Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2019, 23:19   #298
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Gdzieś w mieście godzinę później
- Meldujcie.
- Tak jest pułkowniku
- dwóch mężczyzn w czarnych mundurach bez oznaczeń stało przed biurkiem mężczyzny w garniturze, ale po sposobie bycia widać, że też jest wojskowym. - Masz dostawca, nie był zdrajcą, a przynajmniej nie świadomym. Próbował wyeliminować ludzi, którzy spacyfikowali grupy ekstrakcyjne.
Pułkownik skinął głową przyjmując to do wiadomości i gestem polecił mówić dalej.
- Niestety, bezskutecznie. Oprócz dużego i małego, pojawił się także facet z psami i ten latający. Plus kobieta, która uciekła grupie ekstrakcyjnej. Roznieśli włochów bez wysiłku. Zlikwidowaliśmy dostawcę by zlikwidować możliwość przecieku. Nikogo z pozostałych nie udało się unieszkodliwić.
Pułkownik chwile milczał.
- Dobrze, waszym celem było zapewnić, że nie zostaniemy wykryci. To było priorytetem. Zgłoście się do działu analizy i przekażcie wszystko co pamiętacie.
- Tak jest
- zasalutował i wyszli, a pułkownik sięgnął po telefon i wybrał numer...
Kurt Morrison był dumny, stał na warcie w samym sanktuarium. Wiedział, że to tylko formalność. Gdyby ktokolwiek dotarł aż tutaj to obecność Morrisona i tak by nic nie zmieniła. To była funkcja reprezentacyjna.
Usłyszał szmer otwieranych drzwi. Stał tuż koło nich, nie zdążył jednak spojrzeć. Rozmazana smuga przemknęła w kierunku jego gardła. Ostrze cięło tkanki niczym masło. Nogi się pod nim ugięły, padł na kolana potem na bok. Ujrzał kobiecą nogę w bucie na obcasie. Przestąpiła nad nim i ruszyła dalej. Gibka postać w czarnym kombinezonie szła w kierunku medytującego akolity. Zdawał się nie dostrzegać całego zajścia. Kurt pozwolił sobie na nikły uśmiech. To był Diakon, prawa ręka Mistrza. Nikt bezkarnie nie naruszy sanktuarium. Kobieta jednak nie usiłowała się skradać, stukot obcasów na kamiennej podłodze rozniósł się echem po sali. Diakon płynnie wstał i odwrócił się.
- Córa marnotrawna powróciła by przyjąć należny jej los.
- Przybyłam by objąć przywództwo, które mi się należy. Mistrz nie żyje.

- Ale to nie unieważnia jego wyroków - jego ruch był tak szybki, że Morrison nie zauważył kiedy Diakon chwycił kobietę za gardło. - I będę tym, który wykona ten wyrok...
- Będziesz tym który uświetni dzisiejszą uroczystość koronowania
- kobieta niespiesznym ruchem złapała go za nadgarstek, zachrzęściły kości. Diakon stęknął z bólu i zaskoczenia. Drapieżnego uśmiechu na umalowanych wargach Q Kurt nie mógł widzieć. Tego co było dalej Kurt Morrison też już nie zobaczył. W rosnącej kałuży krwi wypływającej z rozchlastanej szyi zapadł w ciemność

Koniec pierwszego odcinka. Kolejny rozpocznie się niebawem.
 
Mike jest offline