Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2007, 14:55   #12
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Marcus

Dopiero dziś zawitał do Alesiji, a juz miasto go mierziło. Cuchnące, z rynsztokami pełnymi nieczystości nie przypominało w niczym Lacenzii, jego tymczasowej ojczyzny. Tam ulice ograniczały się do wąskich, czystych uliczek nad kanałami, gdzie spływały nieczystości, a stamtąd wprost do morza. Tam wędrowca odświeżała morska bryza, tu witał go smród zepsutych jarzyn i śmieci.

Wieści które go doszły kazały wrócić mu tu na stare śmieci, choć prawdę mówiąc w stolicy był po raz pierwszy. Błąkając się wąskimi smrodliwymi uliczkami dotarł na Plac Królewski miejsce kazni Ulfa Krzywogębego i jego synów. Nie za bardzo wierzył wieściom o cudownym ocaleniu jednego z nich, ale przysięga jaką złożył będąc wśród górali obowiązywała do śmierci.

Tu też ujrzał afisz o wyścigu. Uśmiechnął się pod nosem. Wieści o nim krążyły między kupcami już od miesiąca i wielu śmiałków z "Perły mórz" jak tez nazywano Lacenzię już dawno wyruszyło do Alisji. Spodziewał się więc spotkać paru starych znajomych.

W końcu trafił pod "Zdechłego Psa". Po wydaniu dyspozycji co do konia, zajął jeden z pokoi na piętrze. O gotówkę nie miał się co martwić odprawa od ostatniego pracodawcy byla wyjątkowo hojna, a lacenjańskie korony miały dobry kurs. Zresztą ceny w porównaniu z cenami w takim wielkim portowym mieście jak Lacenzia były śmiesznie niskie.

Zszedł na dół i zamówił posiłek. Niewysoki, szczupły, wręcz żylasty niknął w tłumie co bardzo mu odpowiadało. Rude włosy związał rzemieniem i schował pod zawiazaną po żeglarsku chustą.Ubrany z sfatygowaną, choć dobrego gatunku koszulę, na nią nosił narzucony skórzany sznurowany kubrak. Wysokie buty, z wpuszczonymi weń kawaleryjskimi spodniami i gruby pas z zawieszonym na nim szerokim marynarskim kordem dopełniały ubioru.

Posiłek jaki mu podano sporządzono chyba z owego zdechłego psa widniejącego na szyldzie. Odsunął miskę, zajał się kuflem piwa i przysłuchiwał się opowieściom zebranych. Nawet ich język go drażnił. Choć i on przed laty mówił z jeszcze twardszym akcentem lata podróży zabarwiły go śpiewną, obco tu brzmiącą frazą.

Do karczmy weszła kobieta, ktora przyciągneła wzrok wszystkich bywalców lokalu. Na pewno była świadoma wrażenia jakie wywiera, zachowywała się jednak jakby rozbierający ją wzrok mężczyzn w karczmie nie wywierał na niej wrażenia. Spokojnie usiadła i zamówiła wino.

Marcus zdmuchnął pianę i znad kufla obserwował dziewczynę. Gdzieś znad krawędzi swiadomości, widok kobiety wydobywał dawno zapomniane obrazy.

Marcus w pancerzu i hełmie klanowym górali
 
Arango jest offline