Spośród łupów które do tej pory zgromadzili, tylko część była dostępna w obozie koboldów - Tanis zachachmęcił antycznie wyglądającą (za to już po paru wprawnych, zbrojmistrzowskich stuknięciach półelfa będącą w całkiem niezłym stanie) zbroję płytową i półtorak. Niestety, jak nie omieszkał wyjaśnić, reszta sprzętu - ze szczególnym uwzględnieniem ciepłych ubrań, prowiantu i kocy - została w obozowisku na górze.
- Jest powód dla którego najpierw poszliśmy po pancerz, a dopiero potem możemy iść na górę - wspomniał, szukając wzrokiem gospodyni obozowiska
Kai patrzył nieco nieufnie na otaczające ich obozowisko, zwłaszcza po tym co usłyszał o tym, że kobolty będą mogły chcieć zawłaszczyć Silji. Widząc jednak, jak swobodnie Tanis przemieszcza się po otoczeniu, Furia Torma również nieco pozwoliła się sobie rozluźnić.
-
Sam nie mogę powiedzieć, że nie założyłbym na siebie jakiejś stalowej ochrony-powiedział mrukliwie Kaiven, rozglądając się uważnie za tak dobrze znaną mu bronią - korbaczem i małym puklerzem przypinanym do ramienia. Miał szczerą nadzieję, że coś takiego rzuci mu się w oko i będzie w jakiś sposób do zdobycia - bądź przez negocjacje, bądź przez uprzejmość sakiewek nowych przyjaciół -
Myślisz, że mógłbym tu się doposażyć? Nie cierpię być bezbronny. Torm daje mi swoje błogosławieństwo, ale będę czuł się zdecydowanie bezpieczniej… i będę zdecydowanie bardziej przydatny mając broń do obrony - Tak jak wspomniałem, więcej broni niż to mamy w obozie na górze - wskazał na trzy zwinięte razem miecze
- Ale rozejrzeć się tu nie jest złym pomysłem, o ile koboldy wolą mniejszą to może znalazły coś w czasie drogi przez Podmrok albo już na miejscu i leży im bezużyteczne. Jest tu gdzieś Quarr, wprawny wojownik - może on będzie coś miał? -
Rozmowa z koboldami szybko wyjaśniła, że nie mają żadnej dodatkowej broni z wyjątkiem włóczni, no i maczug.
Kiedy gadatliwemu podróżnikowi udało się wypatrzeć Yusdrayl, Tanis żwawym krokiem ruszył w kierunku szamanki.
- Wyprawa postępuje naprzód, choć te tylne wejście do goblinów jest dobrze bronione - zagadnął pozytywnie, nie chcąc od razu przechodzić do rzeczy
- Oto Kaiv i Silji, których uwolniliśmy przed chwilą - z zamaszystym, przerysowanym pozdrowieniem przedstawił dwójkę ludzi
- Ale to nie ich szukaliśmy - W krótkiej pogawędce pojawiły się ciekawe detale - koboldy także znały drzewne skazy z którymi się już spotkali. Miały pochodzić od owoców z drzewa Gulthiasa i być wynikiem hodowli przez obłąkanego druida - tego samego który przewodził goblinom. Szamanka polecała na nie ogień - ale też ostrą, tnącą broń.
Nareszcie rzucono też trochę światła na cienką, przerywaną linię władców tej fortecy - Gulthias, wampir od kołka z którego wyrosło felerne drzewo, najprawdopodobniej był przez chwilę władcą Cytadeli.
Pozostawało tylko pytanie, czy koboldy zaopiekują się dziewczynką w czasie do ich powrotu.
Przywódczyni potwierdziła to czego domyślał się Tanis i czego dotyczyły umowy. Mają w obozie bezpiecznie schronienie, oraz, gdy odzyskają smoczka, otrzymają klucz, najpewniej, otwierający drzwi w sali przy wejściu. Xina i Silji są w obozowisku bezpieczne, tak jak wszystkie inne dzieci.
