Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2019, 14:24   #295
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Tommy nie odezwał się ani słowem w drodze powrotnej. Przytakiwał tylko Felicji, która jako jedyna zabrała głos, odezwała się do niego jednak ledwie dwukrotnie. Po odstawieniu Mariki do domu ruszyli powoli w stronę klubu. Na miejsce dotarli przed innymi. Tommy w pierwszej kolejności udał się do łazienki, gdzie zmył z brody zaschniętą krew, starając się, by Danny niczego nie zauważył. Gdy wrócił do kuchni Max i Sullivan zdążyli już dołączyć. Franko miał się trochę spóźnić.

- Masz szkło?

Staruszek w odpowiedzi postawił na stole pięć szklanek. Chłopak, mylnie interpretując zamysły gospodarza, wyciągnął po jedną z nich rękę, ale Danny jednym ruchem go przed tym powstrzymał. O'Connor wzruszył tylko ramionami w geście "warto było spróbować" i zadowolił się wręczonym mu piwem korzennym.

Nie był zbytnio rozmowny. Jego myśli wędrowały wciąż w stronę Franko i dopiero gdy ten zjawił się wreszcie, poczuł jakby spory ciężar spadł mu z żołądka. No to się udało, teraz mógł to przyznać. Uratowali dziewczynę, wszyscy z grubsza wyszli z tego bez szwanku, normalnie happy end. Co prawda wciąż pozostawało wiele pytań, na które nie uzyskali odpowiedzi, a cała sprawa jest jeszcze daleka od zamknięcia, ale tym się będzie martwił jutro.

Teraz zaś poczuł się dziwnie beztrosko. Znów rzucał słabymi żartami, jak to on, a jadaczka prawie mu się nie zamykała. Na pytanie Franko odpowiedział szerokim uśmiechem. Widział, że jego przyjaciel zachowuje się jakby inaczej, że jest jakiś odmieniony, ale nie śmiał o nic pytać, przynajmniej przy obcych.

Gdy zaś nadszedł właściwy czas, a butelka piwa była dokładnie osuszona, podniósł się i powiedział:

- Muszę spadać, bo inaczej Colvey stłucze mnie na kwaś... - zastanowił się chwilę - ...ny dżem jabłkowy... Czy coś. Na razie - wzruszył ramionami i skierował się w stronę drzwi.

Na zewnątrz panował przyjemny chłód. W zasadzie to było bardzo zimno, ale dla ubranego w bluzę z kapturem i kurtkę Tommy'ego było naprawdę przyjemnie. Różne myśli krążyły mu teraz po głowie, wyprzedzając się wzajemnie w wyścigu o jego uwagę. Zastanawiał się kim mogli być ci, którzy zabili alfonsa. Potem przypomniał sobie o postanowieniu na cmentarzu i obiecał sobie, że jutro wybierze się na grób ojca. Dalej zaś rozpamiętywał swoje dzisiejsze popisy, jak wściekle zaatakował Mistrza, albo jak wspiął się na wyżyny swoich możliwości, by wykopać pułapkę na Marianno.

Gdy był już pod drzwiami sierocińca przed oczami stanęła mu twarz Mariki. Teraz żałował, że nawet się do niej nie odezwał, jakby nie patrzeć uratował jej życie. A przynajmniej się do tego przyczynił. Może potrafiła to docenić? Chociaż z drugiej strony kiedyś uznał, że koleś pomykający na mopie nie zrobi na niej wrażenia, a więc ten sam koleś, tylko jednocześnie będący świrem, który siłą woli przesuwa ziemię, raczej też nie będzie w jej kręgu zainteresowań. Cholera... Ciekawe co na to wszystko powie Zack?
 
Col Frost jest offline