Tempo marszu denerwowało Gustawa. Ten jednak wiedział, że to jego wina. Był zbyt roztargniony i chyba trzaśnięcie piorunem jeszcze g męczyło.
Wysłuchał kompanów i dodał.
- Zrobimy jak radzicie.- Kiwnął głową krasnoludom, które jak zwykle go zbyły. Przyzwyczajał się, chociaż było to ciężkim doświadczeniem. Normalnie by kazał wychłostać parobka za takie zachowanie, ale rozumiał powody khazadów.
- Bert. Sprzedaj co się da zbędnego. bierzemy kilka wnyków i żywności tak by się na długo nie zepsuła. Na noc pułapki czy tam wnyki rozstawicie by uzupełniać zapasy na bieżąco i idziemy już bez zbędnego ociągania.- Dodał i popatrzył na zebranych.
- Zwiadowcy wyznaczają trasę a ja im ufam. Przyspieszamy tempa a zwierzęta jeśli trzeba możemy sprzedać. Lekką piechotą mamy być? Będziemy. Tylko jeden najszybszy zostanie bo gołębi pocztowych i żarcia z bombami Berta nie dźwigniemy.- Dodał. Gustaw już nie chciał kombinować. Oddał przewodzenie zwiadowcom a sam dał chwilę później do zrozumienia, że zmiany mają być ustalane wspólnie.