Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2019, 19:24   #305
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Xina słysząc deklarację Moran opuściła ręce. Po chwili po jej koboldziej twarzyce zaczęły płynąc łzy. Podbiegła do zaklinacza, objęła jego nogi i wtuliła głowę w udo ponad prawym kolanem. Łzy moczyły pancerz, ciałem koboldziej dziewczynki wstrząsał szloch.
Morn przez moment przyglądał się swej przyszłej uczennicy.
- Xina? Co się dzieje? Myślałem, że się ucieszysz - powiedział.
Silja szybko podeszła objęła koboldkę, mimo, że były w tym samym wieku od razu widać było różnicę wzrostu.Koboldka sięgała tylko nieco ponad jej pas.
- Musicie się jeszcze wiele nauczyć o dziewczynkach. Jest tak szczęśliwa, że musi się wypłakać. Chodź, wszystko jest dobrze a będzie wspaniale. - mówiła w samoczym ze ściśniętym gardłem Silja. Po chwili dziewczynki szlochały obejmując się.
Na dziewczynkach Morn się nie znał... i, zapewne, Silja miała rację - będzie musiał wiele się nauczyć, co w nim zachwytu nie wywoływało.
A teraz czekał cierpliwie, aż Xina się uspokoi, a źródło łez wyschnie.
Trwało to dłuższą chwilę. W obu dziewczynach wiele emocji się nagromadziło i musiało znaleźć ujście. U Silji utrata rodziny i uwięzienie, cały czas pod presją śmierci. U Xiny obcość w plemieniu i narażenie na śmierć w przypadku głodu, trwało całe jej życie. W końcu nie miały już siły płakać. Uspokojona Xina podeszła do zaklinacza.
- Dziękuję ci mistrzu. Będę się opiekowała Silją najlepiej jak potrafię.
Silja również podeszła, położywszy dłonie na ramionach Xiny, rzekła w szczekliwym smoczym.
- Będziemy się wzajemnie sobą opiekować Xino. Nic się nam tu nie stanie, damy sobie radę do waszego powrotu.
- Kamień spadł mi z serca - powiedział zaklinacz. - Jestem pewien, że we dwie dacie sobie radę - stwierdził z wiarą nieco silniejszą, niż odczuwał.
- Jestem twoją uczennicą mistrzu, nie pozwolę by cokolwiek twojego i twoich towarzyszy zaginęło lub zostało zniszczone. Ja też jestem twoją własnością, póki nie wyzwolisz mnie mistrzu na pełnoprawną czarodziejkę. Silja jest mi bliska jak siostra, bo będziemy dzieliły zapewne na powierzchni podobny los. Nie damy się skrzywdzić. - Szczekliwy smoczy dodawał jakby pewności koboldziej dziewczynce, a może to zardzewiały, choć dokładnie oczyszczony sztylet, który ukryty pomiędzy fałdami ubrania, który pokazała dyskretnie Mornowi.
- Do mego powrotu będziecie się musiały sobą wzajemnie opiekować - stwierdził Morn. - Rozumiem, że i tobie, Siljo, przydałaby się jakaś broń...?
Silja chwilę się zamyśliła.Potem odpowiedziała w smoczym.
- Czułabym się pewniej, gdybyśmy miały obie coś lepszego niż stary sztylet. Nowe sztylety. To wystarczy. Macie jednak jakąś umowę z koboldami, więc myślę, że będziemy tylko pilnowały obozu przed ciekawością koboldów, a zwłaszcza dzieci. Xina chce się wykazać zdecydowaniem przed tobą by, udowodnić, że będzie dobrą uczennicą. Wszak mistrz, nauczyciel ma władzę nad uczniem, jak ojciec nad dzieckiem.
Słysząc to Xina tylko pokiwała z uśmiechem głową.
- W takim razie dbajcie o siebie nawzajem - powiedział Morn. - I grzecznie czekajcie na nasz powrót.

***

Ogień się powoli dopalały, lecz nie można było go jeszcze przebyć, bez szkody dla siebie lub ekwipunku, gdy w kierunku bohaterów stający przy celi poleciało pięć strzał, na szczęście spudłowały. Wyjście było tylko jedno schować się za załomem korytarza i tam poczekać na resztę.

***

Tanis dozbroił w końcu Kaivena. Kapłan otrzymał potrzebne do w walki sprzęt. Oczywiście nikt nie miał medalionu Torma, zatem pozostały mu tylko te czary i zdolności, które nie wymagają jego użycia. Kaiven stał się centrum zainteresowania psów wspinaczy pozostawionych przez Leę. Z wielką uwagą obwąchiwały go. Na niewiele zdały się komendy,tylko psy, bardzo niechętnie ich usłuchały. Suki węszyły cały czas nie zrażone wydawanymi komendami. W końcu przyszedł czas powrotu. Bohaterowie byli szybko opuszczani na pierwszy najwyższy „taras”. Obok nich po skałach śmigły w dół suki, nie przeszkadzało im nawet to, że były szczenne. Jedna w przeciągu kilku dni na pewno oszczeni się. W drodze na dół zagryzły jednego głupiego złowieszczego szczura, który chciał się zasadzić na schodzących. Bohaterowie doszli do sali, w której poprzednio była klatka ze smoczkiem, wtedy to suki wystartowały pędem. Znalazły się dopiero w tymczasowym obozowisku. Młodsza z suk, z zadowolonym wyrazem pyska i wywalonym językiem, leżała na grzbiecie, podstawiając Silji brzuch do głaskania. Starsza leżała przy Xinie podostawiają grzbiet do głaskania. Psy Lei były szkolone do obrony dzieci przypomniał sobie Tanis, czyżby potrafił je też wytropić po zapachu?
Dziewczynki z takimi obrończyniami były bezpieczne.

***

W końcu drużyna zebrała się w całości za załomem korytarz, przed drugim murkiem obronnym. Czas było na decyzję jak szturmować pozycję obronną goblinów. Ogień dwie klepsydry wcześniej wypalił się.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline