- Chodź za mną - powiedział.
- Tak Mistrzu - brzmiała odpowiedź i tym razem nie było w niej nuty fałszu, a w słowach tych był szacunek i oddanie, jakich Oreja nie czuł nigdy wcześniej. W tej jednej chwili zrobiłby dla niego wszystko. Poszedłby wszędzie.
Słodki zapach krwi doprowadzał go niemal do szaleństwa, nie pozwalając trzeźwo myśleć i jedynie głęboki autorytet Mistrza powstrzymywał go przed tym by nie rzucić się na stygnące ciało i nie chłeptać jej jak zwierzę. Czy teraz nim jest? - przyszło mu do głowy. A czy nie był już wcześniej? Wysunięte kły raniły mu wargi, więc odsłonił je szczerząc zęby i śliniąc się jak wściekły pies. I dopiero widok Javiera odsunął jego myśli choć trochę od słodkiego nektaru. Widok nędzy i rozpaczy, wzbudził w Alvaro ambiwalentne uczucia żalu i pogardy.
I wtedy zobaczył również pozostałych członków gangu Węży, którzy brudni i obdarci pełzali niczym robaki, szurając brzuchami po kamieniach i ziemi. I ponownie poczuł do Mistrza wdzięczność i uwielbienie, że został wyróżniony wśród plugastwa. Wśród robactwa łykającego pył z butów Mistrza. On jedyny dostąpił zaszczytu Objęcia.
Myśli znowu zasnuła mu mgła głodu i pożądania gdy na theatrum wprowadzono dziewczę ledwie, ponętne i świeże, w żyłach którego płynęła ciepła słodycz.
- Wybieraj. Ona czy on.
Perez zatoczył się do dziewczęcia niczym pijany. Czuł pulsowanie jej ciała, upojne ciepło skóry, rozkoszne ta-pa-tup ta-pa-tup serca. Poczuł jak wzbiera w nim dzika chuć. Jak penis twardnieje a po plecach przechodzi elektryczny impuls jeżący włoski. Przysunął się do niej. Widział pyszną linię jej szyi, w której zaraz miał zanurzyć kły, gdzie płynęła obietnica ekstazy. I spojrzał na jej twarz, dziwnie znajomą, dziecinną jeszcze i niewinną, tocząc ślinę z pyska jak bezrozumne, bezwolne zwierzę. Zaskomlał z udręczenia i wycharczał straszliwie zmienionym głosem.
- Ją ocal Mistrzu!
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |