Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-12-2018, 08:23   #81
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Odrobina romantyzmu


- Portfela raczej przy sobie nie masz, więc pewnie będziesz musiała zapłacić jutro, lub w naturze.- zażartowała.
- A jaka jest cena w naturze? - Perka zaśmiała się, przyglądając się nagiej postaci Basi.
- Eeee…- czarnulka zaskoczona wpatrywała się w Zosię nie mając odpowiedzi. Nie sądziła bowiem, że jej słowa zostaną nagrodzone odpowiedzią.-... nie pomyślałam nad tym.
Zosia oparła się o blat stołu i czekała aż Basia wydobędzie z lodówki miód.
- Jakby co mam portfel, musiałam wziąć prawo jazdy. - Mrugnęła do gospodyni.
- Ale pewnie nie przy sobie.- odparła żartobliwie Basia dając klapsa w nagi pośladek Zosi.
- W aucie… ale chętnie zapłacę też w naturze, jeśli podasz cenę. - Perka uśmiechnęła się do gospodyni.
- Ja sama nie wiem…- speszyla się Basia, po czym dodała. - Poza tym… nie jestem taka jak wy, wolę.. trochę bardziej… romantycznie i spokojnie.
Perka przeczesała włosy czarnulki, a jej uśmiech stał się ciepły.
- Nie ma w tym nic złego. Ja chyba odwykłam od takich rzeczy przez ciągłe podróże. Jak się ubiorę to skoczę do auta i przyniosę pieniądze.
- Nie żartuj nawet.- machnęła ręką Basia. I dodała podając Zosi miód. - Potraktuj to jako prezent.
- Jak będę w okolicy zawsze możecie mnie poprosić o przysługę. - Perka odsunęła się od stołu gotowa wrócić do salonu, w którym pozostały Jagoda i jej imienniczka. - Jestem weterynarzem.
- No… nie wiem… znasz się na pszczołach?- zapytała Basia podchodząc bliżej Zosi i sięgając palcami do jej biustu, powoli i czule objęła dłońmi te krągłości.
- Co nieco… specjalizuję się w większych zwierzętach. - Perka poddała się dotykowi kobiety.
- Jesteś bardzo… śliczna…- Basia ścisnęła delikatnie piersi Zosi. -.. i podniecająca, wiesz?
Przygryzając lekko przybliżała swoją twarz ku Perce, ostrożnie i niepewnie. Jakby bała się ją spłoszyć.
Zosia obserwowała ją. Nie uciekała, ale też nie poganiała.
- Ty też jesteś piękną i bardzo podniecającą kobietą.
Basia pocałowała usta Perki, powoli i coraz bardziej namiętnie… rozkoszując dotykiej jej warg i miękkimi piersiami pod palcami. Zaśmiała się zaraz po pocałunku.
- No… nie sądziłam, że odważę się pocałować inną Zosię w ten sposób. - dodała ciepło.
Perka przeczesała włosy czarnulki odgarniając jakiś niesforny kosmyk za jej ucho.
- Mam nadzieję, że to było przyjemne. - Mrugnęła do Basi nadal trzymając dłoń na jej głowie i delikatnie bawiąc się włosami gospodyni.
- Serce waliło mi jak młot, ale… tak… to było przyjemne.- zaśmiała się Basia. - Chodźmy do reszty za nim tu rzucę się na ciebie.
- Yhym… tylko teraz ja skradnę ci pocałunek. - Perka przywarła ciałem do gospodyni i pocałowała ją gorąco. Powoli, bez pośpiechu, ale wyraźnie wyciskając pocałunki na jej ustach. I poczuła odpowiedzieć, muśnięcia języka czarnulki na swych wargach, jej dłonie na swojej pupie i udo gospodyni ocierające się o jej kobiecość.
Ruda czarownica wsunęła jedną dłoń głębiej we włosy Basi, drugą ręką obejmując ją i dociskając do swojego ciała. Pocałunek się pogłębiał, piersi ocierały się o siebie w namiętnej pieszczocie wywoływanej gwałtownymi oddechami, a udo kochanki napierało mocniej na łono rudowłosej czarownicy.
Perka poczuła jak ponownie robi się jej mokro.
- To też jest bardzo przyjemne. - Zosia przerwała pocałunek przyglądając się Basi.
- Co?- zapytała zaskoczona Basia nie bardzo wiedząc o czym dokładnie Perka mówi.
- Twój dotyk też jest bardzo przyjemny. - Zosia uśmiechnęła się szerzej. Basia wydawała jej się być osobą bardzo spragnioną pieszczot.
- Dziękuję… acz… nie wiem, czy nie powinnyśmy… wiesz.. wrócić do reszty?- zapytała bartniczka zerkając na drzwi prowadzące z kuchni.
- Powinnyśmy, ale nie wiadomo kiedy znów będziesz mnie mogła tak dotknąć. - Zosia przesunęła dłonią po plecach Basi.
- Pewnie nigdy, no chyba że zamierzacie się osiedlić w okolicy.- zaśmiała się czarnulka i cmoknęła czubek nosa kochanki.- Tylko co teraz?
- Albo dotykasz mnie dalej i może dziewczyny się dołączą, albo tam wrócimy i pewnie będziemy się zbierać. - Zosia odpowiedziała takim samym pocałunkiem, delikatnie dotykając wargami czubka nosa Basi.
- Tylko że nie wiem… jak… w ogóle.- uśmiechnęła się przepraszająco Basia.- To całkiem nowa sytuacja dla mnie.
Ścisnęła lekko biust Perki.
- To dosyć proste dotykasz mnie, tak jak sama lubisz być dotykana… lub tak jak masz ochotę mnie dotknąć. - Dłoń Perki zsunęła się na pośladek Basi i ścisnęła mocno krągłość.
- Tak jak… chcę, co?- Basia śmiało wsunęła dłoń między ich ciała, dotknęła łona Perki, musnęła wrażliwy punkcik. Sięgnęła głębiej.
- Tak… dokładnie tak jak chcesz. - Zosia zadrżała od dotyku kochanki.
- Mhmm…- palce nie były sprawne w tym tańcu, a i pozycja nie do końca wygodna. Ale rudowłosa czuła ich silne szturmy w swoim kwiatuszku… nieco bolesne, bo Basia poruszała się dosłownie po omacku.
- Czy chciałabyś bym przyjęła inną pozycję. - Perka pocałowała Basię w usta nieco odsuwając biodra, by kochance było łatwiej.
- Emm… to znaczy jaką?- zapytała skonsternowana Basia i rzekła z uśmiechem.- Wybacz.. to zwykle Zosia mówi jak to ma… wyglądać. A ona sama też często nie wie. Posiłkujemy się internetem.
Zosia odsunęła się i usiadła na znajdującym się tuż za nią stole.
- Tak będzie ci łatwiej. - Rozsunęła szeroko nogi eksponując swój kwiat.
- Dobrze…- lewa dłoń zacisnęła się na piersi Perki, usta Basi przylgnęły do drugiej. Prawa nieco gwałtownie, ale namiętnie sięgnęła w głąb groty rozkoszy, kciukiem zahaczając o wrażliwy punkcik i masując ciało kochanki energicznie.
Perka oparła się za plecami wystawiając się na pieszczoty gospodyni.
- Tak… jest bardzo przyjemnie. - Wyszeptała, oddając się kochance.
- No.. chyba powinno tak być.- zaśmiała się wstydliwie Basia śmielej dotykając i całując ciała rudowłosej prowokatorki.
Zosia sięgnęła jedną dłonią do piersi kochanki i zaczęła ugniatać ją, pojękując z zadowolenia od pieszczot gospodyni. Wywołując przy tym jęk zadowolenia ze strony Basi, której paluszki zaczęły podbijać intymny zakątek Perki z większym entuzjazmem. A ona sama zaczęła na zmianę całować usta kochanki, jak i jej szyję. Zosia nie spieszyła się, pieściła gospodynię delikatnie. W sumie sama powiedziała, że ma ochotę na nieco romantyzmu, o ile robienie tego na blacie w kuchni mogło takie być. Niespiesznie odpowiadała na pocałunki drażniąc pochwyconą krągłość.Basia również się nie spieszyła, powoli zapoznając się intymnym zakątkiem kochanki i znacząc jej szyję pocałunkami. Przyspieszony oddech świadczył o żarze, który zapewnie wzbierał także w jej kwiatuszku.
Perka zsunęła rękę i sięgnęła do kobiecości kochanki. Dotknęła wrażliwego punktu i zaczęła pieścić go delikatnie
- Lllubię…- zamruczała Basia poddając się dotykowi i napierając biodrami na palce Zosi.
- Co takiego? - Perka nie przyspieszała. Czasem tylko pozwalała palcom zsunąć się głębiej i zahaczyć o wejście do kobiecości kochanki.
- Llubię… tto..- wymruczała gospodyni całując szyję Perki i ocierając się biustem o piersi kochanki. Poruszała leniwie palcami między udami Zosi, ale mocno ściskała jej pierś.
Zosia oparła czoło o ramię gospodyni i kontynuowała swoje powolne tortury. Palce czarownicy jedynie muskały pochwyconą pierś, tak jak druga dłoń ledwie drażniła kobiecość Basi. Miały czas… dopóki nie przyjdą pozostałe dwie dziewczyny.
Te się jednak nie zjawiały. Czyżby zapomniały o nich ? Na razie jej trudno było zapomnieć o narastającej rozkoszy, jak i miękkiej kobiecości którą muskała… będąc coraz bliżej.
- Jeszcze trochę… - Wyszeptała wprost w rozpalone ramię, samej przyspieszając ruchy palców.
- Tak…- wyszeptała drżącymi ustami Basia, bo ona też była już blisko. Jej kobiecość nerwowo zaciskała się na intruzach. Perka doszła z głośnym jęknięciem, starajac się z całych sił kontynuować pieszczotę w kwiecie kochanki.
- Tak… tak… taaak…- pisnęła w końcu Basia poddając się ekstazie i przylgnęła do Zosi dochodząc. Perka objęła ją mocno jedną ręką, drugą nadal poruszając w kwiecie gospodyni.
- Już chyb...aa… wyst.. arczy…- wydyszała z trudem bartniczka drżąc i ledwo się trzymając na nogach.
Zosia wysunęła palce i objęła kobietę obiema rękami.
- Jeśli mogę coś doradzić… eksperymentujcie.. bawcie się sobą. To najprzyjemniejsze w tym wszystkim. - Wyszeptała wprost w ucho gospodyni.
- Tylko… że nie wiem… jak daleko chce się posunąć Zosia. To trochę… mnie… to przeraża.- zaśmiała się cicho.
- Obie macie sprawne języczki.. dogadacie się. - Perka ucałowała delikatnie czoło Basi i uśmiechnęła się do niej. - Tylko ty też pozwalaj sobie na eksperymenty.
- Ddobrze… tylko musimy… uważać. Wścibscy sąsiedzi dookoła.- zażartowała bartniczka.
Perka wypuściła Basię ze swoich objęć.
- Zawsze możecie się gdzieś wybrać na wycieczkę. - Sięgnęła po odstawiony na blat miód.
- O ile zostaniecie tu dłużej…- odparła ze śmiechem dziewczyna spoglądając na Perkę.
- Lubię być w ruchu, ale często odwiedzam takie miejsca po kilka razy. - Zosia zeskoczyła ze stołu, a jej piersi zafalowały przy tym ruchu.
- To widać.- zachichotała Basia w odpowiedzi.
- Wracamy do naszych towarzyszek? - Perka objęła gospodynię w talii.
- Tak.- stwierdziła z uśmiechem Basia i ruszyły razem obejmując się nawzajem. Daleko jednak nie uszły, bo druga Zosia i Jagoda stały na korytarzu. Obie wyraźnie pobudzone, a malarka zaczerwieniona ze wstydu, z nieco sfatygowaną bluzką i pospiesznie poprawiająca spódniczkę.
- W czymś przeszkodziłyśmy? - Zosia uśmiechnęła się do Jagody i swojej imienniczki.
- W niczym… niczym. - odparła jasnowłosa Zofia, a zawstydzona okularnica opuściła głowę i zaprzeczyła jej ruchem.
- Co tak długo wam zeszło?- zapytała bezczelnie blondynka.
- Płaciłam za miód. - Perka wyszczerzyła się i mrugnęła do obejmowanej bartniczki.
- Acha… liczę że Basia nie dała ci żadnej zniżki.- odparła z bezczelnym uśmiechem blondynka, a Jagoda zapytała.- To co.. teraz?
- Chyba będziemy się zbierać. Nie powinnyśmy zajmować dziewczynom całej nocy. - Perka puściła Basię, pozwalając się jej odsunąć.
- Szkoda… ale rozumiem.- odparła druga Zosia i rzekła z uśmiechem.- Bawiłyśmy się przednio, mam nadzieję że wy też?
- Tak było cudownie. - Perka pogładziła włosy Wilgi układając je nieco.
- Jakbyście chciały kiedyś wpaść znowu, to my jesteśmy tu prawie cały czas. Nie ma za wiele rozrywek w okolicy.- wyjaśniła z uśmiechem Basia.
- Na pewno wpadnę. - Perka ruszyła do pokoju by się ubrać. - Dla takiego towarzystwa i miodku warto nadłożyć drogi.
- Mhmm… warto…- mruknęła Jagoda podążając za kochanką pospiesznie. Dorobiła szybko nogami, jakby… nie zdążyła poprawnie wciągnąć majtek. Tylko po co je zsuwała?
Perka uznała, że dopyta gdy już wyjdą z domku. Teraz jednak trzeba było się ubrać i grzecznie pożegnać.

Powrót do Salamandry

Po kilku minutach całusów i uścisków w ramach pożegnań, obie czarownice w sfatygowanych nieco strojach opuścił przyjęcie.
- Było… nawet zabawnie.- stwierdziła cicho Jagoda uśmiechając się do Zosi. Perka usiadła za kierownicą uznając że w ostatecznym rozrachunku wypiły z Wilgą podobną ilość alkoholu.
- Co tam ciekawego robiłyście z Zosią? - Spytała odpalając silnik.
- A skąd ten pomysł, że robiłyśmy?- odparła nerwowo Jagoda prostując się nagle. Z winą niemal wypisaną na twarzy. Nie umiała kłamać.
Perka zaśmiała się.
- Kochana ile razy widziałam cię po igraszkach? - Zosia wjechała na drogę i ruszyła w kierunku domu Salamandry. - Nie zmuszam cię, byłam tylko ciekawa… wiesz martwiłam się, że źle spędzasz tam czas.
- Zosia mnie zmolestowała… gdy was… patrzyłam na was… zaszła mnie to od tyłu i dołożyła swoje paluszki do moich.- wyjaśniła zaczerwieniona ze wstydu okularnica. - Dałam się podejść.
- Było przyjemnie? - Perka zerknęła na swoją przyjaciółkę z ciepłym uśmiechem.
- Ttaak.. bardzo..- pisnęła wstydliwie Jagoda. - Podniecająco… zwłaszcza, że… wiesz… nie zdawałaś sobie sprawy, ani ona… że was… bawimy się patrząc na was. Przepraszam… powinnyśmy się ujawnić, a nie tak podglądać… ale to bardziej ekscytujące.
- Nie masz za co przepraszać. - Perka zjechała z głównej drogi na mniejszą, dojazdową do domku nad rzeką. - Przyznam, że mnie też lekko podnieca wizja, że mnie podglądasz. Jak wtedy przy pierwszym razie z Patrykiem.
- To dobrze…- wymruczała cicho Jagoda i zapytała wesoło. - A tobie jak było?
- Bardzo przyjemnie. - Zosia zatrzymała się na podjeździe. - Czy będziesz miała coś przeciwko byśmy jutro wyskoczyły do Warszawy?
- Nnie… a Salamandra? Ona już wie?- zapytała cicho malarka.
- Też wyjeżdża na weekend, a ja napomknęłam że chyba wyskoczymy do Warszawy. - Perka zgasiła silnik i przyjrzala się domkowi starszej czarownicy. - Twierdzi, że to bez sensu, bo chyba sama chętnie biłaby się z ta Babą Jagą. Ja natomiast… - Perka spojrzała niepewnie na Wilgę. - … może byłaby opcja bym spotkała się z Patrykiem. Ale tą decyzję zostawiam tobie.
- Dlaczego. Co mi do Patryka i twojego spotkania z nim? - zdziwiła się Jagoda spoglądając w twarz Zosi podejrzliwie.- Czyżbyś kombinowała jakiś spisek ze mną w roli swojego pionka?
Perka zaśmiała się.
- Nie… po prostu jesteś moją Panią i… gdybyśmy tam pojechały… gdybym się z nim spotkała… musiałabyś zostać sama. Pewnie nie na długo, ale zawsze. - Zosia odetchnęła ciężko. Najchętniej spędziłaby z nim nawet kilka dni. Pytanie czy to by wystarczyło?
- No wiesz… jestem dużą dziewczynką. Wytrzymam bez ciebie parę godzin. Niekoniecznie z twoją rodziną.- dodała żartobliwie okularnica.
- Dowiem się, czy moje mieszkanie z czasów studenckich jest wolne. Powinno… bo matka nic nie wspominała o tym, że je wynajęła, a tylko ja mam klucze… gdzieś. - Zosia obejrzała się zerkając na zabałaganioną pakę.
- Poszukamy rano, teraz jest już ciemno.- odparła malarka, gdy już dojeżdżały na miejsce. Westchnęła głośno.- Mogłabym… zatrzymać się u mamy. Ale wolałabym nie.
- Jakby co weźmiemy hotel. Co ty na to? To tylko weekend… mam nadzieję. Jeśli wyjdzie, że więcej będziemy coś kombinować. - Perka nachyliła się i ucałowała malarkę.
- Wchodzimy? - Wskazała na znajdujacy się przed nimi domek.
- Jeśli nie chcemy spać w oplu, to powinnyśmy wejść.- uśmiechnęła się ciepło Jagoda.
Perka otworzyła drzwi i wyszła. Na zewnątrz przeciągnęła się i rozejrzała po okolicy z zaciekawienia obejrzała świat duchów wokół domu Salamandry.
Tych było już więcej, ale i były spokojne i uśpione. Sama Teofila przebywała w domu. Aura świadczyła, że siedziała pokoju gościnnym mimo późnej pory.
Zosia ruszyła w kierunku domu. Ciekawe czy Salamandra czekała na nie.
Teofila nie zwróciła uwagi na wchodzące dziewczyny. Głównie dlatego, że była wpatrzona w ekran telewizora i zajęta tym co na nim widziała.
- Wróciłyśmy. - Perka z zaciekawieniem spojrzała na telewizor ciekawa co tak zainteresowało ich gospodynię.
- Miło wiedzieć… byłyście grzeczne? Nie? To liczę na soczyste kawałki szeptane do uszka, ale po filmie. To mój jeden z moich ulubionych.- odparła żartobliwie Teofila nie zerkając na dziewczyna, które spoglądały na scenę nauki wymowy w filmie “Deszczowa Piosenka”.
- Będziemy się kłaść ale jakby co opowiem ci jutro. - Perka uśmiechnęła się i zerknęła na Wilgę. - Chyba, że chcesz obejrzeć?
- Nie… myślę że pójdę się umyć, a potem spać. A ty? - zapytała cicho okularnica.
Perka przytaknęła i zerknęła na Salamandrę.
- Wobec tego dobranoc. - Pomachała gospodyni i ruszyła za Jagodą na piętro. - To idź się myć pierwsza.
Okularnica szybko pomknęła po schodach i zamknęła się w łazience zostawiając Perkę z własnymi myślami… i planami. Oraz obawami. W Warszawie wszak musiała spotkać się matką, ale i chciała z Patrykiem. Musiała załatwić sprawy z Jagodą, ale to wiązało się też z nieprzyjemnościami. I z rozplanowaniem tego, żeby poszczególne zdarzenia nie nachodziły na siebie. Zmęczona po całym dniu igraszek, czarowania i wędrówek rozsiadła się w znajdującym się w sypialni fotelu i wydobyła telefon, ciekawa czy Patryk się z nią kontaktował.
Cytat:
Masz jakieś kaprysy co do naszego spotkania? Jakieś życzenia?
Taki SMS wysłał do niej, w czasie, gdy ona poddawała się poleceniom swojej Pani w samochodzie.
Cytat:
Chcę mieć problemy z chodzeniem, gdy będę od ciebie wychodzić.
Perka wysłała mocno spóźnioną odpowiedź i wyjrzała przez okno. W sumie... chciała, by Patryk wziął ją delikatnie, ale w obliczu, krótkiego czasu, który będą mieli dla siebie… delikatność mogła poczekać.
Nie mogła się spodziewać szybkiej odpowiedzi. Było już dość późno. On już pewnie spał, ale zawsze pozostał ten dreszczyk jutrzejszego dnia… jutro go spotka.
Odgłosy dochodzące z łazienki świadczyły o tym, że malarka kończyła prysznic. I rzeczywiście, po kilku minutach czekania, Jagoda wyszła czyściutka i świeżutka. Owinięta w puchaty biały ręcznik.
- Twoja kolej.- uśmiechnęła się przyjaźnie.
- No to idę. - Perka zdjęła z siebie sukienkę nie chcąc tego robić w ciasnej łazience. - Chyba przez kilka dni będę czuła zapach miodu.
- Przeżyję to jakoś.- odparła żartobliwie okularnica dając buziaka mijającej ją dziewczynie, po czym golutka wpakowała się do ciasnego łóżka.
Perka przytaknęła i poszła pod prysznic.
 
Aiko jest offline  
Stary 08-01-2019, 18:25   #82
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
27 marca


Poranek u "cioci" Teofili


Noc minęła dość szybko i była dość… męcząca. Perka nie pamiętała co dokładnie się jej śniło, ale poranna pobudka była ulgą. Oczywiście obudziła się pierwsza, bo malarka… cóż… malarka spała jak zabita wyraźnie nie mając ochoty wstać. Było to rozkoszne zważywszy, że ciasne łóżko wymagało przytulenia się do siebie. Perka przywarła do przyjaciółki całym ciałem uspokajając się po ciężkiej nocy. Dopiero po dłuższej chwili wyszła spod kołdry i narzuciwszy na siebie jedynie luźną koszulę ruszyła na dół. Miała okazję, by porozmawiać z Salamandrą, o ile ta znów wykonywała swoje poranne ćwiczenia.
Ta już wyginała swoje ciało zwinnie i zmysłowo… ku uciesze potencjalnych podglądaczy. Nie przejmowała się tym jednak, wykonując kolejne wygibasy. I zupełnie ignorowała obecność Perki, choć była świadoma jej pojawienia. Zosia przeszła do kuchni i zabrała się za robienie kawy i śniadania. Tym razem zaplanowała racuchy z jabłkami. Gotując cały czas zerkała przez drzwi na Salamandrę.
- Ładnie pachnie…- odezwała się starsza wchodząc do kuchni i ocierając pot ręcznikiem. Ładnie też wyglądały jej ćwiczenia, choć niestety Zofia tym razem za wiele zobaczyć nie zdołała. Racuchy wymagały uwagi.
- Dobrze się wczoraj bawiłyście?- zagadnęła.
- Było smakowicie. - Zosia wyszczerzyła się do Teofili. - Ale przez chwilę chyba będę unikać miodu.
- To dobrze… chyba.- Teofila usiadła przy stole. - Jakie plany?
- Postanowiłam, że na weekend pojedziemy do Warszawy. Spróbuję się tam jak najwięcej dowiedzieć i wrócimy. - Zosia podała gospodyni kawę i pierwszą partię racuchów.
- Więc… zostaniecie prawie moimi sublokatorkami? Mam już planować jak będziecie się dopłacać do czynszu? Albo czym?- zażartowała Salamandra i przysiadając się dodała.- Dajcie znać, jak będziecie już planować powrót.
- Jasne. Chcę tylko dotrzymać obietnicy i pomóc w sprawie tego wypadku. - Perka uśmiechnęła się do Salamandry. - Potem oddamy ci twoją przestrzeń.
- Cóż.. to miło z twojej strony, acz niepotrzebne. Myślę, że… cokolwiek spowodowalo ten wypadek jest już daleko. Takie odniosłam wrażenie.- zadumała się Teofila.
- To najwyżej dam znać, że będziemy lecieć dalej, dobrze? - Perka przysiadła się ze swoją kawą i śniadaniem.
- Nie ma sprawy.- odparła z uśmiechem Teofila i przyglądając się Zosi dodała.- Nie zamierzam was popędzać.
- Wyjedziemy dziś popołudniu i tak ci się nasiedziałyśmy na głowie. - Perka upiła spory łyk kawy i odetchnęła.
- Nie ma sprawy. Pożegnam was machając chusteczką.- zaśmiała się czarownica i zabrała się za pierwszego racucha.
- Byś chociaż poudawała, że będziesz tęsknić. - Zosia pokazała starszej język i zabrała się za jedzenie.
- Będę rzewnie chlipała. Może być? - zapytała ironicznie Salamandra, drapiąc za uchem Ducha, który wszedł do kuchni w poszukiwaniu smakołyków.
- Zostawie ci moją fotkę co byś mogła się do niej dotykać. - Zosia wstała od stołu i wydobyła z lodówki kiełbasę dla wilczura. Podała mu przekąskę i wróciła do jedzenia.
- To akurat nie będzie konieczne. No chyba że chcesz mnie uwieść.. chcesz?- zapytała żartobliwie Teofila.
- Oczywiście. Kto by nie chciał uwieść tak atrakcyjnej kobiety? - Zosia wyszczerzyła się do gospodyni i zjadła ostatniego racucha.
- Teraz to się podlizujesz. - zachichotała figlarnie Teofila.
- Jestem tylko szczera. Do tej pory widzę cię w tej czarnej koszulce nocnej. - Perka przymknęła oczy i zrobiła rozmarzona minę.
- Mało się ślicznotek napatrzyłaś wczoraj? Przypuszczam, że nie pojechałyście do starych raszpli, co?- odparła ze śmiechem czarownica.
- Pięknych kobiet nigdy za wiele. - Perka uśmiechnęła się ciepło i zgarnęła kawę i ostatnią porcję racuchów. - A teraz idę obudzić moją Panią.
- Ale nie czuję się wyjątkowa wśród nich.- zachichotała Teofila wodząc wzrokiem za odchodzącą Perką.
Zosia zatrzymała się i obejrzała na gospodynię.
- Niesłusznie.
- No… no… nie zakochuj się. Czarownicom to ponoć nie wolno.- zaśmiała się starsza grożąc żartobliwie palcem.
- Będzie to moją klęską. - Perka pozwoliła sobie na żartobliwy ton mrugając do Teofili, choć nazbyt dobrze zdawała sobie sprawę, że tak właśnie może się stać. - Niebawem zejdziemy.
- Mnie się nigdzie nie spieszy.- dodała wesoło Salamandra.
Zosia ruszyła na górę niosą kawę i śniadanie dla przyjaciółki. Musiała obudzić Wilgę jeśli miały poszukać tego maga przed wyjazdem. To oczywiście było problematyczne, gdyż… Wilga była strasznym śpiochem. I obecnie również spała smacznie ignorując blask porannego słońca.
Zosia ustawiła jedzenie na stoliku i sięgnęła do piersi przyjaciółki po to by ją zacząć miętosić.
- Nie chcę…- jęknęła półprzytomnie czarownica odwracając się do Perki plecami i odsłaniając biust przed jej dotykiem. Ale nieopatrznie wystawiając tyłeczek. -... jeszcze bym pospała.
Perka zachęcona tym widokiem sięgnęła między pośladki malarki i naparła na tylny otworek.
- Miałyśmy szukać maga, kochana. - Powiedziała rozbawionym tonem delikatnie zanurzając palec.
- Mag… poczekaaaa!- pisnęła nagle malarka zrywając się z łóżka, gdy Perka zaczęła swoją podstępną napaść.
- Powinnam cię za to ukarać.- naburmuszyła się zupełnie jak mała dziewczynka.
- Może tym cię udobrucham? - Zosia podała przyjaciółce talerz z racuchami.
- Dobry początek, ale to za mało. - stwierdziła łaskawie artystka łakomie przyglądając się posiłkowi.
Perka sięgnęła do stolika i podała Jagodzie kubek z kawą.
- Tak nieco lepiej? - Mrugnęła do Wilgi.
- Nieco. Ale nie przekupisz mnie tak łatwo, po naruszeniu mojej nietykalności osobistej.- odparła dumnie Jagoda.
- A jak inaczej mogę ci wynagrodzić to naruszenie, moja Pani? - Perka nachyliła się do Jagody, pokazując jej w nieco rozpiętej koszuli swój dekolt.
- Flirciara…- syknęła Wilga udając, że ignoruje ten widok, acz zerkała co chwilę.
- Jedynie wierna służąca mojej Pani. - Zosia uśmiechnęła się zalotnie do przyjaciółki.
- Jesteś straszna…- odparła malarka walcząc z pokusą, głodem i przekorą zarazem.
- Czy mogę mojej Pani jakoś umilić posiłek? - Perka przysunęła się jeszcze trochę na łóżku.
- Rozepnij bluzkę…- stwierdziła figlarnie artystka zerkając na biust kochanki.
Zosia posłusznie rozpięła koszulę pokazując, że pod spodem nic nie ma. Siedząc na łóżku z uśmiechem przyglądała się Jagodzie.
- Dotknij, pobaw się nimi.- wymruczała artystka wgryzając się w kolejnego racucha.
Perka pochwyciła swoje piersi i zaczęła je ugniatać na oczach malarki, od czasu do czasu pociągając za twarde karmelki wieńczące jej własny biust.
A malarka jadła posiłek popijając kawą i przyglądała się jej zabawie, coraz bardziej czerwona na policzkach i ze spojrzeniem coraz bardziej błyszczącym od żądzy. Pieszcząc swoje piersi Zosia nachylała się nieco ku Jagodzie, ściskając swoje krągłości tak, że powstawał między nimi kuszący rowek. Czuła jak ją samą te igraszki podniecają i zaczynała mieć obawy o szybkie rozpoczęcie poszukiwań maga.
- Moja kolej… odwróć się…- mruknęła rozpalonym głosem artystka skończywszy posiłek. Jej długie szczupłe palce wprost nie mogły się doczekać tej okazji do zabawy.
Zosia posłusznie usiadła tyłem do malarki. Ta chwyciła za jej biust chichocząc cicho, jej palce ścisnęły krągłości i zaczęły je ugniatać i masować… raz lekko, raz drapieżnie, raz czule raz mocno. Czasem ocierała je o siebie, czasem kciukami pocierała twarde szczyty. Bawiła się nimi jak dziecko. Perka pojękiwała coraz głośniej. Siedziała na łóżku z rozchylonymi nogami i teraz sięgnęła pomiędzy nie, by podrażnić swoją kobiecość.
- Nie pozwalam…- malarka stwierdziła stanowczo i pochwyciła dłonią dłoń Perki.- Nie dotykaj się… to będzie kara… za taką pobudkę.
Im więcej mówiła, tym ciszej i bardziej zawstydzonym głosem.
- Tttak Pani, ale… - Zosia otarła się o ciało malarki. - czy zwiążesz mnie? Bo mogę się nie powstrzymać.

- Acha…- szepnęła cichutko zawstydzona artystka, chyba nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji. Popchnęła Perkę na łóżko, a gdy ta leżała grzecznie, zabrała się za pospieszne przywiązywanie obu dłoni kochanki, do górnej poręczy łóżka. Tak związaną Zosię dosiadła okrakiem w okolicy bioder i chichotem ukrywając wstyd zmieszany z pożądaniem, zabrała się do zabawy. Jej dłonie sięgnęły do krągłości piersi rudowłosej, ściskając je i ugniatając razem, pieściła je intensywnie, sama ocierając się coraz bardziej wilgotnym podbrzuszem o brzuch kochanki.
Zosia wiła się pod nią starając się zaspokoić ocierając o siebie własne uda, choć niezbyt to działało. Coraz mocniej napierała na więzy dłoni.
Jednakże była na łasce swojej Pani, a ta w tej chwili łaskawa nie byla. Nieco rozmarzonym wzrokiem wodziła po niemal nagiej kochance i palcami masowała jej dwie krągłości, by kciukami zahaczać o szczyty.
- Jesteś śliczna…- wymruczała.
- I bardzo spragniona twojego dotyku, Pani. - Odzywając się rozpalonym głosem, Perka uniosła sugestywnie biodra ocierając się o kobiecość Jagody.
- Przecież cię dotykam głuptasku.- zachichotała wesoło artystka ściskając drapieżnie biust Zosi.
- Czuję Pani lecz inne partie mojego ciała są zazdrosne o ten dotyk i chciałyby nieco dla siebie. - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie.
- Och… no tak.. ale to moje kaprysy się liczą teraz… prrawda?- odparła trzpiotnie i zmysłowo zarazem ozdabiając swą wypowiedź zmysłowym uśmieszkiem. Jej Pani coraz pewniej czuła się w swojej roli i coraz mniej się krępowała, gdy droczyła się z apetytem Zosi.
Ścisnęła drapieżnie jej biust.
- To prawda… moja Pani… - Zosia zaczęła kręcić się mocniej na tyle, na ile pozwalały jej więzy i fundując przy tym kochance niewielkie rodeo.
- Bądź grzeczna…- pisnęła zaskoczona takim zachowaniem malarka i nie wiedząc co robić, uderzyła dość mocno prawą pierś kochanki, bardziej głośno niż boleśnie, bo otwartą dłonią.
- D..dobrze. - Zosia spięła się starając się powstrzymać przed nieproszonymi ruchami. Od miejsca, które uderzyła Jagoda promieniował delikatny ból ale i podniecające ciepło. - Pani… proszę…
- O co?- zapytała pobudzona zabawą artystka znów zajęta masowaniem krągłości swej “ofiary”.
- Byś dotknęła... Pani... mego kwiatu. - Zosia z trudem skleciła prośbę.
- Mhmm...a myślisz, że powinnam? - droczyła się z jej apetytem artystka dotykając kwiatuszka, tyle że swojego i na oczach związanej kochanki.
- Ja… ja tylko pragnę.. ale to zależy od Pani. - Perka dołożyła wszelkich starań by zrobić tak uwodzicielską minę jak tylko była w stanie.
Malarka zachichotała wesoło, ale… złośliwie pozwalała kochance “cierpieć” nadal. Jedną dłonią ściskała biust leżącej czarownicy, drugą prowokująco doprowadzała siebie na szczyt na jej oczach.
Zosia nabrała pewności, że już następnym razem sama nie poprosi o wiązanie. Nie kontrolowała już swego ciała. Poruszających się nieznacznie bioder, ocierających się o siebie ud. Oddychała z trudem nie mogąc oderwać wzroku od swojej Pani.
Jagoda doszła z cichym jękiem i drżąc na całym ciele. Zsunęła się z Zosi, by sięgnąć do swojego plecaczka i wyciągnąć ich czarnego “olbrzyma”.
- Gotowa?- zapytała włączając go.
- Tak. - Zosia wpatrywała się w dildo wygłodniałym wzrokiem. Teraz dałaby w siebie wepchnąć i dwa takie, byle by tylko ktoś ją zaspokoił.
Artystka jednak nie wpadła na takie ekstremum i Perka musiała się zadowolić jedną twardą obecnością zanurzającą się w jej spragnionym dotyku kwiatuszku i pocałunkami kochanki na swoim podbrzuszu.
To jednak wystarczyło Zosi. Zadrżała z rozkoszy i zaczęła poruszać biodrami, by nabić się na dildo mimo że te niemal boleśnie rozpychało się w jej wnętrzu.
- Tak moja Pani.. jeszcze.. jeszcze. - Słowa przerodziły się w głośne jęki.
- Ddobrze…- wymruczała cicho artystka poruszając owym przedmiotem i doprowadzając głos Zosi do coraz wyższych tonacji, aż… ruda czarownica doszła z głośnym krzykiem rozkoszy niewątpliwie informując wszystkich domowników o przeżytych doznaniach.
Perka przymknęła oczy ciesząc się intensywnym szczytem i drogą, która do niego doprowadziła. Uśmiechała się jak głupia starając się uspokoić oddech.
- No i przez ciebie nie jestem czysta, muszę uspokoić ciało i myśli w ogóle…- mruknęła malarka nachylając się delikatnie kąsając twardy szczyt piersi. - … a nie mam na to ochoty.
- Moja Pani… moje ciało zawsze należy do ciebie. - Perka uchyliła oczy by przyjrzeć się kochance. - Wypadałoby jednak chociaż pożegnać się z naszą gospodynią.
- Przestań tak gadać, jeśli chcesz rozwiązana…- odparła zawstydzona Jagoda pokazując język żartobliwie. Pomachała palcem przed nosem Zosi.- Dobrze wiem, że musi się zabrać do roboty, więc nie prowokuj mnie do kolejnych zabaw.
- Więc może moja Pani mnie rozwiąże i da się objąć? - Perka uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki.
- Dobrze.- odparła potulnie artystka biorąc się za uwalnianie dłoni kochanki.- Któraś z nas musi jakoś… kontrolować sytuację, zanim ta wymknie się całkiem do kontroli.
- Obawiam się, że musimy to pozostawić tobie. - Zosia rozruszała uwolnione nadgarstki i objęła Wilgę. - Postaram się być grzeczna.
- Nie jestem pewna, czy sobie poradzę… - westchnęła artystka i dodała z uśmiechem. - Ale teraz muszę odzyskać pogodę ducha i czystość, żeby wiesz.. wróżenie wyszło. Wię szlaban na seks i goliznę, przynajmniej przez parę godzin.
- Czy więc moja pani, pozwoli mi się ubrać? - Zosia wypuściła malarkę z objęć i usiadła na łóżku. Po czym spytała z lekką obawą. - Popsułam ci pogodę ducha?
- Nie… - odparła cicho Jagoda i spuściła głowę.-... ale wiesz… że zaczyna mi to wchodzić w krew… to bycie Panią. Nie wiem czy to dobrze.
- Pytanie, jak się z tym czujesz. - Zosia założyła bieliznę, po czym wbiła się w ciasne dżinsy i zapięła koszulę i tak ubrana położyła się na łóżku obok Jagody. - Jeśli wstydzisz się tego i jest to niekomfortowe, możemy spróbować to jakoś zatrzymać.
- Mam wrażenie że wymyka się to spod kontroli. Mogłabym cię tak trzymać cały dzień przywiązaną do łóżka i się bawić…- zachichotała nerwowo malarka, zakładając opadające na twarz włosy za ucho.
- Muszę przyznać, że mi to pochlebia. - Perka poklepała miejsce obok siebie zachęcając Wilgę by ta się położyła.
Malarka spełniła to polecenie i położyła zerkając na Zosię. - Ale rzeczywiście mogę cię kiedyś wziąć pod obcas… i no.. już nie wypuścić.
- Wiesz, że czarownicom tak nie wolno. - Perka objęła malarkę przytulając ją do siebie, teraz jednak raczej jak siostrę niż jak kochankę.
- Och… nie jestem zaborcza Zosiu.- mruknęła Jagoda uspokajająco wodząc palcami po ramieniu kochanki.- Tyle że wiesz… im bardziej w to brniemy, tym większą mam ochotę i … śmielsze fantazje.
- Bylebyś się dobrze z tym czuła. Dla mnie to całkiem miła odmiana. - Perka przymknęła oczy pozwalając by jej własne ciało się nieco uspokoiło i ciesząc się delikatnym dotykiem Jagody.
- No nie wiem, czy aż taka miła…- mruczała cicho artystka.- Wiedziałam dobrze, czego pragnęłaś i odmawiałam ci tego… by patrzeć… by się delektować twoim pragnieniami, by… mieć pewność że będziesz bardzo płonęła, gdy dam ci ulgę.
- Uwierz, ja też mam z tego dużo radochy. - Perka delikatnie zastukała w czubek głowy malarki. - Ale kochanie miałaś się uspokajać, a nie nakręcać.
- Uspokajam… nie mówię ci o moich innych planach.- mruknęła wstydliwie malarka.
- Yhym. - Zosia ponownie przymknęła oczy, powstrzymując się od wyobrażania sobie jak mogą te plany wyglądać.
- Na szczęście wymagają zaplanowana i ubioru odpowiedniego i może kajdanek.- zachichotała jej kochanka, na szczęście nie wchodząc w szczegóły. Perka powstrzymała się przed komentarzem by nie nakręcać bardziej malarki, choć najchętniej już szukałaby odpowiednich kostiumów w sieci. Do tego będą w stolicy! Chyba aż zabierze Wilgę do odpowiedniego sklepu na zakupy. A jej kochanka milczała i odprężała się coraz bardziej w objęciach Zosi i po chwili… zasnęła.
Perka powoli wysunęła spod niej dłoń i usiadła na łóżku. Sięgnęła po swój telefon by sprawdzić godzinę. Była już dziewiąta i była wiadomość od Patryka… nadana o 7:30. Zosia wyświetliła mmsa cały czas zerkając na śpiącą Wilgę.
Widok nagiego podnieconego ciała mężczyzny, był tym bardziej apetyczny, że na głównym planie był dowód jego podniecenia uniesiony dumnie.
“Twoje dziełko. ” głosił podpis przy nim. Perka wpatrywała się w zdjęcie jak zahipnotyzowana. Tak chciała już być obok niego, zająć się tym jego ciałkiem, a szczególnie pewną konkretną jego częścią.
“Chętnie bym ciebie dosiadła” Wysłała smsa i obejrzała się na Jagodę. Niezbyt jej wyszło to budzenie. Po cichu zebrała talerz i kubek i ruszyłą na dół by je odnieść. Jej ciało było przyjemnie podniecone po porannych pieszczotach malarki i widokowi, który zapewnił jej Patryk.

W kuchni był już tylko Duch przyglądający się swojej pani z ciekawością i merdając wesoło ogonem. Teofila pewnie odpoczywała w swojej sypialni. Perka posprzątała po śniadaniu i zrobiła sobie kolejną kawę. Po tym jak nakarmiła wilczura chwyciła kubek i wyszła na zewnątrz by poobserwować okolicę z perspektywy świata duchów. Musiała przyznać, że czuła lekką irytację. Coś jej umknęło, a ona nie wiedziała jak to dogonić.
Z drugiej strony, czy miała jeszcze czas angażować się w kolejną intrygę skoro coś ją i Jagodę ścigało? Okolica siedziby Salamandry pełna była duchów… kryły się one w roślinności, igrały wesoło w odmętach rzeki. Było tu spokojnie i cicho… ciekawa odmiana po dość intensywnych dniach.
- Nad czym tak dumasz?- posłyszała za sobą głos starszej.
- Nad tym jaka szansa, że to była ta Baba Jaga. - Perka obejrzała się ponad ramieniem na Salamandrę.
- W takim razie to chyba nie was ściga.- oceniła sytuację Teofila przysiadając się do Zosi w ubraniu bardziej swobodnym i więcej zakrywającym, niż te ubierane na poranne ćwiczenia.
- To byłaby spora ulga. Choć nie wiem czy nie ma jej gdzieś w okolicy. - Zosia westchnęła ciężko. - Nic nie wiem i potwornie mnie to irytuje.
- Nie wydaje mi się żeby była gdzieś tu. Jest za spokojnie.- odparła zawadiacko Salamandra.
- Pytanie czy w ogóle tu była. To zło, które wyczułam nawet by pasowało, tylko… jest masa różnych istot, które są złe. - Perka oparła podbródek na dłoniach wpatrując się w pobliską rzekę.
- To prawda… a Baby Jagi akurat nie są liczne. To że choć jedna się pojawiła na ziemiach polskich… może być sensacją.- oceniła w zamyśleniu Teofila.
- Wiesz… z jednej strony to nie jest tak, że czuję zagrożenie. Wokół jest spokojnie, duchy… żyją jak gdyby nigdy nic. Pewnie, gdyby nie koszmary założyłabym, że to wszystko było przypadkiem i zagrożenia nie ma. - Zosia przymknęła oczy. - Olałabym to wszystko i wróciła do roboty.
- A co ci się śni?- zapytała zaciekawiona Salamandra i zerknęła za siebie. - A gdzie… Jagoda?
- Ostatniego snu nie pamiętam, ale… - Perka opowiedziała Salamandrze o swoich koszmarach i o tym, co zobaczyła gdy weszły do snu z Joanną.
- To trochę nie na moją głowę.- przyznała ze wstydem kobieta po wysłuchaniu opowieści Zosi.- Często je miewasz?
- Co noc budzę się zmęczona. - Z ust Zosi wyrwało się kolejne westchnienie. - Nie pamiętam zazwyczaj snów, ale… to takie ciągłe złe przeczucie, które nie daje mi się wyspać.
- Mam trochę ziółek na dobry sen. Może one pomogą? - zamyśliła się starsza z czarownic.
- Chętnie spróbuję, bo jak tak dalej pójdzie spowoduje wypadek. - Perka uśmiechnęła się do Salamandry. - niebawem zobaczę się z matką, może któraś z jej kręgu będzie wiedziała.
- Kiedy wyruszacie? Nie żebym was wypędzała, ale wolę to wiedzieć zawczasu.- stwierdziła z uśmiechem Teofila.
- Wilga chce coś sprawdzić, ale musi nieco odpocząć i pewnie będziemy wyjeżdżać. - Zosia zamyśliła się. - Pewnie jakoś późne popołudnie lub wieczór. Siedemnasta? Osiemnasta?
- Więc będę musiała tyle zostać. Co planujesz rano? Bo ja muszę pojechać na zakupy. Kupić coś dla was?- zapytała Teofila wstając.
- Może ogarniemy się szybciej i cię uwolnimy. - Perka również się podniosła. - Może przejadę się z tobą? Powinnam kupić nam jakiś prowiant.
- Dobra…- odparła Teofila i ruszyła do środka swojej chatki. - To daj znać Jagodzie, że zostaje sama w domu.
- Jasne. - Zosia ruszyła za gospodynią, ale skierowała swoje kroki od razu na piętro.
Wilga oczywiście korzystała z sytuacji, by spać jak zabita. Uśmiechała się lekko przez sen. Zosia usiadła na łóżku i pogładziła ramię malarki.
- Jagodo… wyskoczyłabym z Salamandrą do wsi po zakupy. - Wątpiła, by to przebiło się do dziewczyny, ale warto było spróbować.
- Co?- wymruczała półprzytomnie dziewczyna lekko otwierając oczy.
- Podjadę z Salamandrą do wsi na zakupy. Chcesz coś? - Perka uśmiechnęła się do nieprzytomnej przyjaciółki.
- Mm… węgiel do rysowania mi się kończy, ale tego to tu nie kupimy. Może… bo ja wiem… coś słodkiego? - zamruczała niczym kotka.
- Jasne. A po węgiel zajedziemy w Warszawie, kojarzę chyba sklep na Mazowieckiej. - Zosia wstałą z łóżka i podeszła do drzwi. - No to się wyśpij.
- A potem… pobawię… - zamruczała z lubieżnym uśmieszkiem malarka zamykając oczy.
- Yhym… - Perka wyszła z pokoju cały czas się uśmiechając. Zaczynało wyglądać na to, że Jagoda bez trudu sprosta jej zapotrzebowaniu na pieszczoty.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 08-01-2019, 18:28   #83
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zakupy i opętani


Salamandra już czekała na dworze… w spódniczce i flanelowej koszuli sugerującej brak czegokolwiek pod nią.
- Dobrze jest robić dobre wrażenie na zakupach. I rozsiewać plotki nic nie mówiąc.- rzekła uśmiechając się szeroko.- Wolisz sama prowadzić, czy ja mam?
- Mogę prowadzić, choć uprzedzam, że ja nie poluję na adrenalinę. - Zosia podeszła do Opla i otworzyła auto.
- Jakoś to przeżyję… pojedziemy do Auchan. Trzeba zrobić porządne zakupy. Ty kierujesz, a ja pokazuję ci gdzie?- zapytała Salamandra siadając na fotelu pasażera.
- Jasne. - Perka odpaliła silnik i wyjechała na drogę dojazdową do domku starszej. - Obiecałam Jagodzie coś słodkiego.
- To.. w twoich usteczkach… też słodkich. Brzmi dwuznacznie. - zażartowała czarownica zerkając na wargi Zosi i dotknęła je pieszczotliwie palcem, po czym tym samym palcem wskazała drogę. - Naprzód ruszajmy więc po słodycz.
Perka zaśmiała się, ale skierowała auto we wskazanym kierunku.
- Zobaczymy czy w tym sklepie mają coś co można by uznać za dwuznaczne… - Nagle Perce przypomniała się propozycja Patryka by wsunąć w nią batonik. Momentalnie zrobiło się jej przyjemnie ciepło na dole, a dżinsy zaczęły niepokojąco drażnić delikatne ciało, mimo iż miała na sobie bieliznę. - ...może batonik.
- Można… albo bitą śmietanę…- odparła z beztroskim śmiechem Salamandra.I wskazując kolejne zakręty mówiła.- Ja wracam późnym wieczorem w niedzielę, więc… jak przybędziecie przede mną to po prostu rozbijcie namiot przed domem, albo za domem. Nie będzie z tym problemu?
- Jasne, jako że wracam tak naprawdę do domu to mogę na spokojnie zostać tam nawet przez poniedziałek. - Perka spokojnie podążała za wskazaniami. - Po za tym.. tak jak mówiłaś, może nie być sensu byśmy wracały.
- To prawda… ale jak wpadniecie to się nie obrażę.- zaśmiała się cicho Salamandra.- Jak i chętnie stłukę jakąś Babę Jagę.
- Cały czas mnie to zaskakuje… gdy o niej mówisz odnoszę wrażenie jakby taka Baba Yaga nie była żadnym problemem. - Perka uśmiechnęła się do starszej.
- Raczej wyzwaniem. Dawno nie miałam okazji zmierzyć się trudnym przeciwnikiem.- odparła z uśmiechem Salamandra.- A odebrali wywalili mnie ze związku łowieckiego. Zresztą nie ma już na co polować. Bo ściganie sarn to żadne łowy.
- Ja mam wrażenie, że sama jestem taką sarną, na którą ktoś poluje. - Perka westchnęła ciężko i skupiła się na chwilę na drodze, przejeżdżając przez kolejną wieś.

Przed nimi wyrosła świątynia konsumpcjonizmu. Pawilon handlowy Auchan, toczka w toczkę identyczny z każdym innym supermarketem jakie Zosia widziała w swoim życiu. Perka zjechała na parking i tak jak każdy przeciętny Polak jak najbliżej wejścia do sklepu.
- No to na łowy. Darz bór Perko.- rzekła ze śmiechem Salamandra.- Chcesz sama pobuszować, czy wolisz w towarzystwie?
- Możemy się rozdzielić i spotkać przy kasach, co ty na to. - Perka zgarnęła mały koszyk. Jadąc do Warszawy nie potrzebowała dużo.
- Dobra.. to do boju.- odparła z uśmiechem Teofila i ruszyła przodem.
Perka przytaknęła i ruszyła między półki. Potrzebowała karmy dla Ducha, prowiantu na trasę i dwa dni… może wina i jakiejś ciekawej słodkości dla Wilgi… i Patryka. Pierwsze dwie rzeczy były banalne. Jedyna karma, która nie składała się w 90 procentach z chemii i składniki na śniadania i obiady. Zdecydowała się na jakieś wariacje na temat makaronu i na chwilę utknęła przy półce z winem. Nie cierpiała tych sklepów, w których regały z czerwonym winem były dłuższe niż jej mieszkanie w Wawie. Po chwili walki, w której na szczęście pomogło wspomnienie jakiejś imprezy, wybrała wino. No i dotarła… regał ze słodyczami. Marzenie większości dzieciaków do lat 12 i przeciętnej kobiety w ciąży. Perka westchnęła ciężko i ruszyła na poszukiwania.

Zakupy zajeły trochę czasu… i były relaksujące. Pozwoliły myślom i ciału odpocząć od obojga kochanków. Było to przyjemne to doświadczenie i nie zajmujące myśli do czasu, gdy zobaczyła… jego...


Przystojniak ubrany na czarno, trochę brudny i zabiedzony… trochę… śmierdzący. Ale nie był to zapach potu, piwa czy inny odorek jakiego można się spodziewać po fanie ciężkiego brzmienia i tanich alkoholi. Nie.. ten smród był bardziej metafizyczny. Perka go czuła bardziej duszą niż nosem. Coś było z nim nie tak.
Perka zatrzymała się ściskając w dłoniach koszyk i wpatrując się bezczelnie w mężczyznę. Nie spotkała się z czymś takim.
On nie zwracał na nią uwagi zajęty własnymi zakupami. I własnymi myślami. Przypominał nieco narkomana na odwyku. Nerwowe ruchy i spojrzenia.
Perka podeszła do niego nieco niepewnie.
- Czy wszystko w porządku? - Uśmiechnęła się ciepło.
- Co? Tak. Wszystko w porządku.- odparł pospiesznie mężczyzna bardzo nerwowym tonem głosu.
- Może mogłabym jakoś pomóc? Ma Pan problemy z wyborem? - Zosia wskazała na znajdującą się przed nimi półkę.
- Ttaak… jasne…- rzekł pospiesznie licząc chyba, że w ten sposób Zosię spławi. A wybierał proszki nasenne do zakupu bez recepty.
Perka z zaciekawieniem przyjrzała mu się spoglądając przez świat duchów. Była ciekawa co wywoływało ten dziwny. Odór.
- Najbezpieczniejsze są leki ziołowe, ale nie na wszystkich działają… - Udała zamyślenie. - Brał Pan już coś takiego?
- Brałem… różne…- odparł rozkojarzonym głosem mężczyzna, którego postać otulał dym, szczelnie i dokładnie. Owijał się wokół niego jak żywe zwierzę… mroczne i niebezpieczne. Formując przy szyi rogaty łeb, wpatrujący się złowrogo w Zosię.
- Rozumiem, że nie pomagały? Jestem weterynarzem… ale mam w aucie coś mocniejszego. Wie Pan… dla zwierząt. Ale mogę dać mniejszą dawkę. - Zosia z zainteresowaniem przyglądała się bestii myśląc jak się jej pozbyć. Może Salamandra pomoże?
- To… mogłoby… pomóc.- stwierdził młodzian odpowiadając po dłuższej chwili rozmyślania.
- To co? Zapłacę i podejdziemy do auta? - Uniosła koszyk z zakupami.
- No dobrze…- stwierdził cicho mężczyzna.
- Męczą Pana koszmary? - Perka ruszyła w kierunku kas. - Mnie ostatnio też.
- Czasami… i bezsenność.- wymamrotał pod nosem młodzian podążając za Zosią.
- Współczuję. - Perka wybrała kasę i zabrała się za wykładanie swoich zakupów. - Może jakieś nieprzyjemne przeżycie? Ja ostatnio widziałam paskudny wypadek.
- Nie. Nic takiego.- uciął szybko sprawę mężczyzna.
Perka przytaknęła i skupiła się na zapłaceniu za zakupy. Raz na jakiś czas rozglądała się za Salamandrą.
Ta już była przy kasie z wózkiem obciążonym ponad miarę i flirtowała z kasjerem. Perka miała nadzieję, że starsza ją zobaczy i przede wszystkim wyczuje, że coś jest nie tak. Zapłaciła za zakupy i uśmiechnęła się do chłopaka.
- Tędy. - Wskazała na wyjście do którego droga prowadziła obok kasy przy której stała Teofila.
- Hej… co tam znalazłaś ?- uśmiechnęła czarownica, ale uśmiech szybko znikł z jej twarzy, gdy napotkała wzrokiem jej znajomego.- Och… to niedo… -
Po czym zerknęła do kosza ciekawa zakupów Zosi.
- Zaproponowałam Panu leki nasenne. - Perka pokazała zawartość swoich toreb. - Powinnam mieć coś w aucie.
- Skoro zaproponowałaś.- mruknęła Teofila zerkając na towary Zosi przyglądając się temu co wybrała.- Całkiem znośne winko, choć mają tu lepsze.
Mężczyzna nie reagował, cierpliwie czekając aż skończą.
- Mam z nim dobre wspomnienia. - Perka ruszyła przodem w stronę auta. - Tylko nie wiem co dalej.
- Acha…- stwierdziła Teofila i poprosiła Zosię. - Możesz mi pomóc z pakowaniem? Twój kolega może poczekać przy aucie.
Perka zatrzymała się.
- Jasne. - Obróciła się do chłopaka. - Na zewnątrz jest niebieski opel na Giżyckich blachach.
- Mhmm…- rzekł młodzian i skupił wzrok, po czym ruszył do samochodu.
- Masz talent do znajdowania kłopotów.- stwierdziła cicho Teofila, gdy chłopak się wystarczająco oddalił.
- Powiedziałabym raczej, że to one znajdują mnie. - Perka zgarnęła jedną z toreb starszej. - Kojarzysz coś takiego… ja...to jest dziwne. Jakby nie było nasze.
- Bo nie jest nasze… w czasach mojej młodości popularne były seanse spirytystyczne, teraz zabawy sataniczne i ta… deska z literkami. Generalnie zasada jest ta sama. Próba wywoływania duchów…- stwierdziła z kwaśnym uśmiechem Teofila.-... głównie zmarłych, ale wiesz takie otwieranie się na inne wymiary, otwiera zwykle na wiele różnych zaświatów naraz. W dziewięciu na dziesięciu przypadkach jest to albo nic z tego nie wychodzi, albo mistrz ceremonii robi szoł udając kontakty z duchami. Ale zawsze jest ten dziesiąty przypadek… opętanie. Bo problemy z przyzywaniem istot z zaświatów zaczynają, gdy coś się jednak udaje przyzwać.
- Widziałam tego demona.. owinął się wokół szyi… to rogata istota… - Perka zamyśliła się. - Jesteśmy w stanie to wygonić?
- Nie bardzo… to nie nasza działka. Nie nasze duchy. Może egzorcysta kościelny, może czarownik… oni babrają się w innych światach. Ale przynajmniej wiedzą co robią.- wyjaśniła Teofila.
Perka przytaknęła. I tak planowały szukać czarnoksiężnika… może uda się jej jeszcze raz zlokalizować tego chłopaka.
- To co… dam mu te prochy i go zostawiamy?
- I gwizdnij mu portfel, może załatwię mu pomoc potajemnie.- odparła ironicznie Teofila.
Perka się zaśmiała.
- Mogę spróbować. - Uśmiechnęła się ruszając w kierunku auta. - Twój znajomy jest czarujący?
- Tak. Trochę szurnięty mocą, ale pomocny czasami.- odparła Salamandra.
Zosia przytaknęła. Nieco żałowała, że nie wybiera się na ten wyjazd razem z Teofilą, ale cóż… jej też szykowała się randka.
- Zobaczymy co da się zrobić.
- To zrób. Jeśli będę miała jego imię i adres, to naślę na niego mojego kumpla.- odparła z uśmiechem Salamandra.
Perka wyszła na zewnątrz i rozejrzała się szukając swojego auta i mężczyzny, który powinien przy nim czekać. Był tam gdzie powinien, stał przy samochodzie rozglądając się dookoła… coraz bardziej niecierpliwy. Perka podeszła do niego, otwierając po drodze auto.
- Wybacz, musiałam pomóc znajomej. - Otworzyła pakę i zaczęła układać na niej zakupy wypinając się w kierunku mężczyzny. - Schowam to i już szukam czegoś dla Pana.
-Ok. Dzięki.- mruknął łapiąc się na przynętę którą na niego zarzucała. Wodził wzrokiem po jej kuszących go pośladkach.
- Teraz tylko… gdzie ja wsadziłam torbę lekarską. - Perka zaczęła przekładać rzeczy na pace skrupulatnie kręcąc przy tym pośladkami.
-Mhmm…- dobrze wiedziała jakie myśli w nim budzi. Opętany czy nie, był młodym mężczyzną z krwią buzującą od hormonów. A ona, cóż… umiała kusić.
- Zajrzałbyś tutaj, może szybciej ją dostrzeżesz… - Perka skorzystała z okazji by nieco poluzować guziki koszuli i gdy obejrzała się na mężczyznę miała już całkiem obszerny dekolt, w którym z łatwością mógł dostrzec jej stanik. - Taka duża… skórzana. Niestety czarna.
- Acha… duża… czarna?- starał się ukryć fakt, że zerka jej w dekolt, ale nie bardzo mu się to udało. Niemniej pochylił się i zerknąć w głąb pojazdu Zosi.- Ale masz tu bałagan. Mieszkasz w tym wozie?
- Tak, zazwyczaj. Czasem nocuje u przyjaciółek. - Perka otarła się o mężczyznę przekładając jeden z plecaków i zerknęła gdzie ten może mieć portfel.
Nie miał go tylnych kieszeniach spodni… ani w przednich. Zapewne miał ukryty w wewnętrznej kieszeni kurtki. Zajęty szukaniem zignorował jej dotyk, choć jego ciało zadrżało.
- O chyba mam… - Zosia nachyliła się tak, że jej piersi znalazły się tuż przed twarzą mężczyzny, po czym jeszcze opadła na jego ciało unosząc tryumfalnie torbę. Z uśmiechem spojrzała na niego nie zmieniając pozycji. - Mały sukces.
- Too…- czuła jego usta na swoim dekolcie który przyciskała do niego. Przyspieszył on, czuła jak oddycha cicho i ciężko. Poczuła jak muska jej skórę ustami i językiem. - To... chyba… dobrze?
- Yhym.. powinniśmy tylko ustalić zapłatę nim wyciągnę leki, prawda? - Uśmiechnęła się lubieżnie, ustawiając torbę obok siebie, ale nie zmieniając pozycji.
- Nic nie mówiłaś.. o żadnej zapłacie.- oburzył się młodzian również nie mając ochoty zmieniać pozycji. Nagle… pochwycił ją za pierś i popchnął do pozycji leżącej. Klęknął nad nią… w jego spojrzeniu był demoniczny mrok… i równie mroczna żądza.
- Zapłata w naturze wystarczy. - Perka z ciekawości spojrzała teraz na chłopaka po przez świat duchów. Co robił jego demon? Czy jakaś zmiana była widoczna? Sięgnęła do paska spodni przystojniaka i pociągnęła za niego. - Zapłacisz mi sobą?
- Co? - zdziwiony młodzian nie bardzo wiedział jak zareagować, ale Perka zauważyła jak demon wpływał na młodzieńca. Wzmacniał jego zwierzęcą część natury: gniew, strach, drapieżność, żądzę.
- Jestem samotną podróżującą kobietą i mam ochotę na seks. Czy taka zapłata może być? - Perka pociągnęła za pasek jego spodni rozpinając go sprawnym ruchem.
- Tak.- zaczął pospiesznie rozpinać bluzkę, a potem zsunął stanik odsłaniając biust… tak jak Zosia odsłoniła jego męskość w pełni gotową do podboju jej ciała… i wydawającą się pod jej palcami na nieco twardszą niż zwyczajny ludzki organ.
Perka uniosłą się tak, że męśkość mężczyzny znalazła się pomiędzy jej piersiami i zsunęła kurtkę z jego ramion, rzucając ją za siebie.
- Mam ochotę byś mnie wziął od tyłu… co ty na to? Hm… jak masz na imię? - Chwyciła swoje piersi i zacisnęła je na pochwyconej męskości.
- Tymoteu… mów mi Radu… tak wolę. - jęknął czując miękkie piersi otulające jego twardy organ.- Tak… mogę od tyłu.
Spoglądał na dziewczynę drżąc od przyjemności jaką sprawiał mu jej dotyk.
Perka wypuściła chłopaka z objęć swoich piersi i przewróciła na brzuch wypinając w jego kierunku. Jedną dłonią, starając się odnaleźć portfel w kurtce, drugą zsunęła spodnie do kolan wraz z majtkami.
Poczuła jak chwyta ją za pośladki, jak zanurza w nią swoją dumę zaspokając swoje i jej pragnienie. Mocne i stanowcze ruchy bioder, silny chwyt dłoni. Piersi Zosi zakołysały się gwałtownie… w rozkosz wkradły się iskierki bólu. “Radu” nie był bowiem delikatny. Był samolubny w zaspokojaniu swojej żądzy, brutalny w żądzach i dyszący w coraz większym podnieceniu… i obecnie, chyba był długodystansowcem. Perka z trudem skupiła się na swojej misji odnalezienia portfela i wydobycia z niego jakiegoś dokumentu chłopaka. Czuła, że jej ciało całe chce się oddać tej pokrętnej przyjemności jaką zapewniał jej kochanek.
Palce w końcu dosięgły skórzany portfel, podczas gdy całe ciało Perki poruszało się wahadłowym ruchem, wywoływanym silnymi szturmami chłopaka. Był naprawdę dzikim kochankiem i nieustannie narzucał energicznie tempo ich dość jednostajnym figlom. A ciało Zosi powoli poddawało się narastającej w nim rozkoszy, tyle że Radu był jeszcze pełen energii.
- Tak.. mocno. Cudownie ci idzie Rad. - Wyjęczała z trudem otwierając portfel drżącymi dłońmi. Dowód osobisty, prawo jazdy, jakieś tam.. dokumenty… pieniądze… niewiele… Z trudem potrafiła wzrok na literach. Mocne kolejne ruchy bioder, twarda obecność kochanka w kobiecości… przeszywająca, rozpalająca. Głośny jęk wyrwał się z ust Zosi, gdy doszła… ale to nie spowolniło nawet tempa kochanka. On bezlitośnie podbijając ciało Perki dążył do własnego spełnienia.
Zosia oddychając z trudem po szczycie skupiła się na tym by odczytać dane chłopaka. Wystarczyło imię.. nazwisko.. miasto.
Ty… mo… te...usz… Ziem.. ziemm...iański… Kury łówka 12…każda sylaba była wysiłkiem, gdyż doznania płynące spomiędzy ud co chwila rozpraszały myśli. A on… jak królik duracella: nie przestawał, ani nie zwalniał. Ciało Perki drżało, nogi mdlały… to było… nieludzkie. Acz przyjemne.
Powtarzając w głowie po kilka razy te dane, poruszana cały czas przez atakujące ją ciało, wsunęła dokument na swoje miejsce, a potem Portfel do kurtki. Czuła jak jej ciało zbliża się na kolejny szczyt, a nie mogła pozwolić głowie przestać pracować.
Było to dość monotonne przeżycie, ale intensywność doznań po części ten fakt rekompensowała. Kolejna ekstaza wstrząsnęła ciałem Zosi, a jej “demoniczny” kochanek nadal pozostawała nie nasycony, nadal napierał ciałem wprawiając piersi Perki w kołysanie. Ale i chyba jemu kończyła się już “para”. Zosia czuła jak jej świadomość zaczyna się rozmywać jednak z uporem maniaka powtarzała dane chłopaka. Kolana ugięły się pod nią od nadmiaru doznań. A on nie tracił wigoru...jeszcze. Ciało Perki kołysało się hipnotycznie na granicy wytrzymałości, gdy wreszcie… wreszcie poczuła w sobie wybuch ekstazy kochanka. Tak jak podbijał ją długo, tak Radu szczytował mocno i intesywnie… i też długo. Relatywnie długo oczywiście.
Perka czuła jak mężczyzna ją wypełnia i przepełnia. Czuła stróżki spływające po jej udach. Jeszcze raz powtórzyła imię i nazwisko chłopaka licząc na rychłe spotkanie… może już bez demona.
- Można by ją porwać… zamknąć drzwi, uruchomić samochód… zawieźć… uwięzić wykorzystać… nie… to złamanie prawa… nie dbamy o prawo… nie chcę… jest dobra… chętna … idealna… płodna… nie… cykor… tchórz.. jaki z ciebie mężczyzna.- mamrotał do siebie Tymotuesz kłócąc się sam ze sobą. A może z tym… drugim? Nie zwracał uwagi na Perkę łapiącą oddech po niedawnym maratonie.
Zosia przewróciła się na plecy i przyjrzała się chłopakowi.
- Demonku… poważnie bym się zastanowiła nad takimi pomysłami. - Wymamrotała słabym głosem.
- Co? -zapytał zaskoczony chłopak i spojrzał na Perkę. Zmarszczył brwi.- Czy ty nie miałaś przypadkiem… dać mi coś na sen?
- Miałam… ale zacząłeś dyskusję sam z sobą. - Perka sięgnęła do torby i wydobyła malutką fiolkę, jedną z tych, które zostawiała czasem hodowcom. Wyciągnęła ją na dłoni w kierunku Tymoteusza Ziemiańskiego… to nazwisko będzie ją prześladować. - Dwie krople na szklankę wody. Tyle wystarczy by przespać noc.
- Dzięki.- mruknął chłopak chowając fiolkę do kieszeni, a potem pospiesznie poprawiając strój i chowając swój oręż.
Perka podała mu kurtkę.
- Uważaj z tym specyfikiem i dbaj o siebie, dobrze? - Uśmiechnęła ciepło do Rada.
- Dobra…- mruknął młodzian i nawet próbował się uśmiechnąć, co przypominało jednak bardziej krzywy grymas drapieżnika.
Perka opadła wykończona na podłogę bagażnika.
- Wymęczyłeś mnie… ale to było cholernie przyjemne.
- Cieszy mnie to… to chyba.. dobrze?- mruknął do siebie Radu i opuścił opla.
- Bardzo dobrze. - Zosia zaśmiała się nie ruszając się z podłogi. - Zmykaj i może… do zobaczenia.
- Do zobaczenia.- mruknął młodzian i zaczął się oddalać zostawiając Zosię samą i ubrudzoną.
Perka sięgnęła po swój telefon i na świeżo spisała dane chłopaka i wysłała je smsem do Salamandry. Powinna się ubrać nim ktoś ją zobaczy w tym stanie, ale jej ciało mówiło, że potrzebuje jeszcze chwili.
“Prześlę komu trzeba.” odpisała Salamandra, a po chwili Perka słyszała głośne kroki nadchodzącej czarownicy.
Stękając głośno naciągnęła spodnie i usiadła na pace. Poczuła jak kolejna partia wypłynęła z jej wnętrza.
- Ile on tego we mnie wpompował… - Przetarła twarz i zerknęła na godzinę.
- Zakładam, że byłaś bardzo zajęta podczas tej misji…- zapytała Salamandra marszcząc nos…- Fi faj fo… czuję zapaszek seksu.
- Jakoś musiałam.przeczytać te informacje. - Perka przesunęła się na krawędź paki i opuściła nogi na ziemię. - Ty prowadzisz.
- Jesteś pewna, że potrzebujesz kolejnych mocnych emocji? -zapytała ze śmiechem Teofila.
- Doszłam dwa razy… moje nogi nie są na siłach wciskać pedałów. - Stanęła na ziemi i delikatnie się zachwiała.
- No tak… zapomniałam wspomnieć o tym, że opętanie wyciska wiele z opętanego ciała.- zaśmiała się Salamandra podając ramię Perce do oparcia się.
Zosia dała się zaprowadzić na miejsce pasażera.
- Niech ten twój znajomy szybko się nim zajmie. Ten demon namawia go by porwał jakąś dziewczynę… w sensie by porwał mnie, a nie wiem czy przy podobnej okazji ten dzieciak się powstrzyma. - Z ulgą usiadła na fotelu. - Muszę się wymyć.
- Na szczęście nie wyglądał na tyle silnie, by nawet z pomocą demona był wstanie coś takiego zrobić.- pocieszyła ją Salamandra i uruchomiwszy samochód, ruszyła z kopyta.
- Cóż… był przystojny, niektóre laski po prostu mogłyby za nim pójść. - Perka przymknęła oczy by nie stresować się patrzeniem na drogę.
- Ale wiesz… wyglądał na ćpuna… i pewnie zachowywał się podobnie. Tylko demonologowie mogą czerpać zyski z takiego opętania. W innych przypadkach, zawsze jest konflikt między gospodarzem a gościem.- wyjaśniał beztrosko Teofila próbując się rozbić niemal na każdym zakręcie.
- To w sumie dobrze. Widziałam ich sprzeczkę i było to.. dziwne. - Perka czasem zerkała na siedzącą obok starszą. Zawsze mogła poprosić zamieszkującego Opla ducha by wyłączył silnik, ale chyba jej nieco ufała.
- Z takimi duchami nigdy nic nie wiadomo. Moja mama nazywała ich Kłamcami, bo zawsze mówiły nieprawdę. A spirytystów którzy im uwierzyli... głupcami. Ale wiesz, nawet opętanej osobie nie da się odebrać wolnej woli. - odparła Salamandra wchodząc gwałtownie w ostry zakręt.
- Szkoda mi tego chłopaka, wydawał się być naprawdę.. dobry. - Westchnęła ciężko i odchyliła głowę do tyłu, przez co na kolejnym zakręcie poczuła się jak na jakiejś kolejce górskiej.
- Czy ja wiem… jak dla mnie wyglądał na mocno przytłumionego. Trudno stwierdzić jaka jest jego prawdziwa natura. - kolejny skręt i dotarły do sadyby Salamandry. Zahamowały z piskiem hamulców tuż przed budynkiem.
- Możliwe. - Perka wysiadła z auta na szczęście na już dużo stabilniejszych nogach.- Idę obudzić Wilgę.
- A ja zaniosę zakupy do lodówki.- odparła Teofila i zabrała się za rozładowywanie paki opla.
- Możesz zostawić nasze. Nie ma tam nic co mogłoby się zepsuć. - Perka weszła do domku i ruszyła na piętro. Będzie musiała zmienić bieliznę.
Pierwsze co zobaczyła po wejściu do pokoju, to zgrabną pupę w ciasnych jeansach. Jagoda już ubrana i umyta porządkowała ich plecaki zapewne szykując się do ich wyjazdu.

Wróżenie i wyjazd


- Wróciłyśmy. - Perka z uśmiechem powitała Jagodę. - Mam dla ciebie coś słodkiego a aucie.
- Ooo.. co takiego? - zapytała z entuzjazmem malarka.
- Nie byłam pewna co lubisz, więc jest kilka batonów, czekolady, żelki… jest tego trochę. - Perka przyglądała się przyjaciółce myśląc o tym, że powinna się przebrać.
- Nie jestem małą dziewczynką. Nie będę grymasiła.- odparła ze śmiechem artystka.- Każde słodkości wystarczą. Ty wyglądasz na deczko zmęczoną? Salamandra przerobiła cię na swojego tragarza?
- Długa historia, a nie chce twoich myśli zanieczyszczać jeśli mamy szukać tego maga. - Zosia westchnęła. - Na pewno potrzebuje prysznica i się przebrać.
- To ty idź się umyć, a ja się przebiorę i będę czekać z misą w kuchni.- zapronowała Wilga z ciepłym uśmiechem. I dodała żartem.- Ech… puścić was dwie same, to od razu narozrabiacie.
- Salamandra twierdzi, że trzymają się mnie kłopoty. - Perka mrugnęła do Jagody i wydobyła z plecaka czyste majtki i spodnie. Tak wyposażona poszła wziąć prysznic.
Pozwoliło to nieco ochłonąć ciału Zosi i uspokoić myśli. Gdy już się umyła i ubrała się, Zosia zajrzała do sypialni by stwierdzić iż po malarce zostało tylko ubranie. Musiała już być w kuchni.
Perka zerknęła na telefon, upewniając się czy “nikt” do niej nie pisał i sama zeszła na dół.
“ Tęsknię i pragnę.” przesłał Patryk, a w kuchni stremowana malarka krzątała się przy miedzianej misce pełnej wody. Ubrana w białą zwiewną sukienkę przypominała duchę z innej epoki. Zosię… ale tę z “Pana Tadeusza”, ze sceny ogrodu. Wcielenie niewinności.
- Wyglądasz jakbyś już była gotowa. - Perka powstrzymała się przez chwilę komplementów co by znów nie “zanieczyścić” myśli malarki.
- Mhmmm… tylko nie wiem czy mi się uda. Nigdy tego nie próbowałam. - odpowiedziała wyraźnie stremowana wróżbitka.
- Najwyżej się nie uda. - Perka usiadła przy stole z uśmiechem obserwując krzątającą się Jagodę.
- Raz kozie śmierć. - odparła Jagoda i zaczęła rytuał od ułożenia źdźbła trawy, tak by pływało po powierzchni wody. Udało się to… za czwartym razem. Następnie artystka zaczęła coś szeptać cicho. A jej szept wywoływał drżenie powierzchni wody. Ta coraz bardziej falowała wprawiając źdźbło w wirowanie. W samym lustrze wody i Wilga i Perka widziały… domem godny przedmieść Warszawy i uschniętą wierzbę płaczącą tuż obok niego. Obraz co chwila tracił ostrość i się rozmywał więc ciężko było o detale.
- Ciekawe gdzie to dokładnie jest. - Szepnęła Perka starając się dojrzeć jakieś szczegóły mogące zdradzić lokalizację. Czy mógł być to znajomy Salamandry? Szukała tabliczki adresowej albo rejestracji.
- No… ta trawka pokaże… powinna.- Wilga wzięła źdźbło pływające na powierzchni. I ono wyraźnie zaczęło się wychylać w jednym kierunku.
- Może powinnyśmy spytać Salamandrę czy to nie jej znajomy mag. - Perka popatrzyła za trawką jakby mogła przez ścianę zobaczyć co jest dalej.
- Nie utrzymam tej iluzji długo… to jest widzen…- zanim Wilga zdołała dokończyć słowo obraz się rozmył i w wodzie widać było tylko odbicia ich twarzy.
- Zawsze możemy jej opisać co widziałyśmy. - Perka ucałowała Wilgę i sięgnęła po telefon by zobaczyć jakie miejscowości znajdują się we wskazanym przez źbło kierunku.
- No… możemy.- zgodziła się się z nią malarka, podczas gdy Perka sprawdziła że źdźbło wskazuje mniej więcej w kierunku Warszawy i miejscowości pomiędzy nimi, a stolicą.
- Przynajmniej możemy to sprawdzić po drodze. - Zosia zaznaczyła trasę i pokazała ją Jagodzie.
- Możemy wziąć źdźbło ze sobą. Nie wiem kiedy czar przestanie działać, ale dopóki magia będzie w nim… powinno wskazywać cel. Teoretycznie.- zaproponowała cicho malarka.
- Dobry pomysł. - Zosia wsunęła telefon do kieszeni. - To co… żegnamy się i jedziemy?
- Muszę się przebrać.- przypomniała jej artystka.- Nie mam nic pod tym giezłem.
- Mi to nie przeszkadza. - Perka mrugnęła do niej. - Cudownie w tym wyglądasz.
- Nie mogę tak się pokazywać publicznie.- zaperzyła się Wilga nadymając policzki jak mała dziewczynka.
- Szkoda. - Zosia podeszła i pocałowała ją w usta obejmując. - To ty się przebierasz, a ja pogadam z naszą gospodynią?
- No… to będzie… najlepiej…- wymruczała Wilga tuląc się do kochanki i całując czule usta Perki.
- Chyba, że - Zosia podciągnęła nieco sukienkę malarki i pogładziła udo Jagody. - pojedziesz jednak w tym stroju?
- Nie pojadę…- zaczerwieniła się zawstydzona Wilga odwracając wzrok i drżąc pod dotykiem. - Spaliłabym się ze wstydu.
- Yhym. - Dłonie Zosi oparły się na pośladkach Jagody i zacisnęły nieco.
- Czy my w ogóle zamierzamy jechać?- mruczała przytulona malarka nie opierając się pieszczocie, acz ograniczając własne do figlarnych skubnięć dolnej wargi Zosi swoimi ząbkami.
- Tak… choć chętnie zabrałabym cię w tym kostiumie. - Zosia puściła Jagodę i wsunęła grzecznie dłonie do kieszeni spodni.
- Bo ty bardzo wyuzdana figlarka jesteś. Pamiętam jak prowadziłaś nago.- odparła z uśmiechem artystka muskając palcem usta rudowłosej kochanki.
- Ciekawe na czyją prośbę. - Zosia ucałowała dotykający ją palec.
- Ale nie musiałaś … usłuchać.- odparła Jagoda wystawiając język i nie przerywając wodzenia palcem po ustach dziewczyny.
- Jakbym śmiała odmówić mojej Pani? - Perka pochwyciła wargami palec i possała go delikatnie.
- Rozpieszczasz mnie…- zachichotała cicho Jagoda, a jej oddech wyraźnie się pogłębił, przez co mocniej napierała swoimi piersiami na biust Zosi.
- Czy moja Pani ma jakieś życzenia, bo z trudem utrzymuje rączki w kieszeniach. - Zosia zaczęła przesuwać językiem po dłoni kochanki by na koniec pocałować jej nadgarstek.
- Nie wiem… nie powinnam.- mruknęła cicho coraz bardziej Jagoda poddając się jej pieszczocie. - Powinnyśmy ruszać, jeśli źdźbło… bo wiesz… z niego moc wycieka z każdą sekundą.
- Co tylko moja Pani sobie życzy. - Zosia schodziła pocałunkami po przedramieniu malarki.
- Nie ułatwiasz mi! - pisnęła nerwowo Perka odskakując do tyłu.- Naprawdę musimy… wyruszać jeśli chcemy znaleźć maga.
- Rączki mam tutaj. - Perka wskazała wzrokiem dłonie tkwiące w kieszeniach.
- I niech tam zostaną na razie… albo.. nie zapomnij o trawce.- odparła Jagoda odsuwając się z nieśmiałym uśmiechem. Po czym ruszyła do wyjścia z kuchni.- Idę się przebrać.
- Dobrze. Pogadam z Salamandrą. - Perka odprowadziła Jagodę wzrokiem.
- A ja zaniosę nasze torby to opla. Wziąć wszystkie czy tylko niezbędne rzeczy?- zapytała przez ramię Jagoda.
- Wszystko. - Perka grzecznie ruszyła na poszukiwanie Salamandry.
W tym celu musiała opuścić budynek, bo Teofili w nim nie było. Odnalazła ją na tyłach jej chatki, w składziku pełnym mioteł i różnych narzędzi gospodarczych. Teofila czegoś szukała w nim.
- Cześć. - Perka oparła się o ościeżnicę obserwując gospodynię. - Będziemy jechać ale mam jedno pytanko… nie przeszkadzam?
- W czym dokładnie… nie przeszkadzasz?- zapytała Teofila pochylając się nad kuferkiem.
- Wyglądasz jakbyś czegoś szukała.- Perka korzystała z okazji by raz po raz zerkać na pośladki Salamandry, które wypinały się coraz bardziej.
- Nie szukam uszami, więc nie przeszkadzasz.- odparła ze śmiechem czarownica.
- Wilga rozejrzała się za magiem, który mógł rzucić na mnie tamto zaklęcie. - Perka podeszła do Salamandry i pokazała telefon ze wskazaną trasą. - Gdzieś w tym kierunku… byłam ciekawa czy to nie twój znajomy.
- Myślisz że jakiś napalony mag, miał ochotę pobaraszkować z tobą za pomocą magicznego awatara?- zażartowała Teofila zerkając na telefon.- Gdzieś w tym… kierunku? Nie. On tam nie mieszka.
- Niepokoi mnie tamto gadanie o tym, że moglibyśmy dużo razem osiągnąć. - Perka schowała telefon. - To będziemy jechać.
- Hmm… uważajcie na siebie…- odparła Salamandra wyciągając z kuferka coś owiniętego szmatami. Jak się po chwili okazało… szablę.
- Będziemy… zdzwonimy się po weekendzie? - Perka odsunęła się robiąc Salamandrze miejsce. - Jedziesz walczyć?
- Nie… nie teraz przynajmniej. Ale może się przydać jak wrócicie. Nie jest to zwykła szabla.- odparła Teofila wysuwając ostrze z pochwy. Metal lśnił zielonkawo.
- Co to za broń. - Zosia przyjrzała się ostrzu z zainteresowaniem.
- Należała do Stadnickiego… tego Diabła Stadnickiego. I od diabła ją ponoć dostał. Tego akurat potwierdzić nie mogę.Mogła zostać wykuta przez alchemików z Pragi.- wyjaśniła z uśmiechem Teofila.- Potrafi przeciąć to, czego przeciąć nie można. Tę zdolność mogę akurat potwierdzić.
- Na czym to przetestowałaś? - Zosia przeniosła wzrok na właścicielkę nietypowej broni.
- Na zjawach głównie… i duchach. Przydaje się bardzo, bo nie jestem za dobra jeśli chodzi o negocjacje.- wyjaśniła z uśmiechem starsza czarownica wyciągając szablę, by ocenić czy rdza się do niej nie dobrała. Jednakże oręż wyglądał (przynajmniej jeśli chodzi o ostrze), jakby wykuto go i naostrzono przed chwilą.
- Piękna… w takich chwilach, aż żałuję, że nie umiem się czymś takim posługiwać.
- Obawiam się, że tego nie da się tak szybko nauczyć. Zresztą, jesteś kochanką… nie wojowniczką. - stwierdziła żartobliwie Teofila.
- A jedno wyklucza drugie? - Perka zaśmiała się cicho.
- Nie… w sumie nie wyklucza.- zgodziła się z nią starsza wyciągając szablę do końca.
- No to może kiedyś się nauczę. - Perka uśmiechnęła. - Będziemy jechać.
- Uważajcie na siebie.- rzekła z uśmiechem Teofila chowając szablę do pochwy, wyraźnie zadowolona z jej idealnego stanu.
- Będziemy i odezwę się po weekendzie. - Perka mrugnęła do gospodyni i ruszyła na poszukiwanie Wilgi.
Tę znalazła przy swoim opelku, niestety w jeansach i flanelowej koszuli, oraz skórzanej marynarce. Za to ze wszystkimi ich rzeczami spakowanymi do toreb i plecaków. A Duch kręcił się koło niej.
- Podobno to nie znajomy Teofili. Więc jedziemy sprawdzić. - Perka usadowiła się na miejscu kierowcy, ustawiając telefon z oznaczoną trasą na uchwycie.
- Myślisz, że to dobrze… źle ? - zapytała malarka nieśmiało, by po chwili zmienić temat. - Od dawna nie miałam nowej wizji. Co mnie cieszy… ale, bez nich czuję się zagubiona. Nie wiem co mnie czeka.
- Pewnie czy będzie dobrze czy też źle, zależy od tego jak to rozegramy. - Perka uśmiechnęła się do przyjaciółki otwierając jej drzwi po stronie pasażera. - A co do wizji… jadąc ze mną możesz być pewna, że czekają cię kłopoty.
- Mam się bać ? - odparła malarka wystawiając język żartobliwie i usiadła kontynuując. - A może…-
Przesunęła palcami po udzie Zosi.- Sama te kłopoty sprowokować ?
- To daje sto procent gwarancji, że kłopoty się pojawią. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do przyjaciółki, zerknęła do tyłu upewniając się, że Duch leży na tylnej sofie i wyjechała spod domu Salamandry. Pomału ruszyła w kierunku wyznaczonym przez źdźbło trawy.
- Tylko czy ich potrzebujemy?- zamyślona Wilga jedynie instynktownie wodziła palcami po udzie Zosi, czego ona sama poczuć nie mogła przez materiał spodni. Ale miała świadomość tego gestu.
- Może przegnały by te większe kłopoty. - Perka zaśmiała się, ale po chwili dodała nieco poważniej. - Jestem ciekawa czy Baba Jaga dała sobie już z nami spokój.
- Ostatnio był spokój z jej strony.- stwierdziła z uśmiechem Wilga.- Chyba nie jesteśmy wysoko na jej liście spraw.
- Najchętniej w ogóle bym z niej wypadła. - Perka zjechała do wsi, a potem skierowała się na Warszawę. - Co tam pokazuje twoje źdźbło?
- Na prawo….- rzekła po chwili wahania pasażerka Zosi.
Perka przytaknęła i wykonała polecenie przy najbliższej możliwej okazji.
Jechały główną drogą mijając kolejne samochody, coraz bardziej zbliżając się do stolicy. Wiejskie widoki ustępowały coraz częstszym widokom związanym z miejskimi krajobrazami.
- Jak już dotrzemy do tego czarownika to… co wtedy?- zapytała cicho Jagoda.
- Planuję spytać dlaczego siedzi mi na ogonie. - Perke niepokoiła bliskość kręgu Warszawskiego. Czy ów mag mógł znać się z jej matką? Czy mógł ją obserwować na jej polecenie? Nerwowo zastukała palcami w kierownicą, rozglądając się za domem, który widziała w tafli wody.
- Zosiu… ja… nie wywróżyłam konkretnego czarownika. Tylko… wiesz… jakiegoś najbliższego…- odparła Jagoda wstydliwie.
- Hm… no to po prostu z nim porozmawiamy. Może się uda zagadać go jakoś przypadkiem. - Perka była nieco rozczarowana ale nie dała tego po sobie poznać. Najwyraźniej jej osobisty problem będzie musiała pozostać nie rozwiązany.
- Przykro mi… nie okazałam się za bardzo pomocna… znów…- westchnęła cicho Jagoda, ale… nie przeszkodziło jej to w bezczelnym rozpięciu rozporka spodni Zosi.
- Byłam ciekawa i może… - Perka poczuła jak jej ciało przyjemnie rozgrzało się gdy palce malarki dotknęły materiału jej bielizny. - uda mi się zaspokoić tą ciekawość.
- Chcesz go uwieść…- odparła ze śmiechem Jagoda, leniwie muskając kciukiem obszar bielizny Zosi.- A jeśli to będzie jajogłowy nerd bez kondycji ?
- To… będę musiała się obejść smakiem. - Perka zamruczała z zadowolenia.
- Albo podać mu babciną miksturę, którą spakowałaś. Nie myśl że o tym nie wiem.- odparła Wilga wystawiając język.
- Przyłączyłabyś się? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do kochanki.
- Nie wiem… może…- odparła z chichotem Jagoda i dodała szybko. - Zatrzymaj się gdzieś, tak mi niewygodnie, więc zdejmiesz spodnie.
- Oczywiście moja Pani. - Zosia zjechała na pierwszą lepszą zatoczkę autobusową i kilkoma sprawnymi ruchami zsunęła spodnie, które wylądowały obok Ducha na tylnym siedzeniu. Wilczur z dumą użył ich jako poduszki. - Jedziemy dalej?
- Jedziemy.- zgodziła się z nią Wilga i zaczerwieniła się dodając.- Nie przesadzaj, bo wiesz… może mi za bardzo uderzyć do głowy te twoja uległość. -
Teraz palce czarownicy wodziły po majteczkach Zosi dotykały przez nie jej intymnego zakątka. Niezbyt mocno, ale za to ciągle.
- Chyba już to słyszałam. - Zosia mrugnęła do przyjaciółki z całych sił starając się skupić na drodze. Powoli przemakająca bielizna bardzo to utrudniała. Na szczęście Jagoda była nienachalna ze swoim dotykiem, tym bardziej że coraz bardziej skupiona na coraz energicznie drżącej trawce. Chyba się zbliżały do celu.
Perka zwolniła nieco z jednej strony dlatego, że jej ciało zaczęło przyjemnie drżeć z rozkoszy, a z drugiej dlatego, że wypatrywała domku z ukazanej przez malarkę wizji.
Jechały tak przez boleśnie długą i rozkosznie długą chwilę. Palce malarki znały już ciało kochanki, instynktownie wiedziały gdzie dotykać.
- To tu! - wskazała Jagoda to co i Zosia zauważyła. Martwe drzewo przed domem, jak te z widzenia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 21-01-2019, 08:47   #84
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Nowy znajomy

- Mam tu się zatrzymać teraz? - Perka zwolniła jeszcze mocniej. Jej ciało wołało już o spełnienie napierając biodrami na palce Jagody.
- Mhmm… jak to rozegramy?- zapytała artystka nie zdając sobie sprawy z potrzeb kochanki. Tak była zaabsorbowana widokiem. I tym co on oznaczał.
- Nie wiem. - Zosia zatrzymała się na podjeździe i przyjrzała się domowi. Czy ktoś mógł być w środku? Jaką osobą był ten mag?
- Ja się trochę spietrałam. Może pójdziesz sama, chyba że no… wiesz.. jestem ci potrzebna. - mruknęła cicho Wilga.
- Mogę iść sama…. ale chyba założę spodnie, co? - Uśmiechnęła się do Jagody.
- A może jakąś spódniczkę.. zrobisz lepsze wrażenie.- zaproponowała Wilga i zaśmiała się. - Ciekawe jak wielkie zrobiłby oczy widząc cię w majtkach.
- Wiesz… mam na sobie koszulę. - Perka zaśmiała się cicho. - Nieco powinna zasłonić, więc mogę pójść tak.
- Nie róbmy tak… ta koszula wiele nie zasłania. - odparła zaczerwieniona ze wstydu artystka.
Perka zapięła pasy i odsunęła fotel by sięgnąć do tyłu po plecak i jakąś spódnicę.
- Jak sobie życzysz. - Grzebiąc ponad Duchem w bagażach wypinała się tuż obok WIlgi, prezentując swoją mokrą bieliznę całemu światu… a przynajmniej temu, który mógł spojrzeć przez przednią szybę Opla.
I sądząc po lekkim pisku opon, ktoś zobaczył… ktoś się zagapił. Ktoś omal nie wyrżnął w drzewo. Ale pojechał dalej cały i zdrowy.
W końcu udało się jej wydobyć dżinsową, powycieraną spódniczkę i wróciła na swoje miejsce by się w nią wbić.
- Jesteś pewna, że nie chcesz się ze mną wybrać? - Zerknęła na Jagodę unosząc biodra po to by wsunąć materiał na tyłek.
- Boję się. - wyjaśniła wstydliwie Wilga.
- No dobrze. - Perka wysiadła z auta i zajrzała jeszcze do środka. - Niebawem wracam. Pewnie nic z tego nie wyjdzie.
- Pewnie tak. - zgodziła się z nią Jagoda, być z może ze smutkiem… być może z ulgą.
Rudowłosa zaś skierowała się do kutej ze stali, stylizowanej na gotycką bramy i wcisnęła dzwonek.
- O co chodzi?- odezwał się po chwili męski głos z domofonu.
Perka uśmiechnęła się do urządzenia. Jak dobrze pójdzie nawet nie spotka się z tym magiem. Zerknęła na dom.
- Jeden z twoich znajomych chyba mnie obserwuje… jestem ciekawa o co może mu chodzić. - Odezwała się do domofonu radosnym głosem.
- Przepraszam.. nie bardzo rozumiem o czym pani mówi.- odpowiedział głos.
- Z przyjemnością wytłumaczę, ale wątpię by Pan chciał bym mówiła o tym na podjeździe. - Głos Perki nadal był nieco rozbawiony. - Mówię o cz..a..r...o.. - Zaczęła pomału literować ciekawa na ile Maga może zaniepokoić gadanie na ten temat przed jego domem.
Brama otworzyła się dopiero przy drugim “a”.
- Dojdzie pani sama do drzwi.- burknął mag.
- Och… nie wyjdzie Pan po mnie? - Zosia niemal prychnęła do domofonu, ale grzecznie ruszyła w stronę domu.
Gdy dotarła do drzwi, te się otworzyły i w oparach gęstego dość dymu, dostrzegła blodnyna… wyraźnie zaniedbanego blondyna, z luźnym krawatem smętnie zwisającym z szyi.
- Więc… niby który z moich znajomych zagląda pani do sypialni? - zapytał zmęczonym głosem mimowolnie przesuwając wzrokiem po zgrabnych nogach Perki.
- Gdybym to wiedziała to zapukałabym do niego. - Zosia skrzyżowała ręce na piersi zupełnie świadoma tego, że jej biust uniósł się i wychylił z nieco ze zbyt mocno rozpiętej koszuli.
- Więc skąd podejrzenie, że to ktoś z moich znajomych?- zapytał mag z trudem walcząc z pokusami jakie mu czarownica podsuwała niemal na tacy.
- Prędzej twój niż mój. - Perka pokazała magowi język. - Nie wiem. Może wymieniacie się takimi ciekawostkami jak kto kogo ostatnio podejrzał?
- Powiedz co takiego podejrzał.- westchnął czarownik odsuwając się lekko i wpuszczając Zosię do swojej samotni. Nawet bez korzystania ze swojego talentu poczuła ona ciężar przytłaczających ją spojrzeń. “Duchy” tu były z pewnością, choć żaden z tych bytów nie był niczym znanym rudowłosej… lub temu światu.
Zosia wkroczyła do środka i z ciekawości pozwoliła spojrzeniu odpłynąć do świata zmarłych.
- Podejrzewam, że obserwował mnie jak ujeżdżałam mojego kochanka w jego aucie. - Jej swobodny głos rozbrzmiał jakby z oddali gdy rozglądała się po pomieszczeniu.
Oczy… szepty.. dłonie.. pazury… języki smyrające ją po szyi i łonie. Stwory otaczały ją, szpetały, kusiły…by weszła głębiej i głębiej. Ich postacie były ulotne i trudne do pojmowania, muskularne z pewnością i gibkie i nieludzkie. Ich możliwości do sprawiania rozkoszy przekraczały ludzkie pojmowanie. Tak samo do sprawiania bólu. Obiecywały wiele.. potęgę i moc i spełnienie jej marzeń. Wystarczy, że…
Poczuła jak czyjaś dłoń zaciska się na nadgarstku, poczuła jak ten dotyk pali żywym ogniem sprawiając jej silny ból.
I sprowadzając do rzeczywistości.
- Nie rób tego… nigdy więcej… zrozumiałaś?- rzekł trzymający ją za nadgarstek mężczyzna. - A co do twoich słów. Cóż… wątpię, by któryś z moich kolegów zadał sobie tyle trudu, by wyczarować widok czegoś, co za niedużą opłatą może obejrzeć na wideo lub w internecie.
Perka wyrwała swoją rękę.
- A jednak tam był. Czułam jego obecność. Tak jak odwiedziło mnie widmo… obiecujące… dziwne rzeczy. To nie nasza magia.. A ty… - Perka rozejrzała się po pomieszczeniu, teraz już normalnie. - Masz dziwne towarzystwo.
- To nie towarzystwo. To służba. A czasem niewolnicy lub więźniowie.- odparł mag ruszając w głąb domu.- Łakną takich jak ty. Obdarzonych wrażliwością i jednocześnie niedoświadczonych. Jesteś otwartymi wrotami dla nich.
- Często obcuję z duchami i jakoś żaden nigdy przeze mnie nie przeszedł. - Zosia ruszyła za gospodarzem. Była niemal pewna, że mężczyzna jej nie pomoże ale przynajmniej już doświadczyła jakiejś nowości. - Nie zdradzacie imion? Ja jestem Zosia.
- Bo obcujesz z duszkami które są z tego miejsca. Nie potrzebują wrót, by przejść do świata z którego pochodzą.- wyjaśnił mag dochodząc do pokoju gościnnego, który był żywcem wyjęty z gotyckiej powieści grozy. Zegar ze wskazówkami bogato w rzeźbienia znajdował się nad równie zdobionym kominkiem. Miał kilka cyferblatów, każdy wskazywał co innego… żaden z nich nie wskazywał czasu. Wskazówki miotały się w różne strony. Był rzeźbiony stolik z karafką pełną alkoholu stojącą na nim. Były i krzesła.
- Robert Złotowski…- rzekł uprzejmie wskazując jedno z nich Zosi.
- Zofia Jabłonowska. - Perka usiadła na wskazanym krześle zakładając nogę na nogę i pozwalając by mężczyzna mógł zobaczyć nieco więcej jej uda. Jej wzrok utkwił w zegarze. - Ty jak rozumiem jesteś tym “doświadczonym” i ściągasz sobie tą bandę na głowę by nie wyjść z wprawy?
- Niezupełnie. To bardziej skomplikowane. I inne w każdym jednostkowym przypadku.- wyjaśnił Robert wodząc wzrokiem po odsłoniętej skórze, by znów zerknąć na dekolt. Odetchnął głośno dodając.- Jesteś taka jak o was mówią.
- Bardzo chętnie usłyszę co o “nas” mówią. - Spojrzenie Perki przeniosło się na maga i bez skrupułów zabrało się za analizowanie ukrytego pod niechlujnym strojem ciała.
- Prowokacyjne i wyuzdane… bezpruderyjne…- odparł mężczyzna starając się zachować spokój.- Używające magii by podkreślić i zachować swoją urodę i wysysające magię z czarowników.
Perka prychnęła.
- Równie prawdziwe co stwierdzenie, że wszyscy Polacy to złodzieje. - Oparła się łokciem o stół i uśmiechnęła do mężczyzny pozwalając by ten mógł zajrzeć głębiej w jej dekolt. - Na szczęście nie musimy wysysać z was magii.
- Ale do innych zarzutów się nie odniosłaś, co? Swoją drogą skąd wiesz, że nie trafisz za chwilę do mojego lochu… gdzie zniewolę cię i będę wykorzystywał w swoich seksper… eksperymentach.- poprawił się nerwowo Robert zdradzając w jakim kierunku podążały jego myśli pod wpływem tych widoków.
- Bo jak pewnie podejrzewasz należę do jakiejś grupy czarownic, jestem córą jakiejś potężnej czarownicy i wnuczką jeszcze potężniejszej. Wyobraź sobie co by było gdyby okazało się, że zniknęłam. - Perka mrugnęła do mężczyzn. - Dużo zachodu jeśli tylko masz ochotę się ze mną przespać.
- Nie tak dużo… jeśli zamierzam wykorzystać cię w dłuższym terminie niż jedna noc.- odparł ironicznie mag i podrapał się po karku dodając.- A tak w ogóle to choć z pewnością chciałbym zobaczyć cię nago i nawet oglądanie twojej zabawy z kimś byłoby… stymulujące, to… nie użyłbym do tego celu magii. To pracochłonne i trudne. A skoro ja bym tego nie zrobił, to inni też nie… a poza tym.. domyślasz się celu takiego podglądania?
Perka westchnęła ciężko i odchyliła się na krześle do tyłu teraz oferując magowi nieco wglądu w swoje majtki.
- To było dziwne na serio… Czułam… jego gniew gdy kochanek brał mnie ostrzej. Wiesz nabiłam się na niego biorąc go z tyłu… to była mocna jazda i cały czas czułam tą dziwną presję, ale tylko robiło się lżej i znów był spokój. - Spojrzenie Perki utknęło w oczach maga. - Trochę jakby był zazdrosny? Tylko niby o co? Nie miałam z wami do czynienia, a mam na tyle dużo nieprzyjemności ostatnio, że wolałabym sobie ich nie dorabiać.
- Musimy przeprowadzić… seks…eksperyment. - Robert nachylił się i pod stolikiem sięgnął między uda Perki i posunął palcami po jej majteczkach przylepionych do łona. - Jeśli ktoś cię zazdrośnie obserwuje podczas seksu, to można go namierzyć zwrotnie.
Z ust czarownicy odruchowo wyrwał się cichy pomruk.
- Jakoś mam wrażenie, że zależy ci na czymś zupełnie innym niż pomaganie mi. - Powiedziała nieco rozpalonym głosem.
- Musisz przyznać, że robisz wiele w tym kierunku Zofio. - mruknął Robert pieszczotliwie pocierając łono dziewczyny przez jej bieliznę. Oddychał ciężko wyraźnie coraz mocniej pobudzony sytuacją.- By mi zależało na tym… innym.
- Może… odrobinkę. - Perka naparła biodrami na dłoń mężczyzny pozwalając by jego palce wraz z materiałem nieco zagłębiły się w jej rozpalonym wnętrzu. - Powiedz tylko czy choć spróbujesz go wykryć.
- Cóż… mogę spróbować wykryć to co cię śledzi… jeśli będzie śledziło podczas seksu… jeśli coś na ciebie patrzy, to można spojrzeć wtedy na to…- odpowiadał cicho Robert lekko poruszając czubkami palców. - Stolik? Kanapa? Rama okienna?
- Jeśli ma być ostro.. chyba kanapa odpada. - Zosia zaśmiała się cicho i sięgnęła do guzików swojej koszuli rozpinając kolejne i odsłaniając stanik. - Nie obawiasz się co powiedzą sąsiedzi gdy będziemy to robić przy oknie?
- W okolicy nie ma sąsiadów, którzy mogliby podejrzeć. Cenię prywatność. I nie będę w stanie… przygotować rytuału, jeśli się trochę nie rozładuję… a ty?- zapytał drżąc z podekscytowania i nie mogąc oderwać wzroku od piersi kochanki uwięzionych w staniku.
- Ja nie muszę niczego przygotowywać. - Koszula Perki opadła swobodnie po bokach jej ciała. - Jak chcesz się rozładować? - Sięgnęła do zapięcia stanika i odsłoniła swój biust.
- Cóóż… - myślenie nie było teraz najmocniejszą stroną Roberta. Wpatrywał się w prowokacyjnie odsłonięty biust dziewczyny jak sroka w gnat. - Siądziesz na stoliku a jaaaa… cię wezmę?
Zosia zaśmiała się, ale wstała z krzesła pozostawiając na nim koszulę i stanik obok których wylądowała spódnica. W samych majtkach usiadła na stoliku czekając na działanie Roberta.
Ten zaś na początek zabrał się za pocałunki, jej ust, szyi, jej coraz bardziej prężących się piersi z twardymi kamyczkami na końcu. Jego dłoń przesunęła się po brzuchu Zosi, zanurzając pod majtki i sięgając bezpruderyjnie do jej gorącego wnętrza. Drugą dłonią zaś siebie oswobadzał ze spodni.
Perka nie mogła… i nie chciała powstrzymywać drżenia swego ciała. Naparła biodrami na dłoń mężczyzny skupiając wzrok na jego kroczu.
Oswobodzenie się mężczyzny z ubrań nie przychodziło mu łatwo. Nie gdy jego usta przyssały się do lewej piersi, lekko kąsając jej szczyt, a palce brutalnie zanurzały się w jej kobiecości, przy dźwiękach lubieżnych mlaśnięć. Spodnie.. wreszcie opadły, a bokserki z wyraźną “górką” zapowiadały całkiem przyjemny ciąg dalszy. Zosia objęła Roberta nogami zachęcając go by się pospieszył.
Opadły bokserki…Robert odchylił jej majtki, by wsunąć swój oręż do jej spragnionej dotyku bramy. Mocny ruch, mocne pchnięcie. Dłońmi chwycił za stolik i zaczął stanowczy podbój jej intymnego zakątka. Głęboko i gwałtownie.. zwierzęco niemal. Całował jej falujące od ruchów piersi, znaczył szyję i obojczyki ukąszeniami. I nie przestawał nie dając jej czasu na przywyknięcie do tempa zabawy.
Perka jęknęła głośno czując jak mężczyzna wypełnił ją jednym pewnym pchnięciem. Chwyciła jego włosy dłońmi, zaciskając pięści i poddała się podniecającej galopadzie, na którą zdecydował się mag. Musiał być… wygłodniały.
Mocniej, szybciej… Robert drżał nie przerywając tworzenia szlaku pocałunków na jej nagim ciele. Czuła wyraźnie kochanka, czuła jego wigor, jego rosnącą żądzę… czuła jak w nim wzbiera i jak wystarczy jeden impuls, by poczuła i jego eksplozję w sobie.
Zosia zacisnęła na nim nogi dociskając go do swojego ciała i dotarła z głośnym okrzykiem na szczyt. Jej dłonie przycisnęły głowę mężczyzny, więżąc ją pomiędzy rozpalonymi piersiami czarownicy. I po chwili poczuła jego trybut między udami.
- Nie wiem czy to twój urok, czy może twój Urok. A może jedno i drugie…- wymruczał spomiędzy jej biustu.- … zastanawiam się, czy powinienem spróbować izolować się od tego… choć kusi by dać się mu całkowicie pochłonąć.
Perka zaśmiała się cicho nieco luzując chwyt na włosach maga, tylko na tyle by mógł na nią ewentualnie spojrzeć jeśli go najdzie ochota.
- Nie marnuję uroków na coś co mogę osiągnąć własnym ciałem. - Uśmiechnęła się lubieżnie do do Roberta.
- Mam jednak wrażenie, że jest w tobie jakiś czar albo jakaś moc, która czyni cię chodzącym afrodyzjakiem Zofiu… ciężko ci się oprzeć, tym ciężej jeśli tak jak ja… jest się przesiąkniętym mocą.- wyjaśnił cicho i lekko docisnął biora, by zrozumiała o co mu chodzi. Stanowczo za szybko nabierał apetytu na kolejną rundę.
- Każda czarownica jest w czymś dobra… ma do tego dar. - Dłonie Perki puściły ściskane włosy i zaczęły delikatnie gładzić głowę Roberta. - Pamiętaj, że mi coś obiecałeś… potem możemy ruszać dalej.
- Tak… tyle że ta pułapka też wymaga przynęty w postaci rytualnego seksu.- zaśmiał się cicho mężczyzna.- Ale w sumie… tak… powinienem zająć się przygotowaniami. I to powinien być dłuższy akt, bo chyba coś takiego może przyciągnąć… cokolwiek to było z twoim poprzednim kochankiem.
- Czy przeszkadzałoby ci gdybym tu zaprosiła moją koleżankę? Czeka w aucie… - Zosia spuściła głowę maga i oparła się wygodnie o stół. - … może chcieć nas popodglądać ale poza tym to nieśmiała osóbka.
- Masz ciekawe pomysły…- Robert podrapał się po czuprynie.- Dobrze… wiesz co? Zróbmy tak… Ja zajmę się magiczną stroną przygotowań pułapki, ty resztą? Co ty na to? Nie wiem jak w ogóle byś to chciała zrobić ze mną.
- Możemy spróbować powtórzyć to co robiłam z moim kochankiem… tylko będziesz musiał być drapieżny, wiesz? - Zosia mrugnęła do mężczyzny i rozplotła nogi uwalniając go.
- Tak… drapieżny.- Robert chwycił za piersi kochanki i ścisnąwszy je lekko potarł obie krągłości o siebie.
- Yhym.. ustawię się tyłem, a ty będziesz musiał mnie brać tak mocno bym prawie traciła kontakt z rzeczywistością. - Perka poddała się pieszczocie czując jak jej ciało ponownie się rozpala. - A gdy tylko mnie wypełnisz… będę cię pieścić… i nabiję się na ciebie. Odpowiada ci ten plan?
- Co tylko sobie chcesz… a w ramach zapłaty za pomoc… więcej ciebie?- zapytał żartobliwie Robert nie przestając tej zabawy. I jemu ciężko było się uwolnić od lubieżnych myśli w tej chwili.
- Tylko jeśli się uda… - Perka poruszyła biodrami. - Wtedy chętnie spełnię dowolną twoją zachciankę.
- Dobrze dobrze… zobaczę co da się zrobić…- odparł z uśmiechem mężczyzna powoli wycofując się z jej dopiero co zostało ciała. Puścił jej piersi… z wyraźnym trudem i zabrała się za podciąganie bielizny i spodni. - Pamiętaj, że musimy też zrobić grę wstępną. Przypuszczam, że im dłużej nam to potrwa tym większa szansa będzie na to, że twój podglądacz… hej… jesteś pewna że to był podglądacz… czy te odczucia miały określoną osobowość płciową?
Perka pokręciła głową.
- Wiem że to nie była nasza magia. To nie był duch bo sprawdziłam. - Westchnęła ciężko i zeskoczyła ze stołu. Jej piersi zafalowały przy tym. - Rozmawiałam ze starszą… ona miewa z wami do czynienia i stwierdziła, że to może być działanie, któregoś z was. - Schyliła się po majtki przez co jej usta znalazły się na wysokości krocza mężczyzny i podniosła wzrok ku górze. - Chcę się upewnić na tyle na ile to możliwe.
- Może… - mruknął wyraźnie pobudzony mężczyzna, zdążył już niestety zakryć bokserkami swoje pobudzenie, ale było wyraźne przez bieliznę. -... teoretycznie jest wiele różnych sposobów na to… wróże są w tym najlepsi. Z tego co wiem są jednak i wieszczki wśród was, nieprawdaż?
- Tak. - Perka uśmiechnęła się i przesunęła językiem po ukrytej pod bielizną męskości. - A gdyby to była jedna z nas? Też byś ją rozpoznał?
- Odkryję… jej położenie…- jęknął Robert, a potem pochwycił Perkę za włosy i drugą dłonią odsłonił męskość. Coraz sztywniejszą. Przytknął czubek swego oręża do jej ust. - a ty… czy ta starsza mówiła ci czym… my i wy jesteśmy? Przeciwieństwami… wiesz co się dzieje z przeciwieństwami, gdy się spotkają?
Naparł coraz twardszą końcówką na jej wargi, stanowczo i władczo.- Przyciągają się.
Zosia pocałowała jego czubek.
- Opowiedz więcej… teraz… a ja - Oblizała kroplę która wypłynęła z jego męskości. - Zajmę się wtedy tym problemem.
- Ty… zajmujesz… się duchami tego świata… my sięgamy… do… wiesz… innych… dalszych.- nie łatwo mu było mówić, gdy jego ciało domagało się więcej czułości, gdy trzymając za włosy próbował docisnąć jej usta do swojego podbrzusza nabijając ją na siebie. - To nasyca naszą duszę, myśli, umysł...odciska piętna… przeciwstawne.
Perka przytaknęła ruchem głowy. Dopóki mówił mocno obejmowała go ustami pozwalając się męskości maga wsuwać niemal do swojego gardła. Gdy jednak skończył wycofała się.
- Co dalej? - Oblizała się i zachęcająco rozchyliła wargi.
- Jesteś okrutna.. wiesz? I pamiętaj, że mógłbym zakląć w tobie jakiegoś lubieżnego ducha, który pragnąłby ciągłego spełnienia.- odparł żartobliwie Robert przyglądając się z góry kochance.- Co dalej? A co niby miało być? O co chciałabyś spytać? Widzisz jak mocno na ciebie reaguję. Mocniej co prawda, niż na inne… przy twoich siostrach potrafię nad sobą panować. Przy tobie… nie.
- Jestem ciekawa. Czym się zajmujesz? Dlaczego akurat tym. - Zosia otarła się policzkiem o męskość maga. - Też macie dary? Jesteście w czymś lepsi, a w czymś gorsi?
- Dary? Nie. Nic z tego. Magiem może zostać każdy, kto jest wystarczająco twardy…- jęknął mężczyzna czując dotyk.
- Wiedźma…- jęknął błaganie zaciskając zęby.- … Każdy kto jest gotów na naukę, ćwiczenia, wyrzeczenia, skupienie się na wiedzy… a moc, przesiąkamy nią obcując z tymi bytami z poza naszego… świata.
Gdy mówił Zosia ponownie wzięła go w usta i powróciła do przerwanych pieszczot, ssąc mocno kochanka. Słuchała i zapamiętywała, gdy kończył znów wycofywała się dając mu znak, że chce słuchać dalej.
- Zyskujemy… moce… czasem… stykając się z tymi… bytami… więziąc je w sobie… ucząc od nich…- niełatwo mu było mówić, a Zosia przekonywała się, że rzeczywiście miał rację w kwestii jego reakcji. Była mocna. Jej usta wodziły po już gotowym do podboju orężu, więc trzymała kochanka w szachu coraz bardziej zbliżając go do kolejnej eksplozji.
Perka wycofała się i przyklęknęła przed nim, obejmując jego męskość swoimi piersiami.
- Masz w sobie teraz.. jakiegoś ducha? - Ujęła obie krągłości i ścisnęła je mocno zaciskając się na nabrzmiałym organie.
- W tatuażu na plecach… takie małe zabezpieczeeenie..- wydyszał głośno mężczyzna poddając się pieszczocie jej krągłości otulających jego wrażliwy organ.
- Pokażesz mi go? Później? - Perka zaczęła unosić się i opadać stymulując męskość kochanka.
- No… chyba… z pewnością… oboje będziemy goli.. co?- kochanek był coraz bliżej eksplozji i ubrudzenia Zosi swoim… entuzjazmem.
- Wskaż mi pozycję, w której mogłabym sobie pooglądać twój tatuaż. - Perka ponownie pochwyciła męskość kochanka w usta przygotowując się na przyjęcie jego trybutu.
- Mam… go na plecach… między łopatkami.- odparł Robert w pełni poddając się pieszczocie jej warg i pozwalając posmakować swego spełnienia, gdy dochodził.
Zosia niespiesznie spijała mężczyznę czasem tylko zerkając ku górze, ciekawa jego miny.
Był to widok ulgi, rozkoszy i rozleniwienia… widać było że to przeżycie dla maga było wyjątkowo intensywne i z trudem przychodziło mu odzyskanie spokoju ducha.
W końcu jednak zdołał przybrać neutralną minę.
- Masz jakieś… sugestie co do miejsca rytuału? Gdzie by ci było wygodniej? - zapytał.
Perka wytarła usta. Była ciekawa czy to miał na myśli mówiąc o zabieraniu im ich mocy. W sumie… czarownice podobno często miewały dzieci z magami.
- Najwygodniej jest zazwyczaj w sypialni. - Uśmiechnęła się do Roberta wstając z klęczek i otrzepując kolana.
- To może ci ją pokażę.- odparł czarownik już w pełni ubrany, potarł podbródek.- Chyba że chcesz powiadomić koleżankę wpierw.
- Tak chyba byłoby lepiej. - Perka sięgnęła po koszulę i założyła ją pomijając stanik. Uśmiechając się do maga zaczęła zapinać guziki. - Mogę wjechać pod dom?
- No dobrze. Ale jeśli masz jakieś zwierzęta, lepiej niech zostaną w wozie. Zwierzęta źle reagują na atmosferę tego domostwa. Sama już wiesz czemu.- odparł uprzejmie Robert.
- Dobrze, to tylko dam mu się załatwić i wrzucę co nieco do jedzenia… - Perka wcisnęła się w spódnicę. - Mogę pożyczyć dwie miski?
- Tak… oczywiście.- wyjaśnił uprzejmie Robert i dodał. -Tylko się nie zdziw, jeśli będzie zaniepokojony czy przestraszony… to normalna reakcja w tej sytuacji.
- On akurat jest wiecznie wystraszony. - Perka westchnęła ciężko. - Kuchnia to tam? - Wskazała na jedne z drzwi wychodzące z korytarza.
- Tak.- potwierdził Robert, a gdy Perka do niej doszła przekonała się, że kuchnia była jednym z tych pomieszczeń, które wyglądały tu normalnie. Żadnego ciężaru duchowego, żadnych dziwnych obrazków na ścianach czy rzeźbień. Ot, nowoczesna w miarę kuchnia, z lodówką i wszystkim czego potrzebowała gospodyni. I… wyglądało na to, że ktoś tu jeszcze był. Bowiem to miejsce, było zbyt czyste w porównaniu z resztą domu. Ktoś tu miał swoje królestwo.
Może Robert miał jakąś partnerkę. W sumie miał potrzeby jak każdy facet i Zosia nie byłaby specjalnie tym zaskoczona. Znalazła dwie miski i do jednej nalała wody. Tak uzbrojona wyszła na zewnątrz. Ustawiła miski na podjeździe i otworzyła bramę wjazdową, po czym wróciła do auta.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-01-2019, 08:52   #85
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
W oczekiwaniu na Roberta

- Chwilkę tu zostaniemy. - Powiedziała Wildze zajmując miejsce kierowcy.
- Co się stało?- spytała zaskoczona takim obrotem sprawy artystka.
- Chcemy powtórzyć sytuację, w której poczułam, że jestem obserwowana i sprawdzić czy widz znów się pojawi. - Perka wjechała pod dom. - Czyli czeka mnie nieco seksu z magiem.
- Acha.. ciekawy rytuał sobie znalazłaś. A ładny chociaż? - zachichotała nerwowo artystka. - To miejsce ma coś.. nie wiem… coś strasznego.
- Jest tu masa duchów. - Perka sięgnęła po przyniesione miski i ustawiła je wilczurowi na pace. Do pustej wsypała nieco jedzenia. - Jeśli chcesz, możesz popatrzeć… nie chciałam byś siedziała w aucie, więc zaproponowałam że cię zaproszę. Jakby co nie musisz nic robić.
- Pomyślę.. nad tym…- rzekła wstydliwie Jagoda , podczas gdy Duch zabrał się za jedzenie cały czas podkulając ogon. Nie czuł się tu komfortowo.-... czy się ośmielę pop… atrzeć.
Perka pogładziła pysk wilczura i wydobyła z torby lekarskiej specyfik, którym uspokajała spanikowane zwierzęta. Dała dwie krople do wody. Nie chciała by Duch usnął, ale wolała mu oszczędzić nerwów.
- To nie powinno zająć bardzo długo. - Odezwała się nie to do Jagody ni do psa. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się do Wilgi. - Chodź. Napijesz się chociaż świeżej kawy. Widziałam kawiarkę u Roberta w kuchni.
- Tylko tak mówisz, a potem utkniemy tu na kilka dni, jak u Teofili.- zachichotała malarka wysiadając z samochodu.
- Nie pozwolę by Duch tak długo się męczył. Jedno podejście i jedziemy. - Perka zamknęła auto, zostawiając na wszelki wypadek jedno zupełnie otwarte okno. Wprowadziła Jagodę do domu i rozejrzała się za Robertem.
- Acha…- odparła nieśmiało Jagoda podążając za nią i kryjąc się za jej plecami. Gospodarz właśnie schodził po schodach prowadzących na piętro z kilkoma księgami.
- Rozgoście się, ale unikajcie zamkniętych drzwi. Są takie nie bez powodu. Ja będę w gabinecie, pracował nad samym zaklęciem.- wyjaśnił uprzejmie.
- Jagodo, to Robert, nasz gospodarz. - Perka przedstawiła ich sobie. - Myślisz, że długo ci to zajmie? Może zrobię kawę?
- Z godzinę lub dwie…- wyjaśnił Robert i zwrócił się do Wilgi. - Miło cię poznać.
- Nawzajem.- pisnęła cicho malarka.
A Robert zwrócił się do Zosi.- Na górze jest sypialnia, a właściwie kilka z nich. Wykorzystajcie jedną na swoje potrzeby.
- Skorzystamy. - Zosia uśmiechnęła się do mężczyzny. Wiedziała, że muszą jeszcze dziś dotrzeć do pewnego hotelu… na szczęście nie były daleko.
Robert udał się w kierunku drzwi zapewne prowadzących do jego gabinetu. A Wilga dodała cicho. - Wygląda na miłego czarownika.
- Jest… całkiem namiętny. - Odpowiedziała Zosia wpatrując w ukryte pod koszulą i marynarką plecy maga. Po chwili obejrzała się na Jagodę. - To co, kawa?
- Acha.. kawa.- zgodziła się z nią artystka.
Perka zaprowadziła ją do kuchni i zabrała się za przygotowywanie ciepłego napoju, całkowicie nie zważając na to, że jest w kuchni niemal obcego człowieka.
- Robert powiedział mi, że może przygotować jakiś rytuał i istnieje cień szansy, że jeśli powtórzymy podobny akt do tego, który miał miejsce gdy czułam się obserwowana to może coś wykryje. - Perka westchnęła ciężko. - Chciałabym by był to jakiś napalony Mag, a nie Baba Jaga.
- A jak wykryje to… co zrobimy? Pojedziemy do niego z pochodniami?- zapytała zaniepokojona Wilga siadając się na krześle i zamyślając.- Perka… a może to twój jakiś były chłopak?
- Nie przypominam sobie by któryś był czarownikiem. - Zosia westchnęła ciężko. - A chyba bym wyczuła gdyby miał taki dom. - Machnęła ręką jakby była w stanie wskazać gęstą od duchów atmosferę. - Jak wykryje to ustalimy czy chcemy to ciągnąć dalej czy nie. Na pewno musimy dotrzeć do Warszawy… pogadać z moją matką. Jeśli to nie baba Jaga… to może poczekać.
- Mhmm… - zadumała się Jagoda.- A jeśli on nie potrafi ci pomóc i chce cię zaciągnąć do łóżka. A jeśli nie uda mu się tym razem i trzeba będzie to powtórzyć kilka razy… przecież wiele razy figlowałyśmy i… nie czułaś się wtedy podglądana.
- Spróbujemy… najwyżej… wrócę tutaj. Nie wiem. - Zosia nalała czarnego naparu swojej przyjaciółce i sobie. Usiadła przy stole pijąc pomału. - To było tylko wtedy gdy robiłam to z Patrykiem… chyba.
- Acha…- zamyśliła się Wilga drapiąc po karku.- On miał… on chyba był kiedyś w jakimś związku. Może to nie… ciebie ktoś śledzi. Ale jego.
- Może…. gdy sprawdzałam jego ogiera okazało się, że ktoś rzucił na niego klątwę. Sprawdzimy raz, najwyżej wykluczymy kilka podejrzeń… mam ochotę na seks z nim. - Skinęła podbródkiem w kierunku, w którym poszedł Robert. - Mocny i gwałtowny seks.
- Myślisz, że trzeba mu coś będzie podać przed testowaniem…- zażartowała artystka.- Wiesz, by stanął na wysokości zadania.
- Przetestowałam go… zrobiliśmy to przed chwilą na stole w salonie. - Perka uśmiechnęła się do Jagody. - Myślę, że sobie poradzi. Choć winko babci kusi.
- Ja żartowałam z tym…- speszyła się artystka słysząc jej odpowiedź.-... z tym podawaniem.
Perka zaśmiała się.
- Mógłby je wyczuć. Wyczuł, że ze mną jest coś nie tak. - Perka dopiła kawę. - Hm… może powinnam mu zanieść nieco.
- Hmm…- zamyśliła się malarka przyglądając badawczo kochance.- To bardziej ciekawość, czy chcesz sprawdzić ile potrzeba, by się na ciebie rzucił?-
Na koniec zaśmiała się cicho.
I spojrzała w kierunku drzwi kuchni.- Pewnie byłoby to miłe z twojej strony. Zanieść mu kawę. Niemniej pewnie jest zajęty… czarowaniem i nie chce by mu przeszkadzano. Chyba.
- Też mam takie podejrzenie. - Zosia wstała od stołu. - Chcemy obejrzeć te sypialnie?
- Mhmm… możemy… w końcu powinnaś wybrać wygodne łóżko.- zażartowała Jagoda.
- Pomożesz mi podjąć decyzję? - Perka ruszyła w kierunku, z którego przyszedł Robert.
- Nie wiem. Ja się tam na tym nie znam… za bardzo.- odparła artystka podążając za Zosią.
- To proste… zaczynasz mnie pieścić i sprawdzasz czy ci wygodnie. - Perka weszła na piętro i rozejrzała się szukając otwartych drzwi.
- No tak… i jeszcze czekamy aż nas przyłapie i całe planowanie zostanie odłożone na bok. Bo skupimy się na seksie..- zaśmiała się Wilga, ale jej dłonie zacisnęły się na pupie Perki. Ta zauważyła zaś kilka otwartych drzwi. Miały więc jakiś wybór.
- Miałam nadzieję, że nie będziemy czekać. - Zosia mrugnęła do przyjaciółki i zajrzała do pierwszego pokoju.
Ten był zwyczajny, acz urządzony szykownie. Z dużym wygodnym łóżkiem i telewizorem. Było to bardzo czysto i zwyczajnie. Sterylnie nawet. Ten pokój wydawał się nieużywany.
Pewnie przeznaczony był dla gości.
Perka ruszyła dalej. Była ciekawa czy rozpozna sypialnię Roberta.
Dlatego kolejne kroki obie dziewczyny skierowały, ku położenego najdalej od nich, otwartego pomieszczenia.
Aksamitne czarne zasłony. Rzeźby demonów, mroczne obrazy. Jakieś glify na framudze drzwi i symbole namalowane na ścianach, jak i wkomponowane w obrazy.
Była też olbrzymia biblioteka, zamknięta za przeszklonymi drzwiami, wraz z kłódką. Było tu olbrzymie dębowe biurko, niczym u prezesa jakiejś korporacji. Oraz… łóżko z kolumienkami i kotarami.
- Wygląda jak taki trochę stereotypowy pokój Maga, prawda? - Perka obejrzała się na Jagodę wchodząc do środka.
- Może tu sprowadza dziewczyny i zachwala swoją magiczną laseczkę?- zapytała ze śmiechem Jagoda.
- Jestem ciekawa czy ma kogoś na stałe… kuchnia wyglądała jakby ktoś o nią dbał.- Perka rozpięła koszulę i pozwoliła jej opaść na ziemię pokazując Jagodzie, że nie ma pod spodem stanika.
- Może skrzaty… albo coś podobnego?- zamruczała cicho malarka wpatrując się w odsłonięte krągłości rudowłosej kusicielki.
Zosia zsunęła spódnicę razem z majtkami i podeszła do łóżka układając się na nim.
- Może… choć oni chyba nie miewają skrzatów… może jakiś demon. - Przeciągnęła się na pościeli.
Pierwsze co zwróciło uwagę Zofii, była długa duża poduszka… z naniesioną na nią obrazek zmysłowo wyginającej się kobiety w stroju pokojówki, która... w której było coś nienaturalnego. Sama poduszka była tak duża, że zajmowała pół łóżka. A sama przedstawiona na niej niewiasta była w skali 1:1.
- Może…- mruknęła Jagoda wpatrując się wypiętą pupę kochanki i będąc myślami bardzo blisko jej pośladków.
- Chcesz się do mnie przyłączyć? - Perka uśmiechnęła się do Wilgi i przesunęła dłonią po nietypowej poduszce. Czyżby to była towarzyszka Roberta?
- W rozbieraniu?- zachichotała malarka wchodząc na łóżko i klękając okrakiem nad Zosią w okolicy jej pośladku. Zacisnęła na nich palce i zaczęła masować.- Czy w czymś innym?
- Hm… to jest całkiem przyjemne. - Zosia zamruczała i zakręciła pupą.
- No pewnie… powinno być…- wymruczała cicho artystka masując krągłości kochanki swoimi zwinnymi szczupłymi palcami.
- Czuję się rozpieszczana. - Zosia przytuliła się do dużej poduszki poddając się pieszczotom malarki.
- Powinnaś… - odparła ciepło Jagoda nie przerywając masażu dwóch krągłości Perki, czasem delikatnie drapiąc je paznokciem.
- Czy moja Pani nie chciałaby bym się nią zajęła? - Perka zerknęła ponad ramieniem na Jagodę.
- A jak chcesz się mną zająć? - zapytała artystka ściągając skórzaną marynarkę z siebie rzucając ją poza łóżko.
- Może masaż? - Zosia przesunęła dłonią po udzie kochanki. - Podróż jest męcząca, prawda?
- Mamy czas.- zgodziła się z nią artystka schodząc z przyjaciółki i siadając obok niej.- Co mam zrobić?
- Rozebrać się i położyć. - Zosia usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie.
- No tak. - artystka zabrała się za zdejmowanie flanelowej koszuli, odsłaniając biały niewinny staniczek w różowe serduszka. - Zawsze są jakieś warunki.
- Nie za bardzo da się masować przez ubranie, prawda? - Wzrok Zosi przesuwał się po ciele malarki.
- No… ale zmuszać mnie do wysiłku.- odparła z przesadnym dramatyzmem Jagoda wstając i zabierając się za rozpinanie spodni.
Zosia z uśmiechem obserwowała rozbierającą się Jagodę.
- Z rozkoszą przyjmę za to karę, moja Pani.
- Nie wątpię… - odparła malarka zdejmując spodnie i zostając w białej bieliźnie w różowe serduszka.- Wiem… powinnam zakładać bardziej seksowne kompleciki, ale do dżinsów mi nie pasowały.
- W tym komplecie też mi się bardzo podobasz. - Zosia poklepała miejsce obok siebie. - Zapraszam na masaż.
- Na plecach czy na brzuchu?- zapytała dziewczyna.
- Może najpierw na brzuchu i zaczniemy od masażu pleców. - Zosia potarła ręce by je nieco rozgrzać i przyklęknęła na łóżku.
- Dobrze.- zgodziła się artystka kładąc grzecznie na łóżku.
Perka rozpięła jej stanik i zsunęła nieco majtki, bo czym bezczelnie usiadła okrakiem na pośladkach malarki znacząc je własną wilgocią. Nim ta zdążyła zaprotestować zabrała się za prawdziwy masaż jedynie czasem ocierając się swoim kwiatem o ciepłą skórę Jagody.
- Przez ciebie nabieram… ochoty…- mruknęła cicho malarka prężąc się zmysłowo pod pieszczotą kochanki.
Zosia przez dłuższą chwilę masowała plecy Wilgi po czym położyła się na nich wsuwając dłonie pod przyjaciółkę i ściskając jej piersi.
- Na co moja Pani nabiera ochoty? - Palce Zosi zacisnęły się delikatnie na twardych szczytach piersi malarki.
- Nie… powiem… bo zaczniemy to… robić i się zapomnimy…- jęknęła Jagoda w mało przekonującym proteście.
- Mamy nieco czasu, a ja chciałabym sprawić nieco przyjemności mojej Pani. - Dłonie Perki zaczęły ugniatać piersi kochanki, podczas gdy biust Zosi ocierał się o plecy Jagody.
- Sprawiasz mi wiele…- wymruczała coraz bardziej podnieconym głosem Wilga. Jej ciało się napięło pod wpływem pieszczot.- Ale… chcę więcej… pieszczot i języczka… wszędzie.
Perka uniosła się na kolanach i przedramionach.
- Obrócisz się?
- Mhhm…- szepnęła dziewczyna i niezdarnie acz pospiesznie obróciła się na plecy, całkowicie przy tym wyswobadzając się ze stanika.
Zosia położyła się z powrotem na niej sprawiając, że ich nagie piersi się spotkały. Pocałowała Wilgę krótko ale namiętnie.
- Gdzie moja Pani chce poczuć mój język? - Uśmiechnęła się lubieżnie.
- Wszędzie…- mruknęła malarka oddając pocałunek i śmiało wsuwając swoje palce do kwiatuszka Zosi, tyle ile się dało i tak daleko jak się dało.
Perka pocałowała szyję malarki i pomału zaczęła się zsuwać w dół. Pieściła ustami ramiona i obojczyki kochanki. Złożyła na jej mostku gorący długi pocałunek by w końcu pochwycić wargami szczyt prawej piersi Jagody. Jedna z dłoni Zosi chwyciła wolną pierś i zaczęła ją masować.
- Przy… jemnie…- Wilga nie była tak delikatna poruszając na oślep palcami w rozpalonym zakątku Zosi między jej udami. Mocne silne ruchy, zwinne palce których dotyk niełatwo było Perce ignorować.
- Czy mam zejść… niżej? - Głos Zosi stał się rozpalony jej biodra napierały na pieszczącą ją dłoń.
- A… chcesz? - zamruczała cicho artystka prężąc piersi i nie zaprzestając nieco już bolesnych ruchów palców w intymnym zakątku kochanki. Bo i ona tracąc nad sobą kontrolę, przestawała być delikatna.
- Chce sprawić przyjemność mej Pani. - Zosia jęknęła od bolesnej pieszczoty.
- Taak… na pewno tylko o to ci chodzi?- zapytała Jagoda nie przestając bawić się palcami w jej grocie rozkoszy.
- Przyznam… że dotykanie cię też bardzo mnie podnieca. - Perka pocałowała mocniej pierś malarki pozostawiając na niej malinkę.
- No to chyba ci na to pozwolę.- mruknęła lubieżnie Wilga wysuwając mokre palce z intymnego zakątka Zosi.
Perka zsunęła się niżej i w pół leżąc na łóżku a na pół przed nim klęcząc, przywarła ustami do kwiatu kochanki.
- Mmmm… dobrze ci idzie…- szeptała Jagoda prężąc się pod pieszczotą Perki, coraz bardziej rozpalona… i wilgotna.
Zosia sięgnęła palcami do kwiatu malarki i zaczęła do delikatnie pieścić od środka nie przerywając składanych na nim pocałunków. Nie spieszyło im się. Mogła poświęcić dłuższą chwilę by na zmianę rozpalać i uspokajać kochankę.
- Podoba… mi się…- mruczała Jagoda chwytając za własny biust i masując. Lubiła delikatne pieszczoty w przeciwieństwie do Zosi. I jej ciało reagowało na nie gwałtowniej. Perka była ostrożna, gdy tylko kochanka zbliżała się do szczytu zatrzymywała palce i całowała jej uda, brzuch, aż ta się uspokoiła. Potem wracała do delikatnych pieszczot.
- Tak… jeszcze troszeczkę…- pojękiwała rozpalana artystka, aż… nagle pisnęła głośno ze strachu i zaczęła się wyrywać Zosi. Powód tego jej zachowania sam się odezwał.
- Widzę, że czarownice zwykły nie tracić czasu.
Zosia obejrzała się, ale nie wysunęła palców z kochanki, przyspieszyła nawet nieco ruchy gdyby Jagoda chciała się wyrwać.
Robert przyglądał się im stojąc we framudze drzwi i wzdychając ciężko. Wydawał się być nieco zaskoczony tym widokiem, a jego wzrok wciąż wedrował ku dumnie wypiętym pośladkom Perki. Jakby go kusiły do skorzystania z sytuacji. Jagoda zaś, wyraźnie zawstydzona przyłapaniem, okryła swój biust poduszką i zasłoniła twarz poddając się działaniom rudowłosej kochanki.

Wielka próba

- Mówiłeś, że nieco ci się zejdzie. - Perka powróciła do pieszczenia kwiatu kochanki ustami, kręcąc przy tym pośladkami.
- No.. i trochę mi zeszło. Wam chyba też.- wyjaśnił mężczyzna nie mogąc oderwać oczu o jej pupy. Perka nie odpowiadała była skupiona na tym by doprowadzić swoją kochankę. Robert mógł chwilkę poczekać. I czekał, z każdą chwilą coraz bliżej. Bowiem kuszony widokami i jękami rozpalanej malarki podchodził powoli. Zosia poczuła jego dłonie, zachłannie wodzące po jej krągłościach i smak ekstazy dochodzącej głośno kochanki.
Perka otarła się pupą o pieszczącą ją dłoń i pomału odsunęła się od Wilgi.
- Jagoda zadbała o grę wstępną. - Obejrzała się ponad ramieniem na maga i uśmiechnęła do niego lubieżnie.
- Ale myślałem o grze wstępnej między nami. Nie wiem ile chcesz by to potrwał , ale przypuszczam, że mówimy tu co najmniej o godzinie seksu. Jeśli w ogóle mamy liczyć na to, że twój zazdrosny wielbiciel zacznie cię podglądać.- wyjaśnił Robert, ściskając krągłości pośladków Perki.
- Wiesz… między mną i moim kochankiem rzadko jest gra wstępna… - Zosia zamruczała z zadowolenia czując dotyk mężczyzny. - możesz mnie przez tą godzinę brać.
- Jesteś prawdziwie nienasycona.- dał mocnego klapsa w pośladek Perki i odsunął się. - Ale żeby mieć nadzieję na sukces, muszę przygotować pułapkę.
- Myślałam, że już jesteś gotów, skoro przyszedłeś. - Zosia podniosła się i usiadła nago na łóżku. Jej dłoń powędrowała na udo ukrytej pod pościelą Jagody. - Co jeszcze musisz zrobić?
- Przygotować rytuał.- czarownik sięgnął do sakiewki ukrytej w kieszeni i zabrał się do sypania na podłodze kolejnych znaków z szarego “piasku”. Perka kojarzyła niektóre z różnych filmów. Kojarzyły jej się z alchemią i może demonologią? Każdy z tych znaków łączył się z kolejnym i usypane powoli otaczały łóżko na którym siedziała Zosia i zawstydzona Jagoda. Perka zgarnęła leżące na podłodze majteczki w serduszka i koszulę i podała je kochance. Sama zupełnie naga czekała aż mag skończy.
Artyska miała problemy z ubieraniem się pod poduszką i jednocześnie zerkaniem na maga. Ten zaś powoli kończył krąg wokół łóżka. Pierwszy krąg. Drugi zaczął powstać w środku drugiego. I składał się z usypywanych symboli oczu. Robert przykładał się do obu z nich, z pietyzmem wykonując każdy znak na podłodze i mrucząc cały czas pod nosem jakieś starożytne teksty.
- Chcesz tu zostać? - Perka obejrzała się na Wilgę. - Chyba dasz radę jeszcze wyjść z kręgu.
- Jak się ubiorę… wyjdę…- wybąkała za poduszki artystka.
Zosia sięgnęła po leżące na podłodze ubranie malarki i podała jej.
- Jak dla mnie możesz oczywiście zostać. - Uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Robert chyba też by nie narzekał.
- Co?- Robert spojrzał na nie wytrącony z równowagi. I zmieszał się dodając.- Czy ja wiem. To by było trochę krępujące.
Zosia tylko obejrzała się na Jagodę i wzruszyła ramionami. Malarka nazbyt dobrze znała zapędy Perki i wiedziała do czego ta jest zdolna. I ubrana pospiesznie czmychnęła zwinnie z łóżka pozostawiając resztę ubrań rozrzucone po podłodze komnaty.
Robert wszedł do środka kręgu, wyszeptał kilka słów i znaki… zapaliły się tworząc wokół nich “ognisty” krąg. W tej dziwnej atmosferze serce Perki zabiło nieco szybciej. Sama tworzyła kręgi czarując jednak… to nie było to. Magia czarownic wydawała się przy tym mniej spektakularna. Wstała z łóżka i podeszła do maga stając przed nim. Grzecznie czekała aż skończy.
- Dobrze…- Robert zaczął powoli się rozbierać i przyglądając kochance mówił.- Teraz jeśli zostaniemy… zauważeni, to mój czar wyłapie to i zakomunikuje zmianą barwy płomieni. A drugie zaklęcie pozwoli wytropić źródło czaru, który został zauważony. Potrwa tak z dwie trzy godziny… chyba że wygaszę go wcześniej.
Perka przytaknęła i przysunęła się do maga by pomóc mu w zdejmowaniu garderoby. Starała się spoglądać na ciało kochanka, któremu nie mogła się przyjrzeć podczas ich poprzednich igraszek, ale jej wzrok mimowolnie uciekał w kierunku płomieni.
- To bardzo.. widowiskowe. - Odezwała się cicho, sprawnym ruchem rozpinając pasek od spodni mężczyzny.
- Magia jest widowiskowa… prawdziwa magia.- Robert nie był mięśniakiem, szczupły… może nieco wychudzony, ale nawet przystojny. Rozpinając mu pasek na oślep, gdy stała plecami do niego przyglądała się mistycznej pieczęci na jego plecach. Krąg zapisany jakimś, chyba greckim, tekstem...słowa otaczały skomplikowany glif nakładających się na siebie dwóch znaków. Czarna barwa tatuażu czyniła by te bazgroły nudnymi, gdyby nie lekkie załamanie światła nadający czerni lekko metaliczny sznyt.
Zosia prychnęła.
- Wasza magia… obca magia. - Pozwoliła spodniom Roberta opaść i sięgnęła pod majtki do jego męskości, przywierając piersiami do męskich pleców. Ostrożnie pocałowała dziwny tatuaż.
- Obca… magia…- odruchowo się naprężył, gdy Zosia pochwyciła i przesunęła palcami po kluczu, którym miał on zamiar otworzyć jej wrota rozkoszy. Po dość długim i satysfakcjonująco “mięsistym” kluczu. Pod tym względem było całkiem dobrze… satysfakcjonująco wręcz. No i mile łechtał jej ego fakt pełnej gotowości kochanka. Bo przecież jej widok musiał go tak rozpalić… jej i Jagody.
Zosia niespiesznie wodziłą wargami i językiem po liniach zdobiących plecy kochanka, dłońmi pieszcząc jego męskość. Swym biustem ocierała się o coraz cieplejsze plecy.
- Sam mówiłeś… nie czerpiecie mocy stąd… - Wyszeptała między pocałunkami.
- Nasza moc… to wiedza, jak otwie… otwiera…- ciężko mu było się skupić na myśleniu o czymkolwiek, gdy Perka bawiła się jego… kluczem. Muskała opuszkami palców ciepłą skórkę, kątem oka zerkając na niedomknięte drzwi pokoju. Jagoda co prawda wyszła, acz… nie mogła się oprzeć pokusie podglądania. Wstydziła się jawnie… więc zerkała przez szczelinę drzwi. Zosia miała nadzieję, że kręgi magiczne na nią nie zareagują.
Perka puściła mężczyznę i obeszła go stając nago tuż przed nim.
- Jak otwierać się na tamte światy, jak z nich czerpać? - Uśmiechnęła się krzyżując dłonie na piersi i podziwiając swoje “dzieło”. Czyli oddychającego z trudem, rozpalonego kochanka i jego wyraźnie uniesioną męskość. Uwielbiała gdy mężczyźni tak na nią reagowali, musiała jednak przyznać iż dziwne było móc z kimś porozmawiać o tej “drugiej” stronie życia. - Nasza magia to dar wybranych.
- Nie być czarownicą... to po pierwsze. Chyba macie tabu z tym związane. - przypomniał jej czarownik.- Moja magia rozbija się o stary język. O słowa… ich brzmienie i ich melodię rezonujące z odpowiednią dla innych światów wibracją.
Perka opuściła ręce ale tylko po to by pochwycić swoje piersi i je unieść na oczach Roberta.
- Mamy wiele tabu. - Uśmiechnęła się lubieżnie. - Wy nie?
- Żadnych. Ale za to wiele wiele cierpliwości i eksperymentów. Zanim zaczniesz korzystać choćby z najprostszych sztuczek. Nawet przyzwanie energii, by zapalić świeczki wymaga długich studiów nad wymawianiem inkantacji. Trzeba wywołać odpowiednią wibrację, która zsynchronizuje się… z obcym światem…- Robert przyglądał się jak się bawi swoim ciałem i wyraźnie go to podniecało. Na tyle, że przyglądał się jej krągłościom nie czyniąc nic… jakby go zahipnotyzowała.
Zosia zaczęła cofać się w stronę łóżka nie przerywając pieszczot. Usiadła na nim i rozchyliła szeroko nogi.
- Nic nie przychodzi bez nauki. - Powiedziała cicho, przypominając sobie szkolenie jakie zapewniła jej starsza. Długie wieczory.. i dni. Powoli zaczęła zsuwać jedną dłoń ku dołowi nieubłaganie zbliżając ją do własnej kobiecości. - Macie mistrzów? Szkoły? Ktoś pomaga wam się otworzyć… - Rozchyliła płatki własnego kwiatu i zanurzyła w nim jeden palec, pozwalając by ze środka wypłynęło nieco zebranej wilgoci. - na te światy?
- Są mistrzowie. Są szkoły… choć bardziej kółka zainteresowań dla wybranych na najstarszych uniwersytetach. I tam się można zapoznać ze starożytną wiedzą. - Robert klęknął stanowczo rozchylając uda Zosi. Jego języki usta muskać zaczęły skórę jej ud. Zapewne taka pieszczota, była na tyle “niewinna”, że pozwalała jemu skupić się na rozmowie.
Zosia puściła swój kwiat i oparła się rękami za plecami, pozwalając magowi patrzeć jak jej ciało drży nawet od tych niewielkich pieszczot. Czuła jak jej kobiecość pulsuje domagając się by ktoś ją wypełni.
- Ciebie też wybrano?
- Nie. Nikt nas nie wybiera. Trzeba samemu dotrzeć do odpowiednich osób i informacji.- delikatnie ukąsił udo kochanki zerkając na nią z lubieżnym uśmiechem.
Perka rozchyliła wargi z coraz większym trudem łapiąc oddech. Czuła, że właśnie ściera się z kochankiem w dziwnym pojedynku. Które z nich dłużej wytrzyma.
- Dawno temu… zacząłeś się tego uczyć? - Spytała rozpalonym głosem z trudem koncentrując się na rozmowie.
- W wieku…. siedemnastu… lat…- szeptał podniecony mężczyzna zaciskając dłonie na kolanach Perki i ocierając się policzkiem o jej udo, gdy oddechem ogrzewał intymny zakątek dziewczyny. Ciągle kuszony do posmakowania go.
Perka cisnęła i poluzowała mięśnie sprawiając, że z jej wnętrza, na oczach kochanka, wypłynęło nieco więcej soków.
- A dawno temu to było? - Oblizała nagle potwornie wysuszone wargi.
- Z dziesięć.- Robert uległ pokusie, nachylił się. Zosia poczuła jak czubkiem języka zlizuj dowód pożądania z jej kobiecości.
- Lat? - Perka jęknęła cicho czując na swoim ciele gorący język.
- Tak. - Robert nie zaprzestał wodzenia językiem po intymnym obszarze Zosi. Powoli i czule… to było jednak za mało. Ciało dziewczyny domagało się więcej.
- Robert… weź mnie. - Niemal wyjęczała czując jak dreszcze stają się nie do wytrzymania.
Robert.. popchnął ją na łóżko i wstając posiadł jednym silnym pchnięciem. Trzymając Zosię za uda nacierał biodrami raz po raz. Perka czuła się bezbronna, gdy on ją przeszywał swoją męskością wprawiając jej piersi w falowanie i sprawiając, że ślizgała się ciałem po po pościeli.
- Tak… tak.. - jej słowa przeradzały się w coraz głośniejsze jęki. Chwyciła się kurczowo pościeli. - Robert… mocno.
A czarownik napierał pobudzany widokiem jej wyginającego się zmysłowo ciała i energicznie poruszającego się biustu. Dociskał biodra do ciała kochanki, by każdy sztych był możliwie głęboki i dziki. Przypominało to nieco… niedawne doświadczenie z opętanym chłopakiem. Acz raczej tu nie można było liczyć na nadludzką wytrzymałość.
Perka czuła jak każdy kolejny ruch przybliża ją do szczytu. Sięgnęła jedną ręką do piersi kochanka. Była wilgotna od potu, przyjemna… chciała się w nią wtulić.
Krzyknęła dochodząc i ciężko oddychając opadła na pościel.
Mężczyzna potrzebował jeszcze kilku mocnych pchnięć w jej stygnący po nadmiarze wrażeń kwiatuszek. Po czym opadł twarzą na jej biust całując rozgrzaną skórę.
- Ktoś tu miał na mnie ochotę. - Perka zaśmiała się przez co jej pierś zafalowała. Sięgnęła do włosów kochanka i zaczęła je przeczesywać dając mu chwilę na wytchnienie. Była ciekawa czy Robert da radę wziąć ją mocniej.
- Przyznać musisz, że wielce się starałaś bym miał, co nie?- zapytał mężczyzna delikatnie kąsając szczyt lewej piersi kochanki.- Poczułaś coś… jakieś spojrzenie, albo… inne niepokojące wrażenie?
- Nie… ale to było przy nieco bardziej… bolesnej dla mnie zabawie. - Wyszeptała czując jak od pieszczonej piersi rozchodzi się przyjemne ciepło.
- Co rozumiesz przez bardziej bolesną… zabawę?- zapytał Robert.
- Mocno… od tyłu. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie.
- Chyba lepiej byś klęczała na podłodze, opierała się głową o nią, a ręce zaplotła na plecach.- zadumał się mag. - Wtedy byś czuła najmocniej, chyba.
- Na podłodze… oparta o ścianę… na stole… jak tylko masz ochotę. - Zosia uniosła się na przedramionach. - Jeśli czujesz się na siłach możemy się chwilę pobawić.
- Przyda mi się odrobinę pobudzania, żeby szybciej nabrać sił na ciebie. Masz jakieś propozycje w tej kwestii?- zapytał czarownik opuszczając jej rozgrzaną grotę rozkoszy i siadając obok.
- Położysz się na łóżku? - Zosia poklepała miejsce obok siebie. - Spróbuję jakoś pomóc.
- Dobrze…- czarownik położył się grzecznie na łóżku i dziewczyna mogła zająć się rewitalizacją najważniejszej części kochanka.
Zosia przyklęknęła ponad nim, tak że miał dobry widok na jej zaczerwieniony po ostatnim akcie kwiat i sięgnęła językiem do męskości kochanka. Niespiesznie zaczęła zlizywać ich wspólne soki.
Po chwili poczuła ten sam rodzaj pieszczoty, na własnym intymnym zakątku oraz na udach.
Zmysłowe muśnięcia ust i języka kochanka, silne dłonie zaciskające się na jej własnym tyłeczku. Robert jeszcze sił nie odzyskał, acz… niewątpliwie Zosi nie przyjdzie czekać długo. A i zerkając w kierunku drzwi, widziała rozpalony wzrok podglądającej ich malarki.
Gdy kochanek był już dokładnie “umyty” Perka wzięła go w usta pomagając sobie dłońmi. Robert wydawał się być jednym z tych… troszczących się o satysfakcję kochanki i musiała przyznać, że bardzo jej to odpowiadało.
I badających… bo poczuła palec zanurzający się tam gdzie powinien. Między pośladki, by swoimi ruchami doprawić figle perwersyjnymi doznaniami. Smakując coraz bardziej drżącą się i prężącą dumę kochanka Zosia czuła dreszczyk ekscytacji… wywoływany samą naturą tego miejsca. Ile z tych rytuałów które on odprawiał mogło być nieprzyzwoite? Wyuzdane?
Na pewno nie był początkującym jeśli chodzi o seks.
Była ciekawa czy magowie mieli też swoje uroki, tak one wino babci czy też inne specyfiki. Perka wypuściła z ust męskość Roberta i przesunęła się całym ciałem nad jego biodra uciekając od bardzo utalentowanych paluszków. Ujęła w dłoń klucz mężczyzny i skierowała go w swoją tylną dziurkę by po chwili nabić się na niego powoli. Nie pozwoliła mu przygotować się dość, więc ból był, ale tak… światło płomieni, kojarzące się jej z sabatami i dziwna atmosfera tej sypialni, sprawiły że aż zamruczała z rozkoszy.
Mężczyzna nie był w pełni gotów, więc szturm był trochę mięciutki. Ale też i Zosia czuła jak coraz mocniej jest wypełniana przez kochanka. Poczuła też jego dłonie masujące jej pupę i biodra. Robert dyszał z coraz większego pobudzenia.
Perka oglądała się na niego ponad ramieniem powoli zaczynając się poruszać. Jej mięśnie protestowały nieco, ale to było bez znaczenia. Chciała go posiąść… chciała by od posiadł ją. Gdyby tylko chciał ją wziąć… gdziekolwiek. Przy jednej z tych kolumienek, opartą o wezgłowie… Poruszała się coraz szybciej.
I czuła że z każdym ruchem bioder buduje w kochanku napięcie. Buduje twardość… tworzy kolumienkę na którą opadała całym ciężarem ciała. I słyszała jego dyszenie. Chciała jednak obudzić w nim coś więcej.. bestyjkę, która może jeszcze gdzieś tam drzemała. Uniosła się wyżej przytrzymując wewnątrz tylko jego czub i zamarła czekając na jego ruch.
- Co robisz?- zapytał zaskoczony tym, że się z nim droczyła. Powoli uniósł się do pozycji siedzącej.
- Sprawdzam coś… - Zosia zaczęł się poruszać ale tylko tak by nieznacznie drażnić nasadę jego czuba.
- Co?- jęknął pobudzony kochanek , wodząc palcami po pośladkach i udach dziewczyny, w pełni gotów do podboju ciała Perki.
- Jak bardzo mnie pragniesz. - Wyszeptała unosząc biodra i wyraźnie dając znak, że zaraz wysunie go z siebie.
Chwycił ją mocno za biodra i siłą nasunął w dół. Zaskakująco mocny, był więc Zosia straciła równowagę i z impetem nabiła się pupą na kochanka. Co było równie bolesne co podniecające. A potem poczuła jak palce prawej dłoni bezczelnie wpychane są do jej intymnego zakątka między udami, a druga dłoń zaciska się mocno na prawej piersi. Liżąc i kąsając szyję, Robert pieścił brutalnie i namiętnie ciało złapanej kochanki… tylko w tym wszystkim umykał gdzieś powód tych figlów.
Nie czuła nic… żadnej obecności. Może Wilga miała rację, może to nie o nią chodziło.
- Mocniej Robert… jeszcze mocniej. - Pojękiwała ni to z bólu ni z rozkoszy wijąc się w jego ramionach. Sama musiała napierać biodrami w dół, by mocniej czuć jego przeszywającą obecność... ale tylko tam musiała wykazywać inicjatywę. W innym miejscach jej kochanek zaczął wyraźnie napierać palcami na kwiatuszek mieszając ból z rozkoszą. Jak i boleśnie ściskać i miętosić kragłości jej piersi, by sprawdzić ich sprężystośc i wytrzymałość. Zachłannie tulił do siebie Perkę nie dając jej szans na wymknięcie się z tej pułapki. Jęki Perki przerodziły się w okrzyki. Jej ciało poruszało się chaotycznie, konwulsyjnie nabijając się na kochanka. Mocniej, mocniej, mocniej...ciało Zosi poruszało się na kochanku. On sam dyszał ciężko i coraz bliższy był eksplozji. Wpychał palce w kwiatuszek kochanki… jednocześnie rozglądając się nerwowo.
-Nie… nie.. nie… nie…- szeptał, bo coś było nie tak. Nie z samą czarownicą. Ta pogrążona w doznaniach płynących z całego jej rozpalonego ciała czuła się cudownie. Tylko… pokój tak jakby falował. Kontury mebli się rozmywały, by po chwili drżeć. Zupełnie jakby rzeczywistość dokoła nich miała problemy z trzymaniem się w kupie, a prześcieradło na którym siedzieli tak jakoś… ożywało?
- Robert? - Perka krzyknęła dochodząc a jej ciałem wstrząsnął silny dreszcz. Nabiła się z całych sił na kochanka.
- To nic… chyba.. się nic.. nie stanie… nic wspólnego z tobą… - dyszał Robert dochodząc, gdy rzeczywistość wokół nich robiła się… plastyczna. Aż w końcu doszedł. I wszystko wróciło do normy.
- C.. co to było? - Perka oddychała z trudem siedząc na kochanku. Jej ciałem nadal trzęsły dreszcze, wzrok był rozmyty i błądził od narysowanego na podłodze kręgu do mebli i z powrotem.
- Tak jakby przejście do innej rzeczywistości… nie powinno to się zdarzać… w twoim towarzystwie.- wyjaśnił Robert dysząc ciężko. - Może to przez twoją moc, która rezonuje z… moja magia to właśnie dźwięki, melodia rezonująca z innymi rzeczywistościami. Wibrująca tak jak one i wywołująca odpowiedź. Coś takiego żeśmy przypadkowo wywołali… prawie.
Perka złapała głębszy oddech i obejrzała się ponad ramieniem na Roberta.
- Czemu to nie powinno się stać w mojej obecności?
- W obecności żadnej kobiety nie powinno. Ludzkiej przynajmniej…- Robert potarł czoło w zamyśleniu. - Ale może nadwyrężyłem nieco to miejsce wcześniejszymi licznymi rytuałami, więc… bariery są tu cieńsze. Jak w nawiedzonych domach.
- Nie jestem typową kobietą wiesz? - Zosia uśmiechnęła się do maga. - Duchy.. też lubią gdy je uwodzę.
- Duchy tego świata. Fearie jak zwą je na zachodzie. Nimfy, skrzaty, ubożęta u nas. - zgodził się z nią mag.- Ale ja mówiłem o duchach zaświatów. O zmarłych. Tych chyba nie uwodzisz, co?
- Nie próbowałam. - Perka wzruszyła ramionami. - Jeśli jednak diablęta mają do mnie słabość to czemu i nie umarli… samiec chyba zawsze pozostaje samcem.
- Czarty to nie demony. Nie prawdziwe demony. Te prawdziwe to niewiele mają wspólnego chutliwymi krewniakami faunów.- zaśmiał cicho czarownik i pocałował ramię Perki. - Poczułaś coś?
- Nie...obawiam się, że może się nie udać. - Zosia odchyliła głowę do tyłu i oparła się o ramię mężczyzny. - Widziałam to co przychodzi przez te wasze przejścia… nie chciałabym z tym obcować. Ostatnio miałam do czynienia z opętanym chłopakiem. - Przymknęła oczy ciesząc się bliskością Roberta i jego ciepłem.
- Nie mogę zrobić więcej ponad to, co już zrobiłem. Nie znajdę kogoś, jeśli ów ktoś nie będzie cię aktywnie szukał.- wyjaśnił Robert.
- Wiem… wspominałeś. Ochłonę nieco i nie będę ci już zawracać głowy. - Spod półprzymkniętych powiek Perka przyglądała się pomieszczeniu, jeszcze raz oglądając sobie namalowane kręgi. Mimo porażki sporo się nauczyła.
-Dobrze… to może zejdziesz ze mnie i… wiesz… ochłoniesz w pokoju gościnnym?- dłonie mężczyzny chwycił krągłe piersi rudowłosej, by pocierać jedną o drugą.- Bo tutaj mogę ci nie dać ochłonąć.
Perka zaśmiała się.
- Myślisz, że dasz mi radę jeszcze raz? - Uniosła się nieco i obejrzała na kochanka. Po chwili pocałowała go w usta. - Jeśli mam wychodzić do pokoju gościnnego lepiej zbiorę się do auta. - Mrugnęła do maga unosząc biodra by go uwolnić.
- Myślę że dałbym jeszcze kilka razy, choć pewnie bezpieczniej byłoby w innej komnacie.- wyjaśnił Robert z zadziornym uśmiechem.
- Łazienka? Chyba powinnam się ogarnąć przed wyjazdem. - Perka zeszła z łóżka i jeszcze raz rozejrzała się po pokoju. Znów nie wiedziała co ma robić dalej. Spotka się z Patrykiem, znów to poczuje i co wtedy? Obejrzała się na maga starając się uśmiechnąć. - Wspólna kąpiel?
- Cóż… nie odmówię takiemu zaproszeniu.- stwierdził z uśmiechem czarownik wstając.
Perka zgarnęła swoje ubrania z podłogi jeszcze raz oglądając krąg. Tyle pracy po nic. Choć trzeba było przyznać, że oboje mieli z tego nieco frajdy i wilga chyba także. Obejrzała się na drzwi ciekawa czy dostrzeże tam malarkę.
- Łazienka to drugie drzwi na prawo stąd. -poinformował czarownik kucając na płonącymi znakami i gestem dłoni gasząc je. Zosia nie zauważyła już “podglądaczki”. Pewnie czmychnęła już.
Perka przytaknęła i ruszyła do łazienki przechodząc ponad wygaszonymi symbolami.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-01-2019, 08:57   #86
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Pożegnanie

Ta okazała się całkiem normalna i wygodna. Żadnych dziwnych obrazów czy zdobień. Spory prysznic i wanna z jacuzzi. Robert… lubił wygody. I jasny błękit. Bo cała łazienka była właśnie w tym kolorze. Zosia odkręciłą wodę w wannie i podeszła do lustra by się w nim przejrzeć. Dawno nie miała takich wygód. Kąpiele w rzekach, jeziorkach… nawet jeśli ciepłych, to jednak było nieco co innego. Przyjrzała się swemu ciału i temu w jakim stanie było po regularnych igraszkach. Ostre zabawy odcisnęły piętno na jej skórze. Ślady po ukąszeniach, zadrapaniach… otarcia na nadgarstkach po fantazjach z Jagodą. Nadal jednak była tą samą kuszącą ślicznotką co zawsze… choć odwiedzenie strumienia w księżycową noc by nie zaszkodziło.
Zosia westchnęła ciężko, rozmasowując jeden ze siniaków, zerkając na wypełniającą się wannę i czekając na maga.
Robert wszedł kilka chwil później, nagi i pobudzony w strategicznych rejonach swojego ciała.
- A ty… nie w kąpieli? Spodziewałem się… wiesz, jeśli zmieniłaś zdanie to… - zerknął w kierunku drzwi, chcąc opuścić łazienkę na wypadek gdyby Perce odechciało się “amorów”.
Perka przysiadła na krawędzi wanny i zakręciła wodę.
- Po prostu czekałam na ciebie. - Uśmiechnęła się lubieżnie do kochanka.
- Myślałem że będziesz raczej czekała pod prysznicem… lub w wannie. Ale narzekać nie zamierzam. - podszedł do Perki, kucnął przed nią i rozchyliwszy jej nogi zaczął całować skórę brzucha, powoli schodząc niżej.
- Patrzyłam jak bardzo.. mnie wytarmosiłeś. - Zosia pogładziła z uśmiechem włosy kochanka, jeszcze szerzej rozchylając uda.
- Teraz będę trochę bardziej delikatny… dla odmiany. - zażartował mężczyzna docierając do intymnego zakątka kobiety i zaczynając tam tańce językiem.
Perka westchnęła z rozkoszy. Jej wymęczony, gwałtownymi zabawami, kwiat aż zadrżał z wdzięczności.
- No. no… bo jeszcze zacznę żałować, że tak szybko wyjeżdżam. - Zamruczała niczym zadowolona kocica, prężąc się na krawędzi wanny.
- Ja też mogę zacząć żałować. Miła to odmiana po… - tu zamilkł i skupił się na pieszczotach uznając, że powiedział zbyt wiele.
- Z przyjemn.. przyjemnością.. będę częściej taką odmianą. - Perka jęknęła gdy język kochanka sięgnął nieco głębiej i zerknęła na drzwi. Czy znów mieli podglądacza, czy też Jagoda zaszyła się gdzieś. Na razie byli sami, chyba że artystka podsłuchiwała z drugiej strony. Robert zamknął bowiem drzwi za sobą. A teraz był zajęty całkowicie smakowaniem kobiecości Zosi i sięganiem językiem jak najdalej. Jego dłonie pieściły ciepłe uda kochanki głaskając je leniwie.
Taki delikatny…znów czuła jak niepokojąco przyjemne to jest. Tak jak wtedy w łóżku z Patrykiem. Do tego to przyjemne ciepło bijące od wypełniającej wannę wody. Zosia zaczynała nabierać obaw, że mogłaby to polubić.
- W.. wejdź we mnie. - Wyszeptała rozgorączkowanym głosem. - Proszę.
Robert klęknął i pocałował Zosię w usta, potem w szyję. Trzymając dłonie na rozchylonych udach kochanki powoli zagłębił męskość w jej spragnionym dotyku zakątku. Był delikatny i ostrożny. Siedziała na krawędzi wanny, więc agresywne figle nie były możliwe w tej sytuacji.
Zosia objęła go i poddała się delikatnemu aktowi. Była ciekawa czy Robert lubił taki seks… i od czego była odmianą, jednak nie spodziewała się by mężczyzna chciał jej w tej sekundzie o tym odpowiedzieć. Pomrukując zadowolenia poruszała nieznacznie biodrami pogłębiając ich spotkania. To była leniwa niespieszna zabawa, ich ciepłe ciała ocierały się niespiesznie o siebie tonąc w przyjemnych doznaniach. Perka czuła jego pocałunki, a co więcej… czuła jego obecność w sobie… choć nie było to intensywne doznania. Szczyt zaskoczył ją tak jak podczas zabaw z Patrykiem. Przyszedł niespodziewanie i był niepokojąco intensywny jak na tempo ich igraszek. Perka niemal zaskomlała z rozkoszy czując jak jej ciałem zaczęły targać przyjemne dreszcze. Robert pochwycił ją władczo za pośladki dociskając do siebie i bojąc się, że spadnie. Tuląc ją zaborczo również doszedł, co i ona poczuła.
- To było miłe…- mruknął cicho.
- Chcesz mi zdradzić od czego jestem odmianą? - Perka uśmiechnęła się do mężczyzny nadal mocno go obejmując.
- Jesteś bardzo ciekawską kobietą. - odparł wymijająco czarownik, ale po chwili dodał. - Moja… pokojówka.
- Byłam ciekawa kto tak dba o twoją kuchnię. - Zosia zaśmiała się. - No no.. ale robić to ze swoją pokojówką.
- Jest tym czym zechcę, ja nadaję jej postać i formę. To demon którego esencja jest włączona w ten budynek. - wyjaśnił w odpowiedzi. - A żądza jest najmniej kłopotliwą formą przekazu jej energii.
- Rzeczywiście muszę być ciekawska, bo aż chciałabym zobaczyć jaka jest twoja ulubiona forma dla niej. - Perka zaśmiała się cicho. - Wskakujemy do wanny?
- Umyć ci plecki? - odpowiedział pytaniem czarownik i dodał. - Ulubioną widziałaś… na poduszce była.
- Z chęcią skorzystam. - Perka oswobodziła się z objęć i weszła do wanny. - Nie wyglądała tak źle, by trzeba było od niej mieć odmianę.
- To nie wygląd… a charakter. - odparł Robert podążając za nią. - To jest w końcu istota o nieludzkiej naturze.
Perka stanęła w wannie i zaczekała aż mężczyzna usiądzie by usiąść na nim okrakiem.
- Ma drapieżny charakter? - Spytała przywierając swoim biustem do piersi Roberta.
- Drapieżny… jest ujarzmioną tygrysicą. - odparł Robert chwytając za pośladki Perki. Nie zauważył, że drzwi się lekko uchyliły i do środka zajrzała Jagoda.
- No to nasza “ostra jazda” musiała być dla ciebie całkiem nudna. - Perka mrugnęła do maga i pogroziła mu palcem. - Miałeś mi myć plecy.
- Ciężko mi myć czego nie widzę.- odparł z przekąsem Robert i dodał.- Demonice są… wyczerpujące.
- Moją pupę jakoś znalazłeś. - Perka odchyliła się nieco eksponując swoje piersi. - Ale możesz wymyć też coś co widzisz.
- Tyłeczek to mniej szlachetna część pleców. - mruknął cicho Robert pochylając się ku jej biustowi i ujmując jeden ze zdobiących je kamyczków w usta. No i ugniatał dłońmi pośladki.
- Mój… jest całkiem szlachetny. - Zamruczała z zadowolenia.
- No nie wiem… - ścisnął mocno jej pośladki, nie przerywając smakowania biustu. - To bardzo lubieżna pupcia. -
Tymczasem czerwona na twarzy Jagoda podkradała się cicho do kochanków.
- Lubieżna ale w swój szlachetny sposób. - Perka zaczęła ocierać się biodrami o mężczyznę.
- Uważaj... bo wykorzystam… sytuację. - jęknął Robert, co zgadzało się z tym co czuła Zosia ocierając się biodrami. Pełną twardość. Jagoda zaś podkradła się do nich i chwyciwszy za pukle kochanki, przycisnęła usta do jej warg w gorączkowym pocałunku. Robert zaś by to zauważył, gdyby nie miał twarzy wtulonej w biust rudowłosej.
Perka oddała pocałunek. Dłońmi docisnęła twarz kochanka do swych piersi nie przerywając ruchów bioder. Całując Wilgę czuła pieszczotę ust i języka Robert na swoim biuście i dłonie mężczyzny dociskające jej biodra do swojej wyraźnie pobudzonej męskości.
Była w szoku, że Wilga pozwoliła sobie na taką śmiałość. Całowała ją unosząc swoje biodra i nabijając się na kochanka.
To było naprawdę śmiałe posunięcie ze strony artystki. I jedyne… bo po tym pocałunku zawstydzona Jagoda zaczęła się wycofywać, a Zosia utknęła w wannie dosiadając gotowego do harców “wierzchowca” i czując drapieżne pieszczoty na krągłościach piersi i pośladków.
- Byś je chociaż namydlił. - Powiedziała żartobliwym tonem, pomału poruszając się na mężczyźnie. Bez pośpiechu unosiła się i opadała, czując jak kochanek się w niej zanurza.
- Nhie… mhiał...eem…- coś tam wymruczał spomiędzy piersi mężczyzna, gdy powolnym truchtem podążali ku spełnieniu. Jego obecność nie była przeszywająca, ale wyraźna… doznania napływały leniwymi falami, gdy Perka obserwowała wycofującą się kochankę.
Perka przestawała móc się kontrolować. jej ruchy stawały się coraz szybsze i chaotyczne. Każde nabicie rochlapywało wodę, wypełniając łazienkę odgłosami jej chlupotu, ich przyspieszonych oddechów i pocałunków.
- Tak… tak dobrze. - Wyjęczała czując, że zaraz dojdzie.
I czuła, że jej kochanek także dotrze na szczyt sądząc po głośnym i nerwowym oddechu i dłoniach namiętnie zaciskających się na jej pupie. Z każdym jej opadnięciem na niego, bardziej… pulsujący.
Objęła mocno głowę Roberta ukrywając ją pomiędzy piersiami i jęknęła czując jak jej ciałem targnął mocny dreszcz. Jej ciało opadło na kochanka, zanurzając go w całości w jej rozpalonym i drżącym wnętrzu. Robert również cicho jęknął, gdy tak go tuliła… a po chwili poczuła jego eksplozję w sobie.
Perka odetchnęła czując wypełniające ją ciepło i nieco poluzowała uścisk na głowie mężczyzny.
- Chyba… teraz będzie potrzebny prysznic. - Zaśmiała się cicho.
- Wspólny, czy wolisz samotnie? - zapytał Robert żartobliwie.
- Cóż… jesteś mi winny namydlanie, pamiętasz? - Perka mrugnęła do Roberta i podniosła się w wannie, stając ponad nim okrakiem.
- Z pewnością. - w tej pozycji wystawiła swój kwiatuszek na atak czarownika. Nic więc dziwnego, źe poczuła czuły dotyk palców na swojej kobiecości.
- Ta twoja pokojówka… wyraźnie cię wygłodziła. - Perka zadrżała nieco i oparła się o ścianę jedną ręką by nie stracić równowagi.
- To samo danie może się znudzić jeśli serwowane codziennie… poza tym, to bardziej wina twojej aury. - odparł Robert muskając jej ciało niczym glinę w której się rzeźbi.
- Tak bardzo ją wyczuwasz? - Zosia przyglądała się działaniom kochanka, czując jak z jej wnętrza wypływa jego trybut.
- Nie bardziej niż każdy inny mężczyzna czy kobieta. Jednakże ja jestem jej świadom. Co nie zmienia faktu, że jej ulegam. Dodaje ci uwodzicielskiej charyzmy. - wyjaśnił nie zaprzestając pieszczoty jej intymnego zakątka.
- Czyli po prostu ci się podobam? - Perka zamruczała z zadowolenia przy którymś muśnięciu. Powinna się niebawem zbierać… Duch czekał w aucie… Wilga na korytarzu… Gdzieś tam był Patryk, a ona czuła, że mogłaby ugrzęznąć z tym magiem na długie dni i noce.
- Podobasz i to bardzo. Jesteś naturalnym afrodyzjakiem, na dwóch zgrabnych nogach. - palce kochanka stanowczo zanurzyły się w jej kwiatuszku powoli go przeszywając.
- Chcę… zauważyć… że nie zajmujesz się moimi nogami. - Oddech Perki przyspieszył. Trzeba było przyznać Robertowi, że miał wprawę. Nie musiał jej nawet wiązać, by stała grzecznie. Coś było w jego ruchach palców, co sprawiało że chciała mu się oddać.
- Masz rację …- drugą dłonią zaczął masować jej udo. Dołączył do niej pocałunki ust na rozgrzanej skórze. A palce jego wydobywały z jej kobiecości wielce nieprzyzwoite mlaśnięcia.
Zosia musiała się oprzeć o ramiona maga. Czuła jak jej nieco zwisające przy tej pozycji piersi zaczynają się poruszać w rytm ruchów jego palców. Ten drań zaraz znów ją doprowadzi i to jedynie tymi swoimi paluszkami.
- R..Robert. - Z trudem utrzymywała się na nogach, czując jak jej głowa odpływa od przyjemności.
- Co? - spytał kochanek ustami sięgając ku wrażliwemu punkcikowi na jej łonie.
- Jeszcze trochę… - Czując na sobie usta kochanka jęknęła głośno. - ..zaraz dojdę.
- To chyba… dobrze… odwdzięczysz się tym samym? - pytał mężczyzna intensyfikując pieszczoty, którymi ją obdarzał.
- T..tak… - Perka krzyknęła dochodząc i niemal całym ciężarem oparła się na ramionach maga.
- To dobrze… bo twój widok… pobudzający jest. - wyszeptał kochanek.
- Masz ochotę bym się zajęła tobą w jakiś konkretny sposób? - Perka wpatrywał się w wodę szukając potwierdzenia słów Roberta. - Bo ja chętnie oddam ci w posiadanie moją pupę… na przykład pod prysznicem.
- Myślałem o większej aktywności twojej rączki, bądź ust… ale pupa też może być. Następna w kolejności. - zaproponował Robert, którego armatka, choć jeszcze nie w pełni gotowa to już celowała w Perkę.
Zosia wyprostowała się i wyszła z wanny.
- To ty sprawiłeś mi przed chwilą dużo przyjemności… mogę się odwdzięczyć ustami, rączką lub czymkolwiek innym. - Perka zakręciła pupą i ruszyła w kierunku prysznica.
A Robert jak zahipnotyzowany podążył za nią.
- Może wszystkim, po trochu? - zapytał z nadzieją.
Perka zaczekała pod prysznicem na kochanka i odkręciła ciepłą wodę. Powoli ujęła jego męskość w dłonie i zaczęła ją pieścić swoimi palcami.
- A co myślisz mówiąc “po trochu” - Uśmiechnęła się lubieżnie, ocierając czubek jego oręża o swój brzuch.
- Nie wiem… to zależy jak długo zamierzasz przebywać pod prysznicem. - jego dłonie wylądowały na jej biuście rozkoszując się miękkimi krągłościami. Całował jej szyję masując jej ciało i napierając lekko swoim na nią.
- Obiecałam, że się odwdzięczę za pieszczoty. - Dłoń Zosi pewnie pochwyciła męskość kochanka i zaczęła poruszać się szybciej.
- Tooo możesz utknąć tu na dłuuużej. - miała go w garści i to dosłownie. Ciepłego, sztywnego i gotowego. Poruszając dłonią sprawiała, że opierał się o jej biust zaciskając dłonie. Nie był w stanie się poruszyć, pieszczony zwinnymi palcami.
Perka przyklęknęła przed nim cały czas poruszając dłońmi i pomału zaczęła całować męskość Roberta.
- Może… kiedyś… - Objęła go wargami i possała mocno.
- Może…- Robert nie był w stanie protestować, gdy smakowała dumę kochanka. Poczuła drżące dłonie na głowie, ale to co czuła pod wargami było bardziej… pobudzające. Robert był sztywny i twardy na dole, był gotów by ją posiąść.
Zosia niespiesznie pieściła go językiem utrzymując kochanka w stanie podniecenia.
- Tak chcesz dojść? - Spytała, po czym przesunęła lubieżnie językiem po nabrzmiałym organie.
Jęk jaki usłyszała w odpowiedzi, świadczył o tym, że w tej chwili ciężko mu było decydować o czymkolwiek. Miała go w garści.
Powoli podniosła się i opierając twarzą o ścianę, odciągnęła dłońmi pośladki ukazując kochankowi swoje tylne wrota.
- A może jednak tutaj? - Spytała poruszając przy tym nieznacznie biodrami.
- Tak. - jęknął kochanek, a Zosia poczuła jak zachłanne dłonie mężczyzny pochwyciły zaborczo jej pupę… a potem szturm. Twarda męskość zanurzyła się pomiędzy jej pośladkami. Coraz głębiej i coraz wyraźniej odczuwalna.
Perka oparła się dłońmi o chłodną ścianę pozostawiając swoją pupę Robertowi. Jej piersi i twarz zostały dociśnięte do ściany, gdy mężczyzna dobił do końca ale nie przeszkadzało jej to. Chciała go więcej.
- Tak. - Powtórzyła po kochanku czując jak ból pomieszany z przyjemnością promieniuje od jej pośladków.
Dłonie Roberta przesunęły się po biodrach w górę. Pochwyciły za dociśnięte do płytek piersi kochanki, ścisnęły je gdy zaczął biodrami napierać na wypiętą pupę Zosi. Dysząc mag rozkoszował się uległością czarownicy… napierał mocniej, szybciej, głębiej… w pełni łącząc z ciałem kochanki.
Perka pojękiwała coraz głośniej. Była podniecona po zabawie z męskością kochanka i teraz czuła jak tymi szturmami ponownie prowadzi ją na szczyt.
I słyszała, że jej ciało prowadzi kochanka również w tym celu, z każdym gwałtownym i energicznym pchnięciem oddech Roberta był urywany, a z ust wydobywały się jęki. Czarownik szczytował w niej na oczach podglądającej ich Wilgi. Zosia wydała z siebie długie przeciągłe jęknięcie czując jak ponownie wypełnia ją znajome ciepło. Ile on miał sił… Oparła się mocno o kafelki czując jak miękną jej kolana. Robert przytrzymał ją za pośladki i powoli opuścił w dół na podłogę prysznica. Sam zresztą też usiadł łapiąc oddech.
- Pewnie po krótkim dymku miałbym ochotę na rundę drugą, ale ty już masz dość. - zażartował.
Perka oparła się o ścianę prysznica pozwalając by ciepła woda obmyła jej ciało.
- Pewnie wróciłabym do formy w podobnym czasie… tylko nie chcę by mój pupil się męczył. - Uśmiechnęła się do maga i przeciągnęła pozwalając, by woda spłynęła pomiędzy jej piersiami i dalej obmywając delikatnie zaczerwieniony po zabawach kwiat.
- No i poza tym niewiele ci pomogłem. Ale jakby co, to dam ci mój numer telefonu. - zaproponował Robert przyglądając się kochance z zachwytem i pożądaniem.
- Yhym… może się umówimy w bardziej życzliwym dla mojego wilczura miejscu. - Perka usiadła już normalnie i przeczesała mokre włosy, starając się doprowadzić je do porządku. - Też chętnie dam ci mój numer… gdybyś potrzebował kogoś kto zajmuje się “prawdziwą” magią.
- Ok… acz postaram się nie męczyć ciebie codziennymi propozycjami na spotkania. - zażartował Robert sam biorąc się za krótkie obmywanie pod prysznicem.
- Jeszcze wtedy znudziłbyś się mną jak tą pokojówką. - Zosia wyciągnęła ręce by kochanek pomógł jej wstać z podłogi.
- Ją się ciężko znudzić Zofia, za to bardzo łatwo dać się wymęczyć. Gdy żeruje na siłach ja te… nocne zmory na koszmarach ludzkich. - nadzy ruszyli przez korytarz do sypialni mężczyzny.
- Jeśli chcesz możesz korzystać z jej garderoby…- dodał zamyślony. - Swoją drogą, gdzie podziała się twoja koleżanka ?
- Pewnie zeszła do kuchni. - Perka owinęła się ręcznikiem, ruszając za mężczyzną. - To pożyczę sobie jakieś ubranie i oddam przy najbliższej okazji, dobrze?
- Nie musisz…- machnął ręką Robert i westchnął. - I tak muszę co jakiś czas ją zmieniać.
Podszedł do szafy i otworzył ją. -Stroje przesiąkają sukkubem, tak jak ten dom demonami. Oddaję więc ciuchy, zanim będzie to kłopotliwe.-
Stroje pokojówki… były różne, zdecydowana większość była jednak wyzywająca i obcisła. Nawet owe mundurki pokojówki miały zachęcać do czegoś innego niż sprzątania.
Perka zaczęła przeglądać stroje szukając czegoś co wyglądałby w miarę normalnie. Wybrała jedną z obcisłych sukienek. Przyłożyła ją do swojego ciała i zaprezentowała się Robertowi.
- Może być ta? - Spytała mrugając do maga.
- Jeśli pytasz czy wyglądałabyś w niej kusząco to… tak… z pewnością kusisz. - ocenił przyjacielskim tonem mag.
Zosia wcisnęła się w obcisły strój pomijając temat bielizny i obróciła się do Roberta plecami. Zgarnęła dłońmi włosy by odsłonić zamek, nachodzący niemal na pośladki.
- Zapniesz? - Spytała uśmiechając się do niego ponad ramieniem.
Robert podszedł, a jego dłoń wślizgnęła się pod sukienkę, wprost na pupę.
Ścisnął pośladek żartując.
- Widzisz? Działa. -
Po czym puścił krągłość, wysunął dłoń z zapięcia i zabrał się za zapinanie jej. Sukienka była trochę luźna na ciele Zosi. Demonica musiała mieć nieco obfitsze krągłości, ale ten problem mag obszedł wyszeptanym zaklęciem, które dopasowało strój do ciała Perki.
Zosia obróciła się prezentując się przed mężczyzną.
- Tak teraz na pewno działa. - Podeszła i pocałowała maga w usta.
- Nawet… za dobrze. - odparł czarownik całując zachłannie usta rudowłosej i chwyciwszy za pośladki dociskając zaborczo do siebie.
- Yhym… a wyobraź sobie mnie w stroju pokojówki. - Zosia zaśmiała się między pocałunkami. - Powinnam jechać Robert.
- Wolałbym nie… bo kazałbym ci się przebrać. - stwierdził mag i wzruszając ramionami dodał.- Powinnaś… a chcesz?
- Dręczysz mnie, wiesz? - Zosia uśmiechnęła się. - Nie chcę, ale pewnie nie zapomniałeś ktoś na dole na mnie czeka.
- A ja zatrzymać cię nie mogę.- przypomniał Robert nie puszczając jej jednak, choć nie trzymał jej na tyle mocno, by nie mogła się wyrwać.
Perka powróciła do przerwanego pocałunku przez chwilę ocierając się o maga swoim ciałem. Musiała pamiętać… Wilga.. Duch… Patryk. Niechętnie odsunęła się, wyswobadzając się z męskich ramion.
- To będę się zbierać. - Mrugnęłą do Roberta. - Ach.. i pamiętasz? Miałam dostać twój numer.
- No tak…- mężczyzna podszedł do biurka i sięgnął po leżący nim telefon. Podszedł do dziewczyny i podał go jej.- Najlepiej prześlij mój numer na swoją komórkę SMSem. A potem… prześlesz swój mnie.
Zosia przytaknęła i wpisała odpowiednie cyfry wysyłając wiadomość.
- Pomachasz nam? - Spytała oddając telefon właścicielowi.
- Jeśli zdążę się ubrać na czas… chyba że wolisz bym żegnał was w gatkach.- odparł ze śmiechem Robert.
- Ja bym wolała byś żegnał nas bez gatek, ale mogę zaczekać chwilę byś nie gorszył sąsiadów. - Mrugnęła do mężczyzny i podeszła do drzwi. - Zaczekam na dole.
- Do licha… nie mam sąsiadów do gorszenia.- zaśmiał się Robert.- Ale co dostanę za tak heroiczny pokaz ekshibicjonizmu?
- Mogę zaproponować moją nagą fotkę. - Zosia zaśmiała się, otwierając drzwi od sypialni. - To jak?
- Zgoda. - czarownik porzucił plany ubierania czegokolwiek i ruszył za dziewczyną. Ta czuła jego wzrok na sobie i zerkając za siebie, widziała wrażenie jakie na nim robiła.
- Myślisz, że będziesz mi w stanie jakoś pomóc, gdy znów poczuje tą obecność? - Perka z zadowoleniem zerkała na ciało kochanka, rozglądając się jednocześnie za Wilgą.
- Na odległość? Nie. Niestety nie będę w stanie.- wyjaśnił smutnym tonem Robert, gdy schodzili w dół. A jemu się coś unosiło. Nic dziwnego, że Teofila cieszyła się na swój wyjazd na weekend. Jagoda grzecznie czekała w kuchni popijając pospiesznie zrobioną herbatę. Czerwona na twarzy i unikająca spojrzeń obojga, jak dziecko które wiedziało że nabroiło.
- Możemy jechać. - Perka zdawała się nie zwracać uwagi ani na uniesioną męskość maga, ani na rumieniec przyjaciółki, choć w głębi cała ta sytuacja przyjemnie łechtała jej ego. - Robert podarował mi sukienkę. Co sądzisz?
- Ach… no tak… ładna bardzo…- przygryzła dolną wargę Jagoda lubieżnie wodząc spojrzeniem po ciele rudej czarownicy. Ta miała świadomość, że mogła oboje sprowokować do zajęcia się nią. -... bardzo ładna.
Bądź co bądź… kusiła oboje.
- Robert ją nieco dopasował. - Zosia przesunęła dłońmi po swoim ciele przy okazji nieznacznie kręcąc pupą na oczach stojącego za nią maga. Wątpiła by Robert i Wilga rzucili się na nią w tej sytuacji, ale dręczenie tej dwójki sprawiało jej sporo frajdy.
- No… pasuje do ciebie… podkreśla… wiesz… piersi… i pupę…- dukała malarka nie mogąc oderwać oczu od Perki. Mag zaś wykorzystał okazję, że go Zosia zasłaniała i przybliżył się nieco, by dłonią chwycić za pośladek i wodzić po tej hipnotyzującej krągłości.
- Z… zastanawiam się… ile czuć przez materiał. - Perka naparła pupą na prowokującą ją dłoń. Uśmiechnęła się lubieżnie do Wilgi przesuwając palcami po sterczącym szczycie piersi. - Dotknęłabyś?
- Ja? - pisnęła przerażona Jagoda… i podekscytowana. Widać było że walczy między pokusą i strachem. Robert takich lęków nie miał, zaciskając dłoń na krągłym pośladku i masując pochwycony skarb z wyraźnym entuzjazmem.
- Ttteraz?- spytała artystka.
- Tak… myślę, że Robert chętnie usłyszy recenzję. - Zosia przesunęła pupę, tak że dłoń mężczyzny przesunęła się między jej pośladkami.
Czarownik wyczuł jej intencje, bo jeden palec znacząco wodził w górę i w dół, wciskając suknię między krągłości jej tyłeczka.
- Dddobrze…- Jagoda wstała na drżących nogach i jej dłonie, jakby bez wiedzy swej właścicielki, pochwyciły zgrabny biust kochanki by go ściskać i miętosić przez sukienkę.
Malarka chichotała nerwowo patrząc jak bawi się biustem Zosi, poddając jej ciało intensywnym doznaniom.
Perka objęła przyjaciółkę i sięgnęła do jej piersi by nieco odwdzięczyć się za pieszczoty. Nim ta zdążyła zaprotestować uwięziła wargi Wilgi w namiętnym pocałunku nie przestając ruchu swojej pupy.
Robert pierwszy nie wytrzymał… Perka poczuła jak szarpnięciem podciąga sukienkę i odsłania gołe pośladki Zosi. Zaskoczona pocałunkiem artystka uległa zapomnieniu jaki przynosiła słodycz ust rudowłosej. Jej piersi unosiły się szybkim oddechu, a jej dłonie ściskały biust piegowatej kusicielki namiętnie i chaotycznie.
Zosia przywarła do przyjaciółki wypinając się w kierunku maga. Całowała zachłannie oczekując ataku. I poczuła… znów… jak twardy taran wdziera się między jej pośladki. Jak jej brama wyuzdanych rozkoszy jest podbijana i wypełniania. Robert był ostrożny i delikatny… ale stanowczo łączył jej ciało ze sobą. Jagoda albo nie była tego świadoma, albo nie dbała o to całując namiętnie jej usta i masując biust.
Perka pochwyciła jedną z dłoni malarki i poprowadziła ją w kierunku swojego wilgotnego kwiatuszka, starając się nie przerywać pocałunków.
Jagoda wyczuwając znajomy zakątek sięgnęła do niego palcami, zanurzając je powoli w grocie rozkoszy kochanki, pieszcząc jej wrażliwe miejsca, gdy jej pośladki podbijała twarda i nieustępliwa męskość maga… powolnymi i niespiesznymi, ale silnymi ruchami. Robert zacisnął dłonie na pupie Perki i dysząc z pożądania rozkoszował się doznaniami jakie mu serwowała pupa kochanki.
Zosia czuła natomiast jak jej głowa odpływa od nadmiaru doznań. Palce malarki zdawały się łączyć gdzieś tam z męskością maga, sprawiając że przyjemność była jedynym o czym była w stanie myśleć. Zachłannie całowała Jagodę ocierając się o jej ciało w rytm ataków Roberta. Jej dwoje kochanków, również zatonęło w przyjemności. Ruchy bioder Roberta były również coraz silniejsze i powodowały, że Perka czuła go mocniej i głębiej. Palce Jagody też traciły na delikatności, a za to zanurzały się mocniej w kobiecości Zosi, gdy i Wilga traciła kontrolę nad sytuacją.
W końcu Perka musiała oderwać swoje usta od kochanki, gdy doszła z głośnym okrzykiem. Drżąc na całym ciele zaczęła nabijać się na wypełniające ją palce i męskość. Chaotycznie, szybko… chcąc jak najmocniej doświadczyć tego szczytu. Kilka silnych ruchów później Robert dotarł na szczyt niemal wbijając palce pośladki dziewczyny. Jedynie Jagoda nie mogła, ale… malarce wystarczyły pieszczoty… sądząc po rumieńcach na twarzy. Perka z trudem łapała oddech tuląc się do Jagody.
- T..to bardzo.. wygodna sukienka. - Wyszeptała uśmiechając się lubieżnie do malarki.
- Mhmm…- zgodziła się z nią artystka, a Robert wycofywał do tyłu uwalniając Zosię od swojej obecności.
Zosia obejrzała się na mężczyznę ponad ramieniem i uśmiechnęła. Była pewna, że będą musieli się spotkać na dłuższą chwilę.
- Co teraz?- zapytał Robert naciągając jej sukienkę na gołe pośladki.
- Powinnyśmy jechać, skoro już tak ładnie się pożegnaliśmy. - Zosia wypuściła Jagodę i pocałowała maga. Czuła jak po udach spływa jej ciepła i lepka ciecz. Puściła oboje kochanków i poprawiła swój strój.
- No tak.. i to pewnie już dawno temu.- mruknęła zawstydzona Jagoda nie mogąc spojrzeć obojgu w twarz. Więc patrzyła na swoje dłonie.
Zosia wyszła z domu i podeszła do auta. Nie było co tego przedłużać i tak już nie była pewna czy zastanie Patryka w hotelu. Choć… może jednak zdecydował się na to by wyjechać rano… Usadowiła się na miejscu kierowcy czekając na Wilgę i obserwując stojącego w drzwiach Roberta. To może być początek bardzo przyjemnej znajomości. Pomachała mu energicznie i gdy tylko Jagoda zapięła pasy wyjechała z podjazdu.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-01-2019, 09:00   #87
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Podróż do Hotelu

- No… i… - zaczęła Wilga nie wiedząc w sumie co powiedzieć. -... co teraz? Mój czarownik co go wywróżyłam, niewiele pomógł.
- Muszę się upewnić czy to wrażenie znów pojawi się przy Patryku, bo wtedy… to może być coś co go śledzi. - Perka zjechała z powrotem na trasę do Warszawy. - Spróbujemy się zatrzymać u niego w hotelu i zobaczymy czy jeszcze jest. Rano odezwiemy się do mojej mamy.
- Mam wrażenie, że mamie twojej się to nie spodoba… - zachichotała Jagoda i zamyśliła się.- Mam wam… nie przeszkadzać? Zniknę z pola widzenia jeśli trzeba.
- Wynajmę nam pokój. Nie wiem czy Patryk mnie wypuści.. jeśli jeszcze będzie. - Perka umieściła telefon na uchwycie i zaczęła wstukiwać adres hotelu.
- W takiej sukience…- Jagoda spojrzała na skraj uda gdzie kończyła się kiecka.-... wpuści na pewno. W takiej… wejdziesz wszędzie.
- Pewnie dla ciebie też, by się coś znalazło. - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie do Wilgi i zaczęła jechać zgodnie z nawigacją.
- Ja nie czuję się pewnie w takich strojach.- mruknęła malarka próbując się wtulić w fotel, by być bardziej niewidoczną. Dziewczyny powoli zbliżały się do Warszawy. A Zosia stwierdziła, że jest już bardzo spóźniona.
- Miał też stroje pokojówki… zadzwonię do Patryka, dobrze? - Perka zaczęła wyszukiwać numer kochanka, starając się nie odrywać drogi od jezdni.
- Dobrze.- zgodziła się Wilga nie komentując kwestii stroju, a rudowłosa usłyszała głos Patryka. - Hej… wszystko w porządku? Nie odzywałaś się.
- Tak… musiałam gdzieś zajechać... byłam ciekawa czy już mi uciekłeś czy jeszcze nie.
- Jeszcze jestem, choć martwiłem się że już się nie… właściwie zjawisz się dziś? -zapytał w końcu mężczyzna.
- Właśnie wjeżdżam do Warszawy. - Perka skręciła zgodnie ze wskazaniem nawigacji.
- To gdzie żeście zajechały? Co robiłaś?- zapytał Patryk nie chcąc przerywać rozmowy.
- Załatwiałam sukienkę na nasze spotkanie. Jestem ciekawa czy ci się spodoba. - Perka zerknęła w dół na swój strój była pewna, że kochanek będzie zadowolony. - A tak na serio musiałam coś podrzucić od tamtej znajomej do jej znajomego i trochę się zeszło z jeżdżeniem.
- Acha… więc zostałaś dziewczynką na posyłki? - zażartował Patryk.
- Ty mnie przeszkoliłeś jako sekretarkę.. to całkiem podobny zawód prawda? - Perka zwolniła i zaczęła się rozglądać za hotelem.
- Nie nazwałbym tego co robiliśmy… szkoleniem.- speszył się Patryk, wyraźnie zawstydzony tym co robili.- Bardziej molestowaniem seksualnym pracownicy.
- Brzmi nieco jakbyś miał wyrzuty sumienia. - Zosia wjechała na hotelowy parking i zerknęła na Jagodę.
- No wiesz… trochę. - Patryk jak się okazało nie był taki jak Robert czy inne czarownice. Nie do końca pozbył się pruderyjności.
- Wobec tego dam ci się przeprosić, co ty na to? - Zosia zgasiła silnik. - Za kwadrans u ciebie w pokoju?
- Dobrze.- odparł przez telefon Patryk nie bardzo wiedząc co właściwie miała na myśli.
- Do zobaczenia. - Zosia rozłączyła się i uśmiechnęła się do Jagody. - On jest stanowczo zbyt kochany, by być ze mną. - Wysiadła z auta i zabrała się za wyjmowanie niezbędnych rzeczy. - Wynajmiemy pokój i się do niego przejdę.
- Nie ma szczęścia w miłości… choć z drugiej strony…- zadumała się Wilga dodając.- Ilu facetów mogłoby się pochwalić tym, że mają ciebie? Ile kobiet?
Wyszła z auta i zabrała się pomoc Zosi przy tym działaniu.
- Myślę, że on mimo wszystko marzy o rodzinie, jakiejś stabilizacji. - Perka obładowana bagażami ruszyła w kierunku hotelu.
- To prawda… ale czarownice… ponoć tego mieć nie mogą.- zamyśliła się artystka.- Prawda?
Prawda… matka Perki miała co prawda mężów, ale przyprawiała im często rogi i byli dla niej zawsze środkiem do zdobycia czegoś nie celem. Miłość nie miała tu miejsca wstąpić.
- Nie znam takich przypadków. - Zosia podeszła do lady recepcyjnej i uśmiechnęła się do stojącej za nią kobiety. - Przepraszam. Chciałyśmy wynająć pokój na jedną noc.
- Oczywiście.- recepcjonistka pytając zaczęła wklepywać informacje do komputera w ramach wypełniania związanych z wynajęciem pokoju formalności.
Perka zapłaciła z góry i wręczyła Wildze klucz, upewniając się co do numeru.
- Jutro spróbujemy zajrzeć do mojego mieszkania. - Ruszyła na piętro, na którym podobno znajdował się przydzielony im pokój. - Tam powinno nam być nieco wygodniej.
- Nie mam wielu wymagań.- przypomniała jej artystka podążając za nią .- Ostatnio… Teofila wcisnęła nas niemal do mysiej nory. I jakoś mi to nie przeszkadzało.
- Ale coś czuję, że chętniej mnie zwiążesz gdy będziemy na swoim. - Zosia zatrzymała się przed odpowiednimi drzwiami. - Tym bardziej, że dziś pewnie poświęcę tą noc Patrykowi… jeśli moja Pani pozwoli.
- Powinnam odebrać jakąś nagrodę za to że tak długo cię z Robertem zostawiłam.- odparła malarka łaskawym tonem uśmiechając się łobuzersko. - Ale nie będę cię zatrzymywać.
Otworzyła drzwi.- Nie martw się o mnie. Trochę odpocznę. Ty też czasem powinnaś.
- Niezbyt dobrze sypiam. - Zosia zostawiła swoje rzeczy i ucałowała malarkę. - Jutro ci to wynagrodzę.
- Nie wątpię… a potem będziesz narzekała, że znów cię wiążę.- odparła żartobliwie artystka wchodząc do pokoju. Zerknęła za siebie.- Wiesz, że nie musisz mi niczego wynagradzać, prawda?
- Ale lubię to. Pojutrze zabiorę cię do źródła. - Uśmiechnęła się do Jagody i ruszyła na poszukiwanie pokoju Patryka.
- Czasem boję się że lubimy to za bardzo.- rzekła za nią Jagoda. A sama Perka w końcu dotarła przed drzwi pokoju Patryka. Tyle minęło już czasu odkąd go widziała i poczuła jego dłonie na sobie.

