06-02-2019, 12:24
|
#52 |
| To był długi dzień. Długi i jak się okazało, śmiertelnie niebezpieczny. Theodosius Hochenberg, szczurołap i zaopatrzeniowiec Czarnych Mieczy, najemnego oddziału wiedział, że czas spokoju i sielanki kiedyś się zakończy. No i się zakończył, wraz z nadejściem nieumarłych atakujących obóz. Było ich tyle, że najemnicy nie mieli najmniejszych szans, a Theodosius nie przeżył czterdziestu lat tocząc bitwy, których wygrać się nie da. Życie cenna rzecz i ma się tylko jedno. No, zazwyczaj tylko jedno. Tak czy owak papcio swojego tracić nie chciał i ze swoim wiernym Hundem z obozu uciekł, zbierając z kuchni obozowej to, co dało się szybko zebrać.
Zawierucha okazała się być nawet poważniejsza, niż na początku się wydawało. Ożywione trupy były wszędzie, napadając na wioski i ludzi. Atak za atakiem, nieustannie. Raz Teo był już blisko powitania się z Morrem, ale udało mu się wyszarpać lewą rękę ze szczęk warczącego trupa. Jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz… Iskierka życia mocno płonęła w ciele Hochenberga.
Zapadł w końcu w lasy razem z uciekającym z jakiejś wioski węglarzem, potężnym mężczyzną, który wyglądał, jakby potrafił o siebie zadbać. Udało im się, przynajmniej na jakiś czas. W lesie znaleźli kolejną uciekinierkę, która pomogła im się dostać do starej, dawno opuszczonej osady, gdzie schronienie znalazło kilka osób. Padali z nóg i z wdzięcznością przyjęli możliwość odpoczęcia w jednej z zaniedbanych, rozpadających się ziemianek. Węglarz Niklas zasnął na przygotowanym posłaniu, a Theo ruszył poznawać innych uciekinierów. W wiosce brakowało najwyraźniej wszystkiego, nawet porządnej ochronnej palisady. Hochenberg dziwił się mocno rozmawiając z Wolfem, wyglądającym na samozwańczego przywódcę tej grupy.
- Nie uciekacie? Trupy są o dzień drogi stąd, całe południe płonie i umiera. Tu nie ma się jak bronić, nie wspomnę nawet, że nie widzę na razie nawet jednego wojownika.
- Sił brak. I żarcia. – Wolf wzruszył ramionami. – Byłem na północy, można tam coś upolować.
- Mogę się tym zająć rano, gdy wypocznę. Ale trza nam uciekać od zagrożenia. – Teo podrapał się po swoim wielgachnym nosie. – Znajdą nas tu. Na pewno znajdą. Wywęszą nas jak Hund szczury.
Szczurołap ucieszył się na wiadomość o innych uciekinierach, którzy mieli wrócić do osady wieczorem, szczególnie czekał na kobietę, która mogła zająć się jego poranioną ręką. Hochenberg obwiązał poszarpane przedramię szmatami, ale bał się zakażenia i gorączki. Do tej pory jego ciało zwalczało choroby, ale teraz… po ugryzieniu przez trupa…
Zgłosił się też na ochotnika do pełnienia warty przez część nocy, a potem padł na posłanie w ziemiance, jak nieżywy. Hundel, mały, ale zajadły kundel wtulił się w niego.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
| |