Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2019, 02:47   #47
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację

Skoro pani rekomendowała, nie wolno było odmówić. Udając że wcale nie robi tego z wielką przyjemnością, Mazzi zaczęła od ust, brody i policzków okularnicy, dokładnie pozbywając się z nich alkoholu własnymi ustami i językiem.
- Więc… jesteś foczką - wychrypiała kiedy przyszedł czas na szyję -... ja waleniem. A kim jest on? - dodała i do pracy dołączyła rękę. Zmieniła pozycję na półleżącą na boku aby móc wolną dłonią gładzić uda, brzuch i piersi drugiej kobiety, na razie przez materiał, ale dopiero zaczynali.

- Greenpeace. - powiedział komik przyłączając się do zabawy. Widać sama obserwacja już mu nie wystarczała i wolał zwiększyć swój współudział w tych toczących się właśnie łóżkowych wydarzeniach. Betty przyjmowała to wszystko chętnie i namiętnie. Dawała się pieścić i całować swojej faworycie z początku była dość bierna. Ale cała atmosfera rozgrzała i ją więc gdy strumień ściekającego ze szklanki trunku ustał ustała i jej posągowa postawa.

Okularnica zaczęła rewanżować się pieszczotami swojej faworycie. Zaczęła oddawać pocałunki i nieco rozchyliła uda aby dłoń Mazzi mogła czynić swoje karesy pod jej szarą sukienką. W to wszystko wmieszał się jeszcze komik który zaczął swój współudział od saper którą miał bliżej siebie gdy władował się na trzeciego do łóżka. Zaszedł ją od tyłu i na chwilę wyprostował tak, że musiała przylgnąć plecami do jego torsu. Sam zaś zaczął badać dłońmi jej boki, brzuch i następnie jej piersi. Ustami zaś zajął się tam gdzie mógł od tylu sięgnąć czyli karkiem, szyją, policzkami i w końcu ustami. Betty zza okularów obserwowała to z fascynacją i uznaniem takim samym jak niedawno komik obserwował wzajemne zaloty dwójki gości. Ale na swój sposób też się przyłączyła. Położyła swoją stopę na brzuchu Lamii niejako przyciskając ją, chociaż symbolicznie do torsu komika. Ale to jej nie wystarczyło więc zaczęła ową stopą zwiedzanie saperskiego frontu zasłoniętego małą, czarną.

Skupienie na rozmowie okazywało się coraz bardziej skomplikowane, nikt też z całej trójki nie miał na to większej ochoty, woląc skupić uwagę na własnych ciałach. Mazzi jednak nie byłaby sobą, gdyby się nie wcięła, przerywając na chwilę zapasy z językiem komika i choć przyciśnięta do niego, z ręką buszującą pod szarą kiecką Betty, czuła jak zaraz serce wyskoczy jej z piersi, albo ulegnie samozapłonowi jeśli przerwą zabawy i się rozejdą… musiała wtrącić. Po prostu inaczej tego też by nie przeżyła.

- Greenpeace? To zaraz spadamy… mówiłam że się skończy na gadaniu - parsknęła ironicznie z jednej strony zagłębiając palce pod koronkowy materiał pielęgniarskiej bielizny, z drugiej rozpinając pierwsze guziki aktorskiej koszuli co było trochę ciężkie bo musiała macać na ślepo za plecami, więc zaczęła od wysokości pępka.

- Taki oczytany… a nie wie że oni wypuszczają co złapią. Przypadkowo - szydziła przyjacielsko dalej, nie przerywając pracy. Przekrzywiła też szyję aby mężczyzna miał lepsze pole do manewrów ustami. Sierżant wzdychała przy tym, mrucząc dalej z przymkniętymi z przyjemności oczami którymi wpatrywała się w kasztankę, zwiększając tempo zabaw w jej wnętrzu wraz ze zwiększaniem się tempa własnego oddechu.

- Szkoda… myślałam o tobie jako o Izmaelu. Albo nawet szalonym, nieugiętym Ahabie - dokończyła rozpinanie dołu koszuli i zabrała się za spodnie, a gdy zrobiła w nich odpowiednio szeroką wyrwę, tam też wślizgnęła się z palcami, zaciskając je pulsująco na sztywnym członku - Polującego harpunem na legendarnego, białego kaszalota.

Gdyby chodziło o choćby treningowe rozbrajanie ładunku wybuchowego ukrytego pod koszulą komika czy w jego spodniach to starsza sierżant pewnie by to zawaliła i pod względem czasu jak i dokładności wykonywanej manualnie pracy. Rozpinanie guzików czy tych od koszuli czy od spodni klęczącego tuż za nią mężczyzny udało jej się chyba tylko dlatego, że właściciel tego ubrania ewidentnie jej w tym pomógł.

Ale on też chyba specjalnie nie przejmował się precyzją wykonywanych czynności. Poza tym, że po części pomagał w rozdziewaniu samego siebie to też rewanżował się przy pozbywaniu się małej, czarnej jaką miała na sobie ciemnowłosa saper. Ale też wizualnie angażowało go to co się działo pomiędzy nią a leżącą ale nie bierną smukłą kasztanką w okularach. Do tego jeszcze cały czas pracował ustami nad górnymi rejonami ciała Lamii. Betty zaś zachęcająco rozchyliła swoje uda aby dać się ponieść przyjemności serwowanej przez kochankę. Przez dłuższą chwilę więc na łóżku współdzielonym przez trójkę ludzi panował chaos gdy każdy rozpraszał się na zbyt wielu rzeczach i próbował ogarnąć jak nie wzrokiem to dotykiem czy smakiem pozostałą dwójkę i do tego rozbierając i siebie i kogo tylko się dało.

- Polowanie z harpunem? Może być. - komik uśmiechnął się nieco z przekąsem ale tylko na chwilę. Dawało się wyczuć, że roznosi go pożądanie. Więc gdy Lamia akurat dostała się do tego co do tej pory zasłaniały jego spodnie, on dość szybko złapał ją i odwrócił zmuszając aby znaleźli się frontem do siebie. W ten sposób mieli znacznie wygodniejsze pole do manewrów wszelakich. Claudio z tego skorzystał od razu, z wprawą uwalniając kobietę z czarnej kiecki. - O tak, właśnie tak… - wymruczał z zadowoleniem tak charakterystycznym dla większości facetów gdy wreszcie rozpakują ulubiony prezent dnia. Zaraz też zaczął badać zachłannymi dłońmi i ustami ten właśnie odkryty prezent.

- A gdzie mi tam uciekacie? Wracać mi tu natychmiast! - Betty udało się na chwilę wrócić do tonu surowej siostry przełożonej. Chociaż wrażenie psuła nutka rozbawienia wyczuwalna w głosie i spojrzeniu. Ale pielęgniarka nie poprzestała na słownym ostrzeżeniu. Zrobiła użytek ze swoich długich nóg i oplotła nimi klęczącą dwójkę ściągając ich oboje do i na siebie. W ten sposób starsza saper wylądowała plecami na swojej łaskawej pani a komik, również ściągnięty przez nogi owej pani, wylądował na saper.

Jak miło że padając sierżant miała dwa miękkie amortyzatory pod plecami, gorzej że czyjś łokieć wbił się jej pod żebra i chyba należał do górnej części kanapki.
- Źle się do tego zabierasz - parsknęła mu w twarz, zbijając własnym przedramieniem uwierającą rękę. Dla kontrastu powtórzyła ruch kasztanki, zakleszczając mężczyznę między nogami aby przypadkiem gdzieś nie odpłynął. Na oślep wymacała dłoń drugiej kobiety, zostawiając ją na swoim torsie.

- Taakk? Zaraz poprawię. - Claudio chociaż w pierwszej chwili wyglądał na zaskoczonego niespodziewaną zmianą pozycji z pionowej na horyzontalną to jednak szybko odnalazł się w nowej sytuacji. I rzeczywiście szybko zaczął korygować to co wymagało korekty. Dłonią sięgnął ku udom starszej saper i sprawnie ściągnął z nich bieliznę. Niestety prawie od razu ściągany materiał utknął mu na samej górze rozchylonych ud i dalej, bez zmiany pozycji, nie miał zamiaru się ściągać niżej. Komik sapnął trochę zdziwiony dostrzegając brak współpracy partnerki. Ale widząc jej minę nie zamierzał dawać za wygraną ani iść na jakieś układy.

Szarpnął najpierw za materiał bielizny ale nie dał rady zmusić kobiecych ud aby zwarły się na tyle aby ściągnąć kawałek materiału. Zwłaszcza, że sam tkwił między nimi. Więc spróbował wyzwolić się z uchwytu nóg Lamii ale był w mało wygodnej do tego pozycji a bez znajomości specjalistycznych, zapaśniczych chwytów nie było to takie łatwe póki dwie strony dorównywały sobie gabarytami, masą i uporem. Zaczęły się więc siłowe przepychanki gdy mężczyzna próbował wyrwać się z uścisku ud kobiety. Do tego jeszcze wtrącała się ta druga wprowadzając element dodatkowego chaosu. Raz gdy Claudio już prawie się wyzwolił ale poleciał nieco do przodu, na tyle daleko, że Betty zdołała go dosięgnąć to zaskoczyła go całując na dłuższą chwilę w usta co dość mocno go zaskoczyło i zaabsorbowało. A chwilę później akurat jak Lamia już prawie obaliła go z powrotem na siebie, okularnica podstępnie odchyliła jej głowę tak mocno, że zmusiła jej plecy do wygięcia się w łuk a twarz w okularach zobaczyła na chwilę do góry nogami na moment przed tym gdy usta pielęgniarki wylądowały na jej ustach i twarzy. Ale w końcu udało się. Komik na tyle przezwyciężył trudności, że ściągnął ten rozgrzany materiał z nóg Lamii. Jeszcze przez chwilę zahaczył nim przez jej stopy i kostki a potem już triumfalnie odrzucił go precz na podłodze wyzwalając wreszcie broniony dotąd teren. Teraz mogli przystąpić do właściwego etapu łowów na foki i walenie.

Dzielny harpunnik znów znalazł się na zdobywanym waleniu o ciemnych włosach a ta z kolei wciąż leżała na wygodnej wyściółce z foczy w okularach. - Tylko się nie przeforsuj mój drogi. Nas jest dwie. - Betty uśmiechnęła się na chwilę przykładając swój policzek do policzka swojej faworyty. Wszyscy już byli nieźle rozgrzani, zziajani i podjarani. Trudno było powiedzieć co właściwie pochylający się nad nimi mężczyzna odpowiedział bo burknął coś mało zrozumiale. Może przez to, że właśnie był w trakcie głównej części aktu o tym polowaniu i pracował nad nim dosłownie w pocie czoła. Za to pocałunek był bardziej zrozumiały gdy pochylił się najpierw nad jedną, potem nad drugą kobiecą twarzą. Okularnica wydawała się być tym póki co usatysfakcjonowana bo gdy skończył sama wymieniła się pocałunkami ze swoją faworytą.

Robiło się duszno i gorąco, Mazzi zaczynało brakować oddechu co powitała z radością. Zderzającym się ciałom towarzyszyło jej coraz szybsze i bardziej jękliwe sapanie, duszone przez połączone z Betty usta. Pozycja nie pozwalała na duże manewry dłońmi czy ciałem, leżenie co najwyżej i chwytanie tego co akurat znalazło się w zasięgu: twarzy kasztanki, albo komika, jego ramion. Wbijanie paznokci w tors coraz mocniej w miarę narastającej rozkoszy. Krzyżowanie spojrzeń, coraz bardziej nieobecnych i zamglonych. Spocony, dyszący ciężko tuż nad nią wyglądał świetnie, przypominając sierżant o tym, że chciała go przelecieć już od pierwszego spotkania w szpitalu… tylko w całym numerze brakowało czegoś dla szlachetnej pani. Mimo spełnienia czającego się już na wyciągnięcie ręki, brunetka spięła mięśnie i z głuchym sapnięciem pchnęła Claudio w pierś. Mocno, tak aby przerwać kontakt i wywalić go na plecy.
- Ach, te sztormy… - zaśmiała się chrapliwie, urywając słowa przez dyszący oddech. Korzystając z chwili wolności szybko przekręciła się na kolana i zaraz opadła na łóżko, a raczej okularnicę. Rozsunęła symbolicznie jej uda całując w pępek, wzgórek łonowy i wreszcie wbijając język prosto w rozgrzane, mokre wnętrze. Pomagała sobie palcami, całując ssąc i liżąc w rytm unoszącej się powyżej piersi. Do mężczyzny za to wypięła się zachęcająco, kołysząc powoli biodrami na boki.