Spotkanie po przerwie

Była ciekawa czy żal o którym wspomniał powstrzyma go przed dotknięciem jej. Stęskniła się. Mimo, że miała innych… naprawdę za nim tęskniła. Poprawiła sukienkę i zapukała do drzwi.
Patryk otworzył i zamarł bez słowa na widok Zosi.

Dość długo musiała czekać na jego wyrok.
- Wyglądasz… wow… - wydusił z siebie wpuszczając ją do środka.
- To tak w ramach przeprosin za długi dojazd. - Zosia uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny. Czuła jak jej ciało rozpala się od samej jego bliskości.
- Cóż… udało ci się.- Patryk zamknął za nią drzwi. I zapytał.- Kawy, herbaty, wina?
- A ty czego planowałeś się napić? - Zosia rozejrzała się po pokoju. Na ten który sama wynajęła nawet nie rzuciła okiem.
- W sumie to… czekając na ciebie zrobiłem sobie kawę, ale na ciebie planowałem… wino. - odparł niemrawo Patryk. No tak… choć wystarczyło polecenie z jego ust, by klęknęła przed nim naga i gotowa na wszelkie fantazje, to on… po staroświecku zamierzał ją zmiękczyć alkoholem i uwieść.
Ta zachowawczość była według niej… urocza… inna. Zupełnie jakby Patryk był na nią odporny.
- Wino brzmi dobrze. - Zosia bez skrupułów usiadła na łóżku, pozwalając by krótka sukienka odsłoniła większą część jej ud. - Jak tam sprawy ubezpieczeniowe?
- Cóż… załatwione.- stwierdził bez entuzjazmu Patryk biorąc w dłonie butelkę i otwierając ją. Nalał wina do kieliszków.- To była droga przez mękę… biurokratyczne piekiełko. Wiesz, z ujmującym uśmiechem rzucają kolejne pułapki pod nogi.- a propo nóg, Patryk co chwilę zerkał na zosine.
Perka przyjęła kieliszek i upiła nieco. Założyła przy tym nogę na nogę pozwalając by mężczyzna dostrzegł jej brak bielizny.
- Cieszę się wobec tego, że ci się udało. - Starała się utrzymać niewinną minę. - Pewnie już tęsknisz do swoich koników.
- Co? A tak… koników. Znaczy… cieszę, że opuszczę miasto.- z jakiegoś powodu był nieco roztargniony. Pewnie z tego samego powodu, wodził wzrokiem po jej nogach i był wyraźnie… pobudzony.
- Nie lubisz tu być? - Perka dręczyła go dalej sącząc powoli wino.
- No… tak… cóż… w zasadzie… tak… jakoś nie mam… powodu… w mieście… nie ma nic… co by mnie…- Patryk upijał wino małymi łykami próbując sklecić odpowiedź i myślami będąc przy konkretnych rejonach ciała rozmówczyni.
- Mam nadzieję być na tyle dobrym powodem by cię tu utrzymać przez jedną noc. - Mrugnęła do mężczyzny. - Chcesz pokazać mi prezent, który kupiłeś?
- Prezent? Aaa… prezent. Jasne. Wybacz zamyśliłem się.- wstał rozradowany i ruszył do niedużej walizki przy łóżku. Bo sam pokój hotelowy składał się z jednego dużego i wygodnego pokoju z łóżkiem, stolikiem z dwoma krzesłami, mały biurkiem do pracy, telewizorem na ścianie, telefonem… i drzwi prowadzących do łazienki.
Po dłuższym grzebaniu w walizce zaprezentował dumnie koszulkę nocną w kolorze wina. Dość króciutką i… dość przeźroczystą.


- Rozmiar wybierałem tak… na oko.- wyjaśnił.
Perka wstała z łóżka i odstawiła swój kieliszek na stoliku nocnym. Nie przejmowała się tym, że jej sukienka podciągnęła się nieco. Przyjęła podarunek i przyłożyła go do swojego ciała.
- Wygląda dobrze. Ale chyba powinnam przymierzyć, prawda? - Okręciła się tak by przejrzysty materiał zafalował.
- Tak. Powinnaś… tam jest łazienka.- rzekł Patryk nie mogąc oderwać oczu od kochanki.
- Yhym… - Zosia przytaknęła ale nie wyszła do łazienki. Stanęła do kochanka tyłem i ściągnęła sukienkę przez głowę. Powoli nałożyła koszulkę i wiążąc ją pod biustem obróciła się do Patryka. - I co sądzisz?
Z ust mężczyzny wydobyły się tylko niezbyt wyartykułowane dźwięki. Bądź co bądź koszulka nocna praktycznie nie zakrywała niczego.
- Wyglądasz… bardzo.. seksownie…- wydyszał w końcu mężczyzna nie mogąc oderwać od niej wzroku.
Zosia podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na ramiona, przywierając do kochanka całym ciałem. - Tęskniłam, wiesz?
- Ja też… bardzo… Problem w tym, że najbardziej za seksem z tobą. Przez twoje fotki i słowa… myślałem tylko o tym.- mruknął wstydliwie mężczyzna, co jednak nie powstrzymało jego dłoni przed zaciśnięciem się na pośladkach kochanki i miętoszeniem ich dość mocno.
- Nie pozostawałeś mi dłużny. - Perka zamruczała z zadowolenia i chwyciła ustami dolną wargę mężczyzny, rozpoczynając długi i namiętny pocałunek.
- Mhmm…-odpowiedział niezdarnie mężczyzna, głównie zachłannie oddając ów pocałunek.
Perka oderwała swoje wargi od jego.
- Naprawdę, żałujesz naszych wspólnych zabaw? - Zrobiła zatroskaną minę.
- Nniee… po prostu mam wrażenie, że cię wykorzystuję…- wyjaśnił niemrawo Patryk namiętnie masując pupę przytulonej do niego dziewczyny.
- Jeśli tak to wykorzystujemy się wzajemnie. - Zosia uśmiechnęła się do niego czule.
- Może…- Patryk nie wydawał się jednak przekonany. To siebie widział w roli tego złego wykorzystującego “niewinną” dziewczynę, mimo że większość szalonych pomysłów wychodziło od Perki.
- Patryk… naprawdę lubię gdy mnie dotykasz. - Zosia zakręciła pupą, ocierając się o dłonie mężczyzny.
- A ja lubię cię dotykać.- odparł z uśmiechem mężczyzna i ściskając pośladki Zosi zabrał się za całowanie jej ust i szyi.
Perka poddała się tym delikatnym pieszczotom nie pospieszając kochanka. Mieli dla siebie calutką noc. Pomrukiwała więc z zadowolenia zsuwając dłonie w dół i pomału zanurzając je pod koszulkę mężczyzny.
Patryk był delikatny i czuły, jego dłonie i usta wodziły po jej skórze w uwielbieniu. Brakowało mu jednak inicjatywy… i tą niestety Zosia musiała przejąć. Nawet jeśli ostatecznie “ulegnie” kochankowi.
Sięgnęła do spodni mężczyzny i kilkoma sprawnymi ruchami oswobodziła o z tej części garderoby. Powoli zsunęła się na kolana i zaledwie uchylając jego majtki sięgnęła ustami do jego męskości. Od razu objęła ją wargami ssąc mocno.
- Heej…- ni to jęknął ni krzyknął wzięty tak zaskoczenia. Potem jednak zadrżał poddając się pieszczocie kochanki. Był duży i twardy i ciepły w jej ustach. Gotowy i spragniony jej ciała. Taki… za jakim tęskniła, teraz wodząc po zdobyczy wargami i językiem.
Chwilę pieściła go ustami uwalniając przy okazji z bielizny. Nie mogła się zdecydować doprowadzić go tak… czy zaprosić do siebie… Miała ochotę zrobić to na każdy możliwy sposób. Powoli, szybko, delikatnie i boleśnie. Wykorzystać tą krótką noc do cna. W końcu jednak jej stęskniony kobiecy kwiat wygrał. Powoli wypuściła go z ust i spojrzała ku górze.
- Weźmiesz mnie? - Klęcząc na podłodze wypięła nieco pupę i zakręciła nią.
Nie usłyszała odpowiedzi… ale poczuła jak podciąga w górę swój prezent. Po chwili pochwycił ją za pośladki i natarł. Kwiatuszek został zdobyty silnym ruchem bioder przeszywającym jej ciało silnymi doznaniami i wprawiając piersi w lekkie kołysanie… lekkie, bo strój więził jej biust.
Perka opuściła głowę opierając ją o wyściełającą podłogę wykładzinę i wypinając się mocniej w stronę kochanka. Co spowodowało mocniejsze napieranie kochanka na uległe ciało Zosi. Trzymając mocno za pośladki czarownicy i dysząc głośno napierał ciałem na dziewczynę, dociskał ją do podłogi i sprawiał, że czuła wypełniającą ją obecność kochanka. Taką… dużą… i przyjemną.
- Tak.. Patryk… mocniej. - Perka pojękiwała coraz głośniej. Musiała chwycić się podłogi by jej ciało nie przesuwało się od silnych ataków. Uwielbiała go… uwielbiała tą znajomą obecność w swoim wnętrzu i czuła jak prowadzi ją ona na szczyt. Szybko… za szybko… Krzyknęła głośno dochodząc i naparła biodrami na kochanka. Patryk wytrzymał nieco dłużej… nieco dłużej… kilka kolejnych szturmów i doszedł głośno i mokro. Dzięki niej.
Usiadł obok niej dysząc.
- Budzisz we mnie bestię.
Perka opadła na podłogę i przewróciła się na plecy. Uśmiechnęła się ciepło do kochanka.
- Lubię to twoją bestyjkę. - Przeciągnęła się, eksponując swoje ciało w zprezentowanej koszulce.
- No. A ona lubi ciebie. Jesteś… masz figurę modelki.- uśmiechnął się mężczyzna głaszcząc dziewczynę po brzuchu.
- Myślę, że mimo wszystko mam co nieco za dużo ciałka. - Mrugnęła do Patryka, pozwalając mu na ciąg dalszy delikatnych pieszczot. - Chyba, że mówimy o modelce prezentującej bieliznę.
- Nie znam się na tym.- odparł ze śmiechem i zakłopotaniem Patryk wodząc palcami pomiędzy udami dziewczyny dodał. - I nie bardzo wiem… co właściwie dalej będziemy robić.
- Pić wino… rozmawiać.. dotykać się, gdy najdzie nas ochota. - Perka poruszyła nieco biodrami, tak że otarła się swoim mokrym kwiatem o palce kochanka. - Chyba, że już zaspokoiłam twoje potrzeby na seks ze mną.
- To może zaczniemy od wina.- zaproponował mężczyzna dodając.- Obawiam się, że jestem trochę nudnym i monotonnym kochankiem.
- I pomyśl, że stęskniłam się za właśnie takim “nudnym” kochankiem. - Zosia zaśmiała się i podniosła się z ziemi, siadając na podłodze. - Wystarczy, że będziesz mnie dotykał… to nie musi być nic wymyślnego. - Pocałowała delikatnie policzek siedzącego obok mężczyzny. - Po prostu weź mnie tak jak masz ochotę.
- Dobrze… zrobię tak.- uśmiechnął się Patryk wstając i nalewając im wina.- Ale wiesz… najpierw musi się unieść. Może położysz się na łóżku? Podłoga chyba jest niewygodna.
- Może przeniesiesz mnie na łóżko? - Zosia wyszczerzyła się do kochanka. - A podłoga… wiesz mam pewien sentyment do naszych wspólnych igraszek na podłodze.
- Mogę cię przenieść. Leciutka jesteś.- zgodził się Patryk biorąc rudowłosą kochankę w ramiona i zanosząc na łóżku. Wrócił po kieliszki wina. Jeden podał Perce, z drugiego pił sam.
- Tak. Trochę szaleliśmy na podłodze. Trochę mnie podpuszczałaś.- wspominał z uśmiechem.
- Na podłodze.. na kocu… na stołach.. biurkach… w boksie. - Zosia zaśmiała się i upiła nieco wina. - Lubię cię podpuszczać.
- Potrafisz… to z pewnością.- zaśmiał się cicho mężczyzna upijając trunku i siedząc na łóżku. Spojrzał w dół.- Dosiądziesz mnie? Chyba jestem gotów… prawie.
- Z przyjemnością. - Zosia odstawiła kieliszek i przyklęknęła okrakiem ponad mężczyzną. - Który otworek? Oba się za tobą stęskniły. - Otarła się niespiesznie o unoszącą się męskość kochanka. Przesuwając nią pomiędzy pośladkami, zahaczając o tylną dziurkę, przednią i pocierając nią między płatkami swego kwiatu.
- Nie wiem… którą chcesz?- zapytał Patryk dłońmi wodząc po udach i biodrach kochanki, a ustami całując jej brzuch.
Perka przygryzła wargę i przywarła ciałem do piersi kochanka. Ujęła w dłoń jego męskość i powoli zaczęła ją wprowadzać w swoje tylne wrota.
- Mhmmm jesteś taki duży. - Czuła jak oddech grzęźnie jej w gardle gdy jej ciało wypełniały kolejne milimetry twardej obecności.
- Raczej… ty taka drobniutka…- jęknął mężczyzna zaciskając dłonie na pośladkach Perki. Poczekał aż opadła na tyle, by sięgnąć ku jej piersiom, po czym przyssał się do jednej z nich.
Zosia zaczęła się poruszać ujeżdżając kochanka. Na razie nieznacznie, starając się przyzwyczaić do sposobu w jaki ją wypełniał.
W tej sytuacji, gdy własnym ciężarem napierała na mężczyznę, doznania przyjemne jak i nieprzyjemne były wyraźniejsze. Powolne ruchy czuła całym ciałem, jakby jej zmysły skupiły się na nich połączeniu. Patryk… też chyba czuł to mocno, bo dyszał ciężko.
Perka pojękiwała coraz głośniej nie zważając na to, że ktoś może ich usłyszeć. Wątpiła by ściany były dość grube, by wygłuszyć jej okrzyki bólu i rozkoszy tym głośniejsze im szybsze narzucała tempo. Patryk jednak nie protestował czując jak otula jego męskość swoich ciałem, jak wyciska niczym boa dusiciel… nie protestował całując, kąsając i liżące kuszące krągłości biustu.
Zosia unosiła coraz wyżej i opadała coraz szybciej, aż pokój poza jękami wypełniły odgłosy uderzających o siebie ciał. Czuła przeszywający ją ból, ale nie była w stanie zwolnić. Chciała go… jak najmocniej, jak najbardziej.
Ich ciała zderzały się ze sobą w tej wyuzdanej zabawie, pieszczoty stawały się nerwowe i chaotyczne. Żar ogarniający całe ciało Perki rosił potem jej skórę. Ból mieszał się z przyjemnością, szaleństwem sytuacji, aż szala się przechyliła. A ciało czarownicy wygięło w łuk gdy z głośnym krzykiem szczytowała szarpana impulsami ekstazy. Pochwyciła twarz Patryka w swoje dłonie i pocałowała go gorąco. Nie da mu spokoju tej nocy. Jak już zabraknie mu sił… poprosi by ją całował… dotykał… ssał… pieścił. Gorączkowo poruszała się po szczycie, wiercąc się na biodrach mężczyzny. I on był blisko… obecnie lewą dłonią ściskając jej pośladek, a prawą pierś. Jego twardy dowód pożądania nadal boleśnie rozpychał się w wyuzdanym zakątku, ale były to przedśmiertne podrygi. Patryk doszedł z cichym jękiem i szepnął.
- Jak odpoczniemy… ty wybierasz, co?
- Chętnie. - Zosia oparła swoje czoło o ramię mężczyzny. - Mam ochotę byś mnie dotykał… wszędzie…. całował… zostawił malinki na każdym milimetrze mojego ciała.
- To da się zrobić, ale musisz być goła. - mruknął równie czule co lubieżnie jej ukochany.
- To prezent od ciebie… ty musisz go ze mnie zdjąć. - Zosia uniosła głowę i uśmiechnęła się do Patryka.
- Skoro tak twierdzisz… może powinienem kupić ci całą garderobę nieprzyzwoitych strojów. - zaśmiał się w odpowiedzi mężczyzna podwijając jej koszulkę nocną. - Więc co takiego robiłaś, gdy ja tęskniłem za tobą?
- Pisałam do ciebie smsy.. wysyłałam zdjęcia. - Perka odchyliła się nieco by ułatwić mu zdjęcie z niej ubrania. - A tak to odwiedziny u kolejnych znajomych, zakupy, nieco pracy. Niestety nic ciekawego.
- A ja… robiłem jeszcze nudniejsze rzeczy. Szkoda, że nie miałem mojej sekretarki, by ją wykorzystać… choćby publicznie.- zażartował dobrze wiedząc, że nie byłby w stanie. Zrzucił jej koszulkę nocną na podłogę i zabrał się za masowanie dłońmi zgrabnego biustu Perki. Za jego całowanie, kąsanie, lizanie i ssanie… pieścił z zapałem godnym nastolatka idącego pierwszy raz do łóżka z kobietą.
- Yhym… z przyjemnością zajęłabym się tobą na jakimś spotkaniu z prawnikiem. - Perka ułożyła dłonie na włosach kochanka i zaczęła przeczesywać je między palcami oddając się jego pieszczotom. - Mogłabym przyklęknąć pod biurkiem i pobawić się tobą ustami jak byście rozmawiali.
- Mogłabyś… - potwierdził śmiejąc się Patryk, choć ona czuła że nie bierze jej słów na poważnie. On by się na takie zabawy nie odważył.
- Tooo… kiedy wrócisz z Jagódką, bym mógł cię zaangażować jako sekretarkę? - zapytał pomiędzy jednym pocałunkiem na jej biuście, a drugim.
- Obiecałam, że pokażę jej nieco Polski… - Perka zamruczała z zadowolenia i wyprężyła się eksponując swoje piersi. - Jak… jak najszybciej.
- To dobrze… bo mam… etat, musiałabyś… nosić skąpe spódniczki. - Patryk kąsał i ściskał dwie krągłości kochanki, zbyt skupiony na tej zabawie, by zauważyć ślady po innych kochankach Zosi.
- I pończoszki? - Zosia zaśmiała się. - jakieś preferencje co do bielizny?
- Seksowną i łatwą do zdjęcia. - stwierdził Patryk kąsając delikatnie szczyt prawej piersi kochanki.
Perka jęknęła i docisnęła głowę mężczyzny do swoich piersi.
- Chyba… rozejrzę się za.. stanikiem zapinanym z przodu.
- A ja powinienem pójść… wyżej czy niżej z pieszczotami? - zapytał ostrożnie ciągnąc palcami za drugi twardy karmelek.
- N..niżej. - Zosia poluzowała chwyt na włosach mężczyzny umożliwiając mu ruch.
I po chwili wylądowała plecami na łóżku czując usta ukochanego na brzuchu. Jego pocałunki, jego wędrówki językiem po jej skórze. I jego palce między udami śmiało zanurzające się w jej kwiatuszku.
Perka nie puszczała głowy kochanka. Jej ciało jak zwykle, mocno reagowało na Patryka zbyt mocno biorąc pod uwagę jego delikatność i ostrożność. Czuła jak jej wnętrze zaciska się na intruzach, domagając się intensywniejszych zabaw.
Mężczyzna znał trochę jej preferencje, więc palce między jej udami poczynały sobie coraz śmielej i gwałtowniej. Masaż zmieniał się w podbój intymnego zakątka.
- Więcej… mocniej Patryk. - Zosia zaczęła się wiercić na pościeli nabijając się biodrami na kochanka. I jej wybranek spełnił ten kaprys wsuwając palce tak głęboko jak był w stanie i tak energicznie jak się dało. A że ustami zszedł do podbrzusza, to Perka czuła pocałunki na swoim wrażliwym punkciku dolewające oliwy do ognia.
- Jeszcze… - Perka jęczała już głośno prężąc się na łóżku. - Dł.. Dłoń.. cała…
Patryk spełnił tą testując wytrzymałość kobiecości kochanki całą dłonią i jej silnymi ruchami. Zosia odruchowo naprężyła się. Jej ciało wygięło się jak struna. Ale piersi, usta… te nie były dotykane. Szkoda że Patryk jest tylko jeden.
Zosia krzyknęła z bólu i rozkoszy. Czuła jak jego duża silna dłoń wypełnia jej wnętrze i potwornie się jej to podobało. Chwyciła się mocno pościeli nie pozwalając ciału uciec. Ciało dziewczyny było już na skraju wytrzymałości, doznania były zbyt intensywne i było ich tak dużo. Za dużo.
Doszła do szczytu mocno i z głośnym krzykiem. Perka opadła na pościel oddychając z trudem z szeroko rozchylonymi udami. Czuła jak w głowie kręci się jej od nadmiaru wrażeń.
A jej kochanek zabrał się za prawą nogę dziewczyny liżąc i całując udo… i masując je. Wszak pamiętał czego sobie zażyczyła.
Perka zamruczała z rozkoszy. Naprawdę mogłaby nie wychodzić z tego łóżka. Gdy Patrzyk całował ją delikatnie sięgnęła drugą stopą do jego krocza by sprawdzić w jakim jest stanie.
Pocierała stopą sztywniejącą męskość, co nie mogło jej dziwić. Dopiero zaczynali zabawę… jeszcze długo Patryk nie straci wigoru. A nawet gdyby, to ona pomogła by mu go odzyskać. Palce jej stopy starały się objąć męskość kochanka i ją stymulować. Chciała znów obudzić tą jego bestyjkę, poczuć jak ją bierze w szale… Była ciekawa czy tamta obecność znów się pojawi. Było to oczywiście trudne zadanie, bo Patryk był trochę… ciapowaty. Łagodny i delikatny kochanek Perki rzadko bywał samolubny. A choć pieszczota Zosi go niewątpliwie podniecała, to ciężko było sprawić, by po prostu ją wziął jak swoją własność.
Zosia jednak pamiętała, że jej się już udało, gdy posiadł ją na stole u Jagody… w łazience… na biurku. Doprowadził do nieprzytomności na dywanie. Powoli przewróciła się na brzuch i wypięła w stronę kochanka. Przesunęła dłonią pomiędzy własnymi pośladkami.
- A tutaj?
- Tutaj też…- zgodził się z nią kochanek. I Zosia poczuła palce masujące jej pośladki. I język oraz wargi pieszczące obszar między nimi.
- Wymasujesz… mnie głębiej? - Spytała wtulając twarz w poduszkę.
- No dobrze… obiecałem wszędzie. - mruknął nieco zakłopotany Patryk i zanurzył palce głębiej i ostrożniej masując ową miejsce perwersyjnych zabaw.
- Wyglądasz teraz bardzo lubieżnie… - skomentował widok.
- I mam bardzo lubieżne myśli. - Zosia zerknęła ponad ramieniem na kochanka.
- Jestem po to by je spełniać, tym bardziej że moje lubieżne myśli to… więcej tego samego. Nie jestem pomysłowy w łóżku. - odparł Patryk ustami całując wypięty prowokacyjnie pośladek dziewczyny.
- Chciałabym byś mnie wziął jak wtedy w gabinecie.. mocno.. od tyłu. Chcę znów czuć cię niemal w gardle. - Zosia zadrżała od pocałunku i nieco zakręciła na zachętę biodrami.
- Skoro tak chcesz…- Patryk klęknął i chwycił za pupę Zosi. Zacisnął dłonie na niej i powoli zaczął wciskać się w niedawno zdobyty zakamarek jej ciała. - … Aż w gardle?
- T..tak.. tak mocno bym czuła cię.. całym ciałem. - Perka musiała zaprzeć się o wezgłowie łóżka. - Szybko… gwałtownie… zerżnij mnie kochanie.
- Ddobrze. - dłonie zacisnęły się mocno na biodrach i Patryk ruszył własnymi podbijając brutalnie ciało kochanki. Poczuła lekki ból wywołany takim traktowaniem, piersi Zosi zakołysały się szybko. Ale dzięki temu Perka poczuła całego kochanka w sobie i jego ruchy w swoim ciele… władcze i intensywne. Jej kochanek nie oszczędzał jej ciała w tych figlach.
- Tak.. tak! - Zosia zacisnęła dłonie na wezgłowiu łóżka walcząc ze swoim ciałem. Chciało uciekać z bólu… nawet mimo iż cały ten zadawany mu gwałt sprawiał mu tyle rozkoszy.
Patryk więc spełniał jej kaprys biorąc ją w posiadanie. Czyniąc swoją niemal niewolnica, choć może było na odwrót? Spełniając kaprys swojej pani mężczyzna napierał i napierał nie dając jej chwili wytchnienia i spokoju od mieszających się ze sobą doznań bólu i rozkoszy przechodzących w crescendo jęków nad którymi traciła kontrolę zbliżając się do spełnienia.
Musiała zamknąć oczy, bo świat wokół zdawał się wirować. Mogła tylko krzyczeć dając upust temu co działo się z jej ciałem, aż nagle nadszedł koniec. Bolesny skurcz przeszył ciało przynosząc z sobą ulgę. Czuła jak kolana uginają się pod nią, a ona z całych sił starała się skupić na oddechu, by znów nie stracić przytomności. Po tej zabawie jej wybranek położył się obok niej, także łapiąc oddech po tak intensywnej zabawie. Patrzył w sufit uśmiechając ciepło.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-01-2019, 09:03   #88
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Długa i pracowita noc

Perka położyła się kładąc się częściowo na piersi kochanka.
- Też lubisz taki seks, prawda? - Z uśmiechem wpatrywała się w Patryka, ciesząc się jego bliskością.
- Nie wiem. Może? A może po prostu lubię kochać się z tobą. - odparł z uśmiechem jej wybranek.
- A jak wolisz to robić? - Zosia sięgnęła do zmalałej męskości kochanka i zaczęła wodzić po niej delikatnie palcami. - Ostrożnie? Delektując się każdym kawałeczkiem mojego ciała? Powoli.. w łóżeczku? Czy może… - Pochwyciła pewnie organ mężczyzny i wykonała dwa charakterystyczne ruchy. - Mocno? Gwałtownie? - Ponownie odpuściła powracając do delikatnych pieszczot. - Lubisz gdy skomlę w twych ramionach, mruczę… drżę. Czy może… - Znów zacisnęła pięść wokół męskości Patryka. - Gdy krzyczę i wiję się pod tobą?
- Ja… nie wiem. - odparł Patryk drżąc pod jej pieszczotą. - W każdej sytuacji jesteś… podniecająca.
- Oj na pewno coś podoba ci się bardziej… jak najczęściej sobie mnie wyobrażasz? - Zosia pocałowała delikatnie pierś, na której leżała, nie przerywając pieszczenia męskości kochanka.
- Na biurku… w podwiniętej spódniczce, z rozchylonymi nogami i obnażonym biustem… zachęcającej bym cię wziął… lub klęczącą przede mną i ubraną seksownie z ustami na mym… - zaśmiał się speszony. - Ja widzisz, nic wymyślnego.
- Wiesz… że chętnie spełnię te fantazje? - Podsunęła się ku górze i pocałowała mężczyznę w usta. - Cokolwiek ci ta główka podsunie, nawet jeśli jest to według ciebie nudne.
- Ale nie masz odpowiednich strojów przy sobie, no i wiesz… nie jestem za dobry w wymyślaniu fantazji. Tobie wychodzi to o wiele lepiej. - odparł z uśmiechem jej kochanek.
- Strojów mam sporo w innym pokoju… choć przyznam, że wolałabym stąd nie wychodzić. - Zosia puściła jego męskość i zaczęła pocałunkami schodzi niżej. Całowała jego szyję, obojczyk, nieco żartobliwie złożyła kilka całusów na piersi mężczyzny. - Za to drugą fantazję możemy zrealizować.
- Uklękniesz i samymi… ustami? -zapytał cicho podniecony tą wizją mężczyzna.
- Jeśli usiądziesz… chyba, że wolisz wstać? - Uśmiechnęła się ciepło unosząc się na łóżku.
- Stać. - nagi Patryk wstał z łóżka i stanął opierając się tyłkiem o stolik z winem.
Perka zeszła z łóżka, ale zamiast podejść normalnie, przyklęknęła i na czworakach zaczęła się niespiesznie zbliżać się w stronę mężczyzny udając przy tym kocicę. Zbliżyła się i pocałowała stopę mężczyzny… łydkę.. uda… Aż w końcu objęła wargami jego męskość.
- To miłe… - jęknął Patryk spoglądając z góry na kochankę. Jego organ miłości nie powrócił jeszcze w pełni do gotowości. Był nadal miękki, ciepły pod wargami Zosi, a na języku smakował ich zmieszanym pożądaniem.
Zosia zaczęła delikatnie, dokładnie wylizując męskość kochanka. Pomagała sobie dłońmi, jedną przytrzymując wracający do kondycji organ, a drugą ostrożnie pieszcząc klejnoty kochanka.
-To bardzo miłe…- szeptał Patryk poddając się jej zabiegom. Jego oddech był ciężki od pożądania, a spojrzenie wodziło po ciele kobiety. Spragnione.
Perka przytaknęła i zaczęła mocniej pieścić męskość kochanka ssała ją mocno poruszając głowę tak by raz zahaczać wargami o czubek, a po chwili by niemal zanurzyć go w swoim gardle. I wydusić z kochanka jęk aprobaty. To co obejmowała ustami prężyło się w nich coraz bardziej obiecująco. Więc Perka kontynuowała te pieszczoty pomagając sobie dłońmi i czasem tylko zerkając ku górze ciekawa reakcji Patryka. Czuła jak mężczyzna coraz bardziej wypełnia jej usta, nadal jednak starała się sięgać wargami niemal podstawy jego męskości. Patryk drżał, jego duma drżała ocierając się o jej wargi i coraz bardziej grożąc wybuchem. Mężczyzna był tego świadomy, był też na jej łasce. Zosia chciała go tak doprowadzić. Skoro o czymś takim fantazjował… nie tylko jej lubieżne wizje musiały się ziścić tej nocy. Przesunęła językiem po podstawie jego męskości zachęcając by doszedł w jej ustach.Nie musiała czekać długo… wkrótce poczuła smak swojego kochanka na języku i w ustach. Obfity to był posiłek, gdy Patryk szczytował intensywnie.
- Chcesz to… przepić czymś?- zapytał troskliwie łapiąc oddech po wszystkim.
Zosia pozwoliła odrobinie wypłynąć ze swoich ust i skapnąć na nagie piersi. Gdy Patryk skończył odchyliła się i z uśmiechem oblizała wargi wpatrując się w niego.
- Było całkiem smaczne. - Rozchyliła wargi pokazując kochankowi, że grzecznie wypiła wszystko.
- A ty wyglądasz bardzo… seksownie… i wyuzdanie.- odparł cicho mężczyzna głaszcząc kochankę po włosach.
- Wspólny prysznic? - Zosia wytarła ubrudzoną pierś i wylizała dokładnie palce. - Potem możemy wrócić do wina.
- Nie wiem…- zadumał się Patryk drapiąc po czuprynie.- Czy wspólny prysznic… to dobry pomysł. Obawiam się, że mogę nie stanąć na wysokości zadania. Nie tak szybko jakbyśmy chcieli.
- Masz za słabe rączki by wyszorować mi plecki? - Zosia wyciągnęła dłonie do kochanka by ten pomógł jej wstać.
- Jedenasty palec zawodzi… ktoś go wypompował. Wiesz coś o tym? -zapytał ironicznie Patryk podciągając dziewczynę do góry.
- To musiał być jakiś złośliwy chochlik. - Perka mrugnęła do Patryka i ułożyła jego dłonie na swoich piersiach. - Na szczęście pozostałe dziesięć jest nadal sprawne, prawda?
- Sprawne… ale nie tak biegłe.- ścisnął drapieżnie jej piersi i otarł o siebie.
- Na razie bardzo podoba mi się to co robią. - Zosia stanęła na palcach i pocałowała kochanka w usta.
- Ale nie dojdziemy tak do prysznica.- przypomniał jej kochanek.
- Możesz mnie tam zanieść, wtedy dotrzemy na pewno. - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie. Nic nie mogła poradzić uwielbiała być w silnych ramionach Patryka.
- To da się załatwić.- Mężczyzna puścił jej biust, by ostrożnie ją podnieść i wziąć w swoje ramiona. Ruszył tak do łazienki.
- Uprzedzam… ciasna.- rzekł ciepło.
Zosia wtuliła się w Patryka obejmując go za szyję.
- Odrobinę na to liczyłam. - Wymruczała w rozgrzaną męską pierś.
- Nie wiem czy będzie tak przyjemnie, jak mogłoby się wydać. - odparł ze śmiechem kochanek, gdy wchodzili do łazienki… rzeczywiście małej. Postawił ją ostrożnie w kabinie prysznicowej.
- Z tobą… na pewno będzie bardzo przyjemnie. - Perka oparła się o ścianę robiąc kochankowi miejsce.
- Odwróć się plecami.- rzekł Patryk, gdy już się wcisnął do środka. Wszak właśnie plecy miał jej myć.
Zosia przekręciła się ocierając się o ciało kochanka i oparła przedramionami o chłodną ścianę.
- Jestem na pana łasce. - Zażartowała, kręcąc przy tym pupą. Patryk jednak sumiennie zabrał się za mydlenie pleców dziewczyny i ich mycie swoimi silnymi dłońmi.
Zosia oparła czoło o kafelki i przymknęła oczy. Było jej.. dobrze. Inaczej niż z Robertem. Z nim mogła porozmawiać co nieco o magii… głównie o tym co ich różniło, był namiętnym kochankiem, dotykał ją chętnie… a jednak Patryk. Było coś w jego delikatności, tych uroczych obawach, co sprawiało, że rzeczywiście rozważała go jako stałego partnera. Zamruczała z zadowolenia, gdy dłonie mężczyzny zaczęły myć niższą część jej pleców.
On jednak nie próbował interpretować tych pomruków, jako zachęty do czegoś więcej. Sumiennie mył jej pupę skupiając się na tej czynności.
- Dobrze ci idzie… przód także chciałbyś mi namydlić? - Zosia obejrzała się ponad ramieniem uśmiechając się ciepło to Patryka.
- Jeśli ty chcesz.- odparł potulnie mężczyzna.
Zosia obróciła się, opierając się namydlonymi plecami o ścianę i eksponując swoje piersi i brzuch na działania kochanka.
- Oczywiście, że chcę… będę dokładnie wymyta. - Mrugnęła do mężczyzny czekając aż wróci do mycia jej.
Patryk zabrał się do tego dzieła z pietyzmem i starannością… i uczciwością. Bowiem masując biust kochanki, rzeczywiście go namydlał zamiast wykorzystać sytuację do gry wstępnej. Perka uśmiechała się przy tym. To była całkiem przyjemna odmiana i choć jej oddech przyspieszał, a między udami robiło się przyjemnie ciepło, nie kusiła mężczyzny do rozpoczęcia pieszczot. A on zaś spokojnie zabierał się do namydlenia jej brzucha, starając się ignorować pokusę jej ciała.
Perka wzięła na dłonie nieco mydła i przyłączyła się do kochanka. Jej dłonie powędrowały na jego pierś i zabrały się za namydlanie pomalutku wędrując ku dołowi.
- Będziemy się musieli spłukać wkrótce.- odparł Patryk z pietyzmem wykonując swoje obowiązki.- A co po zrobimy po prysznicu?
- A to ważne? - Perka sięgnęła do męskości kochanka i zabrała się za jej staranne namydlanie. W przeciwieństwie do mężczyzny oda bez skrupułów pieściła go korzystając z tej okazji.
- W sumie… nie…- jęknął poddając się jej działaniom. Jego oddech przyspieszył wyraźnie… a dłonie wróciły na biust, ślizgając się po namydlonej skórze, gdy próbował je ścisnąć.
Perka przyspieszyła ruchy swoich dłoni, upewniając się, że czubek męskości Patryka będzie się ocierał o jej brzuch.
- To my się jeszcze… myjemy, czy już spłukiwać?- zapytał jej kochanek powoli napierając i powoli stając na wysokości zadania. Wyglądało na to, że wkrótce ciężko mu będzie sobie odmówić chwili przyjemności pod prysznicem.
- A czujesz się dokładnie wymyty? - Perka przysunęła się do kochanka i pocałowała go w usta.
- Na pewno...namydlony… i ty też jesteś… śliska. - mówił pomiędzy pocałunkami, jakimi ją obdarzał.
- Yhym.. mógłbyś się we mnie ładnie wśliznąć. - Perka otarła się o kochanka swoim ciałem.
- Niee… bo bym cię nie utrzymał, wyślizgnęłabyś mi się.- odparł z uśmiechem jej kochanek przyciskając ją do ściany, gdy uruchamiał prysznic.
Perka wyprężyła się gdy woda dotknęła jej rozpalonego ciała. Nie przerywała pieszczenia męskości kochanka.
Czuła jak jej działania przynoszą satysfakcjonujący skutek. Patryk był coraz bardziej pobudzony. Jego usta pieściły jej szyję, tak jak dłonie ściskały biust… a pod palcami dziewczyny prężył się oręż gotowy do użycia.
Perka puściła członek mężczyzny i objęła go wokół szyi. Uniosła się na tyle by męskość kochanka wślizgnęła się pomiędzy jej uda.
- Podniesiesz mnie?
- Może być trudno..- odparł Patryk ostrożnie chwytając za uda i lekko unosząc kochankę napierając na nią ciałem. A przez to łącząc się z nią… w końcu poczuła twardą obecność kochanka w sobie. Powoli zanurzającą się głębiej.
Perka pomogła mu utrzymując się na jego ramionach i obejmując go nogami.
- Możesz… oprzeć… o ścianę. - Wyjęczała delikatnie poruszając biodrami.
- Ddobrze…- Patryk naparł na kochankę i powolnymi, monotonnymi pchnięciami dociskał ją do kafelków. Czuła wyraźnie jego leniwy ruch, pomiędzy biodrami rozchodzący się przyjemnością po ciele. Mężczyzna nie czuł się zbyt pewnie w tej sytuacji, toteż nie przyspieszał ruchów.
Perka wpatrywała się w niego ciesząc się tym jak ją wypełniał, tym że znów znalazła się w jego ramionach. Do tego pozycja była na tyle ciekawa, że była w stanie mu wybaczyć powolne tempo.
Niemniej nawet powolne ruchy nie powstrzymywały napięcia budującego się w ich ciałach. Doznania promieniujące z podbrzusza rozpalały zmysły Perki, przyspieszały bicie serca i oddech.
Perka doszła wtulając się w kochanka i chowając twarz w zagłębieniu pomiędzy jego szyją, a ramieniem. Patryk niewiele później.
- Tak… cudownie. - Wymruczała drżąc z rozkoszy.
- Mhmm…- odparł mało elokwetnie mężczyna nadal dociskając kochankę do kafelków prysznica.- Co… co... teraz?
- Łóżko? Wino? - Zosia objęła go mocno. - Potem kolejny raz?
- Podoba mi się ten plan, choć… wiesz dobrze, że raczej nie wymyślę niczego nowego w łóżku.- odparł ciepło jej kochanek.
- A po za łóżkiem? Jak myślisz, to biureczko mocno się będzie kołysać? - Zosia zaśmiała się. - Naprawdę… nie przejmuj się jakimiś udziwnieniami.
- No… biurko też może być.- zaśmiał Patryk powoli stawiając dziewczynę na nogi.
- Chcę się tobą nacieszyć i tyle, nie musimy przy tej okazji mnie wiązać, przyjmować dziwnych pozycji czy cokolwiek… Nawet jeśli masz ochotę na klasyczny numerek pod kołderką, ja się piszę. - Mrugnęła do mężczyzny i owinęła się jego ręcznikiem.
- Raczej na klasykę się piszesz… bo nie znam żadnych dziwnych pozycji… chwila… po co miałbym cię wiązać? - zadumał się Patryk i podrapał po czuprynie.- Ostatnio chyba ty wiązałaś mnie… ale wiesz… nie będę się mścił za to.
- To czasem przyjemne gdy jest się związanym, a ta druga strona pieści cię tak, że wijesz się w więzach błagając o więcej. - Zosia przeszła do pokoju i sięgnęła po swoje wino. - A potem… czasem.. lituje się i zdobywa cię jednym szturmem, lub namawia do różnych rzeczy. - Usiadła na łóżku wpatrując się z uśmiechem w kochanka. - Na przykład przywiązałbyś mnie do łóżka… pieścił ustami, długo.. namiętnie.. ale nie doprowadzając i błagałabym o to byś we mnie wszedł, a ty zamiast tego kazałbyś mi zaspokoić siebie ustami.
- Chcesz tego?- zapytał Patryk popijając ze swojego kieliszka i przyglądając się kochankę. - I czym tu cię przywiązać?
- Krawatem? Koszulą… może być cokolwiek. - Zosia zaśmiała się. - Wyobraź sobie, że mógłbyś mnie przywiązać w jakimś pustym boksie, wypiętą i zdaną na twoją łaskę i delikatnie uderzać palcatem… brzmi kusząco prawda?
- Brzmi dziwnie.. ale podniecająco…- zamyślił się Patryk i nagle zaczerwienił.- Sam nie wiem… mam wrażenie, że do tej sytuacji pasowałaby jeszcze… wiesz… ona… nasza lekarka uderzająca cię po pupie palcatem.
- Spodobała ci się zabawa we troje? - Zosia położyła się na łóżku odstawiając wcześniej kieliszek. Ręcznik nieco zsunął się z jej ciała odsłaniając sporą część piersi. - Zawsze mogłabym też dorobić się obróżki. Mógłbyś mnie prowadzać na smyczy.
- Gdzie niby… miałbym cię prowadzać. -zaśmiał się cicho Patryk speszony jej fantazjami. Podrapał się po karku.- Co do zabawy we troje… to nie wiem. Było miło… a skoro tobie było dobrze, to narzekać nie będę.
- Hm… mógłbyś prowadzać po swoim mieszkaniu…. gdybyśmy się wybrali w jakąś dzicz, mógłbyś mnie nawet zabrać na przechadzkę po lesie. - Perka przeciągnęła się, a ręcznik opadł zupełnie odsłaniając jej nagie ciało. - A co do zabaw we troje… jak już wspominałam jest mi dobrze też tylko z tobą.
- Pomyślę nad tą obróżką…- zaśmiał się cicho i lubieżnie Patryk wodząc spojrzeniem po ciele kochanki. Przełknął ślinę dodając.- T...ooo… chcesz tego wiązania?
- A ty chcesz spróbować mnie związać? - Zosia odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Na pewno dać ci w pupę. - wyjaśnił Patryk i szybko dodał głośno.- Klapsy!
Zosia przewróciła się na brzuch i nieco uniosła pośladki.
- Zapraszam… mogą być klapsy i cokolwiek ci przyszło do głowy.
- Naprawdę mnie prowokujesz.- słyszała jak podchodzi, słyszała zamach, poczuła uderzenie i… rozczarowanie. Nie. Nie. Nie… za słabo, za mało energicznie. Za bardzo boi się przyłożyć mocniej. Za dużo Patryk miał skrupułów.
- Mocniej. Wiesz, że byłam niegrzeczna… ukaż mnie. - Perka zakręciła pupą na zachętę. - Wiem, że masz nieco sił w tych rączkach.
- No dobrze…- szepnął Patryk i kolejny zamach zakończył się głośnym i mocnym uderzeniem. Ból i pieczenie przeszyły zmysły Zosi… perwersyjną rozkoszą.
- Jak byłaś niegrzeczna…- zapytał zaciekawiony kochanek.
- Pisałam… robiłam to… z dwoma kobietami… - Głos Perki stał się rozpalony. Chciała go zirytować… chciała więcej takich klapsów. Tylko czy Patryk będzie chciał. - Więcej.. proszę.
Kolejne uderzenia były coraz mocniejsze, a oddech mężczyzny przyspieszał. Już wcześniej zauważyła, że rozpalała go swoimi słowami… o pomysłach na wspólne zabawy. Bądź co bądź, choć jej kochanek nie był obdarzony inicjatywą, to chętnie realizował jej kaprysy. A teraz… zaczerwienione pośladki drżały przy każdym mocnym ciosie dłoni.
Perka wydawała z siebie coraz głośniejsze okrzyki rozkoszy i bólu. Starała się mówić dalej, by jeszcze nakręcić partnera, ale przychodziło jej to z coraz większym trudem.
- Związały mnie… moje.. oczy… usiadły na ustach… - Rozchyliła nieco nogi umożliwiając kochankowi trafienie w jej rozpalony kwiatuszek.
Co też czasem mu się udawało końcówką palców. Mocne i bolesne smagnięcia niczym biczem. Ból był dominującym doznaniem, choć okraszonym perwersyjną przyjemnością. Patryk już w pełni pozwalał sobie na silne ciosy, choć brakowało mu doświadczenia i wiedzy… i zamiłowania jakie miała choćby Wilga.
Zosia zaczęła skomleć. Nie mając co zrobić z dłońmi chwytała się kurczowo pościeli.
- Zwiąż… zwiąż mnie. - Wyjęczała, powoli tracąc nad sobą panowanie.
- Dobrze… już…- odparł Patryk, ale “już” nie nadeszło. Perka leżała z obolałą pupą i rozpaloną kobiecością, pozostawiona samej sobie, gdy jej kochanek pospiesznie szukał mocnych krawatów w szafie.
Zosia skorzystała z chwili by się uspokoić. To był Patryk… czy chciała się tak przed nim obnażać? Pokazywać swoją naturę. Obróciła się na bok i spojrzała z uśmiechem na umięśnioną sylwetkę.
Patryk nieświadomy jej rozterek przeszukiwał szafę z ubraniami. Miał już jeden krawat, ale potrzebował dwóch.
Zosia w tym czasie rozważała przewrócenie się na plecy, ale jednak obita pupa za bardzo dawała o sobie znać. Pozwoliła więc sobie na podsunięcie sobie poduszki pod głowę i obserwowanie wypiętej, zgrabnej pupy Patryka, który chyba uznał, że drugi krawat musi być w walizce.
- Mam krawaty… - stwierdził w końcu triumfalnie, ale po chwili spytał już mniej pewnym siebie tonem głosu.- Toooo… co dalej?
Zosia zaśmiała się. To było aż nazbyt kochane.
- Proponowałam byś mnie związał. - Uśmiechnęła się ciepło do kochanka. - Wiesz, że masz niesamowicie zgrabny tyłek?
- Nie... nie wiem. -odparł z uśmiechem Patryk i zamyślony spytał.- Jak… cię związać?
Perka położyła się na plecach i bardzo szybko podłożyła pod pupę poduszkę.
- Najlepiej za nadgarstki do wezgłowia łóżka… albo do jego nóg jak się nie da. - Rozłożyła ręce ułatwiając kochankowi zadanie.
Patryk zabrał się więc za wiązanie. Najpierw nadgarstek prawy, potem lewy. Przywiązał mocno i sprawdził, czy Zosia mogła się uwolnić. Nie mogła. Była na jego łasce.
- A teraz… co powinienem zrobić?- zapytał niepewnie.
- Co tylko masz ochotę. - Zosia naparła nadgarstkami na więzy. Sam fakt bycia zniewoloną już przyjemnie ją podniecał. - Najlepiej jeśli będziesz mnie podniecał, ale nie doprowadzał. Ale jeśli chcesz możesz mnie też po prostu wziąć. Jestem na twojej łasce.
- To prawda…- Patryk położył się na boku obok niej. Jego dłoń chwyciła za jej lewą pierś ściskając i miętosząc ową krągłość pod palcami, podczas gdy ustami zabrał się za lizanie i kąsanie prawej piersi… bawiąc się jej ciałem z entuzjazmem godnym odkrywcy Czarnego Lądu.
Perka pomrukiwała z zadowolenia kręcąc nieco biodrami, choć było to trudne z uwagi na obitą pupę. Jej kochanek był zajęty zabawą jej ciałem, rozkoszował się jej biustem… czasami boleśnie testując jego wytrzymałość, gdy lekko ciągnął za karmelek zdobiący szczyt lewej piersi. Potem skończył jednak nim zabawę by ustami wodzić po jej brzuchu, by językiem muskać pępek. Unikał przy tym podbrzusza… które robiło się najbardziej spragnione pieszczot. Niestety… Patryk miał wiele zalet, ale pomysłowość nie była jedną z nich.
Perka nic nie mówiła. Ta jego niewinność i prostota też była torturą i to jedną z tych słodszych. Nie zważając już na swoją obolałą pupę wiła się pod kochankiem starając się otrzeć o niego swoim rozpalonym kwiatuszkiem.
Co jednak nie było łatwe. Patryk niczym kocur lizał językiem po skórze jej brzucha, odsuwając się od jej łona, gdy próbowała je docisnąć do jego ciała.
Chciała mu coś rozkazać, domagać się ataku na swoje ciało, ale wiedziała, że wtedy zabawa się skończy. Zacisnęła zęby i oddychając z coraz większym trudem poddawała się pieszczotom.
Tym bardziej, że Patryk zajął się jej drugą nogą. Tym razem czuła na łydce i stopie swojej lewej, uniesionej przez niego w górę nogi, pocałunki i pieszczotę języka.
Milczała, choć nie była w stanie powstrzymać rozpalonego spojrzenia błądzącego za jego wargami i językiem. Ile by dała by poczuć je teraz w innym miejscu.
Czuła jak o jej biodro ociera się prężąca męskość, kolejna rozkoszna tortura. Niestety Patryk nie widział jej spojrzenia, całując i pieszcząc dłońmi jej lewą nogę, wodził palcami po udzie, a ustami powyżej kolana… wielbiąc jej ciało niczym niewolnik, choć w tej sytuacji był władcą sytuacji i jej władcą.
- Jest mi… tak mokro… - Perka wyjęczała kilka słów nie mogąc zapanować nad drżeniem swojego ciała.
- To… dobrze… czy źle?- zapytał Patryk na moment przerywając pieszczotę.
- Dobrze… bardzo dobrze. - Zosia wpatrywała się w niego wygłodniałym wzrokiem. - Pragnę ciebie.
- Ja ciebie też… no ale ja ciebie mam.- dodał żartobliwie i ukąsił łydkę kochanki.
Perka jęknęła głośno czując bolesną pieszczotę.
- T..tak. - Poruszyła nieco udem ocierając się o męskość kochanka. - Jestem cała twoja.
- Mhmm… wiem…- Patryk jak na złość skupił się tylko na jej nodze. Zapewne czynił to z premedytacją, bo jego twardy oręż pewnie domagał się już ciepłego wilgotnego zakątka do zanurzenia się w nim.
- N.. nie chciałbyś… sprawdzić jak mokra jestem? - Perka poruszyła udem jeszcze raz… i znowu. Ocierała się o męskość kochanka domagając się czułości.
- Nie powinienem…- stwierdził po chwili namysłu mężczyzna.- Przecież sama powiedziałaś, że mam cię doprowadzić do błagania.
- Tak… masz rację. - Zosia uśmiechnęła się. Miała o co prosiła. Nie pozostało jej nic innego jak pozwolić głowie pomału odpływać. - A… czy mógłbyś… pieścić mocniej?
- To znaczy… mam robić więcej malinek na twojej łydce?- zapytał Patryk zamyślony.
- Yhym… i nie tylko łydce… mogę być cała czerwoniutka.
- Możesz… ale co zrobisz w zamian?- zażartował Patryk spoglądając na usta kochanki.
- A czego sobie życzysz? - Zosia rozchyliła spierzchnięte z podniecenia wargi.
- Chcę twoich ust na moim…- Patryk wstał i klęknął obejmując klatkę piersiową dziewczyny nogami. Położył dłoń na jej głowie i przysunął czubek twardej z pożądania męskości do jej warg.
Zosia otworzyła usta i objęła nimi gorące ciało. Czując na języku znajomy smak, pozwoliła myślom odpłynąć. Patryk opierając się dłonią o czoło kochanki, zanurzył swoją dumę w ustach kochanki poruszając leniwie biodrami.
- Tak… to trzeba... robić?- zapytał.
Zosia przytaknęła ruchem głowy, bo z wypełnionymi ustami ciężko jej było mówić.
- To dobrze…- odparł Patryk poruszając mocniej biodrami i zanurzając twardy organ głębiej w ustach uwięzionej kochanki. - To bardzo… przyjemne.
Perka nie była w stanie myśleć. Z trudem obejmowała wargami męskość mężczyzny wijąc się pod nim z podniecenia. Jednak teraz to Patryk korzystał z sytuacji i wykorzystywał ją, tak jak mu proponowała wcześniej. Dysząc głośno mężczyzna przyspieszał ruchy bioder, choć nadal ostrożnie podbijał jej usta.
Perka zaczęła pod nim jęczeć, na tyle na ile pozwalały jej wypełnione usta. Jej biodra poruszały się nerwowo. Uda ocierały się o siebie. Czuła, że zwariuje jeśli coś jej nie wypełni.
Patryk , albo nie zdawał sobie sprawy, albo uznał że tak być powinno… bo zajęty zabawą zupełnie nie zwracał uwagi na te sygnały. A i Perka nie mogła się za bardzo wysłowić, mając usta wypełnione ukochanym.. coraz bliższym eksplozji.
Zosia wierzgała coraz mocniej. Starała się krzyczeć ale męskość wchodząca w jej gardło sprawiała, że przypominało to bulgotanie. Patryk zaś był całkowicie owładnięty zbliżającym się spełnieniem, że nie zauważał reakcji Zosi. Kolejne ruchy bioder i pieszczota jej warg budowały w nim napięcie, które w końcu znalazło ujście w eksplozji wprost do jej ust.
Zosia przełykała z trudem czując jak spora część wylewa się z jej ust.
Dopiero ulżywszy sobie nieco, Patryk odsunął się do tyłu i przyglądał kochance strapiony. Nie wiedział co dalej powinien zrobić.
- Dotknij mnie.. błagam. - Zosia zaskomlała dalej wijąc się na pościeli.
- Oczywiście… tylko gdzie dokładnie? - odparł zaskoczony tonem jej głosu mężczyzna.
- Mój kwiatuszek. - Zosia rozchyliła szeroko nogi pokazując zaróżowioną, drżącą kobiecość.
Patryk cofnął się jeszcze bardziej i pochyliwszy głowę, zaczął całować i smakować językiem intymny zakątek kochanki starannie, powoli i… bardzo delikatnie.
Perka naparła dłońmi na więzy. Chciała dojść, rozkosz i podniecenie zdawały się być nie do wytrzymania.
- Błagam… mocniej.
Patryk zanurzył więc palce w kobiecości kochanki, mocno, brutalnie i boleśnie… bo bez wyczucia. Nie bardzo wiedział co robi, ale starał się nadal całując Zosię po wrażliwym punkciku.
To jej wystarczało. Liczyło się tylko, że w końcu coś wypełniało jej wygłodniałe ciało. Nie była w stanie myśleć, więc pojękiwała tylko w rytm sztychów mężczyzny czując jak każdy kolejny bolesny atak coraz bardziej przybliża ją do szczytu. Mocno, mocniej… doznania rozkoszy i bólu mieszały się w głowie Perki, gdy jej ciało wiło się pod atakami kochanka. Jeszcze chwila, jeszcze trochę… tak! Czarownica naprężyła się w swoich więzach głośnym krzykiem oznajmiając swą przyjemność, a potem opadając na łóżko i drżąc od przeżytych doznań. Pomału docierał do niej ból w nadgarstkach i mocno doświadczonym kobiecym kwiecie. Jednak najważniejsza była ta euforia tuż po dobrym seksie. Zosia oddychała z trudem starając się skupić wzrok na kochanku.
- Cudowne… cudowny… - Głowa nie chciała skleić pełnego zdania.
- Mhmmm…- Patryk również nie wiedział co powiedzieć, więc przytulił się do związanej kochanki kładąc głowę na jej piersiach.
Zosia pozwoliła swojemu oddechowi i myślom się uspokoić. Czuła jak powoli zaczyna ją ogarniać zmęczenie.
- Co sądzisz… o takich zabawach?
- Są przyjemne…- stwierdził cicho Patryk przytulony do kochanki.
- Cieszę się… nie chciałam cię wystraszyć. - Zosia spróbowała się odprężyć ale więzy jej to mocno utrudniały. - Rozwiążesz mnie?
- Oczywiście. -rzekł Patryk siadając i sięgając do prawej dłoni. Nagle przerwał i zerknął na Zosię.- A powinienem?
- A chcesz mnie jeszcze podręczyć? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do kochanka.
- Nie wiem… przede wszystkim bowiem, nie wiem jak cię dręczyć.- odparł z uśmiechem Patryk rozwiązując prawą dłoń Zosi.
Perka zakręciła nadgarstkiem starając się rozruszać zesztywniały staw.
- Coś czuję, że nawet gdybyś dotykał się na moich oczach byłaby to słodka udręka. - Sięgnęła do męskości kochanka i delikatnie przesunęła po niej palcami. - Mógłbyś mnie brać delikatnie tak by tylko mnie podniecać, a nie doprowadzać… jest dużo sposobów.
- Wymagasz wiele ode mnie… zresztą po co mam dotykać siebie, skoro dotykam ciebie?- odparł Patryk uwalniając dłoń.- Zdecydowanie wolę pieścić twoje ciałko niż swoje.
Zosia rozmasowała nadgarstki.
- Oglądanie jak to robiłeś przez telefon było bardzo podniecające, wiesz? Cały czas myślałam o tym, że chciałabym by zamiast twoich palców obejmowała cię moja kobiecość. - Zaśmiała się cicho. - Być tu i móc tylko patrzeć… to byłaby prawdziwa tortura.
- Wtedy byłaś daleko.- przypomniał jej kochanek wodząc spojrzeniem po ciele Perki.
- I miałam ochotę wsunąć w siebie telefon i mieć nadzieję, że zamieni się w ciebie. - Zosia sięgnęła dłonią do jego męskości i zaczęła ją delikatnie pieścić.
- Bez… przesady… nie powinnaś… się tak poświęcać…- Patyk zadrżał, a to co czuła pod palcami Zosia reagowało pozytywne na dotyk.
- Nie wiem czy można to nazwać poświęceniem… pragnęłam ciebie. - Perka podniosła się i także przysiadła na łóżku by móc swobodniej bawić się męskością kochanka.
Patryk chwycił za jej włosy i przyciągnął twarz jej do swojej. Całował zachłannie jej usta, coraz bardziej stęskniony.
- Ja też tęskniłem… fantazjowałem o tym jak przychodzisz… jak rozbierasz… się idąc do mnie… podchodzisz na czworaka… całujesz i pieścisz moją dumę palcami…- szeptał pomiędzy pocałunkami.
Perka całowała go nie przerywając ruchu swoich dłoni. Im twardszy był organ Patryka tym śmielej się z nim zabawiała. A mężczyźnie coraz trudniej było mówić, więc skupił się na całowaniu, oraz ściskaniu dłonią krągłej prawej piersi Zosi. Kobieta przysunęła się do niego i przyklęknęła okrakiem ponad jego nogami dalej pieszcząc męskość kochanka.
- Nie musisz dziś spać, prawda?
- Mam wrażenie, że przekonasz mnie nie do nie zmrużenia dziś oka.- odparł żartobliwie Patryk. Mylił się… oboje padli ze zmęczenia tak po trzeciej.

Brzęk łańcuchów, chłód, cichy szept. Perka zerwała się z łóżka rozglądając dookoła i wciąż czując zimny dotyk żelaznej obręczy na szyi i kajdan na nadgarstkach. Bała się… czy czuła nadludzką rozkosz? Oba te wrażenia, były już teraz mglistym wspomnieniem, jak lochy, jak kajdany… jak oprawca/oprawczyni? Sen, koszmar? Coś niepokojącego na pewno.
Przetarła twarz starając się wybudzić i rozejrzała się wokół. Wymęczony kochanek leżał obok, na ubrudzonej śladami ich kolejnych figlów pościeli. Chrapał głośno, jego zadek sterczał w górę. Dookoła panował spokój i cisza. Było nadal ciemno… wszak noc jeszcze nie miała się ku końcowi. Ciało Perki było nieco obolałe od wykorzystywania… zwłaszcza pupa. Zosia poszła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Obmyta ze spermy i własnych soczków wróciła do łóżka. Przytuliła się do kochanka zaciągając się jego zapachem. Była ciekawa co dokładnie się jej śniło… choć bardziej… kto. Spróbowała się zdrzemnąć.
 
Aiko jest offline  
Stary 05-02-2019, 23:01   #89
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

28 marca


Poranne rozmowy i ćwiczenia

Zaspała! Gdy się obudziła, Patryk już się ubierał pospiesznie, zapewne spóźniony.
Podniosła się i przeciągnęła.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęła się do kochanka. - Dostanę całusa nim wybiegniesz?
- Oczywiście… i szkoda, że się obudziłaś. Zamierzałem cię porwać, gdy spałaś. - zażartował mężczyzna, nachylając się i całując usta rudowłosej.
Perka odpowiedziała na pocałunek.
- Jeszcze załatwiasz dziś coś w stolicy, czy lecisz już do domu. - Sięgnęła po porzuconą przy łóżku sukienkę.
- Niestety już wyjeżdżam.- odparł smutnie Patryk i spojrzał na sfatygowane krawaty.
- A co byś zrobiła… gdybym związał ci ręce i zabrał ze sobą? Gdybym cię porwał?
- Chyba musiałabym dać się porwać. - Perka wcisnęła się w sukienkę i uśmiechnęła do kochanka. - Tylko Jagodzie byłoby chyba smutno, gdybym do niej nie wróciła.
- Ale pomarzyć… dobra rzecz. - odparł z uśmiechem jej kochanek.
Perka zgarnęła swój prezent i złożyła go ostrożnie po czym jeszcze raz pocałowała Patryka.
- Odzywaj się do mnie czasem. - Uśmiechnęła się ciepło gotowa wyjść z pokoju razem z mężczyzną.
- Nie znudziłem ci się jeszcze? - zapytał Patryk biorąc do ręki swoją walizkę. I drugą dłonią chwytając dłoń Perki.
- Wprost przeciwnie. - Zosia zaśmiała się. - Pokazałeś, że mamy jeszcze sporo rzeczy do wspólnego przetestowania.
Wyszli razem. Ostatni całus na pożegnanie i… oboje musieli się udać w przeciwnych kierunkach. On do samochodu, a ona do pokoju z pozostawioną samą sobie Wilgą.
Bez trudu odnalazła pomieszczenie z numerem, które wynajęła im na noc i zapukała, ciekawa czy Jagoda już wstała. Pukanie nic nie dało, ale Perka znała już nawyki okularnicy. Wczesne wstawanie do nich nie nacisnęła. Zosia użyła klucza, a potem nacisnęła klamkę by dostać się do pokoju. Przy wejściu powitał ją Duch wesoło machając ogonem. Sama zaś artystka chrapała cicho na łóżku z kołdrą podwiniętą w górę aż do połowy ud. Zosia odłożyła na stolik swój prezent i dała psu jeść i pić. Z telefonem podeszła do okna ciekawa czy jeszcze uda się jej dojrzeć Patryka i wybrała numer matki.
Widziała jak odjeżdża i słyszała spokojny, ale i władczy głos matki. - Gdzie jesteś? Spóźniasz się. Czy wszystko w porządku?
- Jestem w Warszawie. O której możemy się u ciebie pojawić? - Perka oparła czoło o okno. Ciekawe czy gdyby zrezygnowała z tego wszystkiego i wyszła za takiego Patryka… nie… wtedy na pewno miałaby spokój od swojej matki.
- Napotkałaś ją… lub jakieś trudności z jej strony? - zamiast odpowiedzi było pytanie ze strony matki. - Rozmawiałam z kręgiem. Są niechętne dużej mobilizacji, bez twardych dowodów na istnienie zagrożenia.
- Nie. Myślę, że nie ma co mobilizować kręgu. Chcę pogadać i się czegokolwiek dowiedzieć… pokazać ci pewien szkic. - Zosia starała się zachować spokój. Nie lubiła rozmawiać z matką i teraz czuła jak cały dobry nastrój wywołany nocą z Patrykiem zaczyna się ulatniać.
- Dlaczego nie pojechałaś od razu do domu? Wiesz dobrze, że znajdzie się w nim pokój gościnny dla twojej towarzyszki? - zaczęła ją wypytywać matka.
- Dotarłam późno i nie miałam sił jechać dalej. Zjemy śniadanie i przyjedziemy.
- To kiepska wymówka. - usłyszała w odpowiedzi Perka. - Spotkamy się w okolicy podwieczorku, ale oczywiście możesz już teraz zadomowić się w swoim pokoju.
- Zajrzę wobec tego do swojego mieszkania. Myślę, że będzie mi tam wygodnie z Wilgą i wpadniemy na podwieczorek. - Zosia za nic na świecie nie zamierzała skazywać Jagody na dłuższy kontakt z matką niż to było konieczne.
- Czy to właściwe? Twoje mieszkanie nie jest tak bezpieczne jak nasza rodzinna willa.
- Jest prawie w centrum. Mówiłaś, że one nie lubią miast. - Zosia z całych sił starała się zachować spokojny ton.
- Tak. Ale ostatnia Baba Jaga pojawiła się na polskich ziemiach ponad sto lat temu. Reguły mogły się zmienić. - Zosia wiedziała, że matka była uparta i starała się na wszystkich wymuszać swój punkt widzenia.
- Najwyraźniej zagrożenie nie jest bardzo duże, skoro możemy spotkanie odłożyć do podwieczorku. - Perkę kusiło by rzucić telefonem.
- Ja tu pracuję. Nie każdy ma możliwość wiosennych wojaży po kraju. Niektórzy muszą zarabiać, pilnować domeny i przewodzić kręgowi. To spora odpowiedzialność. - odparła protekcjonalnym tonem matrona po drugiej stronie telefonu.
- Jakoś też udaje mi się zarabiać. - Zosia już prawie warknęła do słuchawki. - Widzimy się na podwieczorku.
- I wtedy porozmawiamy. Także o zarobkach. - odparła mamusia na pożegnanie.
Perka rozłączyła się i zirytowana prawie rzuciła telefonem, w ostatniej chwili przypominając sobie, że Jagoda nadal śpi. Niepewnie zerknęła w kierunku łóżka.

Nie zmieniło się tam jednak nic. Chrapanie było ciche, tyłek może bardziej wypięty. Malarka miała mocny sen… i chyba białą satynowa koszulkę nocną na ramiączkach.
Zosia zdjęła sukienkę i przebrała się w prezent od Patryka. Skoro miały jeszcze chwilę… mogła nieco poprawić sobie nastrój. Stanęła w nogach łóżka i zaczęła pomału całować kostki Jagody. Potem łydki i zmierzając dalej ku górze.
Okularnica próbowała niemrawymi ruchami nóg odgonić owo rozpraszające doznanie. A Zosia wędrowała coraz wyżej by w końcu przesunąć językiem po pośladku malarki.
- Jesteś nienasycona, co? - wymruczała Jagoda przeciągając się. - To dobrze, bo ja trochę zgłodniałam.
- Wyspana? - Perka pocałowała biodro kochanki ostrożnie sięgając palcami do jej kwiatu.
- Taaak... dla odmiany. - nie ruszając się z łóżka artystka wypięła w górę pośladki, by ułatwić Zosi zadanie. - Jakie atrakcje chcesz mi dziś zaprezentować?
Perka zanurzyła palce w kobiecości kochanki całując jednocześnie bok piersi Jagody przez jej koszulkę.
- Przyznam egoistycznie chcę sobie poprawić nastrój pieszcząc ciebie. Wybaczysz mi? - Poruszyła dłonią pieszcząc wnętrze malarki.
- Czy wyglądam, żebym narzekała? - wymruczała Jagoda prężąc się pod dotykiem kochanki i będąc coraz bardziej wilgotną. - Co się stało?
- Rozmawiałam z moją matką. - Zosia całowała pomału skórę malarki leniwie poruszając palcami w jej wnętrzu.
- Mhhmmm… nie powinno być odwrootnie. Nie powiinnaś domagać się sama pieszczot? - jęknęła cicho artystka sama poruszając biodrami.
- Skoro już cię obudziłam… mogę się nieco podomagać, prawda? - Perka nieznacznie przyspieszyła ruchu dłoni, dokładając kolejny palec.
- Możesz. - pisnęła cichutko Jagoda coraz bliżej ekstazy. Jej ciało zaczęło się wić, a z ust wyrywały ciche jęki i sapnięcia.
- Proszę.. moja Pani.. - Perka całowała skórę kochanki niestrudzenie poruszając dłonią w jej wnętrzu. - .. czy sprawisz swojej służącej nieco… przyjemności?
- Naaapradę…- jęknęła Wilga głośno dochodząc. Przez chwilę łapczywie łapała powietrze, a potem spojrzała na Zosię mówiąc. - A jeśli zamarzy mi się byś zawsze ubierała się jak pokojówka i udostępniała mi swoje ciało w każdej chwili?
- Wtedy… - Perka wysunęła palce z malarki i opadła na łóżko obok, przeciągając się na jej oczach w seksownej piżamce. - Będę musiała sobie kupić więcej strojów pokojówki, bo z jednym może być trudno.
- Ty sobie z tego nie żartuj. Mówię serio. Boję się że przesadzimy i naprawdę stanę się twoją Panią. A ty moją seksniewolnicą. - odparła Wilga wystawiając język. A potem zarządziła nie znoszącym sprzeciwu tonem. - A teraz usiądź plecami do mnie.
Perka posłusznie usiadła na łóżku odwracając się tyłem do Jagody.
- Co byłoby w tym złego? - Spytała patrząc grzecznie w ścianę znajdującą się naprzeciwko łóżka.
- Seks loszek? - wymruczała cicho Wilga. - Z łańcuchami? Wiesz co mi czasem…-
Dłonie artystki przesunęły się pod pachami Perki i wślizgnęły pod delikatny materiał koszulki. Zacisnęły na piersiach, każda na jednej.- … roi się w głowie. Jakie mroczne fantazje.-
Masowała i ugniatała biust kochanki z entuzjazmem i pewnością siebie, ocierała jedną pierś o drugą, lizała szyję przytulona do pleców Zosi.
- Mam nadzieję, że kiedyś pozwolisz mi ich doświadczyć. - Zosia pomrukiwała z zadowolenia prężąc się w ramionach kochanki.
- To cię miało odstraszyć. - mruknęła zawstydzona Jagoda, boleśnie ściskając biust kochanki w ramach “kary”.
- Ach.. tak… - Sama nie była pewna czy przytaknęła na wypowiedź Wilgi czy aprobowała jej działania.
-Ach tak…- zachichotała Jagoda miętosząc mocno, dwie krągłe półkule kochanki. - Zaczynam mieć naprawdę ochotę, by to zrobić… Nigdy… wiesz… nie miałam zbyt wiele doświa… gadam głupoty.- ukąsiła boleśnie szyję Zosi dodając. - Podwiń i rozchyl nogi.
Perka podciągnęła uda do piersi rozchylając je szeroko.
- Zbyt wiele? - Zosia spróbowała delikatnie pociągnąć kochankę za język.
- Zbyt wiele głupot… gadam.- odparła malarka sama wodząc językiem po skórze. Wyciągnęła prawą dłoń spod koszulki nocnej i sięgnęła nią do kobiecości kochanki, pocierając ją na razie energicznymi ruchami.
- To… podniecające głupoty. Pani. - ciało Zosi zadrżało od pieszczot kochanki.
- Doprawdy?- palce malarki rozchyliły płatki kwiatu rudowłosej, kciuk muskał wrażliwy punkcik.- Co cię tak podnieca w moich wypowiedziach? Jaka wizja?
Zosia zamruczała czując delikatny dotyk.
- To, że… nie do końca wiem co się wydarzy… spodziewam się pieszczoty ale nie wiem… jaka będzie. - Delikatnie poruszyła biodrami ocierając się o palec Jagody.
- A kto powiedział że będzie jakaś? Mogę ugryźć. - zamruczała Pani boleśnie ściskając pierś Perki i kąsając jej płatek uszny ząbkami.
Zosia jęknęła cicho.
- Tak… to prawda i to… także jest podniecające… moja Pani.
- Mam… wrażenie, że tracimy kontrolę nad sytuacją… i boję, że mi się to podoba. - jęknęła podnieconym głosem malarka i silnym ruchem dłoni, zanurzyła palce w miękkim zakątku kochanki między udami. Towarzyszyło temu lubieżne mlaśnięcie, rozkosz i… ból, bo Wilga wiedziała, że nie musi być delikatna przy Perce.
Perka krzyknęła z rozkoszy.
- Czego… się.. obawiasz? - Z trudem łapała oddech czując jak jej własne ciało zaciska się na intruzach. - Ach.. Patryk wsunął tam.. całą dłoń.
- Ładnie to tak ? Myśleć o innym kochanku w takiej chwili? - droczyła się malarka wciskając jednak całą dłoń w kwiatuszek kochanki. Nie tak duża, za dłuższa i węższa poruszała się szybkim energicznym tempie… znacznie intensywniej niż z przy figlach z Patrykiem. I opuszki palców docierały dalej.
Z ust Zosi wyrwało się jedno, długie jęknięcie bólu i rozkoszy. Zamarła poddając się agresywnym atakom i czując jak jej głowa odpływa. Dłoń malarki była drobniejsza, ale i tak wrażenie było niesamowite. A Wilga nie ustawała w swoich pieszczotach, ściskając raz jedną raz drugą pierś kochanki i poruszając energicznie dłonią w coraz bardziej wilgotnym i coraz bardziej rozpalonym zakątku rudowłosej. Chrapliwy oddech artystki świadczył o pobudzeniu. Przy którymś z kolei ataków Perka doszła z głośnym okrzykiem. Oparła się mocno plecami o piersi kochanki z trudem łapiąc oddech.

- Teraz klęknij przed łóżkiem… golutka…- wymruczała cicho Wilga wypuszczając kochankę ze swoich objęć.
- Oczywiście moja Pani.
Zosia z trudem stanęła na nogach i uwolniła się z koszulki nocnej. Powoli klęknęła we wskazanym miejscu.
Jagoda również się rozebrała, usiadła przed kochanką rozchylając nogi. Oparła się na lewej dłoni prawą masując swoją pierś.
- Bez rączek…- zamruczała.
Perka przytaknęła ruchem głowy i sięgnęła językiem do kwiatu kochanki. Lizała go pomału nie zanurzając się w kobiecości malarki.
- Milutko… wiesz, że delikatna jestem…- zamruczała artystka poddając się pieszczocie kochanki.
Zosia ponownie przytaknęła teraz jednak zahaczając czubkiem nosa o wrażliwy punkcik kochanki. Nie przyspieszała powoli spijając rozkosz malarki.
- Może to potrwać dłużej… niestety…- mruczała Jagoda masując swój biust zerkając w dół na swoją “pokojóweczkę”. Lekko napierała podbrzuszem na kochankę oddychając coraz ciężej.
Zosia przerwała na chwilę by uśmiechnąć się do Wilgi.
- Mamy czas, moja Pani. - Sięgnęła czubkiem języka do wrażliwego punkciku malarki i zaczęła go równomiernie drażnić.
- To dobrze… wyglądasz bardzo… pobudzająco… wiesz?- pisnęła cicho artystka oblizując wargi. - Rozpalasz mnie…-
Co się zgadzało z tym co Perka smakowała językiem.
Zosia zakręciła pupą jak zadowolony, posłuszny piesek i pozwoliła sobie na to by sięgnąć głębiej językiem. Nadal powoli i delikatnie. I odczuwała wyraźną reakcję kochanki, artystka oddychała coraz częściej i szybciej. Jej ciało drżało, gdy sama coraz mocniej ugniatała i masowała swoje piersi dłonią.
- Jeszcze troszeczkę Zosiu.- szeptała gorączkowo.- Jeszcze trochę…
Więc kontynuowała. Niczego nie poganiając, pozwalając sobie na leniwe ruchy językiem i ocieranie się czasem policzkiem o uda kochanki.
- Jeszcze… jeszcze…- Jagoda opadła na łóżko i leżąc masowała swoje ciało dłońmi. Prężyła się już blisko finału tych figli.
Zosia ostrożnie possała wrażliwy punkcik malarki, chcąc jej pomóc w dotarciu na szczyt.
I usłyszała głośny jęk dowodzący, że jej się udało. Ciało malarki się wpierw wygięło w łók, a potem całkiem rozluźniło. Powróciła do delikatnego lizania kwiatu kochanki, gdyż Pani nie pozwoliła jej przerwać.
- Wiesz że tak możesz spędzić cały dzień nawet…- zachichotała artystka czując muśnięcia języka.- To bardzo przyjemne.. dla mnie.
- To dobre, by utrzymać ładny kształt policzków. - Zosia złożyła namiętny pocałunek na kwieciei kochanki, wsuwając język w jej kobiece wargi.
- Heeej… ja mówiłam… serio.- pisnęła cicho Jagoda znów czując dotyk Zosi w sobie. - Myślę… że wiesz… powinnaś… przeeestać.
- Jeśli mi rozkarzesz, pani. - Zosia przeciągnęła językiem po całym kwiecie malarki.
- Wiesz dobrze, że nie chcę byś przestała.- jęknęła artystka zakrywając twarz dłońmi.
Więc Perka kontynuowała. Miały czas do podwieczorku… choć pewnie dobrze byłoby się ogarnąć do 13-tej nim się doba hotelowa skończy, ale na pewno mogła jeszcze chwilę pospełniać zachcianki swojej ulubienicy.
- Okrutna…- pojękiwała malarka w walce między przyjemnością, a obowiązkiem. Napierała biodrami na język kochanki, aż wreszcie zdołała wydyszeć.- Powstań oprzyj się.. o okno i wypnij tyłeczek.
- Dobrze, moja Pani. - Zosia podniosła się całując kwiat malarki na pożegnanie i grzecznie podeszła do okna, opierając się o nie i wypinając mocno.
- Okropna…- słyszała za sobą szuranie stóp Jagody podążającej za nią, a przed sobą ulicę pełną ludzi. Zosia zdawała sobie, że jest całkiem dobrze widoczna z okna, choć pewnie mało kto spoglądał w górę. Mocny klaps w prawy pośladek rozgrzał jej ciało.
Perka jęknęła głośno wpatrując się w przechodniów. Była ciekawa czy ktoś ją zobaczy… świadomość tego ryzyka była przyjemnie podniecająca.
- Tak Pani. - Wymruczała, pozostawiając na szybie nieco pary.
- Prowokująca, lubieżna, nienasycona, tylko udająca posłuszną...- kolejne uderzenia dłoni spadały na pośladki rudowłosej czarownicy. A choć Jagoda nie miała dość sił, by naprawdę mocno uderzyć to wkładała w każdy cios całą energię. Czerwona pupa drżała i promieniowała ciepłem pod kolejnymi uderzeniami.
- Jestem… posłuszna… twoja… cała twoja. - Perka pojękiwała coraz głośniej, czując jak wraz z bólem na jej ciało promieniuje przyjemne podniecenie.
- Tylko tak mówisz… prowokujesz mnie.- wymruczała Jagoda tuląc się do ciała kochanki i zanurzając palec między jej pośladki w norce perwersyjnych rozkoszy.
Zosia westchnęła z rozkoszy i jeszcze wyszła dłoni kochanki naprzeciw.
- Cała twoja… tylko twoja… - Mruczała z zadowolenia.
- Kłamczuszek w dodatku.- okularnica zachichotała poruszając palcem i liżąc językiem ślady po niedawnych swoich ugryzieniach. Wysunęła palec z owej kryjówki.- Może.. resztę dokończymy u ciebie. Ja ci jeszcze coś muszę pokazać. Miałam… wizję wczoraj. Nie Babę Jagę… inną.
Perka jęknęła niezadowolona i zupełnie naga oparła się o parapet.
- Czemu po mnie nie zawołałaś… nie chcę byś była sama przy tych wizjach. - Przyjrzała się w skupieniu Jagodzie, starając się odizolować od rozkoszy domagającej się ciągu dalszego ich zabaw.
- Wejść wam do pokoju i przeszkadzać w zabawie? Zastać was gołych?- zapytała malarka siadając na łóżku, a potem klękając przy nim i sięgając pod nie.. gdy przypomniała sobie, gdzie rzuciła szkic. I wypinając przy poszukiwaniach tyłeczek.
- Są telefony w pokojach, wiesz… poza tym nie mów, że nie chciałabyś tego zobaczyć. - Zosia skupiła wzrok na pupie malarki. Powoli sięgnęła do własnego kwiatuszka czując jak brak szczytu staje się nie do zniesienia. - Mnie związaną… go wciskającego swoją męskość w moje usta.
- Ttaak.. ale wiesz.. wolałabym nie być zobaczona.- mruczała zawstydzona artystka.- Cholera… chyba nie dosięgnę.
- Ach tak. - Perka przyspieszyła ruchy swojej dłoni, zanurzając palce w swoim własnym kwiecie.
- Jeszcze troszeczkę…- mruczała tymczasem artystka powoli wciskając się pod łóżko, co było możliwe przy jej drobnej budowie ciała.
- Tak.. troszeczkę. - Zosia pieściła się coraz śmielej, teraz dodatkowo ściskając jedną ze swoich piersi. - jeszcze.
- Mam!- krzyknęła Wilga odruchowo kręcąc wypiętą pupą.
Perka jęknęła dochodząc.
- Doskonale. - Wydusiła z siebie.

