Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2019, 20:03   #48
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13 - Rozmowa kwalifikacyjna

2054.09.11 - ranek; piątek; ciepło; burza; Sioux Falls, muzeum miejskie



Widelec nadział kolejny kawałek jajecznicy. Właściwie było rano i była jajecznica. Ale jednak nie do końca wyszło to wszystko tak jak to się wieczorem umawiali. Właściwie nawet nie do końca można było być pewnym kto nawalił. I wobec kogo. Widelec wpakował kolejną porcję jajecznicy do ust.

No bo tak. Jajecznica co prawda była tak jak miała być. No ale ciemnowłosy gość musiała ją sporządzić sobie sama albo chodzić głodna. Tutaj nawalił gospodarz bo przecież on miał ją zrobić. A może to ona sama nawaliła? Nawet nie była już pewna czy on cokolwiek sensownego potwierdził wczoraj jak już zasypiali. Zresztą, może i jeszcze zrobi tą jajecznicę ale rano. Rano czyli jak wstanie. A na razie coś nie było go widać ani słychać to pewnie nadal spał na górze jak zabity. Więcwidocznie dla niego nie było jeszcze rano. Przynajmniej gdy wychodziła z jego sypialni to tak to wyglądało. Ledwo dobudziła go troszkę na tyle by zaspanym głosem wymamrotać gdzie jest kuchnia. Była na dole, od strony zaplecza tego budynku muzeum miejskiego.

Betty też nawaliła. A raczej nie. I dlatego nawaliła. Bo jej nie obudziła rano. Znaczy chyba próbowała i Lamia nawet kojarzyła, że coś się pytała czy mówiła a ona jej odpowiadała. Chyba, że zaraz wstanie, już idzie i się ubiera. I nawet wydawało się, że zaraz potem podniosła się z łóżka ale zastała już tylko śpiącego obok Claudio. Po Betty nie było śladu. Widocznie z uporem godnym maszyny Molocha, realizowała poranny program bez względu na okoliczności. Czyli pojechała rano na kolejną zmianę do szpitala. Rano czyli z godzinę temu jak Lamia wreszcie przytomnie rozejrzała się po sypialni. Może troszkę więcej niż godzinę. A raczej gdzieś od ponad godziny już pewnie była na dyżurze w szpitalu bo wyjechać pewnie wyjechała wcześniej, zwłaszcza jak zajechała jeszcze do domu. Ale za to zostawiła kartkę więc nie zniknęła tak bez śladu.


Cytat:
Wyśpij się, zabaw się, wracam dziś do siebie jak zwykle. Zapraszam w sobotę na 16 na obiad, wpadnij jak chcesz. I czekam na niedzielne samo południe czeka nas surowe rozliczenie grzechów. Betty ;*

PS. Jednak prywatnie też nie jest nudziarzem



Więc po Betty zostało wspomnienie i malutka kartka z zaproszeniem, życzeniami i całusami. No ale nawaliła z tym budzeniem i nie pojechały rano razem. Albo to Lamia nawaliła, że nie dała się obudzić. Za to tuż obok był Claudio ale ten z kolei spał jak nawalony, ledwo wymamrotał gdzie jest kuchnia. Może jak wstanie będzie rześki jak skowronek, kochany, uczynny, zabawny i w ogóle. No ale na razie leżał jak kłoda. Tyle, że cicho pochrapywał.

Lamia więc musiała się ubrać i zejść na dół. Kuchnię odnalazła dość szybko. Wyglądała jak kuchnia, całkiem spora ale samych kabareciarzy było w końcu pół tuzina. Za to była świetnie wyposażona, jakby mogła zaopatrzyć nie pół ale i cały tuzin biesiadników. Pewnie mieli jakąś gosposie czy kogoś z podobnej obsługi bo były świeży chleb, bułki, sok i mleko. Ani śpiący na górze komik ani śpiesząca się do szpitala pielęgniarka raczej nie zdołaliby uzupełnić tych zapasów czymś świeżym z tego poranka. Ale widocznie gosposia jak była to już poszła bo teraz, poza jedynym gościem nie było tu nikogo. Niemniej ten duży dom, gdy był taki bezludny wydawał się zdecydowanie za duży i zbyt pusty. Zwłaszcza w tą burzę jaką zastała za oknami Mazzi ledwo otworzyła przytomną powiekę. Właśnie dłubała tą jajecznicę i zastanawiała się co dalej gdy skrzypnęły drzwi na zewnątrz. Ktoś wszedł. Widocznie drzwi były otwarte. No ale właściwie to było tu muzeum i chyba już o tej godzinie mogło być otwarte.

- Halo? - gdzieś z salonu gdzie wczoraj na początku gościł ich gospodarz rozległo się niepewne, kobiece wołanie. Gdy Lamia wyjrzała by sprawdzić kto przyszedł ujrzała stojącą w sali muzeum młodą kobietę okrytą płaszczem przeciwdeszczowym i ze złożoną parasolką w jednej dłoni i pokrowcem na skrzypce w drugiej. Gdy się pokazała dziewczyna uśmiechnęła się do niej promiennie.





- Dzień dobry. - przywitała się grzecznie i obrzuciła uważnym spojrzeniem na jakim niepewność znów na chwilę zgasiła ten ciepły uśmiech. Nie trzeba było zbyt wielkiego speca od osobowości by odgadnąć, że nowoprzybyła stara się odgadnąć kim jest ta kobieta która już tutaj jest. A ta która tu była domyśliła się, że albo przyjechała samochodem albo nieźle kryła się przed deszczem pod tą parasolką bo jak na taką burzę była względnie sucha. Właśnie jakby musiała przejść z samochodu do budynku i burza zdążyła tylko nieco pokropić na to co wystawało spod parasolki.

- Jest Claudio? Albo ktoś z “Hecy”? - zapytała niepewnie patrząc na gospodynię i z lekka rozglądając się po widocznym parterze jakby szukała czy z któregoś kąta nie wyjdzie jakiś kabareciarz. Ale nie widząc ani nie słysząc nikogo innego wróciła spojrzeniem do ciemnowłosej kobiety. Obrzuciła ją jeszcze dokładniejszym spojrzeniem i nagle na twarzy rozkwitł jej wyraz zrozumienia.

- Aaaa! Ty jesteś tym nowym managerem! - na twarz wrócił jej ten ciepły, rozpromieniony uśmiech. - No to świetnie. - ucieszyła się dziewczyna. - Nazywam się Janet Jones. - uśmiechnięta Janet szybko pokonała te kilka kroków jakie je dzieliło i wyciągnęła dłoń aby się przywitać i zapoznać. - Przyszłam w sprawie pracy. Myślałam, że będzie ktoś z “Hecy” ale pewnie za wcześnie dla nich. Ale z managerem też oczywiście chętnie porozmawiam! - z bliska Lamia widziała, że dziewczyna pod tą sympatyczną, uśmiechniętą maską jest spięta albo zestresowana chociaż prawie udawało jej się to ukryć.

- Jestem strasznie wielką fanką “Hecy”, znam wszystkie wasze skecze. Znaczy te które widziałam albo słyszałam. To byłby strasznie wielki zaszczyt dla mnie jakbym mogła chociaż raz z wami wystąpić! Mogę się podjąć każdej roli! Już występowałam na scenie, mam doświadczenie z widownią i mikrofonu też się nie boję. Gram na skrzypcach i gitarze. Ale bardziej na skrzypcach. Mogę coś zagrać jeśli w jakimś skeczu by trzeba było. Może być nawet mała rólka. Jakakolwiek. Nic wielkiego. Oj, pewnie za dużo gadam? Przepraszam to trema, strasznie mi zależy na tej pracy, nawet w taką burzę przyjechałam, już siedzę cicho. - dziewczynie jak się z tej tremy ulało to nawijała szybciutko jakby bała się, że ktoś jej przerwie i nie będzie już miała okazji się zaprezentować. Ale chyba wreszcie dotarło do niej, że się zagalopowała bo z zażenowaniem przybrała przepraszający wyraz twarzy i z obawą umilkła czekając na reakcję managera “Hecy” za jaką brała Lamię. Z bliska saper dostrzegła, że są pewnie w podobnym wieku i ta nowa jest ciut od niej wyższa. Resztę właściwie zasłaniał płaszcz jaki miała na sobie to trudno coś było o niej powiedzieć. Mówiła jednak jak jakaś młoda gwiazdka która miała nadzieję spotkać się i chociaż raz wystąpić ze swoimi idolami. I strasznie tym była podekscytowana i pełna obaw jednocześnie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline