"Barry, kurwa. Nie umieraj..." myślał patrząc na leżącego bezwładnie towarzysza.
Te skurwiele za to zapłacą. Teraz. Później. Ale na pewno zapłacą.
Prawie nie słyszał Jinxa, który proponował szybki plan zdobycia pomieszczenia szturmem. Brzmiał sensownie. Brzmiał dobrze. Ale drużyna B mogła stracić jeszcze kogoś, w zamian za jakiegoś tłuściocha. Oddawanie życia kogokolwiek za Marcusa było niezbyt dobrym handlem.
Max pokiwał głową i podniósł na moment rękę, aby nikt wcześniej nie zrobił głupoty i nie ryzykował na darmo. Wyjął zza pazuchy wiązkę dynamitu, z dołączonym zapalnikiem czasowym.
- Taaa...mam. Granat. Może ustawmy na kilka sekund i wypierdolmy ich wszystkich w powietrze? - zaproponował. - Zawsze możemy później postrzelać, jak już rzucą się by to gówno rozbroić... - mruknął i zaczął nastawiać zapalnik.