Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2019, 10:55   #296
waydack
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Sullivan siedział w milczeniu, wciąż niepocieszony że nie udało mu się dorwać strzelców, którzy załatwili Mariano. Nie lubił niedokończonych spraw i miał przeczucie, że ta sprawa odbije się jeszcze jakimś rykoszetem. Ostatnie dni mocno dały mu w kość, wciąż się martwił rysopisem pamięciowym swojej gęby zamieszczonym w gazecie. Wolałby pozostać martwy dla świata i miał nadzieję, że mimo wpadki na razie tak zostanie. Wydarzyło się jednak w jego życiu też coś dobrego. Spojrzał mimochodem na Felicię. Jego rozmyślania przerwał Danny. Gdy wspomniał o instruktorze fitnessu gęba Irlandczyka wykrzywiła się w złośliwym uśmiechu.
- Instruktor fitnessu? Ja pierdo….
W ostatniej chwili powstrzymał się przed złośliwym komentarzem. Dzieciak sporo przeszedł, wypominanie mu teraz jego orientacji seksualnej mogło być nie na miejscu. W końcu przyszedł Franko. Sullivan spojrzał na wielkoluda niemal ze współczuciem.
- Wyglądasz jeszcze gorzej niż wczoraj – stwierdził – Freki trochę oberwał, nie pierwszy i ostatni raz. Wyliże się z tego.
Kiedy opróżnili butelkę do dna, Irlandczyk wstał od stołu i zwrócił do wielkoluda i jego młodego kolegi.
- Nie zaczęliśmy naszej znajomości najlepiej panowie. Dalej was nie lubię, ale muszę przyznać, że nieźle się spisaliście. Lepiej niż myślałem. Dobrze wiedzieć, że w mieście jest ktoś taki jak wy.
Sullivan nabazgrał na serwetce swój numer telefonu.
- Gdybyście potrzebowali pomocy, dzwońcie pod ten numer. Wyjeżdżam na parę tygodni, dopóki sprawa z moją gębą w gazecie trochę nie przycichnie. Dobrze wiedzieć, że zostawiam Indium City w dobrych rękach.
Wyciągnął rękę, najpierw do Franko, potem Tommiego i Maxa.
- Praca z tobą, to była prawdziwa przyjemność Kowalsky. Masz łeb na karku, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Tylko nie buduj żadnych bomb gamma i zderzaczy hadronów, jak wrócę nie chcę zastać leju po bombie
Na końcu podszedł do Felicii. Zaczerwienił się. Kiedy podała mu rękę na pożegnanie, skłonił się i pocałował ją jak na dżentelmena przystało. Zapomniał co jej chciał powiedzieć, a miał już ułożony monolog kończący się pytaniem czy da się zaprosić kiedyś na kawę.
- Miło było poznać– wydusił z siebie. Wziął Frekiego na ręce, drugiego pieska przywołując do nogi, wyszedł.
Wracając na piechotę klął w myślach, ze stracił swój samochód. W pewnym momencie zauważył kręcących się przy białej furgonetce wytatuowanych Portorykańczyków. Nie uszło jego uwadze, jak jeden z nich dał jakieś zawiniątko dzieciakowi wyglądającemu jak zmęczony życiem ćpun.
- No cóż, chyba problem z furgonetką się rozwiązał pieski – uśmiechnął się paskudnie Sullivan. Położył Frekiego ostrożnie na ziemi, zza pasa wyciągnął glocki i zaciągnął na głowę kaptur – Brać ich!
 
waydack jest offline