Dopiero teraz Franko spostrzegł, że trzyma marianno tak iż ten nie dotyka ziemi. Czubki jego butów dyndały kilka cali nad dziurą wykopana przez Tommyego. Alfons chyba zaczynał pojmować, że wpadł w gówno i sam się z niego nie wygrzebie. Widać było to w jego oczach. Wyśpiewa wszystko, tak jak w zaułku za klubem… poprawka, więcej niż wszystko.
Felicja wypadła spomiędzy grobów i kucnęła przy Marice. Przytuliła ją i głaskał po głowie lewą ręką, uspokajając dziewczynę. W prawej wciąż trzymała pistolet i lustrował otoczenie.
Nagle ratunek dla Mariano przyszedł z najmniej spodziewanej strony.. i w najmniej spodziewany sposób. Zwłaszcza dla samego zainteresowanego. Gdyby Franko nie patrzył mógłby się nawet nie zorientować od razu. Na jego oczach na prawej skroni Marianno pojawił się otwór, z lewej wyrwało dziurę wielkości pięści. Spojrzał wzdłuż linii strzału, na bloku sąsiadującym z cmentarzem widział jakieś dwie sylwetki. - Snajper - krzyknął i rzucił się w bok. Pocisk minął go o cal rozłupując pobliski nagrobek.
O ile reszta uznała to za zwykłe zabójstwo, o tyle Sullivan musiał przyznać, że strzał przy tej pogodzie i w takich warunkach był świetny. To nie był poziom zbirów, którzy kładli na cmentarzu niczym rolnik zboże.
Zapadający w sen Tommy nagle otworzył oczy, nie wiedział co go obudziło, ale stało się coś złego. Marianno leżał na wpół w dole z zakrwawioną głową, a Franko kucnął za nagrobkiem. Felicja osłaniając własnym ciałem ciągnęła Marikę w kierunku nagrobków.
Umilkł też ryk silników Maxa, który musiał wylądować by nie narażać się na strzał. |