- No… nie bardzo…- stwierdziła czarownica wyciągając szkic i podała go Zosi.- Wiele tu nie ma, więc to chyba dobrze.
Zosia sięgnęła po rysunek czystą dłonią.
- Tak.. chyba. - Przyjrzała się nowej pracy Wilgi.
Naniesione na papier kreski tworzyły dwie pozbawione twarze postacie w garniturach, równie męskie co żeńskie. Znajdowały się one w jakimś podziemnym parkingu, tunelu? I to było wszystko.
- Jakie miałaś odczucia, gdy to rysowałaś? - Zosia oddała Jagodzie pracę.
- Zagrożenie. Czułam się jak zwierzyna w pułapce. Nie było to przyjemne, ale i… nie było tak ciężko. Do takich wizji przywykłam.- uśmiechnęła się Jagoda zakładając opadające na twarz kosmyki za ucho.
- Obawiam się, że tak będziesz się też czuła u mojej matki.. a przynajmniej ja tak się czuję. - Zosia westchnęła ciężko. - Prysznic? Chciałabym cię jeszcze zabrać w dwa miejsca.
- Jakie miejsca?- zapytała Wilga przyglądając się kochance.
- Sklep plastyczny… i sklep z innymi zabawkami. - Zosia wyszczerzyła się do Jagody wydobywając z plecaka świeże ubrania.
- No tak… tego nam jeszcze potrzeba. Zabawek.- zaśmiała się cicho malarka i dodała.- Prysznic osobno, bo nigdy stąd nie wyjdziemy. A gdzie wypróbujemy zabawki?
- Moja matka namawia mnie byśmy nocowały u niej, ale ja wolę swoje mieszkanie. - Perka uśmiechnęła się do Jagody ruszając do łazienki. - A wypróbować… możemy nawet w aucie.
- No… ale w aucie nie możesz być ubrana jak pokojówka.- odparła okularnica wystawiając języczek w odpowiedzi.
- Czemu? - Zosia zatrzymała się i obejrzała na malarkę z lubieżnym uśmiechem.
- Będziesz przyciągać uwagę. - pisnęła zawstydzona Jagoda.
- Mi to nie przeszkadza. - Perka mrugnęła do malarki. - Idę się myć.
- Jesteś szalona.- usłyszała za sobą głos przyjaciółki wyraźnie załamanej jej odpowiedzią.
Perka wzięła szybki prysznic i na razie wcisnęła się w koronkową bieliznę, normalne dżinsy i koszulkę. W lustrze dostrzegła ślady po więzach na nadgarstkach, więc już w pokoju narzuciła jeszcze na to rozpiętą koszulę.
- Korzystaj śmiało. - Wskazała malarce łazienkę. - Spakuję nas.
- Dobrze.- odparła szybko Wilga wchodząc do łazienki z przygotowanymi do ubrania rzeczami.
Perka założyła na nogi trampki i zabrała się za zbieranie porozrzucanych po pokoju rzeczy. Po wszystkim napoiła Ducha i zabrała się za okazywanie mu nieco czułości, tarmosząc wilczura. Na co odpowiedział kładąc się na boku i odsłaniając brzuch, by w ten sposób pokazać gdzie domaga się pieszczot.
Wildze prysznic zajął dość długo. Ale wyszła z łazienki z włosami upiętymi w kok, białej koszuli zapiętej aż pod kołnierzyk i czarnych jeansach. Oczywistym było dla Zosi, że starała się nie przyciągać uwagi strojem. Acz… zgrabnej sylwetki nie zdołała zamaskować.
Wyglądasz wspaniale. - Perka uśmiechnęła się do kochanki i podała jej jeden z plecaków, sama biorąc resztę.
Ty też.- odparła wesoło Jagoda zakładając plecak.- Ty przodem, ja idę za tobą.

Zakupy

Zosia przytaknęła i ruszyła do wyjścia. Po drodze zostawiła klucz na recepcji i po załadowaniu się do auta skierowała je w kierunku ulicy Mazowieckiej, warszawskiego zagłębia sklepów plastycznych. Jagoda siedziała cicho i grzecznie jak trusia. Niestety atmosfera miasta nieco ją onieśmielała, więc takie odważne pomysły na urozmaicenie podróży się jej nie trafiały.
Zosia zaparkowała z trudem w okolicy uniwerku i poprowadziła malarkę do sklepów by ta na spokojnie uzupełniła swoje zapasy. Na Mazowieckiej sklepów plastycznych były cztery sztuki i Perka była pewna, że Jagoda znajdzie tam wszystko czego potrzebuje.
- Weź może jakąś tubę na papier, potwornie się to gniecie na pace. - Stanęła z boku, pozwalając Wildze wybrać czego potrzebuje. W sklepie jak zwykle pełno było studentów pobliskiego ASP. To właśnie przez jednego z ich studentów znała to miejsce.
Jagoda wpasowała się w to miejsce idealnie, wyglądała jak jedna z pierwszoroczniaczek i zahukanych studentek z prowincji. I szybko trafił się młody artysta chętny z pomocą w kwestii wyboru farb oraz węgielków do rysowania. Jak i do taszczenia tego do opla Perki.
Zosia przyglądała się temu wszystkiemu z rozbawieniem. Wilga musiała rzeczywiście się bardzo starać, skoro ukończyła uczelnię nietknięta. Wsiadła do auta dając się Jagodzie pożegnać z wielbicielem tak jak tylko miała ochotę. Co ograniczyło się do uścisku dłoni przez wstydliwą malarkę.
- Jest tu jeden sklep z zabawkami prowadzony przez czarownicę. - Odezwała się gdy Jagoda zajęła miejsce pasażera. - Niezbyt przepada za moją matką i trzyma się na uboczu kręgu, wobec tego całkiem dobrze się dogadujemy. - Zosia wyszczerzyła się do malarki i wyjechała pomału z parkingu. - Jesteś głodna? Obok mojego mieszkania jest kilka smacznych knajpek.
- Powinnyśmy zjeść, jeśli liczysz na to że twoja Pani zechce zaszaleć ze swoją pokojówką. By nabrać sił. - odparła żartobliwie Jagoda. I spytała - To jak dobrze się dogadujecie?
- Zdarzyło nam się spędzić wspólnie jeden czy dwa sabaty. - Perka zjechała na Marszałkowską i uśmiechnęła się do Jagody. - Najpierw posiłek czy najpierw zakupy?
- Najpierw coś zjedzmy. - zadecydowała Wilga. - W twojej ulubionej.
- Wiesz… - Zosia skręciła w kierunku alei. - Mieszkałam tu jako student.. jadałam raczej w tanich lokalach.
- Rozumiem. Tak czy siak zdam się na twój gust. - odparła ciepło Wilga.

Perka pokręciła głową, ale posłusznie skręciła w Jana Pawła, bo po chwili wjechać pomiędzy powojenne bloki. Odruchowo zaparkowała na ciasnym miejscu parkingowym nie poświęcając temu zbyt wiele uwagi. Gdy wysiadły i wypuściły Ducha pokazała Wildze, na jedno z okien w szarym budynku.
- Tam jest moja kawalerka. Moja matka nie przepada za centrum więc wybrałam coś tak by mnie często nie odwiedzała. Knajpa jest niedaleko. - Uśmiechnęła się niepewnie do Jagody. Dziwnie było pokazywać w miejsce, w którym żyła przez tyle lat.
- Mhmmm… to idziemy teraz do knajpy? - spytała Wilga spoglądając w górę na okno mieszkania kochanki.
Zosia przytaknęła i przeprowadziła je przez niewielką bramę między budynkami. Pokonały jedną przecznice i znalazły się przy ciągu pawilonów. Po drugiej stronie był podobny budynek tylko w całości wypełniony sexshopami.
- To jakieś zagłębie w Warszawie… czasem tam się zaopatrywałam, ale mój ulubiony sklep jest gdzie indziej.
- To… jakie masz plany na te zakupy? - zaczerwieniła się Jagoda podążając za swoją rudowłosą przewodniczką.
- Kupię wszystko na co spojrzysz i ci się oczy zaświecą. - Zosia wyszczerzyła się i wprowadziła malarkę do wąskiego lokalu z pierożkami robionymi na parze. Pomieszczenie mogło mieć maksymalnie 2 metry szerokości i z dziesięć długości. Przy jednym ze stolików siedzieli jacyś azjaci, którzy na widok Zosi i Ducha tylko skinęli głowami i wrócili do przeglądania jakichś koralików. Pomieszczenie wypełniała para i duchy… Zosia już do tego przywykła, a nie spodziewała się by malarka je wyczuła.
- No więc… na mój koszt? - Zosia spojrzała niepewnie na Jagodę ciekawa czy taki lokal jej odpowiada. - Jakby co jest też pyszna zielona herbata.
- Nie znam się za bardzo na tej kuchni. Może ty wybierzesz? - zapytała cicho Jagoda rozglądając się dookoła. - Może być na twój koszt.
- Siadaj. - Perka wskazała jej jedyną kanapę w pomieszczeniu. Z za baru wyszła drobna azjatka i podała Duchowi miskę z wodą, a Perka na spokojnie zamówiła cztery typy pierożków by Jagoda mogła co nieco popróbować. Szybko dołączyła do niej przy stoliku. - Mojej matce niezbyt odpowiada, że jadam w takich lokalach… ale jej w ogóle mało co odpowiada. - Wyjrzała przez okno przeglądając wystawy sexshopów znajdujących się po drugiej stronie ulicy i oceniając co się pozmieniało.
- Moja mama… - dalsze słowa nie przeszły przez usta Wilgi coraz bardziej zapchane pierożkami. Chyba jej smakowały. Sama Zosia czuła jak czubkiem stopy okularnica pociera jej kostkę. - … bardzo opiekuńcza była, tyle że chciała mi życie ułożyć… wedle własnego widzimisię… miała uraz do babci i jej nauk.
- Moja ma uraz do mnie. - Zosia chwyciła pałeczkami jeden z pierożków. - Jak można być taką długo wyczekiwaną i tak nieidealną córką.
- To chyba lepiej niż przerażać. Moja mama… - mruknęła Jagoda wpatrując się w swój talerz z niedobitkami pierożków. - … chyba sądziła, że mój stan jest jakąś zemstą przodków za jej odstępstwo.
- Jako ta normalna.. wiesz, pewnie miała problem bo nie za bardzo mogła ci pomóc. Głupio, że od razu nie skierowała cię do babci. - Perka przesunęła na środek swój talerz, by Wilga mogła się i z niego częstować.
- Nie zaczynała jako normalna. Miała moc i talent. Nadal trochę ma, choć… raczej niedobitki tego co kiedyś. Nie rozmawiały ze sobą przez całe moje życie… jedynie listy pisały. - obuta stopa Jagody wodziła powoli po łydce Zosi. - Albo komunikowały się poprzez mnie.-
Okularnica spojrzała na Perkę. - A u twojej mamy zostaniemy, czy wracamy do ciebie?
- Namawia mnie byśmy tam zostały, że podobno będzie bezpieczniej. - Zosia westchnęła ciężko i otarła się nogą o stopę malarki. - Ale chce najpierw wysłuchać co ma do powiedzenia. Wolałabym spać u siebie.
- Ja też wolałabym spać u ciebie. - zachichotała Jagoda szepcząc te słowa wprost do ucha Zosi, gdy się ku niej pochyliła. - Pokażesz mi mieszkanie zanim pójdziemy do drugiego sklepu?
- Jasne. - Perka uśmiechnęła się ciepło. - Najedzona?
- Mhmmm… przydałoby się spalić trochę kalorii. - zaśmiała się cicho Wilga i dodała ostrożnie. - Jeśli jesteś w nastroju.
- Jak zwykle. - Zosia odniosła talerze do lady i przywołała Ducha, który już zajadał się jakimiś podrzuconymi mu resztkami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 05-02-2019, 23:04   #90
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Domowe niespodzianki


Droga powrotna nie zajęła im wiele czasu, zgarnęły z auta kilka rzeczy, głównie karmę dla Ducha i weszły do jednej z ciasnych klatek. Wszystko było raczej zadbane, była też winda. W ostatnich czasach mieszkania w centrum zrobiły się potwornie drogie. Wjechały prawie na samą górę cisnąć się w windzie z szalejącym z entuzjazmu Duchem, który najwyraźniej wiedział, że wraca do domu.
Samo mieszkanie… nie było duże, choć pewnie wiele osób nie nazwałoby go kawalerką.
- Rozgość się. - Zosia zrzuciła buty i weszła do środka. Duch już radośnie poleciał do wciśniętego w jednym z narożników legowiska i z radością opadł na nie. - Jakby co nie ja odpowiadam za wystrój… moja matka kogoś zatrudniła bym “żyła godnie”.
- Ładnie tu. - stwierdziła Wilga rozglądając się ciekawsko. A Zosia sprawdziła stan najbliższego kwiatka w doniczce. Mieszkankiem opiekowała się Baśka, daleka kuzynka Zofii. I w zamian za sprzątanie i podlewanie mogła je wykorzystywać do własnych celów. Głównie randkowych.
Roślina była żywa, grunt wilgotny. Basia wywiązywała się ze swoich obowiązków.
Zosia napisała do niej smsa, że przez chwilę będzie w mieście i będzie korzystała z mieszkania.
- Jeśli chcesz to zwiedzaj śmiało. - Odłożyła telefon na małe biurko. - Kawy?
- Czegoś mocniejszego? Na odwagę. - zaproponowała Jagoda, gdy Perka zauważyła płytkę CD, podpisaną grubym mazakiem “Zabawa Walentynkowa ^^” leżącą na tym biurku.
- Jasne… - Zosia odpaliła laptopa, którego zostawiła tutaj na pastwę Basi i kiedy stary sprzęt się odpalał przeszła do kuchni. Tak jak się spodziewała Basia nawet jeśli używała barku to go uzupełniała, więc mogła swobodnie wydobyć z niego ulubiony miód i nalać odrobinkę sobie i nieco więcej Jagodzie.
- Wolisz seksownie czy może uroczo? - usłyszała z pokoju głos Wilgi, która zabrała ze sobą podręczny plecaczek.
- Uroczo. - Zosia pomału schowała butelkę, dając przyjaciółce nieco więcej czasu.
Gdy wróciła z alkoholem, artystka zdjęła już spodnie i koszulę… by zamienić ją na sukienkę w kwiatuszki z dekoltem oraz guziczkami znaczącymi szlak od szczeliny między piersiami aż do podbrzusza. Jak na uroczą sukienkę, była też dość krótka, bo sięgała do połowy gołych ud.
- I jak? - zapytała nieśmiało. - Uznałam, że skoro mnie gościsz to powinnam być… bardziej warta twojego wysiłku.
- Ślicznie. - Zosia podała jej szklaneczkę z uśmiechem wpatrując się to w oczy malarki, to w jej głęboki dekolt.
- Cieszy mnie to… choć wiem, że potem to będzie cud, jeśli przyjdzie nam nosić chociaż majtki na pupie. - zaśmiała się cicho artystka upijając nieco trunku.
- Jeśli unikniemy noclegu u mojej matki… tak obiecuję, że nie dam ci nosić nawet majtek. - Zosia wyszczerzyła się upijając nieco ze swojej szklanki. - Znalazłam jakąś płytę na biurku i jestem ciekawa jej zawartości, chcesz zerknąć?
- Tak. Możemy. - zgodziła się malarka poprawiając okulary na nosie i zapytała przekornie. - A co jeśli zostaniemy u twojej mamy? Zakradniesz się do mojej sypialni o północy?
- Dużo wcześniej. - Zosia podeszła do lapka i włożyła płytkę do laptopa. Czekając aż zobaczy zawartość.

Płyta zawierała jeden plik wideo, co Perki oczywiście nie dziwiło. Podobnie jak dłoń Wilgi wodząca po jej pupie, gdy pochylała się nad laptopem. Zosia odpaliła plik poruszając nieznacznie biodrami i ocierając się o rękę malarki.
Chłopak w okularach, jakaś blondynka w skąpej sukience… i Basia kręcąca pupą przed kamerą. Pupą w stringach, bo oprócz t- shirta i kabaretek nie miała chyba nic na sobie. Żarty i picie whisky. Wszystko to działo się w mieszkaniu Zosi. Na jej łóżku. Dziewczyny obsiadły chłopaka z obu stron i zaczęły się całować na jego oczach, a potem i jego całowały. Palce kuzynki ześlizgnęły się po jego torsie i zaczęły majstrować przy rozporku jego spodni. Kuzynka Basia była… rozrywkowa.
Perka z uśmiechem przyglądała się tym zabawom. Nie bez powodu odnajdywały z Basią wspólny język. Obejrzała się na Jagodę.
- Chcesz oglądać dalej?
- Nie wiem… a ty? - zapytała w odpowiedzi malarka, dla której to był tylko filmik pornograficzny. Jeszcze nie zorientowała się, gdzie był nagrywany. Basia natomiast przez ten czas uwolniła pal rozkoszy z okowów spodni. I to dosłownie, chłopak miał imponujący potencjał, a palce Basi wyraźnie zamierzały zapewnić pełną gotowość.
- Jestem nieco ciekawa, do czego wykorzystała moje łóżko. - Perka postukała palcem w ekran pokazując jedną z dziewczyn. - To moja kuzynka, opiekująca się tym mieszkaniem.
- Och… i ona naprawdę zamierza? - zapytała Wilga wodząc całą dłonią wypiętych pośladkach Perki, gdy obie patrzyły, jak głowa Basi opada na to monstrum. Usta obejmują je, gdy schodziła w dół. Nieznana Zosi blondynka również to oglądała przyciskając jedną ręką twarz ich kochanka do swego dekoltu, a drugą jeszcze masując swoją pierś.
- Zanurzyła prawie całego. - stwierdziła z niedowierzaniem artystka.
- Yhym… podniecające, prawda? - Peeka zamruczała pod dotykiem Jagody, wpatrując się w ekran.
- Tak. Trochę. Zwłaszcza przy świadomości, gdzie to robili.- zgodziła się z nią kochanka wodząc palcami pośrodku pupy Zosi. Blondynka pociągnęła za włosy Basi uwalniając męskość kochanka od jej ust. I zaczęła się z nią namiętnie całować. A żeby biedaczkowi nie było żal, palce obu dziewcząt wodziły po tym twardym palu dobrze widocznym na środku ekranu.
Perka zaczęła poruszać mocniej pupą, dociskając palec kochanki do swoich spodni. Jej oddech przyspieszył odrobinę od widoków, a przede wszystkim od działań malarki. Jeansy były irytująco za grube, a palce malarki za smukłe i zbyt delikatne by Zosia mogła poczuć wyraźnie pieszczotę. Obserwowała więc ruchy palców dwóch dziewcząt na męskości kochanka i po chwili sytuacja zmieniła się. Basia oderwała się od kochanki i zaczęła ściągać t-shirta odsłaniając mlecznobiały zgrabny biust z twardymi karmelkami na ich szczytach. Blondynka przyssała się do jednej piersi, a chłopak zajął drugą. A Zosia… poznawała kuzynkę od nowej strony. Owszem, uczestniczyły razem w sabatach… ale alkohol i zioła jakie były podczas nich używane, nieco mąciły wspomnienia. I nie było czasu się przyjrzeć urokom ulubionej kuzynki.
Perka oparła się o biurko obiema dłońmi wypinając mocniej w stronę Jagody. Sama chętnie zaatakowałaby biuścik swojej kuzynki, ale patrzenie też było przyjemne.
Na razie podziwiała jak blondynka ściąga z siebie sukienkę odsłaniając całkowicie nagie i całkiem apetyczne ciało. To blondynka dosiadła z głośnym jękiem kochanka, pieszczona przez usta Basi i dłonie mężczyzny na swoim biuście i palec kuzynki pocierający jej wyraźny punkcik rozkoszy, ponad podbijanymi przez ów taran wrotami.
Perka jęknęła z zachwytu.
- Jak ci się podoba? - Obejrzała się ponownie na Jagodę kręcąc przy tym nieco pupą.
- Nieźle… jak na amatorski… film…- Jagoda była czerwona na twarzy z podniecenia, wodziła dłonią pomiędzy pośladkami Zosi, które chociaż mocno wypięte, nie odczuwały tego dotyku wystarczająco mocno.
- Yhym… - Zosia sięgnęła do swoich spodni, rozpięła je i zsunęła, udostępniając Wildze swoje koronkowe majtki do masowania. Spojrzała ponownie na ekran.
Poczuła jak Wilga zsuwa jej majtki z pupy, poczuła jej palec zanurzający się między pośladkami, podbijający otworek perwersyjnych rozkoszy, równie szybko i mocno, jak krzycząc z rozkoszy blondynka opadała w dół i wznosiła się na imponujących rozmiarów organie miłości.
Zosia zaczęła pojękiwać przyłączając się do dziewczyny z filmu. Sięgnęła jedną ręką do swojej piersi i zaczęła ją ugniatać przez materiał, drugą cały czas opierając się o biurko.
Blondynka oddawała się rozkoszy coraz bardziej prężąc ciało i podskakując na kochanki. Basia więc przestała próbować całować jej biust i sięgnęła między własne uda patrząc jak koleżanka dochodzi. Zaś Wilga energicznie poruszała palcem oddychając ciężko, zapewne równie podniecona co rudowłosa.
- Tak.. mocniej... Pani… - Perka czuła jak jej głowa odpływa. Chciałaby poczuć ten pal w swoim wnętrzu… dokładnie tam gdzie Jagoda właśnie zanurzała swój paluszek.
Nie otrzymała odpowiedzi, choć palec poruszał się coraz mocniej. Blondynka z głośnym jękiem doszła drżąc na całym ciele, a pochylona Basia spijała to co wypływało z połączonym ze sobą kochanków, nieświadomie prowokowała przy tym wystawioną zgrabną pupą celującą niemal w kamerę i widoczną wilgocią na kwiatuszku.
- Więcej… więcej… - Zosia sama nie była pewna czy prosi o więcej widoków czy o więcej w swoim ciele. Pewnie o obie rzeczy na raz. Jej ciało drżało mocno domagając się spełnienia.
Palec Jagody jednak więcej już dać nie mógł. Tymczasem na ekranie Basia leżała oblizując męskość kochanka pobudzając ją do gotowości i rozchylała uda dając blondynce okazję, by się mogła odwdzięczyć. Kuzynka leżała obecnie w profilu, więc Zosia mogła podziwiać jej kształtny biust masowany jej własną dłonią.
Perka obejrzała się na kochankę z błagalnym wzrokiem.
- Wsuniesz… coś większego? - Spytała drżącym głosem, napierając przy tym biodrami na palce kochanki.
-Teraz? Dobrze…- Jagoda zostawiła więc kochankę sam na sam z erotycznym filmikiem, na którym to Basia prężyła się zmysłowo z ustami obejmującymi męskość kochanka i z czupryną jasnych włosów kochanki między własnymi udami.
Zosia zatrzymała filmik przyglądając się tej scence. Trzeba było przyznać kuzynce, że zapewniła jej całkiem przyjemną rozrywkę. Kątem oka dostrzegła swój telefon i powiadomienie o wiadomości, słyszała też grzebiącą w plecaku artystkę, szukającą jednej z ich dwóch erotycznych zabawek.
- Tę większą?- spytała.
- Yhym… - Perka zerknęła na telefon ciekawa co to za wiadomość.
“ Ok. Wpadnę wieczorem po swoje rzeczy. Welcome back.” od kuzynki.
Zosia zerknęła na zatrzymany kadr i odpisała na smsa.
“Już zapomniałam, że masz takie ładne cycki.” Odłożyła telefon czekając na kochankę.
- Znalazłam!- odezwała się triumfalnie Jagoda wyciągając spore dildo jakie używały w zabawach. Zajęło jej to trochę, więc Basia odpisała z fotką swojego biustu w staniku i podciągniętej koszulką w górę.
“To teraz już nie zapomnisz . Swoją drogą, skąd to zainteresowanie moim biustem? ”
Perka uśmiechnęła się. Teraz zbliżała się do niej cudowna osóbka z równie cudownym urządzonkiem i chciała im się zupełnie oddać.
Jagoda stanęła za dziewczyną i powoli zaczęła wciskać duży przedmiot w nadal dość ciasny obszar ciała Perki. Pupa Zosi stawiała więc opór plastikowemu intruzowi.
Perka zdążyła jeszcze odpalić filmik, gdy Jagoda dotknęła jej otworka chłodnym przedmiotem, a potem musiała się już skupić na trzymaniu się blatu i oddychaniu.
- Ach.. tak.. - Jęczała z rozkoszy mimo bólu, wpatrując się w ekran przed sobą.
Usta Basi i jej języczek musiały posiadać uzdrawiającą moc, bo męskość kochanka sztywniała wyraźnie. Sama kuzynka prężyła się i drżała wijąc coraz bardziej na łóżku oraz coraz bliższa szczytu rozkoszy.
Zosia jednak miała problemy ze skupieniem się na filmie. Jej głowa skoncentrowana była całkowicie na tym co działo się między jej pośladkami, a działo się tam całkiem sporo. Z ust rudej czarownicy wyrywały się coraz głośniejsze okrzyki.
Słyszała jednak jęki swojej kuzynki, coraz głośniejsze… nie była jednak w stanie zorientować się jakie były ich powody. Bowiem sama czuła napierającą twardą siłę na jej czuły i ciasny obszar. Bolało trochę, ale te doznania mieszały się z rozkoszą. Czy jej kuzynka miała coś takiego w sobie… żywego i ciepłego?
Z zaciekawieniem spojrzała na film na chwile starając się wyostrzyć wzrok.
Obrócona brzuch… z wypiętą w górę pupą Basia poddawała się twardej dumie kochanka podbijającą jej tyłeczek, z której to organ wynurzał się leniwie i zanurzał powoli. Twarz miała wtuloną w łono blondynki, ale… nie miała dość sił, by je pieścić.
Połączenie widoku i tego co działo się w jej własnym wnętrzu sprawiło, że Zosia doszła z głośnym okrzykiem. I dysząc cięzko przyglądała się jak jej kuzynka również dochodzi z głośnym jękiem. I osuwa się na łóżko.

- Teraz… jestem bardzo ciekawa jak wygląda to dildo w mojej pupie. - Perka obejrzała się na Jagodę zatrzymując film.
- Głęboko wcisnęłam. - szepnęła cicho czerwona na twarzy Wilga.
- Czuję. - Perka uśmiechnęła się do kochanki. - Nie masz ochoty zrobić temu zdjęcia, moja Pani?
- Ja… no dobrze…- szepnęła cicho Jagoda. - Ja raczej nie robię zdjęć, ja portretuję… i nie takie sytuacje. Ale jeśli chcesz.
Zosia podała jej telefon.
- A czy mogę ci teraz sprawić nieco przyjemności? - Spytała czekając aż Wilga zrobi zdjęcie i zaspokoi jej ciekawość.
- Powinnaś.. całe majtki mi się lepią przez tą sytuację. - odparła Jagoda ustawiając telefon i robiąc fotkę.- Oczekuję być rozpieszczana przez moją służkę.
A po zrobieniu podała telefon Perce, by ta mogła podziwiać swój tyłeczek, z wyraźnie wciśniętą w niego seks-zabawką.
- Czy chce Pani być rozpieszczana w jakiś konkretny sposób? - Zosia wyprostowała się pozostawiając zabawkę w swojej pupie. Widok, który zobaczyła na telefonie sprawił, że mogła ją tam pozostawić na dłużej. Choć mogło to być niewygodne, gdyby miała tak opuścić dom.
- Nie wiem… masz może jakieś pomysły?- uśmiechnęła się niewinnie wsuwając palec do ust niczym mała dziewczynka. Choć uśmiech i błysk w oku przeczył tej niewinności.
- Chcę tylko spełniać życzenia mojej Pani. - Zosia zdjęła koszulę i podkoszulkę. Pozostała jedynie w białym koronkowym staniku.
- Wszystkie?- zapytała Jagoda siadając na łóżku i podciągając sukienkę, wsunęła sobie palce pod majteczki.- Zakręcisz dla mnie pupą, tak jak ona przed kamerą? Zdejmiesz stanik? Tak… podniecająco?
Perka obróciła się tyłem do kochanki i kręcąc niespiesznie lekko wypiętą pupą, zaczęła rozpinać swój stanik. Ramiączka zsunęły się ale ona przytrzymała miseczki lubieżnie spoglądając na kochankę. Uwolniła jedną rękę, korzystając z okazji by przesunąć palcami między pośladkami i zahaczyć nimi o wystające nieco dildo. Potem zrobiła tak z drugą ręką i pomału obróciła się w stronę Wilgi cały czas przytrzymując stanik.
- Co teraz moja Pani? - Spytała uwalniając jednocześnie swoje piersi. Każdy ruch tego tańca czuła w pupie, twardy i duży przedmiot nie dawał o sobie zapomnieć.
- Zdejmij mi… majtki.- jęknęła cicho Jagoda kładąc się na łóżku i poruszając palcami pod bielizną. Jej podwinięta sukienka odsłaniała wiele, nie dając wyobraźni dużego pola do popisu.
Perka przyklęknęła przed nią wypinając się mocno i sięgnęła ustami do bielizny malarki. Pomału przesunęła językiem po mokrym materiale by na koniec pochwycić zębami krawędź i pociągnąć za nią zdejmując majtki z kochanki. Udawało się to jej powoli, czuła smak na języku i intensywny zapach kochanki. Odsłaniała widok godny sfilmowania i wypinała pupę do kuzynki… co prawda tylko tej na monitorze. Zosia zsunęła majtki malarki pomagając sobie na koniec dłonią i przywarła ustami do kwiatu Jagody. Kochanka pisnęła z rozkoszy napierając biodrami na usta kochanki i palcami energicznie masując swój wrażliwy punkcik. Była już blisko. Perka przyspieszyła wobec tego ruchy języka by zrównać się z tempem Wilgi.
Wkrótce osiągnęła sukces. Ciało Wilgi wygięło się w łuk i malarka doszła z głośnym jękiem.
Zosia podciągnęła się i położyła się nago na malarce.
- Rzeczywiście mojej Pani było bardzo mokro. - Wymruczała całując delikatnie usta kochanki.
- To prawda. - zamruczała Wilga łapiąc oddech. Spojrzała na Zosię.- Ile jeszcze mamy czasu?
Perka obejrzała się na laptop by zobaczyć, którą mają godzinę
- Powinnyśmy się niebawem zebrać, jeśli chcemy wpaść do tego sklepu.
- Ty powinnaś. Ja muszę tylko zmienić majtki. - zaśmiała się cicho Jagoda.
- Ja chyba powinnam się też pozbyć pewnego korka ze swojej pupy… ciężko mi będzie tak prowadzić. - Perka uniosła się na przedramionach czując jak dildo naparło na jej wewnętrzne ścianki.
- Tooo też. Chyba nie powinnam ci na to pozwalać. - zgodziła się z nią malarka.
- Chcesz by tam zostało? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do kochanki.
- Nieee! Nie powinnam pozwolić, by się tam znalazło. - zaprzeczyła Jagoda siadając na łóżku.
- Czemu? - Zosia przyklęknęła na łóżku obracając się pupą do kochanki. - Wyjmiesz?
- Bo zaczynamy przesadzać w tych zabawach.Tak mi się wydaje. - artystka powoli zaczęła wyciągać zabawkę spomiędzy pośladków Perki.
Perka zamruczała z rozkoszy czując znów ruch w swojej pupie.
- To… przyjemna.. przesada… - Wydusiła z siebie.
- Nie wygląda przyjemnie. - mruknęła Jagoda, gdy już uwolniła Zosię od przedmiotu.
Zosia odetchnęła.
- Ale jest… perwersyjnie przyjemne. - Perka obejrzała się na Jagodę. - Choć pewnie z lubrykantem bolałoby nieco mniej.
- To powinnyśmy o tym pomyśleć. - stwierdziła stanowczym głosem Wilga i spojrzała na ekran laptopa. - A co zrobimy z tym?
- Schowam płytkę i zostawię na swoim miejscu. - Zosia podniosła się z łóżka i oparła o niską ściankę, gdy okazało się, że jej nogi nadal są miękkie. - Basia ma wpaść wieczorem po swoje rzeczy i pewnie ją zgarnie.
- Wpadnie tutaj? - słysząc tą rewelację Jagoda spanikowała. - Jak ja spojrzę jej w oczy, po tym zobaczyłyśmy?!
- Możliwe, że się miniemy. Pamiętaj, że idziemy na podwieczorek. - Perka wydobyła z szafy komplet czystej bielizny i zabrała się za ubieranie.
- Możliwe. - słowa kochanki nieco uspokoiły Jagodę. Podeszła do swojego plecaka, by wziąć nowe majtki i rozpinany sweterek na wierzch.
- I nie przejmuj się takimi rzeczami… jak widziałaś Basia.. nie jest z tych skromnych. - Perka wcisnęła się znów w dżinsy i zawahała na chwilę. - Czy mam założyć coś bardziej seksownego?
- A gdzie teraz idziemy? Do sklepu? - zawahała się Jagoda przyglądając się kochance.
- Do sklepu, a potem bezpośrednio na podwieczorek. - Perka stanęła ze spodniami opuszczonymi do połowy ud.
- Nie wiem czy jak się ubierzesz seksownie… to twoja mama się nie obrazi? - zapytała niepewnie Jagoda bijąc się ze swoimi myślami.
- Jeśli będzie to ubranie od niej… raczej nie. - Perka zsunęłą spodnie i otworzyła sporą szafę. Szybko zlokalizowała kilka nie swoich ubrań, ale doskonale wiedziała, które są od Barbary. - Czyli coś z tego.
- Więc zobaczmy czy mama twoja ma dobry gust. - zadecydowała nieśmiało malarka.
- Podobno tak. - Perka cofnęła się robiąc Jagodzie miejsce przy szafie, ciekawa co też malarka tam wyszpera. Kilka rzeczy musiało być nowych, ale ewidentnie wisiały w “jej” części. Czyli Barbara musiała wpaść z odwietkami i podrzucić jej co nieco…. znowu.
- To wygląda ładnie. - wskazała na małą czarną spódniczkę, zapinaną po boku na rządek czarnych guziczków sięgającą ledwo za pupę. Do tego czarno-bordowy gorset mający podkreślać biust, czarną i obcisłą marynarkę i kabaretki z wycięciem w strategicznym miejscu.
- No dobrze. - Perka zdjęła świeżo co ubraną bieliznę i zaczęła wciskać się w wybrany przez swoją Panią kostium. - Wygląda jakbyś planowała jeszcze jakieś igraszki.
- Mogłaś wybrać sama. - odparła “urażonym” tonem malarka chwytając za pupę Zosi. - A igraszki i tak będą.
- To miło mieć na sobie coś co ci się spodobało. - Zosia zapięła gorset i ułożyła w nim piersi.
- Jestem pewna, że sama znalazłabyś coś co mi by się spodobało. - Jagoda dała jej mocnego klapsa w pośladek.
- Ale to przykuło twoją uwagę, prawda? - Zosia wydobyła z szafy obcisłe oficerki na lekkim obcasie, które nawet pasowały do dosyć wyuzdanego kostiumu i uśmiechnęła się. - Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak stroiłam.
- No tak. - zgodziła się z nią Jagoda. - Aaa tobie… się nie podoba?
- Może jestem przyzwyczajona do luźnych rzeczy, które łatwo zrzucić, ale wygląda dobrze… szczególnie to. - Perka pochyliła się mocno wypinając i eksponując rozcięcie w kabaretkach.
- Mhmm… - zgodziła się Jagoda i potarła palcami tą szczelinkę.
- Yhym… może wybierzemy jakąś zabaweczkę, którą mogłabyś tam wsunąć? - Zaproponowała Zosia już nie mogąc się doczekać ciągu dalszego ich igraszek.
- Jeszcze jesteś spragniona?- zachichotała malarka wodząc pod odsłoniętej kobiecości kochanki palcami. - Coś mi mówi, że nie będą to spokojne zakupy.
Perka wyprostowała się niechętnie przerywając pieszczoty.
- W takich sklepach raczej nigdy nie są spokojne. - Zosia wyszczerzyła się i przywołała Ducha.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172