- No wreszcie ktoś sobie przypomniał, że ja jeszcze też tu jestem! - zawołała rozweselona taką zamianą ról okularnica, śmiejąc się przy tym bez żenady. Ale śmiech szybko przeszedł jej w zduszone jęki i mocno zaciskane z emocji wargi dopełnione dłońmi jakie mocniej do siebie przyciskały sprawiającą tyle przyjemności twarz. Claudio też przez moment sycił oczy obserwując jak para jego gości zajmuje się sobą samodzielnie. I chyba mu się podobał ten popis tak samo jak dwójce jaka dawała ten popis. Ale też nie miał zamiaru tylko tak stać więc wszedł znowu do akcji wchodząc jeszcze raz w Lamię.

Ciemnowłosa kobieta znów była w samym centrum wydarzeń. Z jednej strony, przed sobą, rozgrzana kochanka z drugiej, za sobą żywiołowy kochanek nadający wartki rytm ich dwójce co po części przenosiło się także i na leżącą na plecach okularnicę. Całą trójką dochodzili do kulminacji tych łóżkowych zabaw. Trudno było ustalać kolejność kto, kiedy, z kim czy w kim. Przez trójkę zajętych sobą ciał przeszły fale jęków, dreszczy i gorącej wymiany wszystkiego czym dało się nawzajem wymienić. I wreszcie jak po każdym sztormie sytuacja zaczynała się uspokajać i klarować. Zasapany Claudio wrócił mniej więcej w stronę poduszek gdzie chyba tak zmęczony jak szczęśliwy opadł ciężko na łóżko. Betty trochę przewinęła się w pozycję łyżeczki, kładąc się na boku i przyciągając do siebie drobniejszą kobietę tak, że obie mogły być twarzą do komika.

Dopiero po wszystkim do saper dotarło że gdzieś zgubiła szklankę, ale nie obchodziło jej to. Rozluźniona, usatysfakcjonowana i przyjemnie zmęczona wtuliła się plecami w starszą kobietę, nakrywając się jej ramieniem jak kocem.
- Okłamałeś nas Claudio - powiedziała sennie, spoglądając na łysego z uśmiechem - Nie jesteś z Greenpeace. Zwabiasz do domu niewinne, niczego niespodziewające się morskie ssaki… i tam na nie polujesz. Wykorzystujesz niecnie, mamisz… i co potem?

- Potem wszyscy zasypiamy na plaży. - wymruczał równie senny gospodarz. Rzeczywiście zrobiło się błogo i sennie. Nastrój udzielał się całej trójce. Betty też za plecami Lamii zrobiła się senna i leniwa. Pogmerała trochę dłonią i okryła je obie kołdrą. Komik też owinął się ze swojej strony i wyglądali jak trójkącik zgodnego małżeństwa po spełnieniu swoich małżeńskich powinności.

- A rano nadal podtrzymasz propozycję pracy, skoro dostałeś czego chciałeś? - spytała bez ironii, patrząc na niego już tylko jednym okiem. Drugie zamykało się na głucho.

- Patrzcie ją. Odezwała się ta co wcale nie jako pierwsza coś wspomniała o wizycie w łóżku. - komik mimo błogiego rozleniwienia nie przegapił okazji do szczypty ironii. - Tak, rano można pogadać o pracy, zrobić rozmowę kwalifikacyjną, ustalić więcej detali czy jak tam to sobie chcesz to nazwij. Ale to rano znaczy jak wstanę. - wygolony prawie na zero facet pokiwał tą swoją glacą i nakrył się kołdrą jeszcze szczelniej zbierając się do snu na całego.

- I jak zrobisz jajecznicę - dodała pomrukiem, przesuwając powoli dłonią po prześcieradle aż wślizgnęła się pod jego kołdrę. Tam przez chwilę szukała po omacku, aż znalazła drugą, większą dłoń i zacisnęła na niej palce.
- Nie alienuj się, chodź do nas - pociągnęła w swoją i Betty stronę dość wymownie - Jesteśmy tu dla ciebie, śpiąc też.
Nie dał się prosić, przetaczając po materacu tuż pod jej front. Zasnęli parę chwil później, spleceni w jedno niczym trójgłowa bestia o trzech sercach i trzech parach kończyn... dobra rzecz. Ochrona z dwóch stron, dzięki której Lamia mogła mieć nadzieję, że tej nocy również nie wróci do okopów, tylko zostanie w Sioux Falls i błogiej czerni bez koszmarów.
 
Driada jest offline