- Tak więc nie pozostaje nam nic innego, jak sprawdzić w obozowisku na górze - półelf podsumował obchód obozowiska
- A ja przy okazji zmienię kilka słów z naszą eskortą, co by nie turbowali się za bardzo naszą przedłużającą się nieobecnością, to i po drodze wezmę co trzeba. Chyba że chcesz przejrzeć sam spadek po naszych towarzyszach, wtedy siłą rzeczy musimy obaj wejść na górę -
Tanis, w drodze na górę przemknął jeszcze wspomnieć Mornowi dokąd idzie.
Droga do wyjścia była spokojna. Przetrzebione poprzednim razem złowieszcze szczury, co prawda śledziły przejście bohaterów, z pomiędzy gruzów,lecz nie zaatakowały. Najgorsza był wspinaczka, bez obciążenia poszło łatwo. Trochę musieli się naczekać nim udało się Tanisowy wywołać stróżujących zbrojnych. Szybko, bezpiecznie opasani, zostali wciągnięci na płaskowyż. Vernon z dumą w głosie meldował, iż udało się niemal wytrzebić stado wilków, które dało się we znaki w czasie podróży do Bezsłonecznej Cytadeli. Wskazała na kolejną głowę złowieszczego wilka i jego skórę, która wraz ze skórami siedmiu wilków, dołączyła do skór zdobytych w czasie tej podróży.
Wyglądało na to, że sama Cytadela była bezpieczniejsza niż droga do niej; Tanis szybko zreferował spotkanie z nieumarłymi, umiarkowanie przyjazne koboldy i mało przyjazne gobliny. Podsumowując - eskorta miała zostać na miejscu jeszcze co najmniej kilka dni, więc mogli się spokojnie rozgościć w lodowej wieży. Półelf wspomniał o odbitych jeńcach - i o tym czego potrzebowali. W chwili kiedy żołnierze zbierali to o co zostali poproszeni, wymknął się na górę wieży i na chwilę zniknął w Rezydencji.
- A więc, przemyślałem czego chcę. Jaka ma być moja cela, moje sanktuarium w którym umysł będzie mógł oderwać się od ziemskich spraw. Niechaj będzie to rozpadlina w skale pod rozgwieżdżonym nocnym niebem. Niechaj elfie mistrzostwo przekształci żywy kamień i roślinność w miejsce skupienia; łoże, skrzynie i wszelakie rzeczy których potrzebować mogę, niechaj będą pod ręką, ale skrzętnie ukryte poza zasięgiem wzroku, tak by nie rozpraszały.
- Co innego ma być najważniejsze: niechaj będzie to miejsce bogów: starych i nowych, wielkich i małych. Niechaj każdy z nich ma tam odpowiedni hołd, coś co będzie próbował oddać esencję jego bytu. Wszystkie te rzeczy niechaj będą na żywym obrazie Drzewa Światów, a Drzewo niechaj będzie centrum i światłem tego sanktuarium -
Rzecz jasna, miał także bardziej przyziemne wytyczne - zażyczył też sobie, by wszystkie schowki miały większą pojemność niż wynikałaby z ich wymiarów, a kwatera, oprócz wyjścia na Srebrne Skrzydło, miała być także połączona sekretnym przejściem z odnogą biblioteki-labiryntu wychodzącą na kącik cichej pracy. Miała także być nieosiągalna dla nieproszonych gości - także niewezwanych sług Rezydencji.
Pomieszczenie nie miało powstawać już teraz - Tanis oczekiwał, że majordomus zaprezentuje mu je w jakiś sposób przed nieodwracalnym stworzeniem go. Dał mu też czas na ulepszanie projektu - wszak żadna piękna architektura nie powstawała w jednej chwili.
Nie chcąc ujawniać się z Rezydencją już teraz, półelf zostawił magiczne byty z nowym zadaniem i szybko wrócił na Plan Materialny.
Schodząc na dół wieży, jeszcze raz jowialnie pogratulował eskorcie tego jak radzili sobie z obowiązkami.
Sam Tanis, wracając na do towarzyszy objuczony dodatkowymi tobołkami dla obojga uratowanych, czuł się jakoś radośniej wiedząc że także na górze wszystko układało się w jak najlepszym porządku.