Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2019, 16:02   #167
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Billy sadził długimi susami w kierunku schodów, potem po nich na dół. W tym czasie Utang zajął się już... tym, co robił najlepiej, ale sanitariusza to nie interesowało. On widział tylko kupkę trupów, na dnie której leżał Barry. Podbiegł do niej i zaczął zrzucać z rannego towarzysza kolejne ciała. Wreszcie dokopał się do Simmonsa, ale ten tylko leżał nieruchomo. Z jego licznych ran powoli sączyła się krew. Oczy miał zamknięte.

Sticky przyklęknął i sprawdził puls, niczego nie poczuł. Położył rannemu głowę na piersi, ale serce nie biło. Natychmiast zabrał się za masaż serca.

- Tylko... mi tu... nie u... mieraj... bydlaku - wyrzucał przez zaciśnięte zęby, przy każdym nacisku. - No... dalej!

Nie wiedział ile to trwało, może ze dwie minuty, może pięć, dla niego ciągnęło się to jak kilka godzin. Dłonie miał już całe czerwone od jeszcze ciepłej posoki kolegi. Wreszcie jednak zrozumiał, że dotarł za późno. Masaż serca nie miał sensu, jeśli serce nie miało już za bardzo czego pompować.

- Kurwa... - wyszeptał.

Wokół niego coś się działo, ale on tego nie dostrzegał. Walki chyba ustały, chociaż wciąż ktoś krzyczał, biegał, z oddali jakby nadbiegali inni ludzie. Billy wyłowił tylko coś o legacie. Oderwał wreszcie wzrok od zwłok Barry'ego i rozejrzał się wokół. Feng leciał po schodach na górę, przed nim był ktoś jeszcze, ale sanitariusz nie zdążył dojrzeć twarzy. Nie wiedział po co, domyślał się, że czeka na niego kolejna walka.

Dojrzał też Utanga, który również gnał już na górę, ale w przeciwieństwie do tamtej dwójki, skręcił w prawo. Sticky raz jeszcze spojrzał na leżącego w kałuży krwi Simmonsa, wyszeptał Wybacz, po czym porwał za strzelbę i rzucił się za plemieńcem.
 
Col Frost jest offline