliczki adresowej albo rejestracji. - No… ta trawka pokaże… powinna.- Wilga wzięła źdźbło pływające na powierzchni. I ono wyraźnie zaczęło się wychylać w jednym kierunku. - Może powinnyśmy spytać Salamandrę czy to nie jej znajomy mag. - Perka popatrzyła za trawką jakby mogła przez ścianę zobaczyć co jest dalej. - Nie utrzymam tej iluzji długo… to jest widzen…- zanim Wilga zdołała dokończyć słowo obraz się rozmył i w wodzie widać było tylko odbicia ich twarzy. - Zawsze możemy jej opisać co widziałyśmy. - Perka ucałowała Wilgę i sięgnęła po telefon by zobaczyć jakie miejscowości znajdują się we wskazanym przez źbło kierunku. - No… możemy.- zgodziła się się z nią malarka, podczas gdy Perka sprawdziła że źdźbło wskazuje mniej więcej w kierunku Warszawy i miejscowości pomiędzy nimi, a stolicą. - Przynajmniej możemy to sprawdzić po drodze. - Zosia zaznaczyła trasę i pokazała ją Jagodzie. - Możemy wziąć źdźbło ze sobą. Nie wiem kiedy czar przestanie działać, ale dopóki magia będzie w nim… powinno wskazywać cel. Teoretycznie.- zaproponowała cicho malarka. - Dobry pomysł. - Zosia wsunęła telefon do kieszeni. - To co… żegnamy się i jedziemy? - Muszę się przebrać.- przypomniała jej artystka.- Nie mam nic pod tym giezłem. - Mi to nie przeszkadza. - Perka mrugnęła do niej. - Cudownie w tym wyglądasz. - Nie mogę tak się pokazywać publicznie.- zaperzyła się Wilga nadymając policzki jak mała dziewczynka. - Szkoda. - Zosia podeszła i pocałowała ją w usta obejmując. - To ty się przebierasz, a ja pogadam z naszą gospodynią? - No… to będzie… najlepiej…- wymruczała Wilga tuląc się do kochanki i całując czule usta Perki. - Chyba, że - Zosia podciągnęła nieco sukienkę malarki i pogładziła udo Jagody. - pojedziesz jednak w tym stroju? - Nie pojadę…- zaczerwieniła się zawstydzona Wilga odwracając wzrok i drżąc pod dotykiem. - Spaliłabym się ze wstydu. - Yhym. - Dłonie Zosi oparły się na pośladkach Jagody i zacisnęły nieco. - Czy my w ogóle zamierzamy jechać?- mruczała przytulona malarka nie opierając się pieszczocie, acz ograniczając własne do figlarnych skubnięć dolnej wargi Zosi swoimi ząbkami. - Tak… choć chętnie zabrałabym cię w tym kostiumie. - Zosia puściła Jagodę i wsunęła grzecznie dłonie do kieszeni spodni. - Bo ty bardzo wyuzdana figlarka jesteś. Pamiętam jak prowadziłaś nago.- odparła z uśmiechem artystka muskając palcem usta rudowłosej kochanki. - Ciekawe na czyją prośbę. - Zosia ucałowała dotykający ją palec. - Ale nie musiałaś … usłuchać.- odparła Jagoda wystawiając język i nie przerywając wodzenia palcem po ustach dziewczyny. - Jakbym śmiała odmówić mojej Pani? - Perka pochwyciła wargami palec i possała go delikatnie. - Rozpieszczasz mnie…- zachichotała cicho Jagoda, a jej oddech wyraźnie się pogłębił, przez co mocniej napierała swoimi piersiami na biust Zosi. - Czy moja Pani ma jakieś życzenia, bo z trudem utrzymuje rączki w kieszeniach. - Zosia zaczęła przesuwać językiem po dłoni kochanki by na koniec pocałować jej nadgarstek. - Nie wiem… nie powinnam.- mruknęła cicho coraz bardziej Jagoda poddając się jej pieszczocie. - Powinnyśmy ruszać, jeśli źdźbło… bo wiesz… z niego moc wycieka z każdą sekundą. - Co tylko moja Pani sobie życzy. - Zosia schodziła pocałunkami po przedramieniu malarki. - Nie ułatwiasz mi! - pisnęła nerwowo Perka odskakując do tyłu.- Naprawdę musimy… wyruszać jeśli chcemy znaleźć maga. - Rączki mam tutaj. - Perka wskazała wzrokiem dłonie tkwiące w kieszeniach. - I niech tam zostaną na razie… albo.. nie zapomnij o trawce.- odparła Jagoda odsuwając się z nieśmiałym uśmiechem. Po czym ruszyła do wyjścia z kuchni.- Idę się przebrać. - Dobrze. Pogadam z Salamandrą. - Perka odprowadziła Jagodę wzrokiem. - A ja zaniosę nasze torby to opla. Wziąć wszystkie czy tylko niezbędne rzeczy?- zapytała przez ramię Jagoda. - Wszystko. - Perka grzecznie ruszyła na poszukiwanie Salamandry. W tym celu musiała opuścić budynek, bo Teofili w nim nie było. Odnalazła ją na tyłach jej chatki, w składziku pełnym mioteł i różnych narzędzi gospodarczych. Teofila czegoś szukała w nim. - Cześć. - Perka oparła się o ościeżnicę obserwując gospodynię. - Będziemy jechać ale mam jedno pytanko… nie przeszkadzam? - W czym dokładnie… nie przeszkadzasz?- zapytała Teofila pochylając się nad kuferkiem. - Wyglądasz jakbyś czegoś szukała.- Perka korzystała z okazji by raz po raz zerkać na pośladki Salamandry, które wypinały się coraz bardziej. - Nie szukam uszami, więc nie przeszkadzasz.- odparła ze śmiechem czarownica. - Wilga rozejrzała się za magiem, który mógł rzucić na mnie tamto zaklęcie. - Perka podeszła do Salamandry i pokazała telefon ze wskazaną trasą. - Gdzieś w tym kierunku… byłam ciekawa czy to nie twój znajomy. - Myślisz że jakiś napalony mag, miał ochotę pobaraszkować z tobą za pomocą magicznego awatara?- zażartowała Teofila zerkając na telefon.- Gdzieś w tym… kierunku? Nie. On tam nie mieszka. - Niepokoi mnie tamto gadanie o tym, że moglibyśmy dużo razem osiągnąć. - Perka schowała telefon. - To będziemy jechać. - Hmm… uważajcie na siebie…- odparła Salamandra wyciągając z kuferka coś owiniętego szmatami. Jak się po chwili okazało… szablę. - Będziemy… zdzwonimy się po weekendzie? - Perka odsunęła się robiąc Salamandrze miejsce. - Jedziesz walczyć? - Nie… nie teraz przynajmniej. Ale może się przydać jak wrócicie. Nie jest to zwykła szabla.- odparła Teofila wysuwając ostrze z pochwy. Metal lśnił zielonkawo. - Co to za broń. - Zosia przyjrzała się ostrzu z zainteresowaniem. - Należała do Stadnickiego… tego Diabła Stadnickiego. I od diabła ją ponoć dostał. Tego akurat potwierdzić nie mogę.Mogła zostać wykuta przez alchemików z Pragi.- wyjaśniła z uśmiechem Teofila.- Potrafi przeciąć to, czego przeciąć nie można. Tę zdolność mogę akurat potwierdzić. - Na czym to przetestowałaś? - Zosia przeniosła wzrok na właścicielkę nietypowej broni. - Na zjawach głównie… i duchach. Przydaje się bardzo, bo nie jestem za dobra jeśli chodzi o negocjacje.- wyjaśniła z uśmiechem starsza czarownica wyciągając szablę, by ocenić czy rdza się do niej nie dobrała. Jednakże oręż wyglądał (przynajmniej jeśli chodzi o ostrze), jakby wykuto go i naostrzono przed chwilą. - Piękna… w takich chwilach, aż żałuję, że nie umiem się czymś takim posługiwać. - Obawiam się, że tego nie da się tak szybko nauczyć. Zresztą, jesteś kochanką… nie wojowniczką. - stwierdziła żartobliwie Teofila. - A jedno wyklucza drugie? - Perka zaśmiała się cicho. - Nie… w sumie nie wyklucza.- zgodziła się z nią starsza wyciągając szablę do końca. - No to może kiedyś się nauczę. - Perka uśmiechnęła. - Będziemy jechać. - Uważajcie na siebie.- rzekła z uśmiechem Teofila chowając szablę do pochwy, wyraźnie zadowolona z jej idealnego stanu. - Będziemy i odezwę się po weekendzie. - Perka mrugnęła do gospodyni i ruszyła na poszukiwanie Wilgi. Tę znalazła przy swoim opelku, niestety w jeansach i flanelowej koszuli, oraz skórzanej marynarce. Za to ze wszystkimi ich rzeczami spakowanymi do toreb i plecaków. A Duch kręcił się koło niej. - Podobno to nie znajomy Teofili. Więc jedziemy sprawdzić. - Perka usadowiła się na miejscu kierowcy, ustawiając telefon z oznaczoną trasą na uchwycie. - Myślisz, że to dobrze… źle ? - zapytała malarka nieśmiało, by po chwili zmienić temat. - Od dawna nie miałam nowej wizji. Co mnie cieszy… ale, bez nich czuję się zagubiona. Nie wiem co mnie czeka. - Pewnie czy będzie dobrze czy też źle, zależy od tego jak to rozegramy. - Perka uśmiechnęła się do przyjaciółki otwierając jej drzwi po stronie pasażera. - A co do wizji… jadąc ze mną możesz być pewna, że czekają cię kłopoty. - Mam się bać ? - odparła malarka wystawiając język żartobliwie i usiadła kontynuując. - A może…- Przesunęła palcami po udzie Zosi.- Sama te kłopoty sprowokować ? - To daje sto procent gwarancji, że kłopoty się pojawią. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do przyjaciółki, zerknęła do tyłu upewniając się, że Duch leży na tylnej sofie i wyjechała spod domu Salamandry. Pomału ruszyła w kierunku wyznaczonym przez źdźbło trawy. - Tylko czy ich potrzebujemy?