Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2019, 13:52   #269
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick odczekał cierpliwie (ledwo wytrzymując) aż magia mikstur zadziała i zabrał się do roboty. Nawet jak mieli spać poza jaskinią nie zamierzał zostawić trucheł trotów leżących na ziemi. Powoli i sukcesywnie zabrał się do wynoszenia ich na zewnątrz aby potem druid mógł odczynić swoje czary. W międzyczasie musiał sobie zrobić przerwę, bo żebra mu doskwierały i oddech miał płytki. Skoro musiał przysiąść to mógł równie dobrze zagadać do kogoś.
- Ej Jace! To o czym ty w końcu gadałeś z tymi trotami? - zagaił zaczepiając młodzieńca.
- A takie tam tête-a-tête. - uśmiechnął się kwaśno. - Powiedziała, że nazywa się Ighiz, są Dziećmi Kamienia i mamy złożyć im hołd i ofiarę albo nas zabiją - Jace wzruszył ramionami. Sprzątanie po mokrej robocie to zdecydowanie coś, czego się brzydził, postanowił więc znaleźć sobie jakiekolwiek inne zajęcie.
- Gadała coś o jakimś Drążącym domagającym się ofiary, ale nie wiem kto to może być.
Kharrick uniósł brwi.
- Drążący? Ciekawe. Może chcą wrócić do podmroku? Z tego co wiem one nie do końca wydawały się takie jak słyszałem, że powinny być. Przede wszystkim nie były ślepe.
Jace wzruszył ramionami. - To typowa nieścisłość, miejska legenda, że troglodyci są ślepi. - dodał. - Może to jakiś demon uwięziony tutaj, a może jakieś jej urojenia. Ci wcześniej krzyczeli, żeby chronić Ighiz - ponownie wzruszył ramionami, jakby nie starał się nawet powiązać tego w całość. Nilczeli wpatrzeni w obrzydliwą scenerię.
- Czemu Kharrick? - zapytał Jace.
- Czemu Kharrick? - powtórzył mężczyzna.- Na mężczyzn się tak nie zwraca uwagi, a on był już dawno martwy. Nikt nawet o nim nie pamiętał aby mieć jakiekolwiek podejrzenia. Spieszyłem się. Takie tam. Nie mniej nie zgodze się z tobą co do trotów. Myślę, że ta banda była wyrzutkami wiesz? Mam nadzieję, że bez “ofiar” nie będzie chciało mu się kopać.
Mężczyzna odkaszlnął i zaklął czując żebra.
- Nieźle sobie poradziłeś. Nie wiem co zrobiłeś, ale ta Ighiz wyglądała na przestraszoną.
- Bardziej chodziło mi o teraz. Przecież Kharrick to nie prawdziwa Ty. - Jace patrzył pusto w przestrzeń pomiędzy swoimi butami.
- A to… he he.. ugh - Żebra ponownie zabolały. - Wiesz co? Jakoś tak jak Laura zaczęłą ściągać ze mnie zbroję i ciuchy, odruchowo zareagowałam. - pierwszy raz dopplerka użyła niewłaściwego zaimka.
- Przyzwyczajenie drugą naturą, co? - uśmiechnął się - Pilnuj się z zaimkami… a my musimy wymyślić ci jakąś babską ksywę, żebyśmy cię nie wsypali. - dodał
- Może Szelma?- Mikel wtrącił się do rozmowy. -[i] Można tak mówić i na kobietę i na faceta i łatwo będzie się wykręcić jak ktoś pomiesza te ... zaimki.
- No dzięki. - żachnął się złodziej. - To ja was będę nazywać dziewicami.
- No weź się nie obrażaj jak baba skoro już jesteś w ciele faceta co? - chłopak uśmiechał się od ucha do ucha - Co o tym sądzisz Jace?
- A patrz jaki rozgadany, a tak się rumienił przy pierwszych rozmowach - zaśmiał się Kharrick żałując tego momentalnie.
- I pomyśleć, że u niego wahania nastrojów nie zależą od machania mieczem - wtrącił Jace. - Szelma jest ok - dodał po chwili. Coś cały czas zaprzątało mu umysł, nie pozwalało odpocząć. Psionik próbował chyba mimowolnie, podświadomie ułożyć poszczególne kawałki układanki jaka składała się na Drążącego. Kim była ta istota i w jaki sposób komunikowała się z Ighiz? Czy to był tylko wymysł jej wyobraźni?
- Coś Cię gryzie? - Mikel zapytał, zauważywszy zamyślenie psionika.
- Nic, nic. - odpowiedział wyrwawszy się z zamyślenia. - Nie mogę skojarzyć tego Drążącego, a pewien jestem że gdzieś już to słyszałem.
- Co chcemy zrobić z drążącym? Pytam bo jesli to cos przyjmuje ofiary i chcemy to wybawić to mamy sporo ciał które mogą do tego posłużyć. I bez sensu będzie wynosić je na zewnątrz w tym momencie. - Dołączyła do dyskusji Laura, skończyła pakować swoje przybory medyczne i część fantów.
- Zabić to trzeba. Ja tam bym nie czuł się komfortowo jakby moja rodzina miałaby być w miejscu pod którym jest ktoś kto przyjmuje ofiary - Kharrick oparł szczękę o dłoń i spojrzał na towarzyszy.
- Demona nie zabijesz, a przynajmniej nie tak łatwo. - powiedział poważnie Jace. - Poza tym, nie mamy takich możliwości, żeby go choćby dotknąć. -
- A kto powiedział, że to demon? To może być cokolwiek - zauważył złodziej.
- Popatrzmy na to z perspektywy. To istota, która potrafi komunikować się w jakiś mentalny sposób, może przez sny, choć tutaj nie ma pewności. Troglodyci nie są tutaj od dawna, więc ktokolwiek to “uwięziony” musi być od dawna.
Po drugie -
Jace zaczął wyliczać na palcach - Musi chcieć ofiar. Nie zakładałbym, żeby to był pomysł z Ighiz.
Po trzecie wreszcie… -
zatrzymał się na chwilę z wygiętym palcem - Nie pamiętam, co miałem powiedzieć. -
Kharrick pokręcił głową. Miał przeczucie, że jego forma przestała odpowiadać jego towarzyszom. Przewrócił oczyma i ni stąd ni zowąd przestał być mężczyzną. Jednak zamiast swojej oryginalnej postaci przed towarzyszami siedziała czarnowłosa elfka o złotych gniewnych oczach.

[media]https://i.pinimg.com/564x/b8/74/c2/b874c2c059e04672e9cc40cd9eba154b.jpg[/media]

- Skup się Beleren - szturchnęła go piętą krzywiąc się przy tym. - Wszystko jedno co to jest, trzeba będzie się tego pozbyć w ten lub inny sposób.
- Emi! Jak już nosisz bandaże to nie zmieniaj formy! Patrz wszystkie się poluźnił. - Laura nie była zadowolona ze zmniejszenia się ciała w okolicy żeber złodziejki.
- Głowa mnie boli - odpowiedział z pewnym rozbawieniem psionik. - Trzeba się go pozbyć o ile w ogóle istnieje, ale najpierw musimy wiedzieć… no właśnie czy istnieje? I co to jest? Tego nie zrobimy ani tu, ani teraz, więc zróbmy swoje i wracamy na zewnątrz.
Elfka westchnęła poirytowana.
- Dobrze jak nie ty, to może ktoś inny. Jak mam narażać swoje dupsko dla was to muszę mieć chociaż zarys pomysłu na kilka ewentualności. A w zasadzie musimy - wskazała na siebie, Mikela i Psotnika. - Ja wiem, że macie swoje szachrajstwa i stoicie sobie radośnie z tyłu, ale jak przyjdzie co do czego, to nam się oberwie za twoją bolącą głowę.
- Dobrze koniec tych osobistych wycieczek wychodzimy! Na zewnątrz złapiemy oddech i na Spokojnie zastanowimy się co zrobić jutro! - Krzyknęła Laura a echo jej wypowiedzi poniosło się po jaskiniach.
- Mamy może olej lub oliwę? - Mikel skierował pytanie głównie w stronę Emi, ignorując polecenie Laury.
Emi-elfka już sama miała coś odwarknąć na rozporządzenie wiedźmy kiedy pytanie Mikela wybiło ją.
- Mam tylko ogień alchemiczny od hobosów. A co kombinujesz? - odparła po chwili.
- Drobiazg. Małe utrudnienie dla potencjalnych gości z dołu. No nic… Sprawdzę w plecaku. - jak powiedział, tak zrobił. Po chwili grzebania z zaskoczonym uśmiechem wyciągnął butlę oleju do lamp.-Nada się. Idę nasmarować drabinę. Pamiętajcie drugi i szósty szczebel od góry. Może to wiele nie pomoże, ale jest szansa, że któryś z tych brzydali spadnie na ryj… - chłopak uśmiechał się jak dziesięciolatek, który spłatał komuś dobrego figla.
- Czekaj! Idę z tobą - Emi-elfka poderwała się z ziemi przypłacając to bólem. Szybko jednak o nim zapomniała. Zabrała pochodnię i oboje zniknęli w dalszych korytarzach.
 
Asderuki jest offline