- Czy gdyby wiedział to by siedział dobie w swojej świątyni? - odparła kobieta chrapliwym głosem. Raf zobaczył jak Fowler zgina się w pół łapiąc za głowę. Sam poczuł tylko musięcie umysłu, ale odruchowo odtrącił je jak natrętna muchę.
Oczy staruchy zwróciły się na niego. Nie musiała nic mówić, bo i słowa nie były potrzebne. To co zrobiła to była dziecięca igraszka, ale dla nie wyszkolonego umysłu bolesna. - Nakarmić, ten - wskazała Fowlera - dołączy do kukiełek dziś wieczorem, a z tobą pomyślę co zrobić.
Odwróciła się i wraz ze świtą ruszyła z powrotem do bramy. Łupanie w głowie Fowlera zaczęło ustępować z każdym dzielącym go od staruchy krokiem. |