- zamyślona Wilga jedynie instynktownie wodziła palcami po udzie Zosi, czego ona sama poczuć nie mogła przez materiał spodni. Ale miała świadomość tego gestu. - Może przegnały by te większe kłopoty. - Perka zaśmiała się, ale po chwili dodała nieco poważniej. - Jestem ciekawa czy Baba Jaga dała sobie już z nami spokój. - Ostatnio był spokój z jej strony.- stwierdziła z uśmiechem Wilga.- Chyba nie jesteśmy wysoko na jej liście spraw. - Najchętniej w ogóle bym z niej wypadła. - Perka zjechała do wsi, a potem skierowała się na Warszawę. - Co tam pokazuje twoje źdźbło? - Na prawo….- rzekła po chwili wahania pasażerka Zosi. Perka przytaknęła i wykonała polecenie przy najbliższej możliwej okazji. Jechały główną drogą mijając kolejne samochody, coraz bardziej zbliżając się do stolicy. Wiejskie widoki ustępowały coraz częstszym widokom związanym z miejskimi krajobrazami. - Jak już dotrzemy do tego czarownika to… co wtedy?- zapytała cicho Jagoda. - Planuję spytać dlaczego siedzi mi na ogonie. - Perke niepokoiła bliskość kręgu Warszawskiego. Czy ów mag mógł znać się z jej matką? Czy mógł ją obserwować na jej polecenie? Nerwowo zastukała palcami w kierownicą, rozglądając się za domem, który widziała w tafli wody. - Zosiu… ja… nie wywróżyłam konkretnego czarownika. Tylko… wiesz… jakiegoś najbliższego…- odparła Jagoda wstydliwie. - Hm… no to po prostu z nim porozmawiamy. Może się uda zagadać go jakoś przypadkiem. - Perka była nieco rozczarowana ale nie dała tego po sobie poznać. Najwyraźniej jej osobisty problem będzie musiała pozostać nie rozwiązany. - Przykro mi… nie okazałam się za bardzo pomocna… znów…- westchnęła cicho Jagoda, ale… nie przeszkodziło jej to w bezczelnym rozpięciu rozporka spodni Zosi. - Byłam ciekawa i może… - Perka poczuła jak jej ciało przyjemnie rozgrzało się gdy palce malarki dotknęły materiału jej bielizny. - uda mi się zaspokoić tą ciekawość. - Chcesz go uwieść…- odparła ze śmiechem Jagoda, leniwie muskając kciukiem obszar bielizny Zosi.- A jeśli to będzie jajogłowy nerd bez kondycji ? - To… będę musiała się obejść smakiem. - Perka zamruczała z zadowolenia. - Albo podać mu babciną miksturę, którą spakowałaś. Nie myśl że o tym nie wiem.- odparła Wilga wystawiając język. - Przyłączyłabyś się? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do kochanki. - Nie wiem… może…- odparła z chichotem Jagoda i dodała szybko. - Zatrzymaj się gdzieś, tak mi niewygodnie, więc zdejmiesz spodnie. - Oczywiście moja Pani. - Zosia zjechała na pierwszą lepszą zatoczkę autobusową i kilkoma sprawnymi ruchami zsunęła spodnie, które wylądowały obok Ducha na tylnym siedzeniu. Wilczur z dumą użył ich jako poduszki. - Jedziemy dalej? - Jedziemy.- zgodziła się z nią Wilga i zaczerwieniła się dodając.- Nie przesadzaj, bo wiesz… może mi za bardzo uderzyć do głowy te twoja uległość. - Teraz palce czarownicy wodziły po majteczkach Zosi dotykały przez nie jej intymnego zakątka. Niezbyt mocno, ale za to ciągle. - Chyba już to słyszałam. - Zosia mrugnęła do przyjaciółki z całych sił starając się skupić na drodze. Powoli przemakająca bielizna bardzo to utrudniała. Na szczęście Jagoda była nienachalna ze swoim dotykiem, tym bardziej że coraz bardziej skupiona na coraz energicznie drżącej trawce. Chyba się zbliżały do celu. Perka zwolniła nieco z jednej strony dlatego, że jej ciało zaczęło przyjemnie drżeć z rozkoszy, a z drugiej dlatego, że wypatrywała domku z ukazanej przez malarkę wizji. Jechały tak przez boleśnie długą i rozkosznie długą chwilę. Palce malarki znały już ciało kochanki, instynktownie wiedziały gdzie dotykać. - To tu! - wskazała Jagoda to co i Zosia zauważyła. Martwe drzewo przed domem, jak te z widzenia.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
21-01-2019, 08:47 | #84 |
Reputacja: 1 |
|
21-01-2019, 08:52 | #85 |
Reputacja: 1 |
|
21-01-2019, 08:57 | #86 |
Reputacja: 1 |
|
21-01-2019, 09:00 | #87 |
Reputacja: 1 |
|
21-01-2019, 09:03 | #88 |
Reputacja: 1 |
|
05-02-2019, 23:01 | #89 |
Reputacja: 1 |
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
05-02-2019, 23:04 | #90 |
Reputacja: 1 